Obawiam się, że wyszukiwanie trudności w rozwiązywaniu dowolnego problemu staje się podobną polską specjalnością jak „mądrość po szkodzie”.
Najgorzej jest z tym, że ta specjalność charakteryzuje cały nasz biurokratyczny system zarządzania. Jak powiadał mój znajomy pan Sztajndufert „z trudności się żyje”, wiedzą o tym doskonale wszyscy ci urzędnicy, którzy tworzą całe piramidy trudności, ażeby przy odpowiednim ustosunkowaniu się ze strony petentów móc je zwycięsko rozwiązywać. Wiedzą też prawodawcy wymyślający całe litanie utrudnień zakończonych sakramentalnym stwierdzeniem, że w „uzasadnionych przypadkach” można odstąpić od ich stosowania, a potem tylko czeka się na te „uzasadnienia”.
W Polsce obecnie jest 10 razy więcej urzędników niż było przed wojną w kraju większym terytorialnie, ale z nieco mniejszą ilością mieszkańców. Otrzymam na to stwierdzenie natychmiastowe wyjaśnienie, że współcześnie jest znacznie więcej problemów.
Zgadzam się z tym z góry, tylko że znakomita większość tych problemów wytwarza sama biurokracja, która musi przecież jakoś uzasadniać swoją egzystencję.
Pominę sprawę nieporównywalnej przewagi informatycznej i komunikacyjnej, jaką posiada świat współczesny, a mimo to proces powstawania decyzji nie jest ani krótszy, ani łatwiejszy.
Można się też powoływać na wymagania unijne, tylko że między Polską a UE jest zasadnicza różnica w poziomie dochodów i dlatego Unię stać na utrzymanie takiej ilości całkowicie zbędnych, a nawet szkodliwych urzędasów nie mówiąc już o przyczynach tego stanu omówionych przeze mnie w poprzednich publikacjach.
Gdybyśmy mieli porządnie zorganizowaną administrację to dla jej sprawnego funkcjonowania nie trzeba by było więcej niż połowy obecnie zatrudnionych.
Obawy o skutki zwiększonej dynamiki gospodarczej w postaci tendencji inflacyjnych istnieją zawsze, ale wszystko zależy od obranych kierunków działania, posłużyłem się przykładem szerokiego otwarcia na budownictwo mieszkaniowe przed wojną. Problem polega na możliwości odpowiedniego przeprofilowania preferencji społecznych. Stworzenie wzorca w postaci możliwości budowy własnego domu dla przeciętnej polskiej rodziny i skupienie wysiłku oszczędnościowego w tym kierunku otwiera zupełnie nowe perspektywy dla organizacji życia rodzinnego, ale także dla polskiej gospodarki.
Dotychczas nikt nawet nie próbował skorzystać z bogatych doświadczeń przedwojennych. Jestem pewien, że gdyby nie wojna to mielibyśmy problem mieszkaniowy znakomicie rozwiązany.
Wiele rzeczy dzisiaj niewykonalnych można zrobić przygotowując odpowiednio warunki, jak choćby stworzenie systemu kredytowania ze środków uzyskanych ze sprzedaży nieruchomości przejadanych obecnie przez biurokrację.
Nie będę zresztą powtarzał po raz nie wiem który tego, co wielokrotnie pisałem na temat możliwości rozwoju budownictwa i całej gospodarki.
Podobnie sytuacja przedstawia się w odniesieniu do możliwości zwiększenia eksportu, którego obecny poziom w zestawieniu z większością krajów unijnych jest po prostu żenujący. Samo rolnictwo i przemysł spożywczy może zwiększyć znacznie swój eksport wykorzystując w wyższym stopniu istniejący potencjał.
Nie będę wspominał o funkcjach „powierzonych”, jakie spełnia w tej chwili nasza gospodarka, chociaż i w tej dziedzinie istnieją niewykorzystane możliwości, ale chodzi mi głównie o przemysł rodzimy sztucznie hamowany od wielu lat.
Obowiązkiem polskiego rządu jest ustawiczna walka na terenie unijnym o przywrócenie normalnych stosunków gospodarczych wewnątrz UE, a także w relacji zewnętrznej. Nie mamy rządu, który reprezentowałby nasze interesy, ale przy odpowiednim nacisku społecznym można go do tego zmusić.
Niestety preferujemy w wewnętrznych sporach przyjęcie warunków dyktowanych przez władze. W ich własnym interesie leży zwekslowanie merytorycznych zarzutów na przepychanki personalne lub sprawy drugo, a nawet trzeciorzędne.
Jeżeli w publikacjach opozycyjnych czytam o trudnościach i ryzyku jakie niesie za sobą ruszenie z miejsca gospodarki czy w ogóle podjęcie jakiejkolwiek aktywności w sprawach społecznych to muszę z ubolewaniem stwierdzić, że jest to woda na młyn rządowej postawy bierności i oczekiwania na łaskawość możnych.
W moim przekonaniu jak najbardziej do naszej obecnej sytuacji odnoszą się słowa Jana Pawła II: -„nie lękajcie się”!
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2327