Mit założycielski i intelektualiści

Mit – jak sama nazwa wskazuje – nie musi odzwierciedlać rzeczywistości, a ten, o którym mowa posiada, jak mi się wydaje, dwie wersje. Pierwsza mówi, że Lech Wałęsa samodzielnie i bez niczyjego wsparcia, szczególnie intelektualnego, tak komunę molestował i gnębił, aż ta legła w gruzach. Druga zaś głosi, iż stało się to wszystko za przyczyną światłych rad, udzielanych Wałęsie przez intelektualistów. Ważniejsze chyba jednak – co nastąpiło później!?...

 

Na suto zakrapianych biesiadach w Magdalence postanowiono budowę nowej Polski, nazwanej później III RP, powierzyć tzw. intelektualistom. Godność taką nadawała kamaryla – niekoniecznie organ KC – natomiast pokrewny bezpiece i korzeniami sięgający Komunistycznej Partii Polski, Bundu, tzw. Związku Patriotów Polskich itp. Chyba tak pozostało do dzisiaj, chociaż w sztafecie pokoleń protoplastów zastąpić musiały ich wnuki...

 

Za przyczyną owych nadań, intelektualistami nie mogą zostać ani bracia Kaczyńscy: jeden zaledwie prosty doktor, a drugi profesor doktor habilitowany, ani Antoni Macierewicz, tylko magister, bo doktoratu w PAN nie ukończył, gdyż zajął się działalnością wywrotową. Natomiast cieszą się taką godnością dżentelmeni, którzy nie ukończyli żadnych studiów, na przykład Tadeusz Mazowiecki, Władysław Frasyniuk lub Władysław Bartoszewski...

 

Intelektualiści opracowali projekt transformacji, nie przewidujący reprywatyzacji i powszechnego uwłaszczenia. Natomiast osobnicy o chytrych, rozbieganych oczkach dokonali faktycznego przemienienia socjalistycznej własności państwowej we własność prywatną. Stosowano przy tym różne legalne sposoby, takie jak kupno przedsiębiorstwa za środki od tego przedsiębiorstwa pożyczone. Ponieważ mało kto słyszał o pieniądzach z prywatyzacji, szczególnie dołożonych do czegokolwiek – np. do funduszu emerytalnego – prywatyzację ową nazywano powszechnie rozkradaniem majątku narodowego!

 

Teoretyczny udział Wałęsy w transformacji jest nieznany. Jego rozumienie zagadnień ustrojowych charakteryzuje zaś komentarz pana Leszka do dyskusji o prezydenturze: w stylu niemieckim, czy może francuskim – „Mówią: prezydent francuski, ale co ja mogę? Francuski prezydent poczęstuje winem, a ja co, sikacza postawię!?” Niewątpliwie jednak dobrowolnie, a nawet chętnie firmował wszystko to, co działo się na przełomie lat 80-tych i 90-tych.

 

Intelektualiści wykombinowali Konstytucję z takim podziałem władzy wykonawczej pomiędzy premiera i prezydenta, że idealnym rozwiązaniem jest powierzenie tych posad bliźniaczemu rodzeństwu i to jednojajowemu! Dobry Pan Bóg ziścił im te marzenie, a ci miast dziękczynienia wpadli w panikę i jęli jątrzyć przeciwko wykombinowanemu przez się ideałowi. Dotąd mącili i szkodzili, aż przewrócili dwuwładzę bliźniaków. Boże, patrzysz i nie grzmisz! Bezgraniczne jest Twe miłosierdzie i cierpliwość!...

 

Mit założycielski III RP jest historyjką dość zabawną i mało w tym ważne, kto był Bolkiem, a kto Lolkiem. Szczególnie, że całkiem nie śmiesznie wygląda teraźniejszość w świetle danych ogłaszanych przez Eurostat. Jawi się z tego kraj, który w Unii Europejskiej przoduje głównie w dziedzinie ubóstwa. Według raportu Komisji Europejskiej w Polsce 26% dzieci żyje w biedzie lub na skraju ubóstwa, a 8% rodzin wegetuje poniżej minimum egzystencji. Polska wyludnia się – emigracja, wraz z tą z lat 80-tych, musi być liczona już w milionach, natomiast wskaźnik dzietności kobiet wynosi 1,27 i jest najniższy w Europie...

 

„Nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi” – uczyńmy wreszcie coś, aby ta blisko pięćsetletnia przepowiednia Wieszcza przestała być aktualna!

Intelektualiści jęli „bronić jak niepodległości” mitu założycielskiego III Rzeczpospolitej.