1. Wczorajsza Rzeczpospolita na łososiowych stronach zamieszcza wywiad z Prezesem NBP Markiem Belką, który bagatelizuje sprawę drożyzny w naszym kraju. Okazuje się , ze 4,5% średnioroczny wzrost cen po miesiącu kwietniu, dla szefa banku, który stoi na straży wartości polskiego pieniądza, nie jest problemem.
Zdaję sobie sprawę, że Prezes Belka wywodzący się ze środowiska SLD ( kiedyś minister finansów i wicepremier w rządzie Leszka Millera, a później także premier rządu wspieranego przez tę partię), teraz wyciągnięty na stanowisko szefa banku centralnego po cichym porozumieniu Premiera Tuska i byłego Prezydenta Kwaśniewskiego, nie może krytykować skutków działań rządu, którego szef przyzwolił na jego powołanie.
Rozumiem również, że człowiek, którego miesięczne wynagrodzenie wynosi przynajmniej 50 tys. zł, nie byłby w stanie zauważyć drożyzny nawet wtedy ,kiedy ceny wzrosłyby o kilkadziesiąt procent.
Ale mimo tego, prezes banku centralnego, nie powinien zamykać oczu na rzeczywistość, zwłaszcza że inflacja wynosząca 4,5% , zawiera w sobie blisko 8% wzrost cen żywności, ponad 10% wzrost cen usług związanych z mieszkalnictwem i blisko 14% cen paliw do transportu prywatnego.
Są to bardzo wysokie wzrosty cen, szczególnie dla rodzin o niskim i średnim poziomie dochodów, zwłaszcza, że w tzw. koszyku inflacyjnym udział żywności wynosi tylko 24% , a dla wielu rodzin w Polsce udział ten wynosi 50% i więcej. Dla tych rodzin inflacja jest więc przynajmniej 2-krotnie wyższa od tej oficjalnej.
Prezes Belka zapewne już także nie pamięta jak przytakiwał rządzącym, kiedy twierdzili, że wzrost stawek podatku VAT od 1 stycznia o 1 pkt. procentowy spowoduje wzrost inflacji zaledwie o 0,2 pkt. procentowego. Okazało się, że wielu producentów towarów i świadczących usługi wykorzystało podwyżkę stawek podatku VAT jako pretekst do znacznie wyższego podniesienia cen.
2. Zresztą Prezes Belka próbując trzymać stronę rządu obiecał Ministrowi Rostowskiemu na wspólnej konferencji prasowej, że jeżeli ten ostatni będzie sprzedawał euro na wolnym rynku, a nie za pośrednictwem NBP , to nie Rada polityki Pieniężnej nie będzie podnosiła stóp procentowych.
Ale mimo tego, że Rostowski zaraz po spotkaniu z prezesem NBP przystąpił do działania i za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego zaczął sprzedawać dziesiątki milionów euro, tym samym wzmacniając złotego, to Belce nie udało się przekonać RPP, aby nie podnosiła stóp procentowych.
Na ostatnim posiedzeniu, RPP podniosła podstawową stopę banku o 0,25 pkt. procentowego, a tzw. jastrzębie w radzie wypowiadają się publicznie za kolejnymi podwyżkami stóp w następnych miesiącach, co oznacza, że rada nie wierzy w skuteczność polityki fiskalnej, którą zapowiedział Rostowski. Wbrew swojemu przewodniczącemu, który chciał być lojalny wobec tych , którzy go wyciągnęli z niebytu.
3. Oczywiście kolejne podwyżki stóp banku centralnego, zapewne spowodują spowolnienie tempa wzrostu PKB, co już sygnalizuje wielu ekonomistów twierdząc, że w roku 2012, wzrost PKB w Polsce będzie niszy niż 4%.
Nie wróży to niestety dobrze dla możliwości zmniejszenia deficytu sektora finansów publicznych poniżej 3% PKB na koniec 2012 roku, do czego zobowiązał się Minister Rostowski w dokumentach przekazanych Komisji Europejskiej i co w dużej mierze miało być oparte na znacznym wzroście wpływów podatkowych ( w przypadku obydwu podatków dochodowych te wzrosty miały wynieść w roku 2012 przynajmniej kilkanaście procent w stosunku do roku poprzedniego).
Belka nie dostrzega teraz drożyzny, a w roku 2012 pewnie nie będzie dostrzegał ani złego stanu finansów publicznych ani dramatu na rynku pracy bo niski wzrost gospodarczy grozi i jednym i drugim.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2091
http://www.wybory.xaa.pl/
On nie dostrzega drożyzny. To po jaka cholerę RPP odnosi stopy procentowe. Przecież wynagrodzenia nie rosną w takim samym tempie. Wiec albo galopuje drożyzna, albo lobby bankowe próbuje sobie zrekompensować spadek dochodów. My zawsze na abarot niz wszyscy. Szef FED w czasie kryzysu obnizal stopy prawie do zera. Ale nie u nas będzie się "chłodzic" gospodarke. Ucznioweie Keynesa i Kaszpirowskiego!
Ah, całe życie myślałem, że podnoszenie stóp procentowych przeciwdziała inflacji. Przecież powszechnie wiadomo, że jak stopy procentowe są niskie to wzrasta podaż pieniądza. Logiczne? Z Pana wpisu wnioskuje iż jest na odwrót. Pozdrwiam
Zabawy ekonomicznych matołów zawsze przynoszą takie skutki o jakich Pan ciągle pisze. Szkoda wielka, że mało kto idzie w Pana ślady. Czytając wpisy na naszym portalu znajduje sporo spraw ideologicznych, za oceanem mało zrozumiałych. Tutejszy naród potrzebuje konkretów. Mamy tu taka prośbe do Pana: niech Pan nam wyjaśni na co poszły za rządów donkey'ów te kwoty, które spowodowały aż takie zadłużenie?
W cywilizowanym świecie trudno to ogarnąć,chyba że zostały one kompletnie rozkradzione.
Pozdrawiam