Gdybyśmy żyli w XIX wieku stosunek do sąsiadów byłby regulowany według zasady Anatola France’a, czyli nasi sąsiedzi byliby naszymi wrogami, a sąsiedzi naszych sąsiadów naszymi sprzymierzeńcami. Dzisiaj poprawność polityczna wymaga ażeby kwitły dobrosąsiedzkie stosunki szczególnie między krajami należącymi do UE.
W Polsce rządy warszawskie starają się zadość uczynić tej regule z gorliwością neofity posuwając się do daleko idącej uległości.
Tymczasem nasi sąsiedzi nie za bardzo się przejmują wskazaniami unijnymi i postępują tak jak im to odpowiada.
Zacznijmy od sąsiadów pozaunijnych. Od północy mamy granicę z rosyjską enklawą królewiecką, której dawną stolicę Prus książęcych Królewiec przemianowano na symboliczną bolszewicką nazwę Kaliningrad. I chyba celowo mimo usunięcia tego typu nazw na terenie Rosji, pozostawiono ją dla utrzymania charakteru tej enklawy, jako twierdzy wypadowej na zachód Europy i nadzoru nad Polską.
Utrzymywanie tego stanu bezpośredniego zagrożenia dla Polski nigdy nie było ze strony polskiej oprotestowane, natomiast w stosunku do Polski każde zadziałanie obronne jest natychmiast przez Rosję traktowane, jako akt wrogi wymierzony agresywnie w stosunku do niej. Pomijając humorystyczny charakter takiego oskarżenia z racji proporcji sił można stwierdzić zasadniczą różnicę postaw rządów obu krajów, nie tylko zresztą w tej sprawie.
Następny sąsiad Białoruś – powinniśmy z nią mieć wyjątkowe dobre stosunki gdyby nie osoba Łukaszenki, który chciałby zapewne akceptacji jego dyktatorskiej władzy, za co byłby gotów na uznanie licznej i prężnej polskiej mniejszości w tym kraju.
Właściwie Polsce rodzaj władzy na Białorusi jest obojętny byle była w jakimś stopniu niezależna od Rosji i żeby miała życzliwy stosunek do Polaków tam mieszkających.
Niestety za sprawą UE, a szczególnie prezydenta Obamy, który swoją porażkę w zetknięciu z Rosją usiłuje powetować na Białorusi / tu już proporcje są nie tylko humorystyczne, ale wręcz kompromitujące największe imperium świata/ - Polska została włączona do tej wojny i tylko my ponosimy ofiary w postaci odgrywania się przez Łukaszenkę na Polakach białoruskich.
Białoruś podobnie jak i inne byłe republiki sowieckie otrzymała niepodległość w darze od Sowietów bez jakiejkolwiek inicjatywy ze strony narodu białoruskiego. Jest to tyle dziwna niepodległość, w której nawet historycznych symboli swego kraju wyrzeczono się na rzecz kontynuacji sowieckiego wydania Białorusi łącznie z rosyjskim, jako językiem urzędowym.
Granice tego państwa stanowią dar stalinowskiego podziału administracyjnego swego imperium. W związku z tym wyłączono z obszaru Białorusi całą smoleńszczyznę, za to włączono z terytorium przedwojennej Polski trzy województwa: -poleskie, nowogródzkie i wileńskie z wyłączeniem Wilna i jego okolic /około 8 tys. km.2/, a także część województwa białostockiego z częścią puszczy białowieskiej, powiatem wołkowyskim i, - co szczególnie bolesne, - z Grodnem, bohaterskim miastem broniącym się przed inwazją sowiecką w 1939 roku, za co zapłaciło ofiarą poległych w boju i bestialsko rozstrzelanych przez NKWD obrońców z nieletnimi harcerzami i gimnazjalistami na czele.
Nieco inny wymiar mają stosunki polsko ukraińskie. Rząd Ukrainy nawet w wydaniu prorosyjskim utrzymuje poprawne stosunki z Polską, ale pod powierzchnią zjawisk niestety ciągle nie wygasa sprawa ludobójstwa dokonanego przez ukraińskie formacje w czasie II Wojny Światowej. Żaden z rządów ukraińskich, nawet niby nam sprzyjających i cieszących się naszym poparciem nie zdobył się na uznanie pełnego wymiaru tej zbrodni.
Nie mamy również sporów granicznych, co zostało osiągnięte niebywale wysokim kosztem Polski wyrzeczenia się przez rządy warszawskie Lwowa, jedynego polskiego miasta obdarzonego tytułem „Semper Fidelis”.
Również traktowanie polskiej mniejszości na Ukrainie odbiega znacznie od poziomu traktowania ukraińskiej mniejszości w Polsce.
Kraje członkowskie UE sąsiadujące z nami mają inny status sąsiedztwa wynikający z regulacji unijnych, mimo to jednak jest sporo spraw niezałatwionych. Dotyczy to szczególnie stosunków polsko litewskich. Niewielka mniejszość litewska w Polsce cieszy się wszystkimi przywilejami, jakie przysługują jej z tytułu obowiązujących kraje unijne traktatów jak i polskich przepisów. Niestety nie ma równoważności w traktowaniu polskiej mniejszości na Litwie. Począwszy od skandalicznej sprawy, domagającej się trybunału haskiego, pisowni polskich nazwisk, a skończywszy na uznaniu polskiego stanu posiadania. Litwini ciągle traktują zarówno okres po Unii Lubelskiej jak i stan przedwojenny, jako polską „okupację” zapominając o tym, że gdyby nie Polska to najprawdopodobniej podzieliby los Prusów czy Jadźwingów. Nawet własna ich stolica Wilno została zbudowana polskimi rękoma i to na terenie nienależącym do etnicznej Litwy. Najlepszym tego dowodem jest brak wsi litewskich w okolicy Wilna, a miejscowa ludność to nie spolonizowani Litwini czy Białorusini, ale polscy osadnicy sięgający jeszcze czasów przedunijnych.
Ze Słowacją mamy jak najlepsze stosunki, chociaż zdarza się wypominanie Polakom zajęcia drobnych fragmentów Spiszu w 1938 roku, natomiast Polska najwyraźniej puściła w niepamięć fakt, że „miasta spiskie” należały legalnie do Polski przedrozbiorowej, a nasz stan posiadania za Austro Węgier był większy niż obecna granica. Ponadto wiele ucierpieliśmy za słowackiej okupacji polskiego Podhala w czasie wojny, kiedy kolaboracja słowacka z Niemcami wyrządziła wiele krzywd Polakom.
Podobna jest sytuacja z Czechami, do dnia dzisiejszego wypomina się Polsce „nóż wbity w plecy” konających Czech w 1938 roku, zapominając, że to Czesi wbili nam nóż w plecy w czasie, kiedy byliśmy zajęci walkami na wschodzie zajmując Śląsk Zaolziański mimo uchwały parlamentu czeskiego uznającego polskość tej części Śląska.
Ponadto różnica polega na tym, że Czesi nie bronili się przed Niemcami, oddali nam Zaolzie na zasadzie dwustronnego porozumienia, nie mówiąc o tym, że gdybyśmy go nie zajęli to wpadłby w ręce niemieckie razem z największą w ówczesnej Europie hutą w Trzyńcu, podobnie zresztą jak nie chcieli odsprzedać Polsce broni likwidowanej na życzenie niemieckie armii, a oddali ją za darmo Niemcom, którzy korzystali z niej w wojnie przeciwko Polsce.
Paradoksalnie, ale jedynym naszym sąsiadem, z którym nie mamy żadnych problemów dotyczących stosunków granicznych są Niemcy. Wynika to z decyzji podjętych w stosunku do nieistniejących już III Rzeszy Niemieckiej i jego części składowej państwa pruskiego.
Jednakże kolosalna przewaga gospodarcza Niemiec i nawet niezbyt skrywane niechęci w stosunku do Polski odbijają się na braku równowagi w traktowaniu Polaków w Niemczech w stosunku do traktowania Niemców w Polsce. Czołobitność warszawskich władz w stosunku do Niemców jest tak dalece posunięta, że nikła stosunkowo mniejszość niemiecka skupiona w województwie opolskim ma większe przywileje niż Polacy, bowiem została wyłączona z obowiązującego w Polsce pięcioprocentowego progu wyborczego, ponadto samo powołanie województwa opolskiego zostało dokonane na wyraźne życzenie naszych sąsiadów,
W prawie międzynarodowym jest znana zasada retorsji, lub w łagodniejszym wydaniu „reciprocity” czyli po prostu odpłacaniem pięknym za nadobne. W stosunku do polskich Niemców powinny być zastosowane te same miary działania jak w stosunku do niemieckich Polaków.
W sumie mając nawet na względzie nasze zdobycze wojenne na zachodzie i północy to Polska okazała się państwem, które zapłaciło cały rachunek za akceptację stalinowskich decyzji w stosunku do nas i naszych sąsiadów. Zdumiewająca jest łatwość, z jaką reprezentujący Polskę ludzie bez żadnego upoważnienia ze strony narodu polskiego zawarli i ratyfikowali traktaty, w których usankcjonowali nie tylko bezprawie, ale i grabież i zbrodnie w stosunku do Polski.
Nie ponosimy odpowiedzialności za wszystko to, co zostało dokonane w naszych sprawach bez naszego udziału po wojnie lub w imieniu PRL, gdyż w tym czasie istniał jedyny legalny polski rząd na uchodźstwie. Natomiast po 1990 roku sytuacja zmieniła się o tyle, że formalnie rząd w Warszawie występuje, jako jedyny przedstawiciel państwa polskiego.
Antypolska polityka ustępstw zapoczątkowana „traktatami Skubiszewskiego” nie dała w rezultacie spodziewanych efektów w postaci szczerych dobrosąsiedzkich stosunków z naszymi sąsiadami. Negatywne skutki pogłębiane są bardzo niską pozycją gospodarczą i polityczną Polski na europejskim, a także światowym rynku politycznym. Potwierdzeniem tego może być wizyta Obamy, który w Polsce tylko raz spotkał się z twardymi rozmówcami, tylko że byli to Żydzi domagający się respektowania interesów Izraela.
Wielu poniesionych strat w wyniku polityki ustępstw nie uda się nadrobić, jednakże rządy niepodległego państwa polskiego, które muszą prędzej czy później nastąpić, będą miały, jako podstawowy obowiązek zasadniczą jej rewizję z pożytkiem nie tylko dla nas, ale też dla prawdziwie dobrosąsiedzkich stosunków z naszymi sąsiadami.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2232
obawiam sie ze rzad polski ktory bedzie chcial uregulowac te wszystkie nie sprawiedliwosci okrzykniety zostanie oszolomami , moherami ,katolickimi faszystami ,czygo mielismy przyklad w czasie krotkich rzadow p.kaczynskiego , ale miejmy nadzieje ze Bog otworzy oczy i wroci rozum polakom
To, że w chwili obecnej są jedynym naszym sąsiadem, z którym nie mamy żadnych problemów dotyczących stosunków granicznych, nie znaczy, że ich nie będziemy mieli. Nie jesteśmy w sytuacji Francji, w stosunku do której Niemcy nie będą mogły jak dawniej wysuwać pretensji granicznych. Obserwując konsekwentną politykę Niemiec i Rosji, a nie przeciwstawiając obecnie również konsekwentnie naszej, możemy doczekać czasów już nie tak sprzyjających jak dzisiejsze dla prowadzenia w miarę swobodnej polityki dla wzmocnienia swojej pozycji. Obym był złym prorokiem.
To, że w chwili obecnej są jedynym naszym sąsiadem, z którym nie mamy żadnych problemów dotyczących stosunków granicznych, nie znaczy, że ich nie będziemy mieli. Nie jesteśmy w sytuacji Francji, w stosunku do której Niemcy nie będą mogły jak dawniej wysuwać pretensji granicznych. Obserwując konsekwentną politykę Niemiec i Rosji, a nie przeciwstawiając obecnie również konsekwentnie naszej, możemy doczekać czasów już nie tak sprzyjających jak dzisiejsze dla prowadzenia w miarę swobodnej polityki dla wzmocnienia swojej pozycji. Obym był złym prorokiem.
dzisiejszy artykuł w GP - "Niemcy wspólnie z Rosją w Mołdawii". Jak się ma do tego sytuacja Polski ? Chyba jednak politykom naszym (czytaj polskim) dawać dużo do myślenia.