Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Samorządowo-nauczycielski bój o podręczniki
Wysłane przez Maciej Pawlak w 28-06-2014 [11:31]
Darmowy elementarz, który przygotowuje MEN, miał być pierwszym widowiskowym efektem podręcznikowej rewolucji MEN. Elementarz nie dotarł jeszcze do szkół, ale rezultaty reformy już widać – są nimi konflikty pomiędzy nauczycielami i samorządami, które chcą, aby szkoły korzystały z podręczników rządowych.
Spory te nie służą ani samorządom ani nauczycielom ani tym bardziej samym uczniom. A można było ich uniknąć…
Wprowadzanie do szkół rządowego elementarza MEN przypomina stary PRL-owski dowcip, w którym nauczycielka pytała Jasia „Kto jest twoim ulubionym bohaterem i dlaczego Lenin”. Reforma MEN, której deklarowanym celem jest zapewnienie darmowych podręczników (a ukrytym – jak wszystko wskazuje – utarcie nosa prywatnym wydawcom), co prawda zakłada, że szkoła ma możliwość wyboru podręcznika. Jest jednak jedno ale: jeśli nauczyciele wybiorą inne książki niż te, które przygotowuje rząd, ich koszt będzie musiał pokryć organ prowadzący (czyli np. gmina). Nie trzeba być ekspertem, żeby domyślić się, że samorządy niechętnie będą płacić za podręczniki wydawców, mając do dyspozycji narzucony, ale darmowy podręcznik MEN. Problem w tym, że część nauczycieli, przyzwyczajona do dotychczasowych podręczników i nie przekonana jakością robionego w pośpiechu elementarza, nie chce zgodzić się na podręcznikowy dyktat domagając się respektowania prawa wyboru. A prawo oświatowe gwarantuje nauczycielom autonomię w wyborze podręcznika. No i mamy kłopot.
Jak informuje krakowska Gazeta Wyborcza tamtejsze władze, w związku z propozycjami niektórych wydawców przekazania podręczników bezpłatnie (inaczej pójdą na przemiał), namawiają nauczycieli do rządowego elementarza. Tłumaczą, że inny wybór będzie postępowaniem nieodpowiedzialnym finansowo. Podobne sygnały płyną także z innych miast, gdzie władze samorządowe nakłaniają wszystkie szkoły na swoim terenie do kupowania np. tych samych podręczników do języków obcych, zapewne chcąc ułatwić logistykę.
To absurdalna sytuacja, biorąc pod uwagę fakt, że książki są zazwyczaj dostosowane do poziomu uczniów i szkoły powinny wybierać je indywidualnie a nie hurtem. Kto jest winny tej sytuacji? Nauczyciele, że domagają się autonomii i niekoniecznie podzielają entuzjazm MEN w stosunku do rządowego elementarza? Samorządy, które ledwie wiążąc koniec z końcem nie chcą finansować podręczników i dla świętego spokoju wolałyby wybrać podręczniki MEN?
Nie obwiniałbym ani jednych ani drugich. Gdyby rząd zamiast tworzyć na siłę swój elementarz (który także kosztuje), doprowadził do obniżki cen i sfinansował zakup swobodnie wybranych przez nauczycieli pomocy szkolnych – nie byłoby problemu. Wybrano inne rozwiązanie: nie chcąc drażnić nauczycieli i zmieniać prawa oświatowego dano im wybór, pod warunkiem, że za ten wybór zapłacą gminy. Będąc zapewne świadomym, że mało która będzie chciała płacić. Czytaj: można mieć ulubionego bohatera pod warunkiem, że będzie to Lenin. Stworzono fikcję, która wraz z kolejnymi etapami reformy będzie zapewne powodowała jeszcze większe konflikty.
Komentarze
28-06-2014 [11:56] - NASZ_HENRY | Link: DARMOWY podręcznik będzie
DARMOWY podręcznik będzie kosztował 70 milionów ;-)
28-06-2014 [18:56] - Magdalena | Link: I to właśnie samorządy
I to właśnie samorządy sfinansowały.