Ok. 2,15 mld zł rocznie durniu

Z zysku wypracowanego przez Totalizator Sportowy Sp. z o.o. około 1.500.000.000,-  zł trafia do budżetu państwa, 500.000.000,- zł do Ministerstwa Sportu i 150.000.000,- zł do Ministerstwa Kultury. Tyle mniej więcej pieniędzy na rzecz naszego wspólnego dobra zarabia w ciągu roku to przedsiębiorstwo, którego 100% udziałów posiada Skarb Państwa.

 

Podstawowym celem statutowym tego przedsiębiorstwa jest realizacja państwowego monopolu na gry liczbowe i loterie pieniężne drogą komercyjnej działalności gospodarczej. Ocenie się, że blisko 60% Polaków korzysta z gier Totalizatora Sportowego. Poza zasilaniem budżetu, firma pracuje na rzecz: 1) rozwoju sportu wśród dzieci, młodzieży i niepełnosprawnych; 2) finansowania modernizacji i remontów obiektów sportowych; 3) dofinansowania budowy nowych obiektów; 4) wsparcia ogólnopolskich oraz międzynarodowych przedsięwzięć artystycznych i kulturalnych.

 

Nadzór nad działalnością Totalizatora Sportowego Sp. z o.o. sprawuje rząd, a w szczególności Minister Skarbu, który jest podwładnym wicepremiera i premiera. Truizmem będzie więc stwierdzenie mówiące, że obowiązkiem rządu, a szczególnie trzech wymienionych dżentelmenów, jest dbałość o interes tego przedsiębiorstwa, będącego własnością państwa i pracującego dla wspólnego dobra Polaków.

 

W roku 2006 Totalizator Sportowy opracował projekt zmiany ustawy o grach losowych, oczywiście korzystny z punktu widzenia interesów tej państwowej firmy. Wicepremier ówczesnego rządu, Przemysław Gosiewski skierował ten projekt do resortu finansów w celu jego oceny. Teraz prominentni działacze Platformy Obywatelskiej usiłują wmówić Polakom, iż było to tak samo karygodne działanie jak konspiracja w podmiejskich klozetach Rycha, Zbycha, Miro i Grzecha, mająca na celu uwalenie  prawa niekorzystnego dla właścicieli jednorękich bandytów...

 

Ponieważ ta jawna kpina z rozsądku Polaków nie pociągnęła za sobą spadku słupków,  a tylko radosny klangor w postępowych  mediach, PO pociągnęła tę hucpę  dalej i wykluczyła z komisji hazardowej  Beatę Kempę i Zbigniewa Wassermanna z PiS. Liderzy Platformy Obywatelskiej motywują to tym, iż wymienieni byli w roku 2006 członkami rządu i trzeba ich przeto przesłuchać na okoliczność wzmiankowanej afery Totalizatora Sportowego.  Jestem dziwnie pewny, że to również nie spowoduje uszczerbku na słupkach.

 

Niedawno pisałem o 7 mln głosujących na PO – potęgę stanowi złodziej, tzw. cwany biznesmen, wszelka la putain,  z ubeckim kapusiem włącznie i pożyteczny idiota na dokładkę. Oczywiście chodzi o wszystkich tych, którzy dali się nastraszyć wizją siepaczy  Ziobry i Kamińskiego, dobijających się do ich drzwi o szóstej rano. Jest tego ok. 45 % elektoratu, a w skład tej ferajny zalicza się wszelką swołocz oszukującą klientów podrabianym towarem, zatrudniającą ludzi na lewych umowach i kantującą tym samym ZUS oraz fiskusa. Do tego dochodzi kadra akademicka i dziennikarska z komunistycznej nomenklatury,  panicznie lękająca się tego, co może leżeć na półkach w IPN... – i co, nieprawda?!