1. Jakiś czas temu pisałem o tzw. e-mycie jako swoistym prezencie jakim obdarował rząd Tuska transport ciężarowy w Polsce z okazji rozpoczęcia polskiej prezydencji w Unii Europejskiej.
Pisałem, że nowe opłaty za przejazd niektórymi autostradami, drogami ekspresowymi i drogami krajowymi dotyczą wprawdzie tylko samochodów ciężarowych powyżej 3,5 tony, autobusów i busów ( także samochodów osobowych z przyczepami) ale koszty tej nowej opłaty poniesiemy i tak my wszyscy.
Na razie opłaty dotyczą około 1,5 tys. km dróg ale docelowo jak przewiduje GDDKiA, obejmą one 2 tys. km autostrad, 5 tys. km dróg ekspresowych i 600 km dróg krajowych, co oznacza objęcie tym systemem większości dróg zbudowanych czy zmodernizowanych w ostatnich latach.
Jak wynika z obliczeń przeprowadzonych w Katedrze Ekonometrii i Statystyki Uniwersytetu w Toruniu średni koszt przejechania 1 km po drogach objętych tym nowym systemem przez samochód ciężarowy wzrośnie z 8 do 15 groszy czyli prawie dwukrotnie.
Jeszcze większe wrażenie robi porównanie dotychczasowych opłat za przejazd samochodów ciężarowych (tzw. opłat winietowych) z e-mytem na konkretnych odcinkach dróg o objętych nowym systemem opłat. Przykładowo koszt przejazdu samochodem ciężarowym z Warszawy do Świecka wzrośnie z dotychczasowych 40 zł do 260 zł, a z Rzeszowa do Zgorzelca drogą A-4 z 46 zł do 200 zł.
2. Pisałem także, ze tak gwałtowny wzrost kosztów transportu zapewne będzie gwoździem do trumny wielu firm przewozowych w Polsce szczególnie tych mniejszych, bo będzie to już druga fala wzrostu kosztów transportu w tym roku.
Tą pierwszą spowodował gwałtowny wzrost cen paliw, który przełożył się na 30-40% wzrost cen usług transportowych. To w sposób oczywisty spowodowało spadek popytu na usługi transportowe transportem samochodowym, a tym samym ogromne kłopoty wielu firm transportowych.
Koszty e-myta firmy transportowe znowu będą musiały przerzucić w koszty usług i część z nich zapewne w związku z tym zniknie z rynku na skutek kolejnej fali zmniejszenia popytu na usługi transportem samochodowym.
Nie sądziłem tylko, że firmy transportowe szczególnie te mniejsze tak łatwo „zarżnąć” się nie dadzą i dopóki to będzie możliwe będą korzystały z dróg alternatywnych czyli dróg krajowych nie objętych e-mytem, a także z dróg wojewódzkich, powiatowych i gminnych, nie przystosowanych do ciężkiego transportu samochodowego.
3. Wczorajsza Rzeczpospolita napisała, że zaledwie po miesiącu obowiązywania e-myta, z dróg objętych tym systemem zniknęło przynajmniej 50% dotychczasowego transportu ciężarowego, a z autostrady A-2, która jest wyjątkowo droga aż 80%.
Dziennikarze relacjonują rozmowy z kierowcami samochodów ciężarowych, którzy opowiadają jak to teraz przy pomocy GPS-ów nie poszukują optymalnej drogi dotarcia do celu z ładunkiem ale szukają dróg na których nie trzeba będzie ponosić kosztów e-myta.
Twierdzą oni, że już niedługo w podobny sposób będą postępowali kierowcy zagraniczni (szczególnie ci z Rosji, Białorusi i Ukrainy). Na razie rozpoznają oni nowy system i jeżeli tylko zorientują się, że można przemieszczać się przez Polskę trasami alternatywnymi bez konieczności płacenia e-myta, to także wyniosą się z dróg nim obciążonych.
4.Zamiast więc wzrostu dochodów z tytułu korzystania przez transport ciężarowy z dróg krajowych (rezygnacja z winiet i wprowadzenie e-myta), GDDKiA swoim „śmiałym” rozwiązaniem może spowodować ich zmniejszenie (samo wdrożenie nowego systemu ma kosztować około 4 mld zł) i jednocześnie masowe niszczenie dróg lokalnych.
Na drogi te w ostatnich latach samorządy (województwa, powiaty i gminy) wydały dziesiątki miliardów złotych i często ich stan jest lepszy niż dróg krajowych. Tyle tylko, że nie są one przygotowane do poruszania się po nich wielotonowych samochodów ciężarowych (pojazdów o nacisku wyższym niż 11,5 tony na jedną oś ), a więc bardzo szybko powstają na nich głębokie koleiny i pieniądze wydane na ich modernizację okażą się środkami wyrzuconymi w błoto.
Znacznemu pogorszeniu ulega również bezpieczeństwo poruszania się po tych drogach, bo nagle pojawiła się na nich ogromna ilość wielotonowych samochodów ciężarowych stwarzając zagrożenie dla ruchu lokalnego samochodowego i pieszego.
Taką to „przemyślaną „ politykę drogową prowadzi rząd Donalda Tuska i nagradzany kwiatami za „sukcesy na kolei” osławiony Minister Infrastruktury Cezary Grabarczyk.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2594
będzie za co kupić!
z jakiegoś ponoć związku przewoźników, czy czegoś takiego, powiedział, że on z wielkim "bulem" serca zgadza sie na pięciokrotne podwyżki cen. I gotów był drzeć koszulę. 500% i ani grosza więcej.
Głupota czy zła wola?
Zwracam się do Państwa z prośbą o podpisanie poniższej petycji dot. elektronicznego systemu opłat za przejazd autostradami w Polsce, która przesłana zostanie do Premiera R.P.:
http://proca.pl/pokaz/58…
Prof. Marek Berezowski, Gliwice
Przykro mi poinformować, w związku z poniższą petycją do premiera ws. e-myta, zablokowany został nr wewnętrzny mojego komputera na wszystkich forach internetowych Gazety Wyborczej w Polsce, jak również kasowana jest informacja o tej petycji.
Prof. Marek Berezowski
Wg słów pewnego ekologa "tiry na tory" w Polskim Radiu w planach UE w przeciągu 4-5 lat bramownice staną również na drogach lokalnych, a opłatami objęte zostaną też samochody osobowe. Koszty to zgroza http://www.platnedrogi.p…
Niektórym wydaje się, że najlepiej było by, aby rząd wycofał się z systemu e-myta. W oczywisty sposób nie rozwiąże to problemów poruszonych w artykule.
Po pierwsze. System e-myta jest słusznym kierunkiem, ponieważ opłata za przejazd w oczywisty sposób powinna być powiązana z ilością wykonywanej pracy przewozowej: od jej ilości zależą wpływy przewoźnika, dlatego też w stosunku do niej powinny być proporcjonalne również wydatki.
Po drugie: Ciężki transport samochodowy generuje największe koszty zewnętrzne przekraczające w krajach UE 5% PKB! Na koszty te składają się m.in. koszty: kongestii (przeciążenia), wypadków, zanieczyszczenia powietrza i wód oraz hałasu. Ostatnio zaczyna się w to wliczać również koszty wyłączenia terenów przeznaczonych pod budowę/modernizację dróg z użytkowania przez społeczności w innych celach (rolniczych, rekreacyjnych, budownictwa mieszkaniowego itp.). Jeśli nie obciążymy choćby częścią tych kosztów faktycznych sprawców ich powstawania (czyli przewoźników drogowych) to koszty te będzie musiał zapłacić przeciętny Kowalski (w ostatecznym rozrachunku poprzez wyższe podatki lub/i większe zadłużenie Państwa).
Po trzecie: wszyscy mają usta pełne frazesu "zrównoważony rozwój". Otóż w dziedzinie transportu zrównoważony rozwój oznacza ni mniej ni więcej jak tylko danie przez Państwo wszystkim gałęziom transportu równych warunków do rozwoju, przy faktycznym ponoszeniu przez poszczególne rodzaje transportu kosztów, które w rzeczywistości generują. Dlatego trzeba skończyć z paradoksem, że najdroższym rodzajem transportu w Polsce, jest transport kolejowy, którego koszty (w tym koszty zewnętrzne) liczone na 1 t przewożonego ładunku są najniższe. Dlaczego więc jest w zapaści? Ponieważ transport drogowy, który nie płaci pełnych kosztów swego funkcjonowania, jest de facto w sposób pośredni silnie dotowany przez obywateli. Tak więc aby wprowadzić w życie hasło "zrównoważony rozwój" należy albo znacząco obniżyć koszty dostępu przewoźników do infrastruktury kolejowej (tu Polska ma jedne z najwyższych opłat w UE), albo stopniowo podnosić opłaty za korzystanie z dróg, albo jedno i drugie na raz.
Po czwarte: w sposób naturalny przechodzimy do polityki transportowej Państwa. Uważam że Polska jako kraj tranzytowy od lat 90-tych popełnia błąd nie wykorzystując transportu kolejowego to przewozu zestawów drogowych (tzw. TIRów) na platformach kolejowych. Na pierwszy ogień powinien pójść tranzyt wschód - zachód. Państwo zarobiło by pieniądze na przewozie tych samochodów, a jednocześnie oszczędziło by drogi, ograniczyło emisję CO2 (emisjami można handlować), uratowało by życie wielu istnień ludzkich i ograniczyło ilość kalek po wypadkach drogowych, jak również oszczędziło by krajowym kierowcom wielu nerwów i frustracji. A można to zrobić: przykładem jest Szwajcaria, która jest bogata, bo szanuje pieniądze, które otrzymuje od obywateli w formie podatków, a nie bezsensownie co kilka lat naprawia z nich infrastrukturę drogową rozjeżdżoną przez obce "TIRy".
Czytając opinie Szanownych czytelników i Pana Profesora, z całą mocą chcę podkreślić że również jestem zagorzałym przeciwnikiem niszczenia przez ciężkie zestawy drogowe infrastruktury dróg gminnych, powiatowych czy wojewódzkich. Ale przyczyna nie leży tutaj we wprowadzeniu systemu opłat za drogi, tylko w złym wprowadzaniu tego systemu. Dlatego nie rozwiąże problemu "zdjęcie" VIAToLLa z części dróg, ale wręcz przeciwnie: objęcie opłatami również innych dróg z których korzystają ciężkie zestawy drogowe. Korzystający z infrastruktury - płaci. I tej zasady nic nie powinno zmienić. Moim zdaniem na zmniejszenie ruchu "TIRów" w Polsce i poprawienia bezpieczeństwa jest jedne jedyne lekarstwo: KOLEJ.