Szef doradców premiera, pierwszym darczyńcą III RP

W ostatni piątek, zaraz po zakończeniu szczytu UE w Brukseli, do studia TVP Info został zaproszony szef Rady Gospodarczej przy premierze, Jan Krzysztof Bielecki.
Jeszcze na początku lat 90. poprzedniego stulecia jako premier rządu sprzedawał on co atrakcyjniejsze składniki narodowego majątku za zupełnie drobne pieniądze (zgodnie z głoszoną wówczas zasadą, że majątek państwowy jest wart tyle, ile chcą dać za niego prywatni inwestorzy), później jako przewodniczący Kongresu Liberalno-Demokratycznego zapowiadał w kampanii wyborczej utworzenie 1 mln miejsc pracy, a jeszcze później za pensję w wysokości przynajmniej 4-5 mln zł rocznie, kierował sprzedanym Włochom bankiem Pekao S.A., a jak ci ostatni się go pozbyli, rozpoczął doradzanie premierowi Tuskowi.

Bielecki jest osobą niezwykle ustosunkowaną i posiadającą strategiczne informacje o zamierzeniach rządu, o czym świadczą jego wypowiedzi o zamiarach prywatyzacji PKO BP (po czym rząd przygotował sprzedaż 15 proc. akcji tego banku, która nie doszła do skutku tylko ze względu na załamanie na GPW) czy negocjacje z ambasadorem amerykańskim w sprawie wejścia inwestorów amerykańskich do procesów prywatyzacyjnych polskich szpitali (choć rząd do tej pory intensywnie zaprzecza, że ma takie plany).

W TVP Info nawet zaprzyjaźniony dziennikarz Jacek Żakowski był zaskoczony szczerością wypowiedzi byłego premiera na temat konieczności wsparcia finansowego przez Polskę znacznie zamożniejszych zadłużonych krajów strefy euro.

To wsparcie ma się odbywać za pośrednictwem MFW i na 6 krajów spoza strefy euro (w tym Polskę) przypadła składka w wysokości 50 mld euro. Ponieważ w grupie tych krajów oprócz nas znalazły się Dania, Litwa, Łotwa, Rumunia i Bułgaria, to nie ulega wątpliwości, że na Polskę przypadnie największa część z tej sumy, co najmniej 10 mld euro (uczestnictwo w tej sumie będzie ustalane na podstawie wielkości udziałów tych krajów w kapitale EBC).

Środki te mają wprawdzie pochodzić z rezerw walutowych naszego banku centralnego, ale Jan Krzysztof Bielecki byłby nawet gotów wyłożyć pieniądze z polskiego budżetu na pomoc zadłużonym krajom strefy euro.

„To nie są porażające kwoty” - wyjaśniał zaskoczonemu dziennikarzowi, który dopytywał go, gdzie znajdziemy te pieniądze, skoro minister Rostowski tnie wydatki krajowe.
Później tłumacząc, że tylko część tego wsparcia dla krajów strefy euro musi być przekazana w gotówce, a reszta w gwarancjach, mówił: „ jestem przekonany, że tyle (kilkaset milionów złotych) byśmy zmieścili w przyszłorocznym budżecie”.

Szkoda, że były premier nie jest tak hojnym darczyńcą ze swoich dochodów, które - jak już wyżej zaznaczyłem - są całkiem pokaźne.

Ta ochota do wykładania miliardów euro na pomoc dla najbardziej zadłużonych krajów strefy euro jest tym bardziej zadziwiająca, że wyrażają ją także politycy rządzącej koalicji, a nawet opozycyjnego SLD i - o zgrozo - spora część ekonomicznych ekspertów.

W pomocy, zwłaszcza opartej na zasadzie solidarności, nie ma oczywiście nic złego ale w tym przypadku chodzi o przekazywanie dużych środków finansowych przez tych mniej zamożnych, tym parę razy bogatszym - a to ze wspomnianą zasadą nie ma nic wspólnego.

Poza tym pożyczanie albo gwarantowanie pożyczek ma sens wtedy, gdy są realne szanse, że dłużnik w dającej się przewidzieć perspektywie będzie zdolny pożyczone pieniądze zwrócić.

Niestety pomaganie Grecji, Portugalii, Irlandii, Włochom czy Hiszpanom ma tę cechę, ze pożyczkobiorcy części pożyczonych pieniędzy na pewno nie zwrócą (parę miesięcy temu Grekom już obiecano redukcję ich długu o 100 mld euro), a w przypadku czarnego scenariusza nie oddadzą ani euro.

Jest to więc wystawianie na ryzyko utraty części rezerw walutowych naszego kraju, które są zabezpieczeniem dla wartości naszego pieniądza, a także zasobem na czarną godzinę dla naszego państwa.

Smutne to, że w takiej sytuacji, szef doradców premiera tak hojnym gestem chce rozdawać nasze ostatnie zasoby finansowe.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika zet

11-12-2011 [10:42] - zet (niezweryfikowany) | Link:

Przecież na tych krajach zarobiły krocie,a ich banki też nie sprawdzały możliwości tych krajów.

Obrazek użytkownika Jawa

11-12-2011 [11:50] - Jawa (niezweryfikowany) | Link:

Skoro to nie są porażające kwoty to nich ten ekspert tirowy kierowca wyłoży ze swojej kieszeni. Bielecki to jest jeden z największych szkodników polskiej gospodarki to za jego mimo bardzo krótkich rządów sprzedano 1000 przedsiębiorstw za przysłowiową złotówkę. A tak jakoś dziwnie się składa, że te kraje biedniejsze z poza strefy mają średnio wyłożyć tyle samo kasy co te kraje bogate ze strefy euro, zaiste jest to europejska solidarność.

Obrazek użytkownika Gość

11-12-2011 [15:10] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Z tym "zarabianiem" w PKO SA (i ogólnie na "rynkach finansowych") to gruba przesada - zarobki pobiera się za wykonanie konkretnej roboty-pracy o adekwatnej wartości. Jaka praca byłego premiera wykonana w miesiąc miała wartość 4 milionów - równowartość kilku willi lub 40 luksusowych samochodów? Sam były premier odnosząc się swego czasu do tej kwestii stwierdził, że te wysokie "zarobki" są za wymyślanie nowych bankowych tzw. "produktów finansowych", zwanych dzisiaj derywatami. Te "produkty" generoawły wirtualne pieniądze, które garściami były sobie BRANE, aby następnie zostały wpuszczone do realnych systemów finansowych, gdzie zostały zamieniane na realną gotówę. Takim sposobem zostały napompowane tzw. bańki finansowe. Wielkość - bo przecież nie wartość, tych "instrumentów pochodnych" szacuje się obecnie na równowartość 10 PKB gospodarki światowej. I to byłoby na tyle.

Obrazek użytkownika WJD

11-12-2011 [18:18] - WJD (niezweryfikowany) | Link:

Napisał Szanowny Pan, cytuję: "jako premier rządu sprzedawał on co atrakcyjniejsze składniki narodowego majątku za zupełnie drobne pieniądze (zgodnie z głoszoną wówczas zasadą, że majątek państwowy jest wart tyle, ile chcą dać za niego prywatni inwestorzy)".

Szanowny Panie Zbigniewie, niestety rzeczywiście cena zależy od swobodnej umowy pomiędzy sprzedającym a kupującym. Po prostu tak jest, bo inaczej ktoś czuje się oszukany. Taka jest prawda.

Rezcz jednak w tym, że przy tej sprzedaży w ogóle nie było wolności wyboru ceny !!

Nie odbyła się wolna licytacja !!

Gdy Ukraina powtórnie za niedawnych rządów pani premier dokonała nacjonalizacji hut i sprzedała je na wolnej licytacji - to uzyskała ceny 6 razy wyższe niż na tzw. "przetargu".

Dlaczego, zapyta ktoś, robiono przetargi ??

No przecież to jest oczywiste --->>> żeby zarobic pod stołem!!

Przecież można ustalić taką /niską/cenę, że do Skarbu Państwa wpływa mała część, do urzędnika sprzedającego w imieniu państwa -> na tajne konta w banku austriackim wpływa duża część, zatem cała transakcja jest świetnym interesem dla kupującego i dla urzędnika i obaj milczą potem jak zaklęci.

A Skarb Państwa traci.

Licytacji nie było, to i nie było zastosowanej zasady wolnej umownej ceny - najlepszej dla kupujących i sprzedajacych.

Cała polska prywatyzacja straciła na tym gigantycznie, ale zarobili urzędnicy.

Szanowny Panie Zbigniewie, to jest takie proste, że doprawdy czy Szanowny Pan naprawdę tego mechanizmu nie rozumie??

NAPRAWDĘ PAN NIE ROZUMIE - JAK ONI KRADNĄ ??

Chciałbym usłyszeć /przeczytać/ szczerą odpowiedź, nie rozumie Pan tego mechanizmu oszustwa ???

Szanowny Panie Zbigniewie, nie ośmieliłbym się kiedyś nawet pomyśleć, że czegoś takiego Szanowny Pan nie byłby w stanie zrozumieć ?!

Nie mogę w to uwierzyć. Zawsze myślałem, że to są sprawy nietrudne do ogarnięcia...

Ale po tym Pańskim artykule, sam już nie wiem, co o tym sądzić. Albo Szanowny Pan emocjonalnie "celowo zażartował", albo to jest wynikająca z prędkości pisania literacka niezręczność, co to jest?

To Szanowny Pan rzeczywiście nie rozumie banalnego mechanizmu tego gigantycznego oszustwa prywatyzacyjnego ??

Bo to są gigantyczne pieniądze do częściowego odzyskania, tak jak na Ukrainie...

Chyba jednak dopiero jak do władzy dojdzie Kongres Nowej Prawicy, no bo kto inny naprawi to zło, odzyska przy pomocy wolnych licytacji dużą część ukradzionego majątku narodowego, kto wsadzi złodziei do więzień, kto skonfiskuje ich nielegalne majątki, kto też zwróci nieruchomości ukradzione przez państwo prawowitym właścicielom - Polakom polskiego rodowodu?!

Albo Nowa Prawica, ostatecznie jakieś powstałe nowe siły narodowe, przecież nikt z obecnego parlamentu tych pieniędzy nie odzyska, bo nie chce, nie ma takiej woli. ONI tylko poruszają ten temat dla odwracania uwagi i kanalizowania nastrojów.

Ani im w głowie likwidacja tego gigantycznego zła.

Obrazek użytkownika Gość

11-12-2011 [21:21] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Nikt tutaj nic nie "sprzedawał" - sprzedaje WŁAŚCICIEL! Tutaj odbywały się "przekształcenia własnościowe" - nawet ministerstwo się tak nazywało. Minister również. A więc przekształcano - czyli dokonywano czynności administracyjnej o znamionach manipulacji. Majątek WŁAŚCICIELI, czyli wielopokoleniowy dorobek społeczeństwa został powierzony nawet nie zarządcy, ale zwykłemu urzędnikowi. Czy taki jest zainteresowany uzyskanien najwyższej ceny? - i to wpisanej do umowy?!
Dawniej zarządca majątku miał za zadanie zarządzać powierzonym majątkiem tak, aby majątek przynosił zysk. A o jakiejkolwiek wyprzedaży składników majątku poza plecami właściciela nie mógł nawet pomyśleć - także gdy majątek przyniósł startę.
A obecnie to wszystko działo i dzieje się lege artis - bowiem takie prawo ustanowił ów pierwszy "nasz rząd", a korzystały i korzystają z tego WSZYSTKIE następne rządy. Tak więc nikt nie może być ukarany za działalność "zgodną z prawem".
Tak samo "zgodnie z prawem" byli premierzy i inni wysocy urzędnicy państwowi bezpośrednio po odwołaniu mogą podjąć "pracę" w obcych instytucjach finansowych, np. bankach. Co to za "praca", za którą płacą im setki tysięcy dolarów miesięcznie? - taką cenę mogą tylko uzyskiwać wartości niematerialne, a więc INFORMACJE. Infrmacje pozyskane na krajowych najwyższych stanowiskach.
A na marginesie ostatnich uzgodnień unijnych - jednym machnięciem długopisem jeden człowiek może zaciągnąć zobowiązanie dla społeczęństwa na miliardy EURO. Waluty póki co dla nas obcej.
Na dzisiaj wystarczy.
Z tymi poprawkami - pozdrawiam Pana Zbigniewa.