Nienawiść do Polski

Takie refleksje naszły mnie po usłyszeniu opinii pani głównej konserwatorki zabytków, z warszawskiej PO, mówiącej, że na dziedzińcu pałacu namiestnikowskiego  nie można postawić żadnego pomnika, ani też tablicy pamiątkowej, bo to zniweczyłoby zabytkowy charakter Krakowskiego Przedmieścia?!

 

Ta dama, nader rozgarnięta w rozpoznawaniu puszczanych wiatrów, jest chyba flancowaną warszawianką, bo gdyby było inaczej, to wiedziałaby, że „zabytkowe” ukształtowanie wzmiankowanego dziedzińca pochodzi z końca lat 50. Wówczas znajdowało się tam biuro prezesa rady ministrów PRL i po uporządkowaniu śladów wojennych, ustawiono tam wtedy pomnik Józefa Poniatowskiego. Przed wojną stał on na Placu Piłsudskiego, a przez kilka lat po roku 1945 w Łazienkach...

 

Polska, niczym dąb wielowiekowy, jest nawarstwieniem słojów tradycji od plemienia Polan po niepodległościowe dążenia ostatnich czasów. Upamiętnienie na wspomnianym dziedzińcu Prezydenta Rzeczpospolitej i dowódców wszystkich rodzajów sił zbrojnych Polski, którzy zginęli na ziemi smoleńskiej pełniąc obowiązki służbowe, będzie kolejnym słojem patriotycznej tradycji. Tak zresztą orzekł vox populi  (głos ludu)  który gromadził się tam od chwili rozejścia się tej tragicznej wieści.

 

Lud trafnie odczytał znak czasu, który wyrył się głębokim śladem na drodze dziejów narodu. Udając się na uroczystości 70. rocznicy wymordowania ok. 50% stanu naszych oficerów – razem ze Zwierzchnikiem i dowódcami Wojska Polskiego zginęli: były Prezydent Rzeczpospolitej, przedstawiciele Sejmu, Senatu , rządu, kierownicy naczelnych instytucji państwa i społeczeństwa, przedstawiciele Rodzin Katyńskich i środowisk kombatanckich...

 

Dominująca w tej chwili opcja polityczna buduje swą pozycję na wzniecaniu niechęci (przechodzącej w nienawiść) do Polski tradycyjnej. Patriotyzm i przywiązanie do tradycji nazywa się słówkiem z języka smarkaterii: obciach.  Podobnie klasyfikuje się niekłamane przywiązanie do etyki chrześcijańskiej, zwąc go moherowym ciemnogrodem.  Sojusznikami w walce z tradycyjną Polską są czekistowskie przetrwalniki, biznesmeni  nie płacący pensji, kantujący fiskusa i ZUS, wytwarzający podrabiany towar i nim handlujący, złodzieje par excelence...

 

Czołowi działacze Platformy Obywatelskiej od lat epatują się pojęciem – projekt.  Tym słowem określa się teraz wszystko – książkę, wystawę plastyczną, film porno oraz utwór na instrumenty szarpane. Nie wiem na jakich założeniach ten ich „projekt” się opiera i jaki ma cel – ale po blisko trzech latach ich rządów zadłużenie publiczne Polski osiągnęło oficjalnie 45% PKB. Do tego trzeba dodać jeszcze liczące 185% PKB zadłużenie ukryte przy pomocy kombinacji księgowych. Podobnie było w Grecji, ale tam dług publiczny wyniósł niewiele ponad 100% PKB łącznie, a więc dwa razy mniej niż u nas.  Natomiast zabiegi księgowe Greków, ukrywające ten stan rzeczy, uznano w Berlinie i Brukseli za oszustwo...

 

Polska nie jest jakimś projektem  – jest tradycją i nawarstwiającym się doświadczeniem wielu pokoleń. Byli tacy, którzy, z takich czy innych pobudek, projekt  wobec naszej ojczyzny usiłowali realizować. Była to Polska stanisławowska  z gwarancjami carycy Katarzyny, Księstwo Warszawskie z konstytucją nadaną przez Napoleona, Królestwo Polskie z konstytucją nadaną przez cara Aleksandra oraz Polska Rzeczpospolita Ludowa z konstytucją, której rosyjskojęzyczny oryginał pomazany jest odręcznymi poprawkami Stalina.

 

To smutne, ale żaden z tych projektów  nie byłby możliwy bez czynnego udziału rodaków!