Finansiści - Tusk i Rostowski

Gdy kończył się rok 2008, a krach światowych finansów ogarnął globalną gospodarką, nasi geniusze finansowi podnieśli histeryczny raban, wedle którego jedynym niezawodnym ratunkiem dla Polski może być tylko wspólna waluta europejska. Opluwanie w stylu Niesiołowskiego poprzedniej ekipy rządowej za nie załatwienie tej sprawy, odprawiane było równoległe ze snami na jawie na temat przyspieszonego na skróty wejścia Polski do tzw. korytarza RM2.

 

Rzeczywistość szybko zweryfikowała te mrzonki. Państwa strefy wspólnej waluty europejskiej znacznie ciężej zostały dotknięte kryzysem niż Polska. Po upływie I kwartału nie było już żadnych złudzeń. Np. w Słowacji wzrost gospodarczy wyniósł przeszło –6%, a my mieliśmy blisko +1%. Z gospodarek zbliżonych do naszej ciężko dotknięte zostały też Litwa, Łotwa i Estonia, które zdążyły już wejść do korytarza RM2 i oczywiście w związku z tym ich banki emisyjne muszą utrzymywać sztywny kurs pieniądza krajowego, zużywając na to swoje rezerwy walutowe.

 

Jest wiele przyczyn tego, że Polska póki co nie została tak dotkliwie uderzona falą kryzysu. Jedną z najważniejszych jest płynny kurs złotówki, a dzięki niemu mogliśmy konkurować w eksporcie po spadku kursu złotego. Należy przy tym mieć świadomość, że dodatni wynik bilansowy NBP, tego specyficznego banku, który przede wszystkim spełnia funkcję emisyjną, może mieć swą przyczynę wyłącznie z powodu różnic kursowych, które wystąpiły podczas interwencji przeciwdziałającym inflacji. Należy przy tym pamiętać, że dodatni wynik bilansowy przewidujący gospodarz powinien przeznaczyć na rezerwę, bo przecież różnice kursowe przyjmą znak przeciwny...

 

Andrzej Lepper proponował kiedyś użycie rezerw kursowych NBP na kredyty inwestycyjne, a więc zakładał powrót tych środków do funduszu rezerw. Ekipa Tuska chce zapchać tymi pieniędzmi, które są skórą na niedźwiedziu w puszczy, dziurę budżetową, a więc bezpowrotnie je przejeść. Podkopywanie fundamentu banku emisyjnego (uszczuplanie rezerw kursowych) jest w chwili obecnej niebezpieczne w sposób podwójny: grozi katastrofą finansową na wypadek silnej fali kryzysowej to raz, a dwa może znacznie utrudnić, lub uniemożliwi przygotowanie Polski do wejścia w strefę euro w bliskim terminie, co rząd Tuska sam sobie postawił za zadanie...

 

Trzecim pomysłem ekipy Tuska jest drastyczne zwiększenie w bieżącym roku wpływów z prywatyzacji do kwoty bliskiej 40 miliardów zł, też z przeznaczeniem na zatykanie dziurawego budżetu, który jeszcze pół roku temu był bezbłędny. Pomijając fakt, że najgorszym terminem sprzedaży majątku produkcyjnego jest kryzys, który przede wszystkim powoduje drastyczny spadek cen dóbr takowych, to środki z tego uzyskane miast przeznaczyć na inwestycje, np. w sferze zacofanej infrastruktury, Tusk chce przegwizdać w ramach budżetu. Tak to forsa za srebra (chyba nie rodowe, bo po komunie) zostanie przejedzona, czyli przerobiona na g...

Geniusz obecnej ekipy rządowej to trzy projekty: przyspieszonego wejścia Polski do strefy euro, nałożenia w tym roku na NBP 10 miliardów zł kontrybucji oraz uzyskania blisko 40 miliardów z prywatyzacji. Pierwszy projekt został poroniony przed narodzinami i przestało się o nim mówić, a dwa następne, jeśli się udadzą, spowodują jeśli nie katastrofę, to z pewnością wielkie szkody w naszych finansach.