Krępowanie służb policyjnych

Szef rządu wyartykułował ów komentarz a propos  wrzawy wywołanej doniesieniami Rzepy  o podsłuchach.  Ewidentne przekroczenie kompetencji i użycie materiałów z pracy kontrwywiadu do celów prywatnych, było przy tym dziełem administracji państwowej premierowi podległej. Natomiast zakwalifikować można jako rżnięcie głupa  obecnie manifestowane przez Donalda Tuska zaskoczenia tym, co – przy wsparciu prokuratury – wyczynia ABW. Przecież pan premier zastrzegł sobie osobiste kierowanie tą służbą. Jeżeli byłoby szczere te zaskoczenie, to oznaczałoby, że na czele rządu stoi dżentelmen o umysłowości naiwnego pacholęcia, a w to – doprawdy – trudno uwierzyć...

 

To oświadczenie premiera, nagłośnione przez niezastąpioną w takich przypadkach Gazetę Wyborczą, stało się sygnałem dla sfory usłużnych kundelków medialnych, którzy natychmiast podnieśli lament nad losem podsłuchiwanych w ogóle, a dziennikarzy w szczególności. Domaga się to towarzystwo wszechogarniającej kontroli oraz przeglądu przepisów pod kątem ograniczenia możliwości służb policyjnych. Te, donośnie artykułowane, wyrazy ubolewania przybierają cechy tendencyjnej propagandy przeciwko stosowaniu podsłuchów. Gdybym był śledczym, poczułbym niepokój przed zbliżającymi się kontrolami, które, będąc elementami nagonki, niechybnie uderzą w rzetelnych gliniarzy.

 

Ta histeria wywołana przez Tuska, miejmy nadzieję, że nieumyślnie, podmywa autorytet służb policyjnych, jest antypaństwowa i wpisuje się w coś co zostało kiedyś określone jako front obrony przestępców.  Przecież trzeba być niedorozwiniętym umysłowo, aby nie wiedzieć, że podsłuchiwanie i podglądanie są nieuniknionymi elementami tropienia, śledzenia. A na złodzieju, chociaż karakułowa, to jednak czapka gore. Osobnik takowy strasznie nie lubi gdy mu patrzą na rączki i podsłuchują co grypsuje z herbatnikami.

 

Obecne przepisy stanowią jednoznacznie, że materiały, w postaci utrwalonych obrazów i dźwięków, które nie mają związku z przestępstwem, należy zniszczyć. Natomiast prewencyjne ograniczanie służb śledczych, szczególnie w atmosferze nagonki, jest korzystne tylko z punktu widzenia interesów przestępców. Zastosowanie procedur w zgodzie z przepisami oraz celowość ich podejmowania znacznie lepiej osiąga się drogą okresowych kontroli wykorzystywania takich technik operacyjnych.

 

Natomiast wszelkie wątpliwości(?!)  urzędników państwowych – obojętne jakiego szczebla – w związku z wykorzystywaniem do celów prywatnych materiałów z dochodzeń prowadzonych przez kontrwywiad, mogą być tylko przejawem wyjątkowo bezczelnego tupetu. Jeśli ktoś jest skłonny przyjąć takie wątpliwości  za prawdziwe, to nie jest to pochlebnym świadectwem na temat poziomu jego inteligencji!

 

„Zbyt łatwo udziela się zgody na zakładanie podsłuchów” – pan premier był uprzejmy oznajmić w poniedziałek. Tusk o podsłuchach: Za dużo, za łatwo – tak już w nagłówku doniosła Gazeta Wyborcza.