Wzorce kultury po roku 1945

Zaczęło się ambitnie – niejaki Bierut Bolesław, prezydent(!?)  najął był Jego Książęcą Mość Krzysztofa Mikołaja Radziwiłła do tego, aby ten uczył władzę ludową  jak jeść przy stole, posługując się przy tym sztućcami oraz innych umiejętności mogących się przydać w kontaktach dyplomatycznych...

 

Ale do pałacyku Karolin nieopodal Pruszkowa pod Warszawą, gdzie skoszarowano słynny zespół ludowy,  oczko w głowie owej ludowej władzy, arystokratycznego szambelana chyba ze sobą nie zabierali. Tam to ponoć wzmiankowany prezydent  i towarzysz marszałek  (krasnoarmiejec  oddelegowany do ludowego WP) lubili zażywać wywczasów,  zabawiani przez kraśne mołodyce,  artystki ludowego śpiewu i tańca. Jak powiadano, po pijaku  tak potrafili rozstrzygnąć sprzeczkę, że musieli potem ukrywać przed widokiem publicznym ponabijane sobie fanary...

 

Z gomułkowskiej  epoki przypomniał mi się minister kultury,  który – jak przystało na przedstawiciela władzy robotniczo-chłopskiej  – nazywał się tak samo jak narzędzie do kopania kartofli. Ów to dżentelmen, wraz z kochanką, okładany parasolką przez ślubną małżonkę na dziedzińcu pałacyku ministerstwa kultury,  wrzeszczał w niebogłosy – jak niosła wieść gminna – Trochę kultury, kurwa!...

 

Inny minister, ale to już od Pawlaka, na oczach całej Polski – za uprzejmym pośrednictwem TV – wrzucił był banknot do wielkiej szklanej szkatuły na datki, poświęcone jakiemuś zbożnemu celowi. Natychmiast jednak uznał to za lekkomyślność, bo nominał był stuzłotowy  i podjął gorączkową próbę wydobycia waloru z dziury. Niewiadomo jakby się to skończyło, ale jakiś oficjel  z pana ministra świty wydał z własnego portfela 50 zł reszty i tym sposobem uspokoił działacza ludowego...

 

W tym samym mniej więcej  czasie, przed kamerami niezastąpionej w takich przypadkach TV, pewna artystka sztuk plastycznych, a może jakichś innych, chełpiła się tym, iż uprawia czynny i bierny seks oralny...  Konstatując urodę i wiek tej damy,  przy maksimum dobrej woli, można by uwierzyć w ten czynny,  ale w bierny  – z całą pewnością nie!...

 

Współczesna telewizja, bez różnicowania stacji, cechuje się głównie lansowaniem pań z aparycją, wymową i intonacją głosu pracownic seksualnych  (żeby być w zgodzie z wymogami poprawności politycznej) z ul. Brzeskiej. Natomiast z płci brzydkiej nomen omen,  preferuje niechlujnych dziadów (za przeproszeniem ponoć artystów) nie zdejmujących w studio kapelusza nawet przy kobietach. Całe szczęście nie uszczęśliwiają nas jeszcze reportażami z takich wydarzeń artystycznych (autentyczne) jak happeningi  polegające na publicznej defekacji na podłogę lub szczaniu na krucyfiks...

 

Czymże jest przy tym wszystkim niewinna zabawa pewnego pana senatora ze środowiska jakże zasłużonego w rozwoju wzmiankowanej kultury.  Przecież nie poszedł z tym wszystkim do TV. Sfilmowano go gdy był narąbany  tak, że nie kontaktował z realem!  A, że w towarzystwie panienek ze wspomnianej ul. Brzeskiej – cóż z tego! Jedno tylko jest dziwne – czemu zapłacił tym tuftom  owe 500 tys.?...