Wiocha i „obciach”

Chodzi to jedno z drugim po Warszawie, jeździ autobusem, w metrze i tramwaju nie wypuszczając z rąk plastikowych butelek z jakimiś napojami. Co i rusz „cyś-cyś” pociągają z tych flaszek. Mniej więcej w tym samym tempie wyjmują z plecaków jakąś przekąskę i na kilka minut zamieniają się w przeżuwacze...

 

Gdy moje pokolenie było dziećmi i gdy własne dzieci wychowywało – natychmiastowe zaspokajanie zachcianki picia czy jedzenia tolerowane było tylko wobec małych dzieci, do wieku, powiedzmy wczesno-przedszkolnego. Teraz od zaraz, gdy mu się zachce musi się napić 30-letni byk – no bo jak nie, to chyba natychmiast umrze... Ciekawe, czy z tą czynnością z odwrotnej strony ów osiłek też zechce naśladować malutkie bobaski?...

 

W czasach moich lat szczenięcych, patriotyzm, honor, odróżnianie dobra od zła nie były zjawiskami obciachowymi. Natomiast na totalną wiochę zakrawało to, co niedawno usłyszałem od pewnego młodego inteligenta – „Moralność Kelego*?... A! To stąd, że Kale zabił Abla!... Albo coś w tym rodzaju”. Oczywiście mówię o normalnym środowisku porządnych Polaków. Nie wiem zaś jak było wśród uboli lub lumpenproletariatu.

 

Za mojej młodości nie wypadało być jałopą, lebiegą lub innym ocipiejem, który nie potrafi się zachować, przełamać żadnych trudności, nie umie pokonać kryzysu, pojawiającego się przecież przy każdym wysiłku. Nie byłem chyba wyjątkiem, chociaż charakter kształtowała mi wyjątkowa 165 Warszawska Żeglarska Drużyna Harcerska.

 

Teraz natomiast można się szczycić maturą bez egzaminu z matematyki i bez pisania pracy egzaminacyjnej z jęz. polskiego. A czemu to wszyscy mają maturę otrzymywać?! Jeżeli pozyskanie wiedzy niezbędnej do zdania prawdziwego egzaminu maturalnego jest dla kogoś za dużą fatygą, to jak onegdaj powinien być posłany do „terminu” u szewca, glazurnika lub w warsztacie blacharsko-lakierniczym! Kiedyś maturę zdobywało zaledwie kilka procentów populacji...

 

Obecna elyta rozdaje hojnie wspomniane matury, po czym młódź udaje się masowo do wyższych szkół ściemniania i zarządzania, gdzie otrzymuje za pieniądze tzw. licencjaty – inteligencja, pożal się Boże. A wszystko to – jak smród za wojskiem – ciągnie za partią, która oczywiście w żaden sposób nie jest obciachowa! Przeciwnie jest trendy, cool i w porzo. Dla całego tego towarzystwa idolami są zaś dżentelmeni, którzy nie ukończyli żadnych studiów, ale za to kontentują się tytułami: magister albo profesor...

 

-------------------

* Kali – sympatyczny Murzyn, drugoplanowy bohater „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza, który dobro od zła odróżniał następująco – „Kalemu ukraść krowę to źle – Kali ukraść krowę to dobrze!”

Dla mnie to wiocha na pełny full oraz patologiczny infantylizm połączony z zerową odpornością na jakiekolwiek niedogodności.