Wspomniał ktoś wczoraj o tym, że Czesław Miłosz nazwał swego czasu Polskę „anus mundi”, odbytnicą świata. Ja nie jestem pewien czy on to zrobił we własnym imieniu czy też cytował wypowiedź jakiego niemieckiego oficera, którego spotkał w czasie wojny. Pamięć jest zawodna i mogę się mylić, ale mam wrażenie, że jednak przywołał tylko wypowiedź tego Niemca. No, chyba, że podobne rzeczy opowiadał wcześniej, a ja o tym nie wiem. Nie jest to jednak istotne dla naszych dzisiejszych rozważań.
Mamy oto bowiem poetę namaszczonego we wszystkich istotnych świątyniach sztuki jakie istniały w powojennej Europie, poetę który pisze po polsku i po polsku myśli, a jednak pozwala sobie wobec Polski i Polaków na daleko niestosowne uwagi. Czyni to zaś w poczuciu dobrze rozumianej misji cywilizacyjnej i dla dobra wręcz tej Polski i jej mieszkańców. Jest przy tym poeta członkiem całej gildii wyłonionych przez „niewiadomokogo” po wojnie twórców, którzy usiłują „słowem żywem” ratować kraj przed osunięciem się w średniowiecze i barbarzyństwo. Tak to widza oni sami i tak to widzi świat, któremu oni tę Polskę przedstawiają.
Jest to oczywiste kłamstwo i manipulacja mająca dwa zasadnicze cele. Po pierwsze usprawiedliwienie powojennego porządku, który co prawda ma trochę krwi na rękach, ale za to „wszyscy mamy łazienki w blokach inie musimy chodzić za stodołę, jest prąd i woda w kranie, a także zlikwidowaliśmy analfabetyzm”. Po drugie zaś i o wiele istotniejsze ma owo kłamstwo poprzez fakt iż jest narzędziem wielokrotnego użytku dyscyplinować kolejne pokolenia Polaków, którym zachciałoby się pomyśleć o tym, że może ta historia kraju jest jednak źle opowiedziana. Może ta wielka literatura wcale nie jest wielka. Ma to kłamstwo, jak również sama pozycja i uświęcona funkcja poety nie jest niczym innym jak tylko nowym rodzajem nahajki obstalowanym przez pana dozorcę w jakimś tajemniczym magazynie ze skórzaną i inną konfekcją.
Ja nie twierdzę, że Miłosz jest złym poetą, a Wańkowicz złym pisarzem. To są ludzie bezwzględnie utalentowani, którzy zostali wychowani w epoce dawniejszej, w epoce gimnazjów klasycznych i realnych. Przez ów fakt nadający się zresztą świetnie na autorytety dla młodych buntowników lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Są to jednak ludzi pełnie złej woli i złych zamiarów, są to także ludzie w pewien sposób oszukani. Nie mogę sobie bowiem inaczej wyjaśnić uporczywej postawy Wańkowicza, któremu zdawało się, że Polska międzywojenna, z nędznym budżetem, bez zaplecza, zagrożona przez wszystkich, może skutecznie przywiązać do siebie obywateli narodowości Białoruskiej i Ukraińskiej za pomocą walki z analfabetyzmem i badaniom wykrywającym jaglicę u dzieci.
Czas poetów i pisarzy, którzy mieli żywy i fizyczny kontakt z wolnością i Polską, mimo słabości i błędów jednak prawdziwą minął. Zostali oni wmanewrowani w rolę autorytetów po czym zmarli. Kiedy zaś zmarli, pozostało po nich puste miejsce. Świetnie nadające się do wypełnienia przez istoty pozbawione nie tylko talentu, ale także przyzwoitości i jakiegoś elementarnego wyczucia proporcji. I owo wypełnianie miejsca po wielkich, z nakazu wręcz przez różnych Szczypiorskich i Żakowskich jest najistotniejsze dla zrozumienia czym jest w świecie dzisiejszym klątwa. Otóż ci wszyscy ludzie kreowani są na wielkości po to jedynie by rzucać na nas kolejne klątwy. Po nic innego. Taki bowiem charakter mają wszystkie oskarżenia o ksenofobię, antysemityzm zbyt niski stopień zeuropeizowania itp. To są klątwy, które w żaden sposób nie mogły do nas przylgnąć gdyby nie wygłaszali ich ludzie z pozycją i to w dodatku pozycją o charakterze sakralnym.
Po to bowiem kreuje się autorytety moralne i inne, by zastąpić nimi ludowi kościelnych pasterzy. Tych zaś opluwa się i oskarża o różne świństwa. Innej funkcji to nie ma. Słyszeliście, by na Zachodzie jakiś pisarz czy poeta mielił się autorytetem w innej niż uprawiana przez niego dziedzina sztuki? By uzurpował sobie prawo do wypowiadania się na każdy możliwy temat i dążył do tego, by poza własną osobą firmować przedsięwzięcia polityczne wymierzone w jego własnych czytelników, posługujących się tym co on językiem? Słowem czy widzieliście gdzieś w Europie lub Ameryce pisarzy oddanych władzy, w starym, dobrym, komunistycznym stylu? Jeśli tak, to poproszę o nazwiska.
Wyróżnikiem współczesnych autorytetów jest ich nędzna jakość. To jest wręcz cecha definiująca te byty. Po tym się je rozpoznaje. Nędza ta zaś wynika wprost z pogardy na ludzi, którym oni rzekomo mają przewodzić, czyli dla nas. Nie jest bowiem możliwe by kreować na bohatera i mistrza kogoś takiego jak Chwin mając świadomość, że ludzie do których Chwin będzie przemawiał mają choć trochę oleju w głowie. Do tego potrzebne jest przekonanie, bardzo głębokie, że ludzie ci są jakąś mierzwą, która kupi każdy śmieć i każdą bzdurę. Wbrew pozorom rokuje to bardzo dobrze.
Cały czas bowiem pamiętamy o klątwie, która jest najistotniejszym usprawiedliwieniem istnienia pisarzy takich jak Chwin czy dziennikarzy takich jak Żakowski. O ile odium rzucone przez Miłosza czy Wańkowicza mogło do nas przylgnąć na długie lata, o tyle to co mówią Chwin z Żakowskim kompromituje jedynie ich samych, dla nas nie ma żadnego znaczenia.
Do dziś żyją ludzie, którzy wierzą w to, że „Kundlizm” był przez Wańkowicza napisany w dobrej wierze, z myślą o „naprawie Polaków”, do dziś żyją ludzie, którzy wierzą, że „Rodzinna Europa” Miłosza, to książka wartościowa mówiąca prawdę o Wielkim Księstwie Litewskim i przedwojennej Rzeczpospolitej. Do dziś żyją ludzie, którzy wierzą, że najważniejszą funkcją pisarza jest szyderstwo. I nie pamiętają ludzi ci, że przed wojną Antoni Słonimski pisał sztuki wyszydzające życie nowobogackich Żydów, których dziś się już nie wystawia z oczywistych względów.
Względy analogiczne jednak nie dotyczą Polaków, którzy co prawda nie wylecieli przez komin krematorium jak bohaterowie „:Murzyna warszawskiego”, ale stracili właściwie wszystko i stali się ludźmi różniącymi się od swoich przodków z poprzedniego pokolenia tak jak mieszkańcy Islandii różnią się od Włochów z Toskanii. Polaków ta delikatność nie dotyczy. Właśnie z tego względu, że są oni od wojny narodem, na którym przeprowadza się różne tajemnicze, socjologiczne eksperymenty. Ich centralnym obszarem zaś jest przesunięcie sfery sacrum, wykreowanie nowych pasterzy i trzymanie ich w szachu za pomocą klątwy.
Jest jednak, jak już wcześniej wspomniałem, nadzieja. Siła bowiem, która jest w przekazie ustnym tradycji i prawdy jest ogromna i co najważniejsza zaskakująca dla tych, którym wydawało się, że jest już „pozamiatane”, że Chwin może uchodzić za kogoś w rodzaju św. Stanisława, a Żakowski to prawie Popiełuszko. Nie jest bowiem łatwo poradzić sobie z 40 milionowym narodem, kiedy nie można strzelać i trzeba liczyć się ze słowami. A z nimi liczyć trzeba się zawsze i w tym tkwi istota pułapki w jaką wpędzili się manipulatorzy.
Wszystkich zainteresowanych polską tradycją, prawdą i pięknymi opowieściami w stylu średniowiecznych chansons de geste zapraszam na stronę www.coryllus.pl, gdzie można nabyć moje książki: „Baśń jak niedźwiedź”, „Dzieci peerelu” oraz ostatnie egzemplarze „Pitavala prowincjonalnego”. Można tam także nabyć tomik poezji Ojca Antoniego Rachmajdy, redaktora naczelnego kwartalnika „Zeszyty Karmelitańskie”, pod tytułem „Pustelnik północnego ogrodu”. Zapraszam.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2188
Tak zatytułował swoją książkę Wiesław Kielar, a nazwę tę wziął od pewnego esesmana w obozie Auschwitz,
który tak określił właśnie ten obóz! Nie wiem kto od kogo zapożyczył tę nazwę, ale jeśli Miłosz od
Kielara i zmienił miejsce(zamienił Auschwitz na Polskę) to robi mi się niedobrze! Polska określona
jako odbytnica świata?! Polska?! Która przeżyła tyle najazdów i okupacji? Ratowała wielokrotnie
Europę przed barbarzyńcami ze wschodu, przy biernej)a nawet wrogiej postawie zachodu?!)I to powiedział
Polak patriota?! Nigdy nie lubiłem Miłosza, dzisiaj nim gardzę. Tyle mam do powiedzenia!
2011.06.26 10.32
"Nie jest bowiem łatwo poradzić sobie z 40 milionowym narodem, kiedy nie można strzelać i trzeba liczyć się ze słowami." - i choć już strzelali (śp.Marek Rasiak), a i z leczeniem się ze słowami rozmaicie bywa (m.in. Kutz, Niesiołowski, Hołdys) to zdanie uważam za powiew optymizmu na przyszłość
Pozdrawiam Pana seredecznie
Dziękuję
Czytałam jego "Kartki z dziennika" i nie widziałam tam nic specjalnie drażniącego....