Jeszcze o mieszkaniach dla Polaków

Bodajże 7 grudnia został zamieszczony w „niezależnej.pl” mój tekst Pt: „Mieszkania dla Polaków” / nadmieniam, że w tej sprawie pisałem uprzednio wielokrotnie między innymi 8 marca 2011 w „niezależnej”/, niestety tekst z blogu został przeniesiony do „dyskusji dnia” i natychmiast zastąpiony jakimś tekstem na temat Tuska. Widocznie ktoś uznał, że jest on ważniejszy od mieszkań dla Polaków, sam Tusk zapewne zgodziłby się z tym.

Przy okazji można zauważyć, że najlepszą propagandą jest stałe pisanie o kimś i to niezależnie czy dobrze czy źle, specjaliści od reklamy dobrze o tym wiedzą i jeżeli tyle miejsca w organach zwalczających rząd poświęca się personaliom to często skutek bywa odwrotny od zamierzonego. Posługiwanie się tą samą bronią, co przeciwnik nie zaprowadzi nas do niczego dobrego.

Budownictwo mieszkaniowe w Polsce zawsze uznawałem za problem najwyższej wagi zarówno ze względu na jego znaczenie, jako siły napędowej gospodarki, a przede wszystkim, jako zapewnienie warunków egzystencji i rozwoju narodu. Dałem temu wyraz w wielu publikacjach, a także w programach opracowanych przeze mnie dla Chrześcijańskiej Demokracji Stronnictwa Pracy, AWS i PiS’u.

Niestety w Polsce ciągle jeszcze dla zbyt wielu pyskówki personalne są znacznie ważniejsze niż podstawowe zagadnienia narodowe.

Nawiązując do uwag, które zdążyły się wpisać przed pośpiesznym wycofaniem mego artykułu chciałbym wyjaśnić, że nie było moim celem przedstawienie mego programu, a jedynie zwrócenie uwagi na jeden aspekt zagadnienia, a mianowicie ceny mieszkań w Polsce.

Zainteresowanych odsyłam do innych moich publikacji, zwracam tylko uwagę na nieodzowność znajomości faktów przy wyrażaniu opinii. Dotyczy to sprawy „Solidarności” / tej prawdziwej z lat 1980/81/. Ten ruch przejdzie do historii, jako zryw niepodległościowy, a nie związek zawodowy, chociaż w jego hasłach /bo programu to właściwie nie miał/ znalazły się, chyba wyłącznie dla celów kamuflażowych, postulaty wyjęte z lamusa ruchów związkowych jeszcze z XIX wieku – jak utrzymanie zatrudnienia i indeksacja płac, oczywiście bez jakiegokolwiek związku z konsekwencjami gospodarczymi, czym w owych czasach związki zawodowe nie zajmowały się ograniczając się wyłącznie do walki o interesy klasy pracującej.

Czymś zupełnie innym był obowiązujący program AWS, który nigdy nie był opublikowany, a co najgorsze nigdy nie podjęty do realizacji przez rząd nominalnie AWS, a faktycznie UW. Był to zresztą jedyny w całym dwudziestoleciu program, który proponował konkretne rozwiązania w dziedzinie budownictwa mieszkaniowego dla wszystkich Polaków.

Gierkowskie hasło: „mieszkanie dla każdej polskiej rodziny”, którego zresztą nie tylko, że nie zrealizował, ale jeszcze pozostawił po sobie zwiększone zaległości, może mieć bardzo różne formy realizacji. Za PRL oznaczało to praktycznie przy niskich normach przestrzennych zasiedlenia, budowanie klitek nie dających minimum warunków niezbędnych dla normalnego życia rodzinnego.

W moim przekonaniu w Polsce istnieją potencjalne możliwości, aby tego rodzaju hasło oznaczające „nędzę w założeniu” jak mawiał nieodżałowany, nie żyjący już od lat mój przyjaciel Konrad Kierkowski, zmienić na postulat „dom własny dla każdej polskiej rodziny”. I to możliwie dom odpowiednio duży stwarzający możliwość bezkonfliktowego zamieszkania przez rodzinę wielopokoleniową.

Zresztą sprawa wyboru formy rozwiązania powinna być pozostawiona indywidualnym preferencjom. Problem polega na tym ażeby przeciętna polska rodzina miała możliwości dokonania takiego wyboru.

Niestety ciąży na nas ciągle dziedzictwo po PRL w postaci „kołchozowego” typu mieszkań. Nie dotyczy to tylko „pogody dla bogaczy”, dla których niemal wyłącznie zarezerwowane jest współczesne polskie budownictwo mieszkaniowe.

Dla zainteresowanych pozwalam sobie powtórzyć tekst mojej publikacji z 7 grudnia:

„Mieszkania dla Polaków”

Muszę przyznać, że zbulwersowała mnie wiadomość w „niezależnej z 3 grudnia 2010 r. pt. „Mieszkania tanieją, chętnych brak”, zawarta w niej informacja, że średnia krajowa cena mieszkania staniała do 7.736 zł./m2 świadczy o tym, że przekracza ona przeszło dwukrotnie również średni zarobek Polaków /wg. GUS/. Równie dobrze można było napisać, że brylanty tanieją, a Polacy nie chcą ich kupować.

Pamiętam, że za PRL naraziłem się cenzurze, bo napisałem, że średnia płaca w Polsce wystarcza na nabycie 1 m2 mieszkania, podczas gdy w RFN na 2,5 m2.

Wstyd powiedzieć, ale obecnie to już tylko pół metra kwadratowego.

Przy czym zastrzegam się, że dotyczy to średniej płacy wyliczonej przez GUS i najprawdopodobniej nie osiągalnej dla tych, którzy mieszkań potrzebują najbardziej, czyli młodych małżeństw.

Jaka jest naprawdę sytuacja mieszkaniowa w Polsce tego nie można wywnioskować z informacji GUS’u gdyż jest ona po prostu nieprawdziwa.

Kiedy pisałem program dla AWS uznałem za podstawowy jego element budownictwo mieszkaniowe. Sięgnąłem wówczas do danych instytutu mieszkalnictwa, z których zaczerpnąłem informacje wyjściową dla oceny sytuacji. Z tych danych wynikało, że w 1989 roku w Polsce na 13 mln. gospodarstw domowych było 11,5 mln. mieszkań, z czego około 1,5 mln. nadawało się do kasacji lub kapitalnego remontu /GUS podał, że tych mieszkań było jeszcze mniej, bo tylko 10,9 mln./. Mieliśmy zatem deficyt formalnie 1,5 mln. mieszkań, faktycznie zaś znacznie więcej.

Według danych GUS, które skrupulatnie podliczyłem, w latach 1989 - 2010 oddano do użytku 2.292 tys. mieszkań. Niestety GUS nie podał ile mieszkań w tym czasie ubyło, ale bez trudu można wyliczyć, że było tego minimum 1,5 mln. Mamy zatem przy najbardziej optymistycznym rachunku maksimum 12,3 mln. mieszkań, a tymczasem jak zawsze usłużny władzy GUS informuje nas, że mamy na koniec 2010 roku 13,4 mln. mieszkań. Ponieważ niestety dla narodu polskiego, a na szczęście dla rządu warszawskiego, rodzin nam nie przybyło, według GUS’u mamy nawet nadwyżkę mieszkań i nic zatem dziwnego, że brak chętnych do kupna.

Tymczasem faktycznie brakuje nam przynajmniej miliona mieszkań /obawiam się, że jest to znacznie więcej/.

Problem leży w podaży, mieszkań buduje się bardzo mało / średnia za ostatnie 22 lata to około 100 tys. rocznie/, ale buduje się wyłącznie dla ludzi bogatych gdyż w 2010 roku przeciętna powierzchnia oddawanego do użytku mieszkania wzrosła już do 112 m2, co jak na polskie warunki jest dostępne tylko dla nielicznych.

Zresztą ceny tych mieszkań znacznie przekraczają podane 7,7 tyś. zł./m2, co można bez trudu sprawdzić w internetowych ogłoszeniach.

Są to oczywiście ceny drenażowe wynikające z małej podaży i systemu budownictwa mieszkaniowego. Wszystko zaczyna się od wygórowanych cen działek, a przecież istnieje metoda na ich obniżenie przez ułatwienie odrolnienia, lub odpowiednich zmian przeznaczenia gruntów przez władze lokalne.

Również ceny materiałów budowlanych są wysokie ze względu na niski poziom wykorzystania potencjału produkcyjnego nie mówiąc już o obciążeniach podatkowych. Ponadto deweloperzy budowlani muszą stosować wysokie marże ze względu na wysokie koszty kredytu i ryzyko handlowe.

Budownictwo społeczne praktycznie nie istnieje, a przecież ma ono takie piękne tradycje jeszcze z czasów przedwojennych, wystarczy przejść się po przedwojennych dzielnicach Warszawy, żeby zobaczyć, kto i na jakich warunkach budował sobie mieszkania.

Zmiana systemu budownictwa i zastosowanie niezbędnych ułatwień powinna wpłynąć nie tylko na rozwiązanie problemu ilościowego braku mieszkań, ale też na ich cenę. Istnieją wszelkie możliwości do sprowadzenia jej do poziomu połowy tej ceny, którą w omawianym artykule podano, jako „obniżoną”.

O tych zagadnieniach pisałem przy różnych okazjach wielokrotnie, między innymi w „niezależnej.pl” i ciągle powracam do sprawy podstawowej, a mianowicie do problemu mieszkań jako warunku egzystencji i rozwoju polskiego narodu.

Niestety od 22 lat mimo zaległości pozostawionych przez PRL nikt z rządzących Polską nie potraktował na serio tej sprawy.”

Myślę, że warto poświęcić temu zagadnieniu stosowną uwagę, choćby kosztem personalnych wojenek.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Barycz

16-12-2011 [03:42] - Barycz (niezweryfikowany) | Link:

Wiecej takich artykulow na blogach GP. Pan Andrzej Owsinski w zwiezlym
artykule zaprezentowal rozsadny poglad na sprawe wielkiej wagi narodowej
Mieszkanie wlasne, czy bezpiecznie wynajmowane to pierwsza rzecz, ktora
kazdy dorosly czlowiek czy mlode malzenstwo chce miec na starcie stabilnego zycia.
W czasie rzadow PIS_SAMOOBRONA_LPR w programie postawiono ambitny
cel budowy szybko i tanio milionow mieszkan. Po upadku tego rzadu, nowo
"wybrany" rzad PO-PSL i jego zwolennikow bylo tylko stac na kpiny z tego
programu. A to byly kpiny z najpilniejszych potrzeb narodu - z conajmniej
ponad miliona doroslych, z tych, ktorzy z naturalna ochota napedzali by
krajowa gospodarke, z tych ktorzy dawaliby narodowi nowe potomstwo , by
Polska zyla i rosla w sile.
I slusznie, bardzo slusznie A. Owsinski pisze: "Niestety w Polsce ciągle
jeszcze dla zbyt wielu pyskówki personalne są znacznie ważniejsze niż
podstawowe zagadnienia narodowe.". Mowi, ze pisze to na marginesie,
a powinien to umiescic w tytule!
Wlasnie przez ta plugawa prywaciarska hierarchie wartosci mamy masowy
exhodus "sily roboczej i rozrodczej"; jest to najdotkliwszy cios
w biologiczne istnienie narodu - taki sam jak dokonal tego rezim
komunistyczny w okresie przed i po stanie wojennym, kiedy to "umozliwil"
opuszczenie kraju przez ponad milion preznych zyciowo obywateli.
Problem mieszkaniowy dotyczacy ogolu, powtarzam ogolu, to nie tylko miara
przyzwoitosci i madrosci Rzadu Panstwa, ale i miara tych co umozliwiaja
wybor tego Rzadu.
> miara przyzwoitosci i madrosci...czy teraz miara dranstwa?<

Obrazek użytkownika WJD

16-12-2011 [07:54] - WJD (niezweryfikowany) | Link:

Wszystko jakoś można znieść, ale to zdanie jest w świetle źródeł zupełnie nieprawdziwe. To, cytuję: "Dotyczy to sprawy „Solidarności” / tej prawdziwej z lat 1980/81/.

Nie ma Proszę Pana na świecie takiego zwierzęcia, jak "prawdziwa Solidarność".

Żadne zaklęcia nawet największych czarodziejów niczego tu nie zmienią.

Po co się przy tym upierać, skoro to jest zupełna nieprawda ?

Podobnie jak szanowny pan profesor Geremek wcale nigdy nie zdradził był ani pzpr, ani Wielkiego Wschodu, ani Solidarności. On od początku realizował ten prawdziwy scenariusz, ten, który teraz widzimy jak IM wspaniale się udał.

Solidarność w świetle materiałów źródłowych była od samego początku organizacją założoną świadomie przez tajne służby, doskonale przez nie prowadzoną, nawiasem mówiąc socjalistyczną do szpiku kości w zamyśle czyli antynarodową i co więcej obecnie scenariusz jest ewidentnie nadal twardo realizowany.

Była "masowa", bo ludzie masowo się zapisywali uwiarygadniając największy kant w historii Polski. Potem ci, którzy mieli być mięsem armatnim zostali wydutkani.

A "wtajemniczonych" ONI obdarowali kasą w nagrodę.

Chodziło IM o kradzież, ukradli co chcieli i dalej ćwiczą swój scenariusz.

Mogło to było wyglądać zupełnie inaczej, a tak jak wygląda, to za bardzo niedługo nie będzie Szanowny Pan miał ani złamanego grosza emerytury.

Gdyby jeszcze chociaż Nowa Prawica, albo jakaś inna partia narodowo-kapitalistyczna, ale nie marionetkowego kapitalizmu kompradorskiego dla "znajomych królika", tylko tego prawdziwego kapitalizmu jaki był źródłowy

o takiego:

http://www.telegraf.biz/rozmow...

, gdyby chociaż zatem taka partia wygrała wybory i przeznaczyła zyski z prywatyzacji na fundusz emerytalny.

A tak, to po prostu skończy się kasa, już się zresztą dawno temu skończyła nawet /ukradli i to/ i teraz emeryci żyją na koszt pokoleń Polaków, którzy się jeszcze nie narodzili.

Ale i to wesołe życie staruszka nie będzie trwało bez końca. Ciekawe tylko, jak ONI to zrobią, np. czy wywołają III wojnę światową i będą zabijali wszystkie napotkane starsze osoby pozbawione środków do życia, a może tylko wyślą do reaktywowanego Auschwitz /tę wersję wybiorą według mnie/ czy też zarządzą ludziom totalną eutanazję zwaną przez nich "dobrą śmiercią".

Oni ukradli wszystko. A ich cele doskonale przewidział Janusz Szpotański, np tu:

To także mu utkwiło w głowie,

że ludzkość również jest surowiec,

więc trzeba doić, strzyc to bydło,

a kiedy padnie, zrobić mydło.

/urywek z "Towarzysza Szmaciaka", całość tu:

http://literat.ug.edu.pl/szpot... /

Nawet mienia prywatnego ludziom ONI oddać nie chcą kłamiąc, że to będzie drogo kosztować. Zwrot w naturze co prawa nie kosztuje zupełnie nic, no ale zwrot w naturze ukradzionego im całkiem już nie mieści się w głowie, bo się przyzwyczaili do tego ukradzionego mienia i pożądają je, no i głównie boją się prawdziwych elit, które mogłyby się szybko odrodzić w rodzinach z warstwy ziemiańskiej, gdyby przywrócić tym rodzinom posesje...

Mieszkania. Przecież po 2-3 kolejnych straconych /które niechybnie się spełnią/ latach perspektywy demograficzne są już nieodwracalnie wytyczone: Polska wpadnie w depopulacyjny kolaps, który za 2 pokolenia zredukuje liczbę Polaków w Polsce z obecnych 30 milionów do 15 milionów ludzi. Albo i mniej, bo kolaps wcale nie musi się zatrzymać na 15 milionach...

Zatem będzie bardzo dużo wolnych mieszkań. Będzie to realny wzrost ilości mieszkań na głowę statystycznego mieszkańca Polski.

To jest zaś dowodem, że w tym interesie sprawa mieszkań nie jest najważniejszą.

Bóg widzi tę sprawę tak:

Nie zbudujecie ludzie sobie pomyślności na krzywdzie bliźnich. To jest zupełnie wykluczone. Kto bowiem niszczy bliźniego ten niszczy w rzeczywistości samego siebie. Kto go okrada, ten okrada samego siebie.

W ten sposób do żadnej pomyślności nie da rady dojść.

To jest natomiast szybka droga do prze-potwornej nędzy.

No to próbujcie tak dalej do końca świata i o jeden dzień dłużej...

Ale jak się kto chce wreszcie opamiętać, to najlepszą drogą, jest dowiedzieć się czym są, zapamiętać i po prostu zastosować wreszcie w swoim życiu: Prawa Naturalne /Prawo do życia, prawo do Własności i prawo do Wolności/ oraz Dekalog.

Niech zapamięta każdy, kto narusza jedno z tych Praw ten tym samym narusza wszystkie te Prawa !!
To jest pierwsza i najważniejsza rzecz, którą musi uczynić twardo naród - twardo i bezkompromisowo - żeby zaczął budować i to w gigantycznym tempie prawdziwe bogactwo wszelkiego typu.

Obrazek użytkownika Gość

16-12-2011 [10:43] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Pozwole sobe zacytowac

"Zresztą ceny tych mieszkań znacznie przekraczają podane 7,7 tyś. zł./m2, co można bez trudu sprawdzić w internetowych ogłoszeniach.
(...)
Zmiana systemu budownictwa i zastosowanie niezbędnych ułatwień powinna wpłynąć nie tylko na rozwiązanie problemu ilościowego braku mieszkań, ale też na ich cenę. Istnieją wszelkie możliwości do sprowadzenia jej do poziomu połowy tej ceny, którą w omawianym artykule podano, jako „obniżoną”.
"

Nie jestem ekonomista ale blednym wydaje mi sie zalozenie gry na obnizenie ceny nieruchomosci. Do czego to prowadzi zobaczylismy na przykladzie kryzysu w USA. Gdyby teraz zastowsowac mechanizmy ktore powiedzmy w przedziale 10 lat obnizyly cene sprzedazy mieszkan do poziomu 3,5tys/m2 to miala by miejsce prawdziwa tragedia taka jak w stanach. Kredyty przestalyby byc splacane, banki mialyby straty i mase niesprzedawalnych nieruchomosci i tak kryzys zataczlby coraz szersze kolo.
W USA bledem byla nierozsadna akcja kredytowa (kredyty hipoteczne dostawali NINJ(n)A (no income, no job, no assets)ludzie ktorzy nie mieli najmniejszych szans je splacic).
Bylem w irlandii w latach 2006-2009 gdzie nowe osiedla rosly jak na drozdzach. 5 letni dom byl przez nas emigrantow taktowany jako "stary" a latwo spotykalo sie landlordow majacych po 5 i wiecej nieruchomosci. Wszystko nakrecaly banki. Gdy kryzys gruchnal ceny polecialy w dol ale czy to sprawilo ze ludzie zaczeli kupowac domy? Nie bo nie dostawali kredytow i kolo sie zamyka.

Jezeli bedziemy sie starac by cala nasza gospodarka rosla. By sukcesywnie rosla sila nabywcza naszych pensji madrze sterujac akcja kredytowa i poziomem budownictwa nie nadmuchamy banki na rynku nieruchomosci mamy szanse relatywnie tansze nieruchomosci (w stosunku do rosnacych zarobkow)

Acha jeszcze jedno
"
„dom własny dla każdej polskiej rodziny”. I to możliwie dom odpowiednio duży stwarzający możliwość bezkonfliktowego zamieszkania przez rodzinę wielopokoleniową.
"
to kolejny koszmarny kompletnie niezyciowy pomysl. Gdzie te domki mialby byc budowane? Do pracy z przedmiesc 2 godzinny dojazd? Strata czasu i pieniedzy? U mnie w klatce jest 40 mieszkan od 37 do 44 m/2 Rozbijajac to na 40 "odpowidnio duzych" domkow mamy mala wioske. Bezposrednio kolo mnie sa dziesiatki takich samych i wiekszych blokow (moj jest 4 pietrowy obok jest 16 pietrowy).

Obrazek użytkownika Gość

16-12-2011 [21:49] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Ktoś tu napisał, że za kilka pokoleń będzie nas 15 ml więc i mieszkań będzie pod dostatkiem. Trudno się z tym nie zgodzić, tylko jakich mieszkań? Czy mieszkaniami można nazywać to coś wykonane w technologii wielkiej płyty jeszcze z lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia? Tak, tam da się mieszkać, ale to przypomina slamsy w krajach rozwiniętych, a u nas uchodzi za towar wielce pożądany, po prostu szczyt marzeń każdego młodego małżeństwa. W takich Niemczech masowo się obecnie wyburza te relikty z tamtych lat.
Nam potrzeba programów narodowych by nie dopuścić do demograficznej zapaści popartych działaniami pro rodzinnymi w pełnym tego słowa znaczeniu, w tym także mieszkań na miarę naszych czasów. Tylko kto to ma zrobić, słaba i mająca marne poparcie społeczne opozycja? A może rządzący się opamiętają i pomyślą o swoim narodzie żyjącym na "zielonej wyspie"?
Dla mnie w tym wszystkim najgorsze jest to, że ludzie coraz bardziej stają się apatyczni i godzą się na takie życie, nawet popierają to całe dziadostwo wokół siebie. Widocznie jest jeszcze co do gara i na grilla wrzucić, a i na popitkę też coś się znajdzie i to widać większości wystarcza. Taki stan świadomości i potrzeb potwierdza między innymi niska frekwencja podczas ostatnich wyborów.