SUKCES KUKIZA -TRYUMF SYSTEMU

W 1989 roku, po beznadziei i duchocie ostatniej dekady PRL-u, pozwolono nam wybrać „wolność”.
(Wiecej: http://naszeblogi.pl/49133-my-i-oni-kleska-solidarnosci)

Dzisiaj, po 25 latach, nie mamy już złudzeń, że była to „wolność zaprogramowana” w Magdalence i przy „okrągłym stoliczku”.
Układające się tam kliki, nie mające żadnej legitymacji prawnej do tych ustaleń, zapewniły sobie WŁADZĘ i KASĘ.
Naród dostał pozory wolności.
I za te pozory wolności płacimy do dzisiaj: faktycznym pozbawieniem nas praw politycznych, dewastacją i wyprzedażą za bezcen majątku narodowego, bezrobociem, masową emigracją...
(Więcej: http://naszeblogi.pl/51226-jak-sfalszowano-nie-tylko-te-wybory)

Dzisiaj sytuacja pod wieloma względami jest podobna, jak 25 lat temu. Coraz powszechniej odrzucamy panujący system polityczny, jako bezprawny.
(Więcej:1. http://naszeblogi.pl/50847-25-70-lat-bandytyzmu-pod-szyldem-i-w-majestacie-panstwa

  1. http://naszeblogi.pl/47571-czy-w-polsce-rzadzi-mafia
  2. http://grudziecki.salon24.pl/526184,polska-lamie-prawa-czlowieka )

Duża część społeczeństwa, ponad połowa, tę swoją negację systemu demonstruje odmową udziału w wyborach. W skrajnych przypadkach można spotkać się nawet z takimi stwierdzeniami: „Nie idę głosować, bo wszystko to Żydy i złodzieje” („dosłowny” cytat).

W dużo trudniejszej sytuacji są ci (w tym autor tego tekstu), którzy są przekonani, że panuący system polityczny, w tym istniejąca ordynacja wyborcza, jest jedną wielką patologią, jednak pozostawanie w domu oznacza przyzwolenie, żeby ci, co ten system sprokurowali, mogli dokonywać swoich manipulacji bez przeszkód.

Pójście na wybory w takich uwarunkowaniach wymusza często dokonywanie wyborów, których dokonywać byśmy nie chcieli, a których w normalnym systemie politycznym (którego nigdzie – tak naprawę - jeszcze nie ma) nie musielibyśmy dokonywać. Już pierwsze sodażowe wyniki z wczorajszych wyborów prezydenckich pokazały, że i tym razem tak się działo.

Część z tych osób zagłosowała zgodnie ze swoimi przekonaniami na kandydatów antysytemowych: Grzegorza Brauna, Mariana Kowalskiego, Jacka Wilka,, Pawła Tanajno, czy Janusza Korwin-Mikke (?).
Kandydaci ci jednak, za wyjątkiem Korwina – Mikke, przez tuby propagandowe, w tym przez sondażownie, spychani byli na margines. Głosowanie na nich w tej sytuacji miało się wydawać mało racjonalnym - jeżeli rzeczywiście uległo się złudnej chęci wpłynięcia na wynik wyborów.

Wcale niemało sposród w/w grona osób, szczególnie tych odrzucających „wolnoamerykankę” w życiu społecznym i gospodarczym, dokonało wyboru „mniejszego zła” i zagłosowało na Andrzeja Dudę. Przykładem tutaj może być przewodniczący Polski Społecznej, który swój wybór opisał na portalu społecznościowym.
Odrzucając „system” zagłosowali więc na kandydata, który był przedstawiany jako ten, który może przynieść zmianę.
Jednak jest to zmiana w ramach tego samego systemu.
Zwykłe przetasowanie graczy.
(Nie negując, że ewentualne zwycięstwo A. Dudy spowoduje pewne „przewietrzenie” systemu, którego zgnilizny nie daje się już – po prostu - wytrzymać).

Najwięcej sposród osób nastawionych antysystemowo, bo aż co piąty głosujący w ogóle, zdecydował się poprzeć kandydaturę Pawła Kukiza. I tutaj mamy paradoks.

Paweł Kukiz ostro krytykuje obecną „partiokrację”. Nie jest w tej swej krytyce szczególnie odkrywczy, ale trzeba przyznać, że poprzez to swoje „uproszczenie” jest wyrazisty.
Od kilku lat robi sporo zamieszania w środowiskach negujących obecny układ, ale jednocześnie „programowo” odrzuca możliwość zbudowania formacji, która mogłaby ten układ zmieść.
(A formacja ta nie musiałaby być przecież „chora” - wodzowska, oligarchiczna itd.)
Jednym słowek – podejmuje inicjatywy, gromadzące wokół jego osoby ludzi, którzy mogliby być groźni dla obecnego systemu.
Gdyby się zorganizowali w celu zmiany ustroju.
Kanalizuje więc „oburzenie”... i je rozmywa.

Krytyka obecnego układu politycznego ze strony Pawła Kukiza, mimo że czasami sprawia on wrażenie nawiedzenia (vide: jego wypowiedź na wieczorze wyborczym po ogłoszeniu wyników), jest w gruncie rzeczy powierzchowna. Płytka. Widać to, oczywiście, na wielu płaszczyznach, ale aby to dostrzec, wystarczy jedynie spojrzeć na tę jego „krytykę” poprzez pryzmat tego, co proponuje w zamian.

Paweł Kukiz nie jest zwolennikeim bezpośredniego decydowania obywateli o swoim państwie. Dopiero w końcówce swej kampanii dorzucił on postulat „obligatoryjnego referendum”.
Mniej więcej w tym samym czasie co Andrzej Duda.
Ktoś, kto ma być tak antysystemowy, wszelkie formy bezpośredniego decydowania przez obywateli w państwie (o „przestrzeni wspólnej” w państwie”), w tym referenda obligatoryjne (z inicjatywy obywateli i wypływające z „przymusu ustawy”) powinien zapisać na swym sztandarze na pierwszym miejscu.
Paweł Kukiz dopisał je dopiero pod wpływem przymusu chwili. I to nie na pierwszym miejscu. Na końcu.

To jest najlepszy probierz intencji Pawła Kukiza.
Paweł Kukiz nie chce, aby rządził ogół obywateli.
Paweł Kukiz nie chce zmiany ustroju.
Paweł Kukiz chce zastąpić jeden patologiczny system innym, jeszcze bardziej patologicznym, systemem.
Bardziej patologicznym – bo dużo, dużo trudniejszym do „rozpirzenia”.
Co widać, choćby na przykładzie Francji i Wielkiej Brytanii, gdzie ugrupowania wygrywające wybory w systemie proporcjonalnym (do europarlamentu – Front Narody we Francji i UKIP w Wielkiej Brytanii ) są jednocześnie marginalizowane w wyborach wewnętrznych, odbywających się według ordynacji większościowej, opartej o tzw. jow-y.
Ale o tym w następnym artykule, który będzie zatytułowany: „TAK KOŃCZY SIĘ NARODY”.

Paweł Kukiz głosi, że cudownym lekiem na wszystkie patologie ustrojowe jest wprowadzenie ordynacji na wzór brytyjski, gdzie posłów wybiera się w jednomandatowych okręgach wyborczych.
Będąc złośliwym można by zapytać, czy chce także wprowadzenia Izby Lordów?
A może chce nam zafundować królową?
Ale jak tu nie być złośliwym, gdy „na chama” wciska się nam dyrdymały nijak nie przystające do rzeczywistości.
Osoby, które chcą skonfrontować „bajki o jow-ach” z rzeczywistością, mogą przeczytać choćby ten artykuł: http://www.tokfm.pl/blogi/lmarkuszewski/2015/05/demokracja_kontra_jowy/1
(Przy czym „demokrację” trzeba wziąć w cudzysłów)

Podstawowe problemy naszej ordynacji wyborczej są dwa.
Pierwszy polega na braku, choćby zbliżonej, materialnej równości głosu obywateli.
Obecna ordynacja wyborcza (np. poprzez wprowadzenie wysokich progów), w połączeniu z ustawą o partiach politycznych i w połączeniu z systemem finansowania partii z budżetu, powoduje, że o tym, kto może zostać wybrany decydują ci, którzy układają listy wyborcze partii okopanych w parlamencie.
Głos obywatela oddany jedynie na te listy daje jakąś gwarancję, że nie zostanie on zmarnowany.
(Poza głosowaniem „na zaprogramowane wentyle”).

Problem drugi polega na faktycznym pozbawieniu nas biernego prawa wyborczego.

I dokładnie te same dwie patologie są wpisane w system brytyjski.
Jedynie głos oddany na partię rządzącą i jej głównego partyjnego oponenta ma jakiekolwiek znaczenie.
Bo te same dwie partie rządzą, na przemian, Wielką Brytanią od ponad 100 lat!
Taki PO-PIS zabetonowany na wieki!
Miliony głosów obywateli brytyjskich jest systemowo mielonych w każdych wyborach wewnętrznych (krajowych). O wiele, wiele więcej niż u nas.

Pozornie w systemie brytyjskim każdy może kandydować, a więc pozornie każdy ma bierne prawo wyborcze. Ale może kandydować tylko po to, aby stracić 500 funtów. Bo kandydatów niezależnych w Izbie Gmin jest z reguły mniej niż palców u jednej ręki. I nie mają oni żadnego znaczenia.
I dlatego frajerów nie ma zbyt wielu (zaledwie 5-6 kandydatów na jedno potencjalne miejsce).

Doskonałość systemu brytyjskiego zwolennicy jow-ów wykazują też na wiele innych sposobów. Przytoczę dwa.
Pierwszy sprowadza się do nazywania naszej ordynacji wyborczej „proporcjonalną”, a z jej wad ma wynikać wyższość ordynacji większościowych.
Tyle tylko, że nasza ordynacja wyborcza de facto nie ma nic wspólnego z ordynacją proporcjonalną. Może poza nazwą.
De facto jest to skrajnie patologiczna ordynacja większościowa, mająca zagwarantować władzę polityczną, tak jak jej poprzednie „wcielenia”, grupom dogadanym w Magdalence i przy „okrągłym stoliczku”.
I – jak dotychczas – gwarantuje.

Drugi polega na wskazywaniu wyższości systemu gospodarczo – politycznego Wielkiej Brytani nad Polską.
Bo taki jest kierunek emigracji milionów Polaków.
Rzecz w tym, że wyjaśnienie akurat tego zjawiska wyjątkowo mało wspólnego ma z systemem politycznym UK (jow-y są też w państwach afrykańskich), za to niezmiernie wiele z jej kolonialną przeszłością i teraźniejszością.
(Dla tych, którzy sądzą, że autor tu się pomylił – to nie jest pomyłka. Wielka Brytania jest nadal państwem kolonialnym, tyle tylko, że jej władza nad koloniami jest realizowana innymi , niż w przeszłości, metodami i jest bardziej „rozproszona”. Ale przynosi nie mniejsze korzyści niż kiedyś).

Nie sądzę, aby wiekśzość osób, która zagłosowała w niedzielnych wyborach prezydenckich na Pawła Kukiza:
a) po pierwsze, wiedziała coś więcej, poza znajomością propagandowych bajek, na temat „jow-ów”;
b) po drugie, głosowała na niego ze względu na jego postulat wprowadzenia”jow-ów”

Paweł Kukiz deklaruje, że swoich wyborców nigdy nie zdradzi.
Być może takie są intencje Pawła Kukiza. Mam jednak, co do tych intencji, sporo wątpliwości, a wątpliwości te wzrosły jeszcze po informacji o jego układach z Korwin-Mikke w jakiejś tam restauracji.
Jakoś Paweł Kukiz nie spytał swojego potencjalnego elektoratu, co sądzi o takich paktach!

Nie ma sensu koncentrować się na werbalnych deklaracjach. I zapewne dopiero po latach dowiemy się, jakie są rzeczywiste powiązania Pawła Kukiza, poza tymi pokazywanymi. Już dwa lata temu Paweł Kukiz w jednym z wywiadów przyznawał się, że ma wielu, wielu znajomych w PIS-ie.
(Więcej w artykule: http://grudziecki.salon24.pl/551062,odpowiedz-otwarta-panu-pawlowi-kukizowi )
Pan Kukiz nie kryje także swoich znajomości z prominentnymi politykami PO, np. z Grzegorzem Schetyną.

Werbalne deklaracje niewiele, z reguły, znaczą. Poza tym ten, kto te deklaracje wygłasza, może nie mieć zielonego pojęcia, że swoją postawą służy osiągnięciu zupełnie innych celów, niż jemu samemu się to wydaje.

W 1989 roku, na fali krytyki i odrzucania PRL-u, obiecywano nam „wolność i swobodę” oraz „raj na ziemi” w nowym systemie.
Co faktycznie - jako ogół obywateli - otrzymaliśmy, wszyscy wiemy.
Kraj został rozdrapany przez bandy cwaniaczków - którzy potajemnie się dogadali - i przez ich „klientów”: krajowych i zagranicznych.

Te środowiska, które rozdrapywały przez ćwieć wieku nasz kraj, które uwłaszczyły się na naszym majątku wspólnym, znajdują się obecnie w podobnej sytuacji, w jakiej znajdowali się „władcy PRL-u” w końcówce tamtego systemu.
Czują coraz bardziej powszechną niezgodę na istnejącą systuację i narastający bunt.
Ordynacja oparta o „jow-y” stanowi dla nich idealne rozwiązanie problemu.
Wszelka potencjalna, antysystemowa opozycja zostaje bowiem „załatwiona na amen”.
I dla tych środowisk nie ma znaczenia, czy tymi dwiema partiami, które będą hegemonami w sejmie i w kraju, będą PO i PIS, czy jakieś kolejne klony.

Jeżeli spojrzymy więc na działalność Pana Kukiza nie przez pryzmat jego deklaracji, ale „obiektywnie” - poprzez pryzmat tego, komu faktycznie służy jego działalność,
to widzimy, że jego deklaracje niewiele wspólnego mają z rzeczywistością.
„Jow-y”, których pewnie nie udałoby się wprowadzić w żadnym innym układzie, są teraz wprowadzane w „antysystemowym opakowaniu”.
Mistrzowski majstrsztyk.
I przekręt taki sam, jak w 1989 roku.

A jak to zrobiono?
Bardzo prosto.
Wystarczyło w pewnym momencie pozapraszać Pawła Kukiza do telewizji i podbić sondaże. (Wiecej: http://naszeblogi.pl/52902-kukiz-ulubieniec-mainstreamu)
Reszta to już efekt lawiny.
Lawiny, która w pewnych aspektach wywołała skutki uboczne inne od zaplanowanych. Bo Paweł Kukiz zamiast odebrać elektorat Andrzejowi Dudzie, odebrał jakiś tam potencjalnych wyborców B. Komorowskiemu.
Nie zawsze udaje się upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu.
Ta najważniejsza, jak widać, piecze się wspaniale.
Nie dla nas – obywateli.

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika smieciu

12-05-2015 [11:12] - smieciu | Link:

Odnośnie JOWów.
JOWy zapewne nie są lekiem na całem zło ale też uważam że spada na nie niezasłużona krytyka. Był tu już tekst mówiący że JOW JOWowi nierówny. Może np. wygrywać kandydat z większością w względną w pierwszej turze a może być system dwuturowy jak np. w wyborach na prezydenta

Przeczytałem zalinkowany tekst o JOWowych mitach i uważam że zamiast obalać mity to tworzy on też nowe. Jest bowiem wielka różnica między Polską i W. Brytanią. Widać to świetnie było podczas ostatnich wyborów samorządowych. Jakoś tak się składa że u nas wygrywali zwykle kandydaci niezależni! A nie jak w W. Brytani partyjni.
W polskiej tradycji zawsze popularne były tendencje odśrodkowe i wciąż kandydat z łatką "niezależnego" ma przynajmniej takie same jeśli nie większe szanse co kandydat partyjny.
Jeśliby JOWy w Polsce miały charakter betonujący to już dawno byłyby pewnie wprowadzone! Uważam jednak że póki co jeszcze balansujemy na granicy. Jeszcze być może umysły Polaków nie zostały całkiem zniewolone tak jak Brytyjczyków. I dlatego JOWy mają u nas sens.
Choć z pewnością wiele zależy od konkretnej ordynacji. Np. od tego by nie było żadnych progów wyborczych! By faktycznie poseł był związany przede wszystkim ze swoim terenem a nie partią.

Uważam że istotnie, JOWy mogą mieć charakter betonujący ale dopiero w już całkowicie dojrzałym Systemie, który i tak promuje partie polityczne a nie niezależnych kandydatów. Tak jest w W. Brytani. Tak jeszcze nie musi być w Polsce. Nasza obecna ordynacja dopiero rozlała beton. Ale on jeszcze nie zasechł. I dlatego System nie chce jeszcze JOWów. Po zaschnięciu będziemy i u nas mieć W. Brytanię.

Obrazek użytkownika loli pop

13-05-2015 [02:36] - loli pop | Link:

Pomijając całą część spiskową i w czyim interesie miałyby powstać JOW oraz fakt, poniedziałkowego zachowania się Buca, który natychmiast poparł JOWy i zaczął je wprowadzać, co potwierdzałoby spiskową teorię to JOWy mają zalety, ale i wady.
Zalety JOWów są kilka, w tym:
a. łatwy do sprawdzenia i przejrzysty sposób liczenia zwycięzcy
b. szybkie uzyskiwanie informacji o wyniku w danym okręgu
c. znajomość kandydatów z wyborcami na stopniu lokalnym
d. wytworzenie dwubiegunowej (ewentualnie trzybiegunowej) skonsolidowanej sceny politycznej, o co zabiegano, gdy pierwszy wolny Sejm był mocno rozdrobniony.
e. program partii, w założeniu, tworzony jest oddolnie i to popularni działacze lokalni awansują do góry
f. to ta ich lokalna popularność powoduje, że w większości stają się kandydatami, a nie nadanie partyjnej góry
g. wymiana liderów partyjnych po nieudanych wyborach
h. mniejsze koszty prowadzenia kampanii dla partii, bo nawet najważniejsze partie nie mają więcej niż maksymalna liczba okręgów,a mogą nie wystawić kilku kandydatów i na tym nie tracą
i. paradoksalnie partia lokalna mająca swoich przedstawicieli w kilku okręgach też ma szansę na mandat, choć oczywiście ze względu na walkę potentatów, duże mniejsze niż ci wielcy. Ale zawsze, bo nie ma progu wejścia do parlamentu

Wady JOWów:
a.to własnie to konsolidowanie sceny politycznej, nazywane dla potrzeb krytyki betonowaniem
b. Możliwość zdobycia mandatu przez oligarchę, który kupi sobie to miejsce
c. niepokorny poseł nie jest kukiełką partyjnego zarządu, przynajmniej w danej kadencji.

Biorąc powyższe pod uwagę trzeba zauważyć, że w praktyce obecna ordynacja wyborcza - d'hondt z 5% progiem, ma poważne wady w stosunku do JOWów:
a. Partia lokalna nie ma szans na dostanie się do parlamentu, chyba, że poziom wejścia obniżono by np do poziomu 1%. Ale wtedy rozdrobnienie Sejmu gwarantowane.
b. ogólnokrajowe zarządzane z "Warszawy" przez wodzów, którzy nie ustępują po wyborach, bo ich pretorianie to miejsca biorące w wyborach
c. Długo się liczy, trudno kontroluje - kilka poziomów zliczania, w tą i z powrotem.
d. Kandydaci na miejscach biorących to często spadochroniarze, a ich trwanie zależy od "szefa"

Obrazek użytkownika loli pop

13-05-2015 [02:37] - loli pop | Link:

dalej:

Ma też zalety:
a. zabetonowanie sceny politycznej 2 do 4,5 partii w parlamencie
b. Partie na miejscach od 3 do 5, w warunkach JOWów to często zmarnowany głos, tu miejsce w parlamencie (reprezentatywność)
c. Brak możliwości kupienia sobie wyborców, oligarcha może wejść do parlamentu, ale za zgodą dużej partii, która będzie się bała takiego "posła"

Jeżeli popatrzyć dokładnie na plusy i minusy to zauważmy, że obie ordynacje mają betonować scenę polityczną, choć oczywiście proporcjonalny d'hondt daje szansę reprezentacji większej palecie partii i blokuje możliwość kupienia sobie miejsca przez oligarchę o złej reputacji. Tyle, że większa paleta partii dotyczy partii ogólnopolskich. Mali nadal nie mają szans. Za to w JOWach nawet bardzo mała partia może próbować z sukcesem zdobywać przyczółki. Ale głos wyborcy, który głosuje na partię nr 2 i dalej jest tracony i nie ma znaczenia w skali kraju.
W sumie co ciekawe argument o betonowaniu sceny politycznej, bez obniżenia progu ogólnopolskiego, jest chybiony. Obniżenie kosztów wyborów i łatwość kontroli, co ważne dla państwa, też jest nie do pogardzenia. Natomiast fakt nie brania pod uwagę głosów oddanych na partię nr 2 i dalej to poważny mankament. Smaczku dodaje kwestia roli partyjnych liderów. Ale czy jesteśmy pewni, że rzeczywiście występuje ten problem ?

Obrazek użytkownika JacBiel

12-05-2015 [11:45] - JacBiel | Link:

"Gdyby się zorganizowali w celu zmiany ustroju. Kanalizuje więc „oburzenie”... i je rozmywa."

Kukiz powiedział: nie popieram nikogo, nie przekazuję głosów, bo to nie moje głosy, głosujcie jak chcecie, byle nie na Komorowskiego." Jeśli to nie znaczy "głosujcie na Dudę" to co to może jeszcze znaczyć? to zawoalowany język Kukiza, który on uważa być może za język polityki.

"Problem drugi polega na faktycznym pozbawieniu nas biernego prawa wyborczego."
Po takim stwierdzeniu, które sprowadza się do stwierdzenia, że obecny system wyborczy łamie konstytucję, jakakolwiek jego obrona stawia obrońcę również poza prawem - bronic czegoś łamiącego prawo, jest przestępstwem :-)

Obrazek użytkownika Lektor

12-05-2015 [18:58] - Lektor | Link:

To znaczy, że ogromna większość tzw. kukizowców nie pójdzie już do wyborów, a niewielka część wróci do Marii Komoruskiego.
Pamiętajcie, że na Kukiza głosowali, oprócz części jego muzycznych fanów, ci którzy nie zdecydowali się głosować na Komoruskiego, ale nie będą również głosowali na Dudę czy PIS.
Przykładem są Ślązacy, których PIS lub sam Kaczyński nazwał niemcopodobnymi.

Wygraliśmy I etap,ale przed nami drugi,dużo trudniejszy,bo czerwone wieprzki juz wiedzą,co ich czeka, jeśli przegrają. Dlatego wytężmy wszystkie siły - Musimy wygrać MY-Naród,a nie oni-ciemiężcy i złodzieje.Pan A.Duda musi mieć przewagę kilku procent,bo "nocna zmiana"dalej żyje i działa.