1. Cała trójka to mainstramowi dziennikarze, pracujący zarówno w mediach publicznych jak i prywatnych, laureaci wielu nagród w tym dla najlepszych dziennikarzy i to po wielokroć.
Że są zaangażowani po jednej stronie politycznego sporu toczonego w Polsce czyli po stronie rządzącej przez ostatnie 4 lata Platformy, wiadomo od dawna ale sposób w jaki w zaprezentowali się w ostatnich dniach, przejdzie do historii „obiektywnego” dziennikarstwa.
2. Lis wprawdzie na początku rozmowy podziękował za przyjęcie zaproszenia do udziału w jego programie Jarosławowi Kaczyńskiemu ale później sposób prowadzenia rozmowy, wyraz twarzy, gestykulacja pokazywały, że na oczach widzów mogło dojść do fizycznego linczu na prezesie PiS.
Redaktor Lis wprawdzie przygotował się do linczu merytorycznego ale po wpadce kiedy to powiedział, że PiS podwyższył podatki na co Prezes Kaczyński zareagował stwierdzeniem, że przecież je obniżył (i to nie tylko podatek ale także składkę rentową), zostawił pytania związane z programem partii i rozpoczął omawianie historii sprzed 20, 4 i 3 lat (sprawa pistoleciku, wypowiedzi ojca Rydzyka i meczu Jagiellonii), tak jakby to właśnie te kwestie były najważniejsze dla przyszłości naszego kraju.
Pod koniec rozmowy kiedy agresja dziennikarza sięgała już zenitu, pozwolił sobie już na otwarte kłamstwa, przepytując Prezesa skąd kandydują młode panie znajdujące się na plakacie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości.
3. Nie mogła być gorsza od Lisa z telewizji publicznej, redaktor Monika Olejnik z TVN, która w swojej „kropce nad i” wzięła na celownik posła Adama Hofmana. Tym razem pół programu było poświęcone dwom zdaniom z ostatniej książki „Polska moich marzeń” w których Kaczyński pisze, że wybór Angeli Merkel na kanclerza Niemiec nie był przypadkowy.
Wokół tego stwierdzenia od poniedziałku mainstreamowe media urządziły wręcz histerię, choć każdy kto tylko trochę interesuje się tymi kwestiami doskonale wie,że ustępujący kanclerz Helmut Kohl „namaścił” swoją następczynię w partii przede wszystkim dlatego, że reprezentowała landy wschodnie, a sprawa bezkolizyjnego zjednoczenia obu części Niemiec była dla tego kraju kwestią fundamentalną. I o tym w swojej książce napisał Kaczyński.
Schemat jaki tu zastosowano jest klasyczny, najpierw wywołuje się histerię w kraju , inspiruje się zagranicznych (w tym przypadku niemieckich dziennikarzy, wręcz posuwając im gotowe teksty) ci piszą do swoich gazet , a następnie media potęgują napięcie informując ,że sprawa nabrała międzynarodowego rozgłosu bo piszą o niej zagraniczne gazety.
I robi się to nie dlatego, że tekst Kaczyńskiego w jakikolwiek sposób mógł zagrozić stosunkom polsko niemieckim ale dlatego aby dokopać Kaczyńskiemu i na ostatniej prostej nastraszyć Prezesem PiS-u wyborców, którzy się wahają. Przy tym dziennikarze cynicznie twierdzą, że robią to dla polskiej racji stanu.
4. Samego siebie przeszedł Jarosław Gugała, który do tej pory w Polsacie uchodził za w miarę obiektywnego dziennikarza. W rozmowie z posłem Hoffmanem i on doszedł do wniosku, że jak rasowy polityk powinien stanąć w obronie polskiej racji stanu, której zagraża PiS. Już po 2 pytaniu zaatakował bardzo spokojnego Hoffmana, który furią dziennikarza był wyraźnie zaskoczony.
Tu także było przywoływanie reakcji mediów niemieckich na tekst Kaczyńskiego w tym takich autorytetów jak dziennikarka, która kiedyś ś.p. Lecha Kaczyńskiego nazywała w swoim tekście kartoflem.
A przy tym wyraz twarzy, gestykulacja, emocje jakby był pod wpływem środków odurzających pokazały, że na bok poszły wszelkie pozory dziennikarskiego warsztatu.
5. Kampania wyborcza dobiega już końca ,dzisiaj o 24 mija czas kiedy można jeszcze przekonywać szczególnie niezdecydowanych wyborców.
Miejmy nadzieję, ze ta wręcz skrajna agresja wobec PiS-u, manstreamowych dziennikarzy, tak wpisująca się w charakter ostatniego spotu wyborczego Platformy „Oni pójdą na wybory. A Ty?”, zostanie zauważona przez wyborców i już jednoznacznie ich przekonana do głosowania na Prawo i Sprawiedliwość.
Coraz bardziej jasne jest bowiem, dlaczego mamy do czynienia z tym medialnym frontem obrony rządów Platformy. Za dużo do stracenia mają te wszystkie środowiska i dlatego w myśl komunistycznej zasady, że „raz zdobytej władzy nie oddaje się nigdy”, bronią rządzących nawet przy użyciu antydemokratycznych metod.
Jeżeli niezdecydowani wyborcy odstawią jak widać bardzo „zależne media” i zaczną myśleć samodzielnie to zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości będzie w zasięgu ręki.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4481
Lis zachowywal sie jak ubecki prokurator podczas przesluchania z wykrzywiona nienawiscia twarza i odnosilo sie wrazenie, ze swym strasznym wzrokiem usmierci ofiare.
Gugala natomiast musial byc pijany lub pod wplywem innych odurzajacych srodkow, bo kompletnie nie panowal nad swoimi zachowaniami.
Tak, czy inaczej i jeden i drugi na tym powinni zakonczyc swoje kariery w polskiej telewizji. To nie sa dziennikarze, to aktywisci partyjni.
Gugała to przeszedł samego siebie, myślalam, że chociaż on jest na poziomie, ale się pomyliłam. I rzeczywiście chyba był na czymś....
samych siebie. Co zobaczę jak stanę przed lustrem?
Ja tak samo jak Pan miałem kiedyś dobre zdanie o Gugale (zdaje sie że zrezygnowła z telewizji publicznej jak nastali czerwoni i ich układzki) Niestety okazał się taki sam zakłamamy jak ludzie którym nie chciał kiedyś słuzyć. A Lisa nigdy nie lubiłem taj jak tej "różowej" olejnik nie potrafię powiedzieć dlaczego, ale tak mi instynkt podpowiadał żeby im nie ufać. Ci redaktorzy to inteligentni ludzie ale jest w nich jakiś fałsz zakłamanie, obłuda, kryją sie za maskami, pozami, ostatecznie jednak PRAWDA ZWYCIĘŻYŁA
Z uwagi na brak zawartości merytorycznej (z nielicznymi wyjątkami) w programach publicystycznych, o redaktorzynach i dziennikarzynach – na luzie.
Ostatnimi czasy z dużym rozbawieniem obserwuję reakcje różnej maści dziennikarzy, prowadzących programy na żywo. Zwłaszcza w tematach, co do których, co wynika z przebiegu rozmowy, dostali określone dyspozycje jakie tezy mają ich obowiązywać. Wszystko na ogół przebiega dobrze gdy interlokutorem jest rozmówca przeciętnego lotu lub wpisuje się ze swymi wypowiedziami w narzucone redaktorom tezy. W tym drugim przypadku obydwoje wzajemnie się po prostu nakręcają, a na koniec programu widać radość na pyskach obojga z dobrze wykonanego zadania. W pierwszym, gdy zaproszony gość wykazuje się odmiennymi poglądami ale i brakiem refleksu i znajomości tematu, redaktorzyny objawiają nam triumfującą twarz, typu ja tu rządzę
i nikt mi nie podskoczy, a na koniec wyraz ulgi, nie dałem się wsadzić na minę. Ubaw jest dopiero wtedy gdy redaktorzyna trafi na przeciwnika dużego formatu, który nie tylko zna temat bardzo dobrze, ma przygotowaną i przemyślaną argumentację, nie daje się zakrzyczeć, ośmieszyć, czy zastraszyć, a przebieg rozmowy powoduje, że tezy, których ma bronic rdaktorzyna, walą się na łeb na szyję. W tym momencie przestaję słuchać przebiegu rozmowy, a zaczynam obserwować reakcje prowadzącego, i zawsze zaskakuje mnie jak dużo można wyrazić mimiką, ruchami ciała, tembrem głosu, a zwłaszcza oczami, w których widoczne przerażenie jest sygnałem, dziennikarzyna poległ
(oczywiście intelektualnie). W swoich obserwacjach zwróciłem uwagę na jedno, redaktorzy i dziennikarze mediów publicznych (publiczni) odstają zdecydowanie od dziennikarzy stacji komercyjnych (komercyjni) którzy są bardziej zaprawieni w manipulowaniu informacją w ramach działalności propagandowej, a niektórzy z nich zaczynają nawet wierzyć w to co mówią. Dla własnych potrzeb nazywam to regresem intelektualnym. Z programu na program publiczni zaczynają jednak nadrabiać zaległości i w tym momencie rozbawienie przeradza się w niesmak,i zadaję sobie pytanie, jak się można tak szybko się skur..... ? Kończę fraszką i pozdrawiam:
Do Moniki !
Gdy w sennych marzeniach spotykałem dziewczę, stawiałem zawsze kropkę nad i Teraz, za sprawą TVN-u, miast kropki -koszmar mi się śni,
„Kropka nad i” !, „Kropka nad i” ! „Kropka nad i” !
55 wiosen na karku ... no ,ale właścicielka sporego magazynu obuwniczego .. niestety w jednym rozmiarze do tego żeńskie.
Raz słowik słodkie pienia wywodził na żerdzi,
a obok usiadł śmierdziel,wypiął się - i śmierdzi.
Przestań - błaga go słowik - bo mnie tu szlag trafi!...
Trudno - odparł - każdy robi, co potrafi....
pozdrawiam
Cóż, tak to jest, że Pan Zbigniew Kuźmiuk jako publicysta na tym portalu jest niejako kolegą po fachu wspomnianych dziennikarzy. Czy pan Kuźmiuk choć raz zadał sobie samemu pytanie: na ile ja sam jestem rzetelny, obiektywny, wnikliwy, zdolny do pełnej prezentacji faktów, które jak na złość nie zawsze chcą potwierdzać moją tezę? Chyba panu Zbigniewowi wyraźnie takiej refleksji brakuje. W szczególności brak mu spoglądania na bok, w stronę innych demokracji. Brak mu też odwagi spojrzenia wstecz, przed rok 2007. W efekcie mamy zwykle kuźmiukowe gorzkie żale i bezpłodną krytykę adwersarzy. Jakże łatwo nam znajdować źdźbła w oczach naszych braci... Zgadzam się z tym, że dziennikarze polscy jako zbiorowość są zawstydzająco stronniczy, ale niestety dotyczy to w jaskrawy sposób samego pana Kuźmiuka. Stąd ja staram się czytać co piszą o nas obcokrajowcy, a w szczególności Amerykanie. Ich wiedza o Polsce może być powierzchowna, ale nie bywa podszyta chęcią dokuczenia komuś, odarcia go z wszelkich zasług.
Przede wszystkim, trzeba się kierować Polską Racją Stanu i to właśnie robi Pan Kużmiuk we wszystkich swoich felietonach. Pozdrawiam !!!!!
Pojęcie Polska Racja Stanu stało się mgliste, bo niestety brak obecnie wspólnych priorytetów w polityce zagranicznej, które łączyłyby polityków różnych partii. Teraz, gdy jesteśmy członkiem Uni Europejskiej, sytuacja staje się podobna do tej, jaką mieliśmy gdy Polska Jagiellonów zjednoczyła się z Wielkim Księstwem Litewskim tworząc Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Zmieniło to oczywiście optykę patrzenia na polską rację stanu. Pan Kuźmiuk niestety zbyt często reprezentuje partyjną rację stanu, a potem pisze na zasadzie "przyganiał kocioł garnkowi". Obecny rząd z pewnością zasługuje na solidną krytykę, ale od publicysty mamy prawo domagać się rzetelnej oceny porównawczej Polski na tle innych krajów, choćby z naszego regionu geograficznego. Kuźmiuk nigdy nie lubił pisać o tym, że kryzys lat 2007-2009 ominął Polskę, zaś jeśli o tym napomknął, to z nieufnością, jako domniemane "cooking the books". Kuźmiuk dziwi się skąd ten wzrost zadłużenia państwa o 300 mld zł, a doskonale wie, że lwia jego część wynika ze zobowiązań budżetu wobec emerytów, których ilość narasta bardzo szybko. Wie, ale udaje, że nie wie iż redukcja pieniędzy płynących do funduszy emerytalnych była przykrą budżetową koniecznością, dotyczącą np. także Wegier i innych sąsiednich krajów.
Nie lubię np.Moniki Olejnik, bo brak jej taktu i bezstroności, ale Kuźmiuk jest dla mnie autorem jednej partyjnej racji. W jego pisaniu brak autentycznego szukania trudnych prawd, są natomiast proste prawdy, ZAWSZE prowadzące do jednego typu wniosków. Szkoda, że w naszym kraju brakuje dziennikarstwa całkiem oddzielonego od partyjnych sympatii.
Trudne prawdy nie zawsze mogą się przebić w zmanipulowanym świecie. Zaczynam wątpić, czy wogóle jest "wielki kryzys", czy nie jest to wyimaginowane przedsięwzięcie służące pewnej grupie ludzi ? Cokolwiek byśmy nie powiedzieli, wszystko jest natychmiast ubierane w politykę, a czasami w Wielką Politykę tak przjaskrawwioną, że aż śmieszną. Czego dowodem jest sytuacja z p. Merkel.
Panie pośle, nawet jeśli PIS nie wygra,/myśle, że tak się nie stanie/, to przynajmniej Jaroslaw Kaczyński zmusił te partie do pokazania co sobą reprezentują i jaki mają program dla Nas. Pokrzyżował plany mediom, które, nastawialy się na wielki show, a okazalo się, że są nudne, manipulanckie i nie mają co nadawać. Obnażył je. Brawo !!!!!!!
Tak sie sklada, ze korzystajac ze sposobnosci czytuje powazna prase amerykanska i slucham dobrych kanalow info w tv. Jedyne co o Polsce przeczytalem to krotka i bardzo rzeczowa wzmianka w NYT o ministrze Rostowskim," not professional", to samo powtorzone przez CNN i koniec. Trzeba przyznac, ze ludzie, ktorzy o EC wiedza tyle, ze jest to lame duck potrafia bezblednie ocenic tak egzotyczna postac jak Rostowski.