Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Moje spotkania w Londynie w latach 1957 – 60

Andrzej Owsiński, 22.10.2011
Jak już kiedyś miałem możliwość nadmienić po roku 1956 PRL dostał chwilowego obłąkania i wydano mi paszport na wyjazd na kapitalistyczny zachód.
Wykorzystałem okazję poszukiwania na terenie Anglii baz do zawijania polskich statków rybackich dokonujących połowów na morzu Północnym i udałem się tam głównie w celu nawiązania kontaktów z ośrodkami AK w Londynie. Moja misja odbywała się w imieniu dwóch środowisk akowskich w Polsce: - z Wybrzeża reprezentując środowisko, a właściwie pozostałości po ośrodku mobilizacyjnym okręgów wileńskiego i nowogródzkiego, któremu przewodził jedyny nie aresztowany spośród ścisłego dowództwa komendant Okręgu Nowogródzkiego płk dypl. Adam Szydłowski „Poleszuk” / chyba tylko z tego względu, że zbyt późno wrócił z sowieckiego obozu/, jak również środowisko Okręgu Białostockiego z pełniącym funkcję komendanta Okręgu po aresztowaniu poprzedników z Mścisławem na czele – Józefem Ochmanem „Oliwą” i członkami komendy Okręgu i Obwodu Białystok.

Z Warszawy występowałem w imieniu środowiska związanego z Władysławem Siła – Nowickim i Leopoldem Kummantem. Chodziło głównie o nawiązanie stałego kontaktu, wymianę informacji oraz udzielenie określonej pomocy w pracach dokumentacyjnych, a także i niekiedy materialnej dla znajdujących się w szczególnie ciężkich warunkach bytowych Akowców.

Zawdzięczając pośrednictwu łączniczki KG AK „Lolity” -Elżbiety Kierkowskiej i jej koleżanki funkcyjnej „Janiny” -Janiny Konopackiej przebywającej już od czasu zakończenia wojny w Londynie udało się uzyskać kontakt na Iranka – Osmęckiego szefa II wydziału KG AK. Spotykałem się z nim w zakonspirowanych lokalach za każdym razem w innym miejscu. Wydawało mi się, że ta konspiracja jest w Londynie zbędna, okazało się jednak, niestety dużo później, że była całkowicie uzasadniona.

Zreferowałem mu sytuację ogólną w Polsce korzystając z tych informacji, które jak sądzę, nie były szerzej znane. Trochę go zaskoczyła moja krytyczna relacja w stosunku do „przemian październikowych” był bowiem przyzwyczajony do pozytywnego, a nawet entuzjastycznego stosunku do tych wydarzeń ze strony coraz liczniejszych przybyszów z kraju. On sam ani nikt z kręgów niezłomnych uchodźców powojennych nie mógł do Polski przybyć z racji posiadania „nansenowskich” paszportów. PRL nie tylko w tym przypadku objawiła antypolskie nastawienie wpuszczając, a nawet czyniąc szereg ułatwień tym, którzy polskości się wyrzekli odmawiając zaś przyjazdu najbardziej patriotycznie nastawionym Polakom.

Nabrał do mnie większego zaufania, kiedy zorientował się w moich przyjacielskich stosunkach z „Poleszukiem”, który był jego podopiecznym na kursie w Wyższej Szkole Wojennej. Poświęcił sporo czasu na wyjaśnienie sytuacji emigracyjnej, a szczególnie wojskowym przygotowaniom polskiego państwa wychodźczego. Z jego relacji wynikał dość imponujący rozmiarami wysiłek w kierunku przygotowania do wojny o niepodległą Polskę.

Podkreślał, że jedynym sojusznikiem w tej sprawie są Stany Zjednoczone i trzeba im pomagać.

Zrozumiałem, że rola Iranka, jako szefa II Wydziału wcale się nie zakończyła i że ma on z Amerykanami specjalne układy. Potwierdzało to jego zainteresowania konkretnymi informacjami na temat sytuacji w Polsce, natomiast w odniesieniu do spraw akowskich i ogólnej oceny spraw polskich uznał, że odpowiednim rozmówcą będzie Bór – Komorowski i spotkanie z nim zorganizuje.

Spotkanie rzeczywiście miało miejsce tylko, że nie wiem czy z inicjatywy Iranka czy też Garlińskiego przewodniczącego koła AK w Anglii. Bór w odróżnieniu od Iranka nie konspirował i przyjął mnie w swoim mieszkaniu jak na angielskie warunki przeciętnym, ale jak na ówczesne polskie to nawet luksusowym, gdyż wyposażonym w dość obszerny „living room” czyli salonik nie dostępny w warszawskich standardach mieszkaniowych. Poznałem jego bardzo miłą żonę i dwóch synów, z których młodszy urodzony w czasie powstania był wyraźnie cofnięty w rozwoju, ale obaj mówili dobrze po polsku z lekkim akcentem nabytym w kontakcie z Anglikami. Uznano mnie z miejsca za kogoś, komu można opowiedzieć o sprawach rodzinnych i przeżyciach osobistych. Bór ani wyglądem ani sposobem bycia nie przypominał wojskowego, chociaż całe życie z krótką przerwą spędził w wojsku, najpierw austriackim a później polskim. Miał bardzo ładną kartę z wojny w 1920 roku, ale mimo to i mimo wyższych studiów wojskowych zarówno austriackich jak i polskich nie zrobił wielkiej kariery przed wojną. Był wprawdzie ostatnim komendantem Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu i w czasie wojny dowodził zgrupowaniem utworzonym na bazie tej szkoły, ale w porównaniu z ułanami legionowymi, a szczególnie Beliniakami posiadającymi stopnie generalskie, pozostawał w tyle.

Rzucała się w oczy jego skromność i tylko lekkie grasejowanie zdradzało hrabiowskie pochodzenie.

Wysłuchał uważnie mojej relacji, a następnie zgłosił kilka uwag świadczących o niezłej orientacji w sprawach politycznych, natomiast niezbyt dobrej znajomości stosunków gospodarczych w obozie, w którym znalazła się Polska. Twierdził, że Polska podobnie jak i inne kraje pod sowiecką okupacją nie wytrzyma konkurencji gospodarczej. Musiałem mu wyjaśnić, że kryteria obowiązujące w wolnym świecie nie przystają całkowicie do sytuacji w sowieckim obozie gdzie niska wydajność pracy nadrabiana jest masowym zatrudnieniem za głodowe place, a potrzeby ludzkie są ignorowane na rzecz budowania potencjału zbrojnego pochłaniającego większość dochodu.

Oceniając perspektywy uznawał, że Rosja nie wytrzyma wyścigu zbrojeń, który rozpoczął się wraz z prezydenturą Eisenhowera i w tej czy innej formie zmiany przyjdą w ciągu najbliższego dziesięciolecia. Zapytany o stosunek Amerykanów do Polski, a szczególnie do naszego stanu posiadania na ziemiach zachodnich, wyraził umiarkowany optymizm, ale dodał, że nie jest on osobą w pełni kompetentną w tej mierze i proponuje rozmowę z Andersem pełniącym obowiązki Naczelnego Wodza.

Bardzo dużo czasu poświęcił sprawie Powstania Warszawskiego, chociaż ja tego tematu nie poruszyłem, odczuwało się jednak, że ta sprawa bardzo mu leży na sercu.

Opowiedział o tym, że kiedy objął dowództwo AK po aresztowaniu Grota cała działalność dowództwa była nastawiona na realizację planu powszechnego powstania w sytuacji załamania się Niemców na zachodzie i utrzymywania się na wschodzie Polski, czyli powtórka z sytuacji w czasie I Wojny Światowej, dopiero w końcu roku 1943 nastąpiły przygotowania do akcji zastępczej w postaci planu „Burzy”. Włączenie do tego planu Warszawy nastąpiło spontanicznie w ostatniej chwili pod wpływem rozwoju sytuacji politycznej. W tym miejscu powiedział coś co mnie zdumiało, a mianowicie stwierdził, że gdyby nie wydał rozkazu o podjęciu akcji w Warszawie to inicjatywę w tym względzie przejęliby komuniści.

Prawdopodobnie powtarzał to, co mówił w sytuacji, w której musiał bronić swojej decyzji przed ludźmi, którzy go za to atakowali. Ja uważałem, że wyzwolenie własnymi siłami Warszawy było koniecznością, tylko że wymagało skupienia wszystkich rozporządzalnych sił. Zrozumiałem, że będąc ciągle atakowany miał głęboki kompleks i przyzwyczajony był do stykania się z dwoma skrajnymi poglądami, z jednej strony uznaniem nieuchronności zagłady Warszawy w każdym rozwiązaniu, a z drugiej oskarżeniami o spowodowanie jej zniszczenia przez niewczesną akcję.

W tych okolicznościach trudno było o rzeczową dyskusję, dla mnie zresztą ta sprawa była zamknięta, natomiast najistotniejsza była teraźniejszość i na co można było liczyć w tym względzie ze strony centrum niepodległej Polski.

Spotkanie, które trwało w sumie około pięciu godzin, przy herbacie i biskwitach, zakończyło się tym, że umówiliśmy się na następne w siedzibie Instytutu Sikorskiego na Princes Gate u Andersa.

W odróżnieniu od mieszkania Bora lokal Instytutu prezentował się imponująco, położony w reprezentacyjnej dzielnicy tuż obok polskiego klubu, w którym zdarzało mi się jadać obiady i spotykać

towarzysko z różnymi osobistościami z emigracji, świadczył o pozycji polskiej emigracji politycznej nieporównywalnej z żadną inną.

Przyjął Bora i mnie generał Kopański pełniący oficjalnie obowiązki szefa biura, a de facto szefa sztabu Naczelnego Wodza, po wstępnej rozmowie zaprowadził nas do Andersa urzędującego w pięknym gabinecie, którego nie powstydziłby się żaden z peerelowskich dygnitarzy lubujących się w wystawnych gabinetach.

Na widok wchodzących Anders sprężyście wyskoczył zza biurka, przywitał się serdecznym uściskiem dłoni z obu generałami, a ze mną wycałował się z dubeltówki, wysoki, dość masywny z gładką łysiną, w odróżnieniu od obydwu generałów od razu zrobił wrażenie typowego wojskowego. Zwracał uwagę szacunek, jaki objawiali w stosunku do niego towarzyszący generałowie, co nie wynikało chyba ani z różnicy stopnia / obaj byli wtedy generałami dywizji, a Anders dopiero od niedawna generałem broni/, ani z różnicy wieku, ani nawet w stosunku do Bora różnicy stanowisk, Bór był bowiem już Naczelnym Wodzem w 1944 roku, ale raczej w charakterze osobowości. W wojsku polskim tradycyjnie bardzo ważne było starszeństwo w awansach, Anders był generałem już od 1934 roku i pamiętam go z tamtych lat jako dowódcę kresowej brygady kawalerii w Brodach, bywał wtedy na manewrach w Beresteczku, był jednak nieco szczuplejszy i nie łysy, a ponadto świetnie jeździł konno, co myśmy szczególnie cenili, zresztą Bór też był znakomitym jeźdźcem.

Po krótkim wstępie przedstawionym przez Bora Anders z miejsca przedstawił swoją ocenę sytuacji stwierdzając lakonicznie: -„mówiąc żołnierskim językiem kiedyśmy im / aliantom/ tłumaczyli czym są bolszewicy to nam nie wierzyli, a teraz kiedy się gówno rozmazało to ze zdziwieniem stwierdzili, że śmierdzi”.

Konflikt jest nieuchronny i nabiera na sile. Wracam właśnie ze spotkania z Sosnkowskim, który był przyjęty na specjalnej audiencji u Eisenhowera. W czasie tej audiencji oznajmił Sosnkowskiemu, że wojna amerykańsko sowiecka jest nieunikniona i nastąpi najdalej na przełomie zbliżającego się dziesięciolecia, Wyklucza użycie broni jądrowej ze względu na zbyt duże ryzyko dla obu stron, widzi natomiast ważny udział w tej wojnie ujarzmionych narodów z polskim na czele.

O tym, że Amerykanie na serio przygotowują się do tej wojny świadczą nie tylko intensywne zbrojenia, ale także kontakty jakie ostatnio nawiązali z polskimi ośrodkami emigracyjnymi.

Rzeczywiście wkrótce po tym spotkaniu nastąpiły wizyty w Stanach Zjednoczonych szeregu wojskowych przedstawicieli polskiej emigracji.

Na moje zapytanie jak sobie Amerykanie wyobrażają wojnę z Sowietami i gdzie ma być ona przeprowadzona Anders udzielił wymijającej odpowiedzi, w każdym bądź razie Europy nie da się pominąć.

Stan podniecenia, w jakim się znajdował Anders udzielił się również obu generałom. Nic dziwnego, od przeszło dziesięciu lat oczekiwali na wojnę, która dałaby im możność zwycięskiego powrotu do kraju. Nie jest wykluczone, że Eisenhower był szczerze nastawiony na rozprawienie się z Sowietami, tylko że w 1960 roku skończyło się jego prezydentura, a demokratyczny następca Kennedy był tradycyjnie nastawiony na dogadywanie się, a nie wojowanie z bolszewikami.

Wszystko, co się po tej relacji Andersa powiedziało nie miało, w świetle jego oświadczenia, większego znaczenia. Przyjmując je w dobrej wierze zapytałem, jak zatem widzi rolę kraju w przygotowaniach do nieuniknionej wojny i to na terenie Polski. Odpowiedział, że poza normalnym oporem w stosunku do władz okupacyjnych nie widzi potrzeby poważniejszego angażowania się w celu uniknięcia większych ofiar. Ważne jest dalsze osłabianie reżimu zapoczątkowane wydarzeniami październikowymi, ale w tym względzie to wy w kraju lepiej się orientujecie. Nie udzielił również jednoznacznej odpowiedzi w stosunku do polskich ziem zachodnich. Potraktował to jako sprawę do załatwienia po zwycięskiej wojnie z Sowietami, ale powinniśmy robić wszystko ażeby umocnić istniejący stan posiadania.

Przy okazji poruszyłem sprawę zawijania polskich statków rybackich do portów brytyjskich. Początkowo odnieśli się do tego niechętnie traktując to jako ułatwienie dla sowieckiej penetracji wywiadowczej, ale kiedy wyjaśniłem, że ułatwi to też działanie w odwrotną stronę, a ponadto będzie miało kolosalne znaczenie propagandowe, a ludziom w Polsce da możliwość poprawy poziomu wyżywienia, obiecali udzielić pomocy w uzyskaniu zezwoleń na zawijanie.

Rozmowy z wojskowymi wyjaśniły dostatecznie ich stanowisko, natomiast dla uzyskania informacji na temat poglądów polskich władz cywilnych należałoby porozumieć się z „zamkiem”, czyli urzędującym prezydentem Zaleskim i jego otoczeniem. Proponowano mi wizytę u prezydenta, ale ze względu na to, że musiała być odnotowana w urzędowej enuncjacji nie mogłem sobie na nią pozwolić. Ponadto odradzano mi w ogóle porozumiewania się z „zamkiem” ze względu na izolację Zaleskiego od liczących się kół emigracji z racji odmówienia przezeń realizacji zobowiązań o ustąpieniu na rzecz Sosnkowskiego.

Stworzono zatem ciało zastępcze w postaci „rady trzech” przewodzące faktycznie państwu na uchodźstwie.

Spotykałem się wobec tego z poszczególnymi politykami, z których jedni jak Poniatowski były minister rolnictwa uważali, że rola emigracji już się skończyła i należy wracać do kraju ażeby kontynuować zmiany rozpoczęte w październiku 56 roku, a inni jak choćby socjaliści z Arciszewskim na czele, lub czołowi przedstawiciele sanacji jak Miedziński uważali, że zmiany w Polsce są pozorowane, a Amerykanie z całą pewnością nie rozpoczną wojny z Sowietami, chyba żeby byli zaatakowani.

Rozbieżność poglądów nie była tak istotna jak ocena siły „państwa na uchodźstwie”, formalnie osłabiał ją konflikt z Zaleskim posiadającym wyłączność na prawną kontynuację państwowości polskiej, ale faktycznie jego siła objawiała się w różnych formach organizacji polskiego życia emigracyjnego. Najwyraźniej umacniało się ono we wszystkich aspektach mimo powolnego przesuwania się głównego skupienia sił z Anglii do Stanów Zjednoczonych, na uboczu pozostawał Paryż z Jerzym Giedroyciem i Maison Laffitte. Natomiast już wtedy mocno rozbudowany ośrodek radia Wolnej Europy nie cieszył się zbytnim uznaniem w kołach londyńskich, za dużo było w nim specyficznie pojętych interesów amerykańskiego kierownictwa niekiedy wyraźnie rozbieżnych z polskimi tak jak je pojmowała polska emigracja polityczna.

W dużej mierze poza nawiasem znajdował się również Mikołajczyk traktowany przez ośrodek londyński, jako zdrajca polskiej sprawy. W przeciwieństwie do tego po październiku 1956 roku złagodzono znacznie stosunek do postawy Polaków w kraju w stosunku do reżimu, szczególnie zaś do prymasa Wyszyńskiego i działaczy gospodarczych. Nie dotyczyło to jednak prominentnych przedstawicieli kultury z pisarzami na czele, którzy zdecydowali się na kolaborację.

Niezależnie jednak od rozproszenia sił zrozumiałego w warunkach emigracyjnych, a nawet działań odśrodkowych i wzajemnych antagonizmów, siła polskiej emigracji była znaczna i nieporównywalnie większa od wszystkich innych wywodzących się z krajów zniewolonych przez Sowiety z Rosjanami włącznie. Z tego tytułu przypomniał mi się dość zabawny incydent jaki się zdarzył w związku z udostępnieniem rosyjskim emigrantom nie posiadającym własnego lokalu polskiego klubu na urządzenie jakichś rocznicowych obchodów. W następstwie ukazał się w Dzienniku Polskim i Żołnierza obszerny artykuł Zygmunta Nowakowskiego na temat haniebnego postępku władz polskiego klubu, które dopuściły przedstawicieli carskiej tradycji prześladowania Polaków do odbywania swoich czarnosecińskich obchodów w polskim domu.

Ogromny dorobek polskiego państwa na uchodźstwie był przygotowany do przeniesienia do wolnej Polski. Niestety w 1989 roku zrobiono wszystko ażeby tak się nie stało z najbardziej haniebnym posunięciem pozbawienia biernego prawa wyborczego przedstawicieli emigracji, nie mówiąc już o farsie „przejęcia insygniów prezydenckich” bez przejęcia urzędu i konstytucji zapewniających ciągłość niepodległego państwa.

W tych okolicznościach trudno się dziwić, że polska emigracja nie włączyła się do aktywnego udziału w tworzeniu nowej rzeczywistości po 1989 roku, co między innymi też przyczyniło się do takiego jej stanu, z jakim mamy do czynienia po dzień dzisiejszy. Miejmy jednak nadzieję, że mimo pozorów siły objawionej w ostatnich wyborach, czas jego trwania dobiegnie w ciągu najbliższych lat.

Zamieszczając ten tekst chciałem zwrócić uwagę na fakt, że powstanie „III Rzeczpospolitej” zostało dokonane ze świadomym pominięciem ośrodków niepodległego państwa polskiego zarówno na uchodźstwie jak i w kraju, mimo ich dorobku ideowego i intelektualnego, a szczególnie faktu niezłomnej obrony polskiej niezawisłości. 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 2480
Domyślny avatar

Mohaire beretta

22.10.2011 10:26

Dziękuję Panu za ten piękny wspomnieniowy esej.
Domyślny avatar

Gość

22.10.2011 11:19

W 1989 r. nie zapewniono ciągłości Polski Niepodległej zarówno przez to, że nie uznano za ważną Konstytucji z 1935 r. a co gorsza bez żadnych warunków uznano za legalna granice wschodnią narzucona w wyniku paktu Ribbentrop - Mołotow. Taka postawa przekreśliła zarówno sens stawienia oporu Niemcom w 1939 r. (przypominam celem Polski było zachowanie suwerenności, której najwyższym atrybutem jest konstytucja oraz integralności terytorialnej) jak i sens powojennej działalności emigracji politycznej która trwała właśnie w obronie tych dwóch celów Konstytucji i granic wschodnich. Po 1989 r. w Polsce żadna licząca się siła polityczna czy tez polityk nie zaprotestowali wobec tak haniebnych działań. Powiedzmy sobie otwarcie wielka ofiara narodu, a w szczególności walki oddziałów AK na Kresach Wschodnich i partyzantki poakowskiej, która walczyła tam o czym mało kto wie do lat 50 tych i wysiłek żołnierzy II Korpusu Polskiego (złożony głównie z ludzi z Kresów)poszły na marne. Współczesna Polska i wszyscy jej czołowi politycy odwrócili się plecami do Kresów. 600 letni wysiłek cywilizacyjny i dorobek wielu pokoleń leży w gruzach. Dziś ważna jest wojenka Kaczyński - Tusk, a to że prowadzona jest brutalna akcja wynarodowiania Polaków na Wileńszczyźnie, niszczenie śladów polskości na Wołyniu i Podolu, depolonizacja Kościoła na kresach są bez znaczenia. Doszło już do tego ze niejaki redaktor Żórawski vel Grajewski pisze, ze Polacy na Wileńszczyźnie to zupełnie inni Polacy niż ci nad Wisłą i Ci z nad Wisły powinni utrzymywać przyjazne stosunki z Litwą, kosztem tamtejszych Polaków. Proszę sobie przeczytać: http://www.kresy.pl/publ…. Z jednym pana stwierdzeniem nie mogę się do końca zgodzić. Pisze Pan, że polska emigracja polityczna była najlepiej zorganizowana, ze wszystkich emigracji z tej części Europy. Oczywiście na zewnątrz tak: własny rzad, ambasady partie polityczne itd. Jednak najważniejsza jest skuteczność a ta okazała się nikła. Dlatego uważam, ze najlepiej była i jest zorganizowana emigracja nazistów z OUN-UPA, która potrafiła stworzyć w USA i Kanadzie zakonspirowane wpływowe ośrodki współpracujące z CIA, której to agenci przeniknęli w Polsce zarówno do struktur komunistycznych i solidarnościowych oraz Związku Ukraińców w Polsce, a organizacja ta po 1990 r. rozpoczęła legalna działalność na Ukrainie i dziś już występując obecnie pod nazwa partii Swoboda rządzi w samorządach w zachodnich obwodach Ukrainy coraz śmielej mówiąc o władzy w Kijowie oraz o konieczności rewizji granic z Polska i Rosja. Niedawno jeden z deputowanych do rady lwowskiej Jurij Michalczyszyn powiedział, że "idea ukraińskiej nacji przewiduje priorytet Ukraińców nad innymi ideami, i "gdy przy zagrożeniu dla tych wartości konieczne jest działanie, związane z pozbawieniem życia wrogo nastawionego do Ukraińca osobnika, oczywiście, takie działanie musi być zrealizowane" pokazuje to że nazistowska ideologię OUN- UPA ukraińska emigracja polityczna potrafiła zwycięsko przechować. A co na to nasi politycy od SLD do PiS? Odpowiedź jest prosta -nie robią nic
Domyślny avatar

Gość

23.10.2011 15:15

Dodane przez Gość w odpowiedzi na Emigracja londyńska

Nawiązując do mojego wczorajszego postu pozwolę sobie jeszcze przytoczyć opinie na temat Kresów T. Bieleckiego Prezesa ZG SN i wieloletniego przewodniczącego TRJN wypowiedzianą w 1976 r. "Żaden odpowiedzialny ruch polityczny nie może się dobrowolnie zgodzić na amputację połowy terytorium państwowego. Uważam, że nie wolno się nadal tych ziem wyrzekać ani na rzecz Ukrainy zrzekać. Wreszcie trzeba o Lwowie i Wilnie, dwu bastionach kultury polskiej na Wschodzie ciągle pamiętać. Brak pamięci historycznej cechuje małe lub prymitywne ludy."
Andrzej Owsiński
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 182
Liczba wyświetleń: 2,968,615
Liczba komentarzy: 5,489

Ostatnie wpisy blogera

  • Po śmierci Andrzeja Owsińskiego
  • Zmarł Andrzej Owsiński, autor tego bloga, 1 stycznia 2024 r.
  • Finis Poloniae et Europae

Moje ostatnie komentarze

  • Proszę bardzo, można dokonać przedruku, z zachowaniem wszelkich oczywistych zasad, naturalnie. Pozdrawiam.
  • Po pierwszej wojnie światowej budownictwo okrętowe w Szczecinie upadło całkowicie. Dlatego moje sformułowanie, że nie było przemysłu okrętowego jest prawdziwe, istniały obiekty stoczniowe dawnych…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Przyczyny upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów
  • Nie dajmy się skołować pół, lub ćwierćinteligentom
  • Uwagi na temat wypowiedzi o Tadeuszu Mazowieckim

Ostatnio komentowane

  • mada, Serdeczne kondolencje.
  • Jacek K. Matysiak, Panie Janie, gratuluję pięknego, mądrego Ojca, którego każdy chciałby mieć. Gratuluję też dobrych genów. R.I.P. Panie Andrzeju...
  • sake2020, Ojciec pana Jana byłby zasmucony widząc obecne zakusy likwidacji Instytutu Pileckiego przez ministra Sienkiewicza.Instytutowi zarzuca się ..zaciemnianie prawdy o zbrodniach Polski w czasie wojny.…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności