Bolszewik, cukierki i Monika O.

Mój śp. ojciec miał w rodzinie, z dzieciństwa pochodzący, żartobliwy przydomek – Bolszewik. W roku 1920 sprzedał bowiem krasnoarmiejcom tabun koni za torebkę landrynek.

 

Mój pradziadek, na wieść o zbliżających się bolszewikach, postanowił ukryć konie w lesie. Udając się tam wziął przed siebie na konia swojego ukochanego, pierwszego wnuka, a mojego tatę. Za kilka dni do dworu przyszli z niezapowiedzianą wizytą bolszewicy pod wodzą odzianego w skórzaną kurtkę komisarza o lewantyńskim wyglądzie, jak to się kiedyś elegancko określało. Do stajni się nie fatygowali, bo ktoś już zdążył im donieść, że konie gdzieś ukryto i to przy udziale mojego, nieletniego ojca...

 

Politruk popatrzył na zgromadzonych w salonie domowników, podszedł do jedynego w tym gronie dziecka, mojego papcia w wieku lat 4, przykucnął, wyjął z kieszeni torebkę landrynek, pokazał malcowi zawartość i spytał łamaną polszczyzną – Chcesz kanfietki? Ponieważ papcio wyraził zainteresowanie pytał dalej – Pokażesz gdie kaniki?... Transakcja została zawarta szybko. Brzdąc tym razem wsadzony został na konia przed krasnoarmiejcem i skwapliwie pokazywał paluszkiem gdzie trzeba jechać...

 

Przypomniało mi się to, gdy dowiedziałem się o przygodzie byłego działacza Młodzieży Wszechpolskiej i byłego ministra Romana G. oraz jego pięcioletniej progenitury. Otóż ten pan, który wycofał się z polityki i żyje z adwokackiego fachu, udał się był niedawno do siedziby pewnego medium elektronicznego ze wzmiankowaną córeczką, bo tak się ponoć złożyło, że nie miał kto się nią zaopiekować. Gdy poszedł do studia na nagranie, znana dziennikarka przeprowadziła z dzieckiem profesjonalny interview, podpytując berbecia o ojca. Następnie opublikowała uzyskane tym sposobem informacje na łamach pewnej gazety codziennej, znanej z walki o wysokie standardy publikowanego słowa, którą prowadzi z blogerką o ksywie kataryna...

 

Szanownych czytelników chciałem się natomiast zapytać, czy moje skojarzenie było słuszne? Czy jedynym podobieństwem tych dwóch zdarzeń jest wiek dzieci? Trzeba też uczciwie powiedzieć, że w dzisiejszej dobie przyznawania tak zwanemu pijarowi mocy nieomal boskiej, możliwe jest też tajne porozumienie Moniki O. z Romanem G. mające na celu wywołanie sensacyjnej wrzawy. Jest to tym bardziej prawdopodobne, gdy weźmie się pod uwagę przenikliwość polityczną wzmiankowanego dżentelmena, wręcz senatorską głowę – jak to malowniczo określał pan Zagłoba...

 

Oświadczenia:

1 – wszelkie podobieństwa osób i zdarzeń są przypadkowe.

2 – na wszelki wypadek pozwalam sobie prosić Wysoki Sąd o możliwie najniższy wymiar Kary!

Jan Kalemba