Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Październik 1956 i luty – kwiecień 1989, co łączy te daty?

Andrzej Owsiński, 19.10.2011
55 lat temu w październiku 1956 roku, po 12 latach komunistycznego reżymu i świeżej ranie krwawo stłumionego powstania poznańskiego zapowiedź zmian w systemie sprawowania władzy wywołała niekłamany entuzjazm i szczere poparcie ze strony polskiego społeczeństwa. Praktycznie w całej prawie półwiekowej historii istnienia na terenie Polski sowieckiego tworu w postaci PRL był to jedyny przypadek, w którym obejmująca władzę nowa ekipa kierownictwa partii mogła liczyć na poparcie większości bez potrzeby uciekania się do normalnie praktykowanych oszukańczych sztuczek. Realia niedalekiej przyszłości rychło ostudziły ten zapał przywracając normalny układ podziału na „my”, czyli cały naród i „oni”, czyli przedstawiciele władz.

Należy jednak przyznać, że zanotowaliśmy wówczas niekwestionowane osiągnięcia w postaci zelżenia reżymu, uwolnienia przynajmniej części więźniów politycznych, którym udało się przeżyć do tej chwili, zaniechanie procesu kolektywizacji wsi, poprawy warunków handlu z Sowietami itd.

Tylko, że większość tych pozytywnych zmian miała miejsce przed wydarzeniami październikowymi, które datowane są obradami VIII plenum KC PZPR w dniach 19 – 21 października i równocześnie spektakularną wizytą Chruszczowa w czasie której demonstracyjnie pokazano niezależność nowego kierownictwa partii wobec Kremla.

Dalszy bieg wypadków polegający głównie na włączaniu hamulców w proces odwilży politycznej i gospodarczej w Polsce, może wskazywać na zręcznie rozegraną mistyfikację.

Trzeba mieć na uwadze przebieg zdarzeń poprzedzających „polski październik” począwszy od śmierci Stalina. Walka o spadek po nim zakończyła się zgodnie z obowiązującymi w bolszewii zasadami, przegrany Beria został fizycznie zlikwidowany. Jednakże w odróżnieniu do Stalina jego następca - Chruszczow nie mógł być pewien swojej pozycji i musiał lawirować szukając poparcia w różnych frakcjach partyjnych i układach pozapartyjnych. Początkowo musiał się oprzeć na wojskowych, którzy pomogli mu zlikwidować Berię, ale później zrezygnował z tego obawiając się zapewne dyktatury wojskowej i szukając sojuszników w aparacie partyjnym. Popełnił przy tym błąd gdyż ten aparat miał korzenie stalinowsko beriowskie i oddanie się w jego ręce oznaczało w rezultacie przegraną. Wyjątkowemu zbiegowi okoliczności zawdzięczał swoje dość długie, bo niemal dziesięcioletnie władanie. Nie skorzystał z okazji ostatecznego rozprawienia się z pozostałościami stalinowskimi chociażby na podstawie ujawnienia nie tylko faktu, ale też wszystkich okoliczności towarzyszących zbrodni katyńskiej. Opowiada się o jego propozycji złożonej Gomułce w tej sprawie, na którą ten ostatni miał zareagować negatywnie w trosce o swój prestiż zaangażowany w obronę sowieckiego kłamstwa katyńskiego.

Myślę, że zdanie Gomułki nie miało żadnego znaczenia, Chruszczow który szczęśliwie dla niego nie podpisał decyzji z 5 marca 1940 roku, chyba tylko dlatego, że nie było go wtedy w Moskwie, miał wyjątkową okazję ostatecznego rozprawienia się z pozostałościami po Stalinie i Berii, ale na własną zgubę nie zrobił tego po prostu ze strachu. W konsekwencji takiej decyzji musiałby pozbyć się większości członków politbiura i całego kierownictwa sowieckiego, mogło to się udać jedynie w pierwszym okresie jego panowania, ale prawdopodobnie trzeba byłoby za to zapłacić dość wysoką cenę jedynemu sojusznikowi, na jakiego mógł w tym przypadku liczyć, czyli wojsku z odsuniętym przez Stalina pierwszym bohaterem zwycięskiej wojny, czyli Żukowem. Mógł się obawiać, że wojskowi skorzystają z okazji i sami przejmą władzę. Niezależnie jednak od przyczyn pozostawił w swoim otoczeniu dostateczną liczbę konkurentów pracujących usilnie nad jego upadkiem.

Ostatecznie proces destalinizacji został zahamowany poprzestając jedynie na personalnym obciążeniu Stalina za zbrodnie, ale nie sięgając głębiej do problemów ustrojowych. Tymczasem nadzieje rozbudzone XIX zjazdem KPZR ożywiły pewien ruch odśrodkowy może w mniejszym stopniu w samych Sowietach, ale szczególnie w krajach satelickich. Impulsem była konieczność zmiany kadr po tajemniczych zgonach w czasie wizyt w Sowietach stalinowskich pełnomocników.

W Polsce pewną ulgę można było odczuć nie wcześniej niż w dwa lata po śmierci Stalina, nawet aresztowanie prymasa Wyszyńskiego nastąpiło 25 września 1953 roku.

Reżym trzymał się ciągle stalinowskiej linii postępowania chociaż jej formalny reprezentant na terenie Polski – Bierut zgodnie z potrzebami nowego sowieckiego kierownictwa zmarł w Moskwie, jako jeden z kilku znajdujących się w podobnej do niego sytuacji. Wypadki z czerwca 1956 roku polegające na krwawym stłumienie poznańskiego powstania były świadectwem, że wbrew procesowi „odwilży” kierownictwo partii w Polsce znajduje się ciągle jeszcze w rękach ludzi o stalinowskiej mentalności.

Ten stan rzeczy stworzył sprzyjającą atmosferę dla tej frakcji partyjnej, która dążyła do władzy i potrzebowała argumentów. Panowało powszechne przekonanie o konieczności zmian w sposobie władania Polską, chociaż zdawano sobie dobrze sprawę z istniejących ograniczeń, czego wyrazem było popularne powiedzenie z tamtych czasów: „ taka jest już polska mapa, nie lzia drażnić nam kacapa”. Te nastroje społeczne zostały wykorzystane, jako atut w rozgrywce partyjnej, a nie jako podstawa do zmian programowych.

Przebieg tej rozgrywki został opisany przez człowieka chyba dość dobrze zorientowanego, jakim był Jedlicki, który wskazał na jej sprawców.

Być może udało mi się trafić na trop tej inspiracji przy okazji delegacji do Sowietów we wrześniu i październiku 1956 roku, ale możliwe są też i inne źródła, a może też wiele różnych na raz.

Wezwany zostałem w końcu sierpnia owego roku do natychmiastowego przerwania urlopu ze względu na pilną sprawę służbową. Wprawdzie nie przerwałem urlopu, ale na początku września zjawiłem się w pracy w Centralnym Zarządzie Rybołówstwa Morskiego w Szczecinie gdzie naczelny dyrektor tej instytucji niejaki Biliński - lwowski Żyd oświadczył mi, że mam jechać jako ekspert od spraw rybołówstwa do Moskwy w ramach bardzo ważnej delegacji. Kiedy powiedziałem mu, że nie widzę możliwości wyjazdu z racji nieposiadania paszportu, oświadczył: -to już nie pańska sprawa tylko moja i gwarantuję, że paszport pan dostanie. Niech pan się połączy z przewodniczącym delegacji dyrektorem departamentu organizacyjnego Ministerstwa Żeglugi – Frydmanem, to mówiąc sam zadzwonił przez specjalną linię „wecze” i wręczył mi słuchawkę. Frydman oburzył się: „co ten Biliński sobie myśli, to on ma jechać, ja wiem że on woli jechać do Anglii po funty, ale on tu ma państwowe zadanie” i zażądał połączenia z Bilińskim, który wytłumaczył mu korzyści z mego udziału w delegacji zamiast jego osobistego uczestnictwa w typowej polszczyźnie z Nalewek zrozumiałej dobrze dla obu.

Frydman zastrzegł, że warunkiem uczestnictwa w delegacji jest biegła znajomość w mowie i piśmie rosyjskiego, gdyż żadnych tłumaczy nie będzie. Kiedy zapytałem go, jakie materiały mam wziąć ze sobą, zaprotestował że żadnych materiałów brać nie wolno gdyż jest to delegacja na państwowym szczeblu, która poleci do Moskwy specjalnym samolotem i handlować niczym nie wolno.

W tej sytuacji zrezygnowałem już z wytłumaczenia, o jakie materiały mi chodziło, tacy to właśnie ludzie rządzili w PRL.

W trakcie delegacji okazało się, że przewodniczący delegacji nie tylko że nie zna rosyjskiego, ale i z polskim ma również spore kłopoty, szczególnie w pisaniu. Było to zresztą najmniejsze zmartwienie gdyż od początku były z nim scysje ukoronowaniem, których były pretensje wyrażone w stosunku do mnie za spotkanie w Rydze z gromadką Polaków zatrudnionych w rybołówstwie, którzy byli spragnieni informacji o Polsce. Wygarnąłem mu wówczas, że jego stałe spotkania ze swoimi rodakami, a nawet zniknięcia na parę dni, są dozwolone, a mnie jedno spotkanie z Polakami to oczywiście zabronione.

Zdawałem sobie sprawę z kłopotów, jakie mogłem mieć po powrocie do Polski i w tym niezbyt dobrym nastroju przygotowywałem sprawozdanie merytoryczne z delegacji w nocy w moskiewskim hotelu. Około 1 w nocy ktoś zapukał do mych drzwi, kiedy je otworzyłem, zobaczyłem Frydmana który bardzo wzburzony poprosił o rozmowę. Zwróciłem mu uwagę na porę, ale się tym nie przejął, nastawił radio na cały regulator i wyrzucił z siebie wyznanie: „to straszny kraj”.

Uznałem wówczas, że najlepiej obrócić to w żart i zaoponowałem stwierdzając, że przecież jesteśmy tu bardzo gościnnie przyjmowani, karmieni kawiorem astrachańskim i pojeni sowieckim szampanem, ormiańskim koniakiem itp.

Niech pan nie żartuje, ten Chruszczow to antysemita i chce wszystkich Żydów wysiedlić na Sybir do Birobejdżanu. Wszyscy członkowie politbiura wyrazili zgodę, przy czym Kaganowicz postawił jako warunek, że ten ukaz jego też obejmie, tylko Woroszyłow sprzeciwił się temu, ale co będzie dalej to nie wiadomo.

Oburzony tym faktem opowiedział mi o sobie, że jest prostym, nie wykształconym człowiekiem, ale był w informacji wojskowej majorem i sam wprawdzie nie prowadził bezpośrednio śledztw, ale je nadzorował. Ażeby uzmysłowić mi, czym jest informacja wojskowa wyjaśnił, że UB przy tym to szczeniak.

Konkludował, że dzieją się straszne rzeczy, bo na przykład w dawnych obozach szkoleniowych, które on na terenie Polski organizował dla „Hagany” obecnie szkoli się terrorystów arabskich, w związku z tym on wyjeżdża do Australii do swojego brata. Zapytałem go czy w swojej ankiecie personalnej ujawnił ten fakt. „Niech pan nie żartuje” – odparł. Na zakończenie wyznał, że Żydzi z Sowietów będą uciekać, tylko że będzie to bardzo trudne ze względu na zasoby informacji jakie posiadają.

Dla mnie sytuacja była jasna, sowieckim Żydom nie wyszedł plan opanowania tego kraju wobec tego przeszli do obozu przeciwnika. Odpowiadałoby to wersji Jedlickiego w stosunku do Polski z tą różnicą, że ich pozycja w Polsce była silniejsza i mogli sobie pozwolić na próbę opanowania sytuacji. Według Jedlickiego przesadzili tylko w planie obsadzenia Zambrowskiego na miejsce wakujące po Bierucie /formalnie po przejściowym Ochabie/ na co stanowczo nie wyraził zgody Chruszczow. Nie udało mu się jednak obsadzić swego faworyta – Kruczka i zgodził się na Gomułkę, który przyszedł wraz z całą ekipą usuniętą przez Bieruta. Ze względu na niewyjaśnione bliżej okoliczności działalności i pobytu Gomułki w Sowietach w okresie od uwolnienia go do czasu powrotu do władzy nie należy wykluczyć, że scenariusz rozgrywki był z góry ustalony. Odpowiada to zresztą praktyce działań sowieckich posiadających zawsze charakter konspiracyjny. Jedno jest pewne, od chwili dojścia Gomułki do władzy nastąpiło wprawdzie kilka spektakularnych posunięć z uwolnieniem prymasa Wyszyńskiego na czele, ale wkrótce nastąpiło ponowne zaciskanie śruby. Najwyraźniej dało się to odczuć w szkolnictwie z ponownym wyeliminowaniem lekcji religii ze szkół i wepchnięciu ruchu harcerskiego pod nadzór politruków nie mówiąc już o wycofaniu zmian programowych. Związane z tym było głośne odejście ministra Bieńkowskiego.

Moje własne wspomnienia związane z tym procesem dotyczą historii Ministerstwa Żeglugi, bowiem w wyniku październikowej rewolty marynarzy partyjny minister tego resortu został odwołany, a na jego miejsce powołany bezpartyjny specjalista – Darski. Nowy minister powołał równie bezpartyjną grupę specjalistów dla nowej obsady kierowniczych stanowisk w ministerstwie. Znalazłem się w tej ekipie i mogłem obserwować na własnej skórze jak w krótkim czasie wszyscy z tej ekipy zostali pozbawieni stanowisk, a w końcu odwołano i samego Darskiego. Z moich obserwacji mogłem stwierdzić, że już po upływie zaledwie dwóch lat znaleźliśmy się pod silnym naciskiem partii i jej agentur z wyraźnym celem powrotu do starych metod ręcznego sterowania gospodarką przez partyjnych bonzów.

W ciągu pierwszej dekady rządów Gomułki nie pozostało śladu po perspektywach październikowych, a kraj zaczął pogrążać się w stagnacji.

Upadek Gomułki nie nastąpił jednak skutkiem jego nieudolnych rządów, ale został najwyraźniej zainspirowany z zewnątrz w chwili jego największego triumfu politycznego – podpisania układu z RFN i wizyty Brandta w Polsce.

Odnosi się wrażenie, że ten przejaw samodzielności był powodem decyzji o jego obaleniu, które odbyło się zgodnie ze scenariuszem wypracowanym już w 1956 roku.

Ten sam scenariusz został zastosowany przy obalaniu następcy Gomułki – Gierka z tym że opór polskiego narodu skupionego wokół ruchu „Solidarności” okazał się silniejszy, aniżeli poprzednio i wymagał zastosowania innych środków.

Skończyło się jednak na podobnym oszustwie jak w poprzednich przypadkach tylko zmieniono dekorację, gdyż „socjalizm o ludzkim obliczu” już nie wystarczał.
Z perspektywy dnia dzisiejszego wypadki z października 1956 są pouczającą lekcją w ocenie sytuacji współczesnej. Po pierwsze wszelkie istotne zmiany w układzie władzy nie odbywają się w trybie decyzji powołanych do tego władz, ale na zasadzie działań spiskowych prowadzących do obalenia siłą, lub podstępem rządzącej ekipy i zastąpienia jej nową, ale wywodzącą się z tego samego środowiska.

Tak przecież było w 1989 roku, kiedy to określona frakcja komunistycznej partii dopuściła do współwładania swoich własnych dysydentów pod hasłem zasadniczej zmiany ustroju.

Czy w tej sytuacji możemy się spodziewać, że następna zmiana władzy nastąpi w podobnym trybie? 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 3109
Domyślny avatar

szara_komórka

19.10.2011 20:17

Pierwsze akapity przypomniały mi historię zmian (byłem wtedy trochę młodszy od Pana) i już po tych kilku akapitach analogia odnośnie zmian ostatnich nasunęła się sama. Rezygnacja Tuska z kandydowania w wyborach prezydenckich była preludium i odkryciem kilku kart, nie wszystkich. Zadaję sobie też pytanie, czy mord w Łodzi nie był fuszerką służb? Może rzeczywiście Jarosław Kaczyński miał zginąć, gdy nie udało się go wsadzić do samolotu razem z bratem. Czy to tylko wytwory mojej chorej wyobraźni i spiskowej teorii dziejów?
Domyślny avatar

Gość

20.10.2011 00:22

"Czy w tej sytuacji możemy się spodziewać, że następna zmiana władzy nastąpi w podobnym trybie?" Przecież to się sprawdza i lud to kupuje więc czemu nie! Bo jeśli 50% społeczeństwa nie wzięło udziału w wyborach to widać, że ten towar ma wielu nabywców i dobrze się sprzedaje. A jak na coś jest popyt to trudno mieć pretensje do producenta, że podwoił produkcję.
Domyślny avatar

synergia 2010

20.10.2011 09:30

Z perspektywicznym myśleniem , wyciąganiem wniosków z wydarzeń a co dopiero z dogłębną analizą sytuacji jest u nas nad wyraz cieniutko. Jak dotrzeć do ludzi, szczególnie tych skupionych na zaspokajaniu najprostszych potrzeb, którym polityka nie w głowie, bo za trudna i nie wzbudzająca emocji? Co zrobić, aby wiedza o mechanizmach zdarzeń poruszyła tych nieporuszonych i nieświadomych? Jak wtłoczyć im do głów tę znaną już wielu prawdę? Jeżeli połowa społeczeństwa, władna dokonania zmiany za pomocą karty do głosowania, nie chce tego robić, to ta bardziej świadoma jego część musi brać się do roboty, jeżeli znowu nie chcemy obudzić się w Polsce(?), którą to samo od dziesięcioleci towarzystwo, używając tego samego szablonu, zrobi na szaro.
Andrzej Owsiński
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 182
Liczba wyświetleń: 2,968,613
Liczba komentarzy: 5,489

Ostatnie wpisy blogera

  • Po śmierci Andrzeja Owsińskiego
  • Zmarł Andrzej Owsiński, autor tego bloga, 1 stycznia 2024 r.
  • Finis Poloniae et Europae

Moje ostatnie komentarze

  • Proszę bardzo, można dokonać przedruku, z zachowaniem wszelkich oczywistych zasad, naturalnie. Pozdrawiam.
  • Po pierwszej wojnie światowej budownictwo okrętowe w Szczecinie upadło całkowicie. Dlatego moje sformułowanie, że nie było przemysłu okrętowego jest prawdziwe, istniały obiekty stoczniowe dawnych…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Przyczyny upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów
  • Nie dajmy się skołować pół, lub ćwierćinteligentom
  • Uwagi na temat wypowiedzi o Tadeuszu Mazowieckim

Ostatnio komentowane

  • mada, Serdeczne kondolencje.
  • Jacek K. Matysiak, Panie Janie, gratuluję pięknego, mądrego Ojca, którego każdy chciałby mieć. Gratuluję też dobrych genów. R.I.P. Panie Andrzeju...
  • sake2020, Ojciec pana Jana byłby zasmucony widząc obecne zakusy likwidacji Instytutu Pileckiego przez ministra Sienkiewicza.Instytutowi zarzuca się ..zaciemnianie prawdy o zbrodniach Polski w czasie wojny.…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności