Żydzi - Polacy

Temat rzeka, w całej pełni tego porównania. Niepokojący, niedookreślony, często mętny i podlegający pogodowym wpływom zewnętrznym. Temat mimo licznych wysiłków nie dający się dotąd uregulować.

Żydzi żyją w Polsce od niepamiętnych czasów. By nie być gołosłownym, podam dość niezwykły i może mało znany przykład, otóż :

„ istnieje kilkanaście zachowanych brakteatów Mieszka III Starego pochodzących z lat 1181 – 1202 zawierających inskrypcję „ Mieszko król Polski” – wyrażoną w języku polskim. Do sporządzenia tego napisu posłużono się jednak nie łacińskimi, ale hebrajskimi (!) literami , które ułożono w ten sposób by tworzyły polski dźwięk; polskie zdanie. Powstała transkrypcja jest bardzo niedoskonała z uwagi na to, że alfabet hebrajski jako nie posiadający samogłosek ( a po spółgłoskach nie używano wtedy kropek zmiękczających ) do charakteru polskiego języka zupełnie nie pasuje. Napis umieszczono na modłę hebrajską; czytany od prawej strony ku lewej brzmi dosłownie :” Mszko krl Plski”.

Wcześniejsze naturalnie są opisy Polski sporządzone przez Żydów, ect.; ten napis jednak świadczy już o ich pełnym zadomowieniu się w naszym kraju. Czy jednak o rzeczywistym zadomowieniu ?

I tu „zaczynają się schody”, bo jeśli żyją wraz z nami od tak długiego czasu, to powinni być nam równie bliscy jak wszyscy inni obcokrajowcy, którzy na tę gościnną ziemię przybyli. Jak choćby Matejko, Szajnocha, Pol, Andriolli… czy tylu, tylu innych. Niemców, Czechów, Włochów, Ormian, Szwedów itp., którzy przez wieki tak wtopili się w polską rzeczywistość, że nie sposób ich rozpoznać, więcej : są często bardziej polscy niż słowiańscy Polacy.

Z Żydami jest inaczej, całkiem inaczej. Są jak na samym początku - ciągle tak samo obcy, co bliscy. Od zawsze niejako, oczywiście poza nielicznymi wyjątkami typu Hemara, polscy Żydzi nie chcą być Polakami. I to nie tylko ci, którzy wyraźnie różnią się od nas wyznawaną religią, bo to by jeszcze można było zrozumieć, ale także ci, którzy już z religią swoich przodków nic nie mają wspólnego. Więcej, którzy ją kontestują.
Cóż  więc jest takiego, co nie pozwala na ich asymilację ?

My nie lubimy ich za lichwę, arogancję i wyraźną niechęć do nas wynikającą z niejako rasistowskiego przekonania o wybitności „narodu wybranego”.
Starsi pamiętają jeszcze dobrze   przedwojenną bezczelną „odzywkę” żydowską odnoszącą się do Polaków : „ Nu, wasze ulice , nasze kamienice”…., która najpełniej wyrażała pogardę wobec goszczącego ich narodu…
Względy religijne, mają już raczej niewielkie znaczenie.

Oni nas za...no właśnie za co, bo nie całkiem wiem ?
Przypuszczam, że, poza programową niechęcią do gojów wynikającą między innymi z zapisów „Talmudu” , również za nasz narodowy dumny charakter, przywiązanie do tradycji, a przede wszystkim za niepodległość myśli i swoisty dystans do rzeczywistości.

Dlaczego tak jest jak jest we wzajemnych relacjach i kto ponosi za to winę wykrzyczano już wiele słów, które właściwie do niczego nie prowadzą, dyskusja bowiem na ten temat toczy się na tak zwany sposób szemrany ( ta oficjalna żadnej ze stron nie satysfakcjonuje i żadna nie traktuje jej poważnie ).
Każdy ma swoje racje, każdy te racje kultywuje, ale nikt sensownie o nich oficjalnie nie mówi. Padają wielkie a nic nie znaczące słowa. Tymczasem narasta z dnia na dzień coraz większa obopólna niechęć,  paradoksalnie : tym większa im bardziej natrętnie głoszone jest urzędowe pojednanie.

Urodziłem się po wojnie, czyli wówczas gdy Żydzi zniknęli z naszych miast i wsi, przynajmniej w widoczny sposób. Przez całe dzieciństwo i młodość właściwie prawie o nich nie słyszałem. Może tylko jako dodatek do wspomnień starszych. Nie było w tych wspomnieniach nawet cienia złośliwości a raczej wielkie współczucie, bo wielka a niedawna martyrologia tego narodu całkiem zmyła jego winy ( prawdziwe lub wyimaginowane ). Żydzi zostali bardzo skutecznie wymazani przez Niemców z polskiej rzeczywistości, tak bardzo, że dla mnie Żyd był równie egzotyczny co palma w przeworskiej oranżerii . Tak jak ona zastanawiający, ciekawy, niezwykły i długo - obojętny.

Przez całe lata nawet mi do głowy nie przychodziło, by szukać w otaczającej mnie rzeczywistości resztek tej wielowiekowej egzotyki, która przetrwała koszmar wojenny.
Przede wszystkim chyba dlatego, że ta resztka starała się nie rzucać w oczy . Może też i dlatego, że urodziłem się i wychowałem na zachodnim krańcu dawnych Kresów, gdzie obcy byli od zawsze i nikogo nie dziwili ani swym wyglądem , ani kulturą.
Dzieliłem więc , niejako w naturalny sposób, ludzi nie podług ich urodzenia, a tylko podług ich kondycji moralnej. Ważne dla mnie było kto jest dobry a kto zły. Nic więcej.

Potem wędrując po kraju napotykałem resztki kirkutów. Przedzierałem się przez zarastające chaszczami uroczyska, nie tak dawno jeszcze będące zwykłymi cmentarzami. Przerysowywałem z macew pozostałości polichromii i liter przypominających płomień ogniska. Zatrzymywały mnie czasem spękane mury synagog i wprowadzały w melancholię dziwne zaułki małych miasteczek, z  przylepionymi do murów, niby jaskółcze gniazda, resztkami drewnianych kucz i śladami mezuz na wejściowych  futrynach . Pozostałości po sklepikach ,do których zapraszał dzwonek po otwarciu  drzwi…
Poza współczuciem , pięknem oddalenia ( które zmienia zwyczajność w poezję ) i  inspiracją - nie odnajdywałem jednak w tym nic ani niepokojącego, ani tym bardziej wrogiego.

Na „problem żydowski” zwróciła moją uwagę dopiero książka Kosińskiego „ Malowany ptak”, która była dla mnie swoistym szokiem, horrorem jednak li tylko literackim, bo całkiem nie przystającym do znanej mi od dziecka mentalności  polskiej wsi.
Tym bardziej nie rozumiałem zachwytów nad tą ( dziś zastanawiająco zapomnianą ) książką i głoszenia, wbrew oczywistym faktom, że oddaje ona niedawną rzeczywistość…
Przecież znałem resztki ziemianek w jagiellańskim lesie ( zaraz za „Bożą męką” ) , w których w okupację chłopi przechowywali Żydów; widziałem zdjęcia zrobione przez niemieckiego żołnierza, na których wiejskie babiny odpędzane kolbami żołdaków podają Żydom transportowanym na furkach do obozu w Pełkiniach wodę i mleko, słyszałem o wymordowanej rodzinie Ulmów z Markowej i pomocy jakiej udzielili Żydom moi powinowaci z tej samej miejscowości…
Więc  jak oddaje skoro nie oddaje ? – pytałem siebie, po czym uznałem wreszcie rzecz całą za piramidalną bzdurę nie wartą zachodu i wyrzuciłem ją na śmietnik pamięci.

Ale potem pojawiły się niestety nowe przedziwne książki opluwające Polaków ( więc także opluwające i mnie ) , nowe” oficjalne” wypowiedzi „ wodzów narodu” i kolejne dziwactwa, typu „gumowej stodoły” z Jedwabnego, w której potrafiło się zmieścić całe prawie miasteczko, niedokończonej ekshumacji i niedocieczonej prawdy…, ale za to wielokrotnych przeprosin w moim imieniu za moje - niedopełnione winy…

Nagle z dnia na dzień zrobiono ze mnie antysemitę, którym nigdy nie byłem.
Zaatakowali mnie w dodatku ci, którym jeśli nie pomogłem, to nie zaszkodziłem, i których darzyłem empatią…

Patrzyłem i patrzę na to szaleństwo z coraz większym zdumieniem , narastającym niepokojem i rozpalającym się gniewem.

Kamień pomówień, który  zrzucono gdzieś z góry, toczy się coraz szybciej i nabiera  rozpędu, grożąc lawiną nie tylko beztroskich uogólnień. I na nic się przyda przysłowiowe chowanie głowy w piasek, bo ten kataklizm wyobrażeń dzieje się także we mnie i nie wiem jak się mu mam przeciwstawić.

***

 

By poszerzyć temat wklejam, ku przemyśleniu, historię rodzinną opisaną przez moją Żonę :
  NIENAWIŚĆ, MIŁOŚĆ, BIUROKRACJA

     Rachela Kalfus urodziła się prawdopodobnie 18 września 1941 roku  w Niepołomicach , jako córka Jakuba Kalfusa ( 1906 – 1942 ) i Cibory ( Czesi ) z domu Fertig. Jej rodzice posiadali tam sklep korzenny i skład węgla. W 1942 ojciec ginie prawdopodobnie w Oświęcimiu, a matka w Bełżcu .

   W sierpniu 1942 roku Rachela ( legitymizująca się wówczas fałszywymi dokumentami aryjskimi, to znaczy świadectwem chrztu (z datą 7.X.1941) wystawionym przez parafię na Zwierzyńcu w Krakowie. Nosi w nim imię Maria i nazwisko Skrzydlewska.)
zostaje przywieziona do Kolbuszowej przez panią Florentynę Stanek (Sławek ?) z Krakowa, zamieszkałą wówczas w Niepołomicach. Przywozi ją ona do swojej siostry Januszewskiej ,wdowy po Karolu, mieszkającej w Kolbuszowej Dolnej z prośbą, aby ona zajęła się dzieckiem, bo sama ze względu na ciężkie warunki materialne nie może tego zrobić. Pani ta jednak ma już  wówczas 70 lat i nie decyduje się na wychowywanie dziewczynki. Obydwie postanawiają więc oddać dziecko do adopcji ewentualnym chętnym i rozgłaszają swe postanowienie w mieście.

7 września 1942 roku decyduje się na to moja babcia Cecylia (Celina) Dudzińska ( ceniona wówczas w Kolbuszowej akuszerka) i zabiera dziecko do swojego domu przy ulicy Piłsudskiego nr 36 (dziś 37).

Trzeba dodać, że w tym czasie  mieszka u niej jej dwudziestojednoletnia córka Helena, moja mama, po mężu Czartoryska, uciekinierka z terenów zajętych przez ZSRR ( po aresztowaniu męża przez sowietów w Nadwórnej koło Zaleszczyk). W 1939 roku Helena straciła córeczkę Krystynę, która umarła w parę miesięcy po urodzeniu. Bez wahania więc teraz osierocona matka postanawia przyjąć maleńką sierotkę za swoje dziecko.

Babcia Celina posiada wtedy dwa domy . Stary pod numerem 36, w którym mieszka i nowy wybudowany  tuż obok w 1934 roku, oznaczony wtedy numerem 34 a, który zaraz po wybudowaniu wynajęła rodzinie Kraussów. Rodzina ta składała się: z Ludwika Kraussa inspektora Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych w Kolbuszowej, jego żony Marii (nie pracującej) i małoletniej córki Kazimiery. Ludwik, oficer rezerwy wojska polskiego w 1939 roku dostał się do niewoli niemieckiej, w której przebywał do końca okupacji. Jego żona Maria podpisała volkslistę ( na co on nie wyraził zgody) i od tego czasu zaczęły się z  kłopoty, ponieważ postanowiła przywłaszczyć sobie wynajmowany budynek . Przestała płacić czynsz, dewastowała otoczenie domu, a przede wszystkim  zaczęła odnosić się wrogo do jego właścicielki.

     11.września 1942 roku, a więc cztery dni po przyjęciu dziecka przez Celinę i Helenę, Kraussowa  postanawia wykorzystać nadarzającą się okazję i idzie z donosem do miejscowego landkomisariatu. Nie zastając landkomisarza  informuje urzędujące tam sekretarki : panią Krystynę Kotulecką i panią Helenę Iwaśkow o tym, że jej gospodyni Celina Dudzińska wraz ze swoją córką Heleną wychowują żydowskie dziecko. Od nich właśnie, już tego samego dnia zainteresowane  dowiadują się o tym niepokojącym fakcie , a 15 października  przychodzi do nich żandarm niemiecki, by sprawdzić czy rzeczywiście rzecz taka ma miejsce. Powołuje się on wówczas na anonim, podpisany „ eine Polen „ ( Polak ) , który (11 września) otrzymał landkomisarz .

         23 października babcia Celina wraz z panią Januszewską idzie do landkomisarza z prośbą o zezwolenie na wypowiedzenie mieszkania swojej lokatorce, motywując  prośbę jej jawną wrogością do siebie, czego przejawem są między innymi rozpowszechniane po mieście insynuacje o przechowywaniu przez nią żydowskiego dziecka.
Landkomisarz proponuje wówczas przekazanie sprawy sądowi. Dudzińska decyduje się na to i przy pomocy mecenasa Tadeusza Drozdowskiego oskarża Kraussową o próbę zniesławienia i spowodowania zagrożenia życia całej swojej rodziny, ponieważ ( o czym dobrze wie oskarżona ) zgodnie z rozporządzeniem  gubernatora Hansa Franka z dnia 15 października 1941 roku każdy kto pomaga Żydom - podlega karze śmierci.

    W konsekwencji tej decyzji  moja babcia jest wzywana do rzeszowskiego gestapo, gdzie między innymi widzi na korytarzu gestapowca z psem wilczurem i krew na ścianach pokoju przesłuchań . Napięcie, które wtedy przeżywa jest tak wielkie, że mimo tego, iż nikt jej fizycznie nie krzywdzi i bez kłopotów opuszcza to miejsce, odreagowując później przez kilka dni nie może mówić i chodzić.

Przez następne tygodnie urzędnicy niemieccy wnikliwie sprawdzają dokumenty Racheli i rodzina żyje w tym czasie w wielkim niepokoju o swoją przyszłość, są one na szczęście  wiarygodne , a wymyślona opowieść o śmierci  rodziców dziewczynki  prawdopodobna, bo rzecz cała kończy się ugodą między Dudzińską a Kraussową zawartą w Kolbuszowskim Sądzie Grodzkim 9 grudnia 1942 roku, w której, cyt. :

„ Oskarżona Maria Kraus przeprasza oskarżycielkę  prywatną Cecylię Dudzińską za pomówienie o chowanie żydowskiego dziecka i zarzut ten cofa oraz oświadcza, że zarzut ten poczyniła jedynie pod wpływem błędnych informacji osób trzecich, bez konkretnych podstaw.”

Dudzińska zobowiązała się jednocześnie do nie żądania ukarania jej za zniesławienie, nakazując jednocześnie, by natychmiast wyprowadziła się z jej domu.
To ostatnie nie było jednak łatwe i Kraussowa wyprowadziła się dopiero po roku, bo przyjęła w międzyczasie jako swego sublokatora dyrektora stawów rybnych Antoniego Czernego i mogło to nastąpić dopiero po rozwiązaniu z nim umowy.

        Rachela / Marysia / (zwana przez domowników Pytką, bo ciekawa świata  zadawała im mnóstwo pytań) wychowuje się odtąd szczęśliwie w domu przy ul. Piłsudskiego, aż do końca wojny. Otoczona wielką miłością przybranej matki – Heleny i babki – Celiny oraz ciotek, wujków i ich dzieci.
Po wojnie w grudniu 1945 roku odezwał się z Anglii  mój ojciec a mąż Heleny - Michał , który przeszedł  szlak bojowy z generałem Andersem i był ranny pod Monte Cassino; zapowiedział swój powrót  i wyraził zgodę na adopcję dziecka.

        Tragedia wybuchła w 1946 roku, gdy Żydzi, wykonując postanowienia izraelskiego knesetu (?), zażądali  oddania dziewczynki.

Dla mamy i babci, był to szok, z którym nie mogły się pogodzić.

Twierdzono, że część najbliższej rodziny dziewczynki żyje i oczekuje na nią w USA. Mówiono, że rodzina poniosła straszliwe ofiary podczas holokaustu, więc tym bardziej jest ważne odzyskanie przez nią Racheli, która jest jedynym ocalałym dzieckiem w rodzinie.

Sprawa oparła się o sąd, ale ze wzglądu na pierwszeństwo biologicznej rodziny do  wychowania dziecka, a przede wszystkim na ścisłe egzekwowane zarządzenia urzędów żydowskich dotyczących bezwarunkowego powrotu dzieci ocalałych z wojny do wspólnot żydowskich - została przez adwokata wycofana, a więc de facto przegrana przez Helenę i Celinę.

Od tego momentu Żydzi starali się wywrzeć presję na przybraną rodzinę dziecka, tak, by ta dobrowolnie zgodziła się na jego oddanie. Wobec bezdusznego zarządzenia urzędników na nic się zdały tłumaczenia, prośby i łzy. Nikogo tak naprawdę nie obchodziły ani przeżycia Racheli ani Heleny, liczyło się tylko bezwzględne wykonanie ukazu.

   Ponieważ nachodzenia domu i nagabywania, a nawet próby przekupstwa  stawały się coraz częstsze Helena spróbowała jeszcze jednej, rozpaczliwej już formy obrony swej rodziny – ucieczki. Wyjechała więc z Rachelą do Szczecina, do brata swego męża, Czesława Czartoryskiego, który był księdzem i prowadził tam wówczas parafię. Niestety wytropiono je  i zagrożono porwaniem dziecka, jeśli mama nie zgodzi się na dobrowolne jego wydanie.

      W tej sytuacji Helena bardzo kochając swą przybraną córeczkę , a nie widząc już żadnego innego wyjścia postanowiła zrobić wszystko, co tylko możliwe, by zaoszczędzić jej jak najmniej cierpień.
Zgodziła się więc na powolne przygotowywanie dziecka do wyjazdu. Tolerowała odtąd obecność „cioci” i „wujka”, którzy przychodzili do domu, aby przyzwyczajać do siebie  dziewczynkę.

         W końcu nastąpił straszny dzień, kiedy z Marysią trzeba było się rozstać.

   Chcąc być jak najdłużej z córeczką i maksymalnie złagodzić jej ból mama Helena wsiadła w Sędziszowie wraz z nią i „ciocią” do krakowskiego pociągu, którym miały niby jechać w odwiedziny do „wujka”.
Dziecko dostało od „cioci” nową piękną lalkę i złoty zegarek, i bardzo cieszyło się podróżą.
   Ponieważ nowi opiekunowie dziecka nie wyrazili zgody na to, by  Helena odwiozła  dziewczynkę do celu podróży ( ani także na to, by później mogła się z nią kontaktować ), na stacji w Dębicy, gdy pociąg ruszał mama wyskoczyła z niego zostawiając dziewczynkę w wagonie.
   Z peronu  zapewniała jeszcze Marysię o swojej miłości , obiecując jej swój przyjazd do „cioci” w jak najbliższym czasie. 
    Dziecko rozpaczliwie wołało za matką z okna odjeżdżającego  pociągu , a ludzie, którzy to widzieli i sądzili, że  wyrzeka się dziecka dosłownie na nią pluli.

   Od tego czasu przez ponad dziesięć lat Helena nie miała żadnych wiadomości o swojej przybranej córeczce . Wszelkie próby jej odnalezienia spełzły na niczym.

Przeżyła to wszystko strasznie, wierzyła jednak, że przynajmniej Marysia odnajdzie szczęście w swojej prawdziwej rodzinie.
Nie wiedziała przecież, że przez cały rok 1946 dziecko wyczekiwało na nią, wystając przy drzwiach sierocińca (  „Koordynacja” ) w Łodzi i że potem wywieziono je wraz z innymi dziećmi zamiast do  rodziny w USA, do kolejnego domu dziecka w Montintin we Francji , a stamtąd w następnym 1947 roku do kibucu w Eretz w Izraelu.

Rozpacz opuszczonego dziecka ( któremu z niewiadomych powodów „świat się zawalił ”) i straszliwa tęsknota za matką skończyła się dla Marysi – Racheli  zapaleniem opon mózgowych , z którego z trudem udało się jej wyzdrowieć.

        Z kibucu w Eretz, być może  właśnie z powodu choroby, zabrała ją do siebie prawdopodobnie rzeczywista jej ciotka , siostra ojca , która przeżyła holokaust w Izraelu, do którego wyjechała z Niemiec tuż przed wybuchem wojny. Tam w nowym domu starano się wychować dziecko w niepamięci co do swego dzieciństwa, a później, gdy dorastało i zaczęło zadawać pytania zaczęto je, rzekomo dla jego dobra, wręcz okłamywać.
Twierdzono na przykład, że to nie miłość, a chęć zysku motywowała postępowanie Celiny i Heleny i była powodem ich działań podczas okupacji. Za ukrywanie Racheli miały bowiem otrzymać sowitą zapłatę, z której opłacono budowę domu stojącego do dzisiaj przy ulicy Piłsudskiego w Kolbuszowej.
Pomówienie to jest dosyć mizernej proweniencji, bo stary dom ( nr 36, dziś 37 ) liczy sobie prawie dwieście lat, a nowy ( nr 34a, obecnie 33 ) wybudowano w 1934 roku.

Wyraźnie  trzeba też zaznaczyć, że  Celina Dudzińska i Helena Czartoryska brały od pani Januszewskiej pod swój dach po prostu osierocone dziecko, Marysię Skrzydlewską i nawet do głowy im nie przyszło, jak do końca życia podkreślały, jakiekolwiek nawet bohaterstwo. Potem, gdy już przypuszczały, a nawet były pewne, jaka jest rzeczywista narodowość dziecka było im to całkowicie obojętne. Po prostu dziewczynka stała się członkiem ich rodziny i otoczyły ją wielką gorącą miłością.

Kiedy w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku wyjeżdżała z Kolbuszowej reszta Żydów jacy się tu uchowali, Celina błagała ich, by odnaleźli dziecko i przesłali chociaż lakoniczną wiadomość o tym, co się z nim dzieje.
Ku jej ogromnemu zaskoczeniu po pewnym czasie przyszedł list z Izraela, bez zwrotnego adresu, informujący o tym, że z Marysią jest wszystko w porządku i że naprawdę nazywa się ona Rachela Kalfus. Dołączono do niego także jej zdjęcie pod palmami.

    Potem była całkowita cisza aż do połowy lat siedemdziesiątych, gdy znowu pojawił się list, wysłany z Anglii, tym razem już od samej Racheli, pełen pytań i niepokojów o obrazy z dzieciństwa, które się jej natrętnie przypominały, a których nie potrafiła zrozumieć ( takie chociażby  jak : babcia z kozą ( babcia Celina ) , „biała Marysia”( Maryla Ziemiańska ) , czy- mama z koroną z włosów na głowie ( mama Helena z „gredką” )…) .

   Celina zmarła w 1962 roku, więc odpowiedziała na niego już tylko bardzo wzruszona Helena.

    Niestety po tym liście znowu nic już nie przyszło przez wiele kolejnych lat. Dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych ponownie pojawiły się listy i próby rozmów telefonicznych. Nie dały one  jednak możliwości rzeczywistego porozumienia, tym bardziej, że były najczęściej pisane i prowadzone w obcych dla nas językach i  w sumie bardziej denerwowały niż uspokajały Helenę.

   Wreszcie , w 1991 roku, bez zapowiedzi, Rachela przyjechała do Kolbuszowej.
Stało się to niestety w trzy miesiące po śmierci Heleny.

Pierwsze zetknięcie się Racheli z nami pełne było jej gwałtownych pretensji do mamy Heleny o odtrącenie jej w dzieciństwie, które nawet teraz bardzo trudno było jej wytłumaczyć (to, jak też i ogromną  tragedię matki) i złagodzić uraz.

W końcu w pełni zrozumiała, wówczas, gdy odnalazła w Izraelu ślady swej przeszłości (  żyjące osoby i resztki dokumentów ).

        Dwa lata potem z jej inicjatywy Helena Czartoryska otrzymała pośmiertnie medal „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Odebrały go jej dzieci Ewa i Adam w jerozolimskim Yad Vashem  13 września 1993 roku.

Dziś Rachela ( po mężu Jacobson ) jej mąż Daniel oraz ich córki Abigail i Noa są częścią naszej rodziny. Przynajmniej my tak uważamy.

Ewa Czartoryska - Sziler

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Gość

28-04-2012 [08:45] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Jakbym czytał swoje spostrzeżenia. Dziękuję.

Obrazek użytkownika stanczykblazen

28-04-2012 [12:16] - stanczykblazen (niezweryfikowany) | Link:

Tez się urodziłam po wojnie i nawet miałam koleżankę Żydówkę , która nie chodziła do kościoła , ale na lekcje religii chodziła z całą klasą. Nikt jej nie traktował inaczej niż nas, a my nie uważaliśmy jej za Żydówkę. Była taka sama jak my, koleżeńska, uczynna, współczująca, miała kłopoty z matematyką, tak jak wielu z nas. Dopiero od 2007 roku stanęłam w "rozkroku"

Obrazek użytkownika dratewka

28-04-2012 [09:34] - dratewka (niezweryfikowany) | Link:

mam pięćdziesiąt lat i całkowicie identyfikuje się z tekstem powyżej...

Obrazek użytkownika ASPAL

28-04-2012 [09:57] - ASPAL (niezweryfikowany) | Link:

Temat rzeka...najgorzej,że to co tam płynie to nie jest woda,tylko szambo.Zgadzam się z Panem.

Obrazek użytkownika Pixi

28-04-2012 [10:08] - Pixi (niezweryfikowany) | Link:

Mam identyczne przemyślenia. W dodatku przez te nahalne zmuszanie do niczym nie uzasadnionego kojenia się i przypisywanie winy Polakom względem Żydów staję się antysemitą.

Obrazek użytkownika z-k

28-04-2012 [10:11] - z-k (niezweryfikowany) | Link:

żyda (wspólnie z kilkoma rodzinami sąsiadów a wiedziała o tym cała wieś) nie wiedziałem. Byłem zbyt mały by mi o tym mówiono. Pierwszego żyda PRL widywałem w postaci małego krzywonogiego porucznika UB, hałaśliwego i ordynarnego, wywijającego naganem przed oczyma przerażonych kobiet, szukającego broni lub zakładającego kołchoz lub egzekwującego obowiązkowe dostawy kopniakami upychając w malutkim spichrzu kilkudziesięciu aresztowanych dziadków i babcie gdyż młodsi i zdrowsi potrzebni byli przy sadzeniu ziemniaków. Potem spotkałem już wielu. Z niektórymi biegałem po UW przekonany o wspólnej walce o Wolną Polskę. Ostudziły mnie dopiero hasła - "Zambrowski do Biura. Brus na Uniwersytet" i przypadkowy udział w konsumpcji taniego wina z filarami ówczesnych wydarzeń na UW i ich swobodnej dyskusji. Pracując w centralnej instytucji przekonałem się, że nie wszyscy wyjechali, nadal kierują i nawet się nie kryją ze swoją pogardą i destrukcją.
Potem przyszedł Wielki Sierpień i ja znowu jak ten głupi.... ale tylko do czasu zanim pojawił sie tam Michnik, Geremek, Mazowiecki....Od 1990 mamy już nieskrępowaną, butną, bezczelną budowę żydolandu z rozwaleniem polskiej gospodarki, kultury, oświaty i wymuszaniu emigracji polskiej młodzieży gdzie obrzydliwiec, podobny do kiedyś widzianego, chociaż jeszcze bez nagana, butnie ogłasza, że "faszystów na Krakowskie nie wpuści" - mając na myśli Polaków z biało czerwonymi sztandarami w Dniu Swięta Niepodległości Polski. I nie wpuścił, także na Marszłkowską.

Obrazek użytkownika zofia

28-04-2012 [10:16] - zofia (niezweryfikowany) | Link:

nie tylko u nas, lecz tam już się uleżało...

Obrazek użytkownika Ryszard Sziler

28-04-2012 [11:21] - Ryszard Sziler | Link:

Piszę tu tylko o tym co znam z autopsji.

Obrazek użytkownika HENRY

28-04-2012 [12:14] - HENRY (niezweryfikowany) | Link:

Cieszę się, że Gazety Wyborczej Pan nie czyta ;-)

Obrazek użytkownika HENRY

28-04-2012 [10:22] - HENRY (niezweryfikowany) | Link:

Nie wspomniał Pan nic o żydokomunie a jest to co istotnie wpłynęło i wpływa dalej na nasze wspólne kontakty. Obecnie też są Żydzi bardziej polscy niż liczni Polacy katolicy. Przywołam przykład Bronka Wildsteina, którego lustracja była jedną jaka została skutecznie przeprowadzona ;-)

Obrazek użytkownika Gość

28-04-2012 [16:46] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

jest synem Polki, więc wg.Talmudu gojem.

Obrazek użytkownika Gość

28-04-2012 [10:25] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Słowa też zabijają!

TAJNY REFERAT JAKUBA BERMANA

Sekretarza Stanu Rady Ministrów i Członków Biuru Politycznego PPR, Członków Tymczasowego Rządu Jedności Narodu oraz Sekretarza Poalej - Syjon - wygło­szony w kwietniu 1946 r. na posiedzeniu egzekutywy Komitetu Żydowskiego.

(według stenogramu)

Żydzi mają okazję do ujęcia w swoje ręce całości życia państwowego w Polsce i rozszerzenia nad nim swojej kontroli. Nie pchać się na stanowiska reprezentacyjne. W ministerstwach i urzędach tworzyć tzw. drugi garnitur. Przyjmować polskie nazwiska. Zatajać swoje żydowskie pochodzenie. Wytwarzać i szerzyć wśród społeczeństwa pol­skiego opinie i utwierdzać go w przekonaniu. że rządzą wysunięci na czoło Polacy, a Żydzi nie odgrywają w państwie żadnej roli.
Celem urabiania opinii i światopoglądu narodu polskiego w pożądanym dla nas kierunku, w rękach naszych musi się znaleźć w pierwszym rzędzie propaganda z jej najważniejszymi działami i prasą, filmem, radiem.
W wojsku obsadzać stanowiska polityczne, społeczne, gospodarcze, wywiad. Mocnoutwierdzać się w gospodarce narodowej.
W ministerstwach na plan pierwszy przy obsadzaniu ich Żydami, wysuwać należy: Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Skarbu, Przemysłu, Handlu Zagranicznego, Spra­wiedliwości. Z instytucji centralnych - centrale handlowe, spółdzielczość.
W ramach inicjatywy prywatnej, utrzymać w okresie przejściowym silną pozycję
w dziedzinie handlu. W partii zastosować podobną metodę - siedzieć za plecami Polaków, lecz wszystkim kierować.
Osiedlanie się Żydów powinno być przeprowadzone z pewnym planem i korzyścią dla społeczeństwa żydowskiego. Moim zdaniem, należy osiadać w większych skupiskach, jak: Warszawa, Kraków; w centrum życia gospodarczego i handlowego: Katowice, Wrocław, Szczecin, Gdańsk, Gdynia, Łódź, Bielsko. Należy również tworzyć typowe ośrodki żydo­wskie przemysłowe i rolnicze, głównie na ziemiach odzyskanych, nie poprzestając na Wałbrzychu i Rychbachu - obecnie Dzierżoniów. W tych ośrodkach możemy przystoso­wywać przyszłe kadry nasze w tych zawodach, z którymi byliśmy słabo obeznani.
Uznać antysemityzm za zdradę główną i tępić go na każdym kroku.
Jeżeli stwierdzi się, że jakiś Polak jest antysemitą" natychmiast go zlikwidować
Przy pomocy władzy bezpieczeństwa lub bojówek PPR jako faszystę, nie wyjaśniając
organom wykonawczym sedna sprawy. .
Żydzi muszą pracować dla swego zwycięstwa, pracując jednocześnie nad zwy­cięstwem i gruntowaniem komunizmu w świecie, bo tylko wtedy i przy takim ustroju naród żydowski osiągnie najwyższą pomyślność i zabezpieczy sobie najsilniejszą pozycję.

Są małe widoki, by doszło do wojny. Jeśli Ameryka zacznie się szybko socjalizować, to tą drogą mniejszych lub większych wstrząsów wewnętrznych i tam musi zapanować komunizm.
Wtedy reakcja żydowska, która dziś trzyma z reakcją międzynarodową, zdradzi ją i uzna, że rację mieli Żydzi stojący po drugiej stronie barykady. Podobny przypadek
współdziałania Żydów całego świata, wyznających dwie różne koncepcje ustrojowe ­komunizm i kapitalizm - zaistniał w ostatniej wojnie. Dwa największe mocarstwa światowe kontrolowane przez Żydów i będące pod ich wielkim wpływem, podały sobie ręce. Trud Żydów pracujących wokół Roosevelta doprowadził do tego, że USA wspó1nie z ZSRR wystąpiły do walki przeciwko Europie środkowej, gdzie była kolebka nowej idei, opartej na nienawiści do Żydów. Zrobili to Żydzi gdyż wiedzieli, że w przypadku zwycięstw Osi, a głównie Niemiec, które doskonale przejrzały plany polityki żydowskiej, niebezpieczeństwo rasizmu stanie się w USA faktem dokonanym i Żydzi znikną z powierzchni świata.
Dlatego też Żydzi sowieccy poświęcili dla tego celu krew narodu rosyjskiego a Żydzi amerykańscy zaangażowali swoje kapitały. .
Należy się liczyć z dalszym napływem Żydów do Polski, ponieważ na terenie Rosji jest jeszcze dużo Żydów. Przed wkroczeniem Niemców, w poszczegó1nych miastach ZSRR było kilka skupisk Żydów polskich: Charków - 36200, Kijów - 17800, Moskwa - 53000, Leningrad -61000, w zachodnich republikach 184 730. .
Żydzi skupieni w tych ośrodkach, to przeważnie inteligencja żydowska i dawne.
kupiectwo żydowskie. Element ten jest obecnie szkolony w ZSRR. Są to kadry budowniczych Polski - tzn. zgodnie z projektem Politbiura - fachowcy ci obsa­dzać będą najważniejsze dziedziny życia w Polsce, a ogół Żydów będzie rozloko­wany głównie w centrum kraju.
Stara polityka żydowska zawiodła. Obecnie przyjęliśmy nową, zespalającą cele narodu żydowskiego z polityką ZSRR. Podstawową zasadą tej polityki jest stworzenie aparatu rządzącego, złożonego z przedstawicieli ludności żydowskiej w Polsce.
Każdy Żyd musi mieć świadomość, że ZSRR jest wielkim przyjacielem i pro­tektorem narodu żydowskiego, że jakakolwiek liczba Żydów w stosunku do stanu przedwojennego uległa olbrzymiemu spadkowi, to jednak dzisiejsi Żydzi wykazują większą solidarność. Każdy Żyd musi mieć wpojone to przekonanie, że obok niego działają wszyscy inni, owiani tym samym duchem prowadzącym do wspólnego celu.
Kwestia żydowska jeszcze jakiś czas będzie zajmowała umysły Polaków, lecz ulegnie to zmianie na naszą korzyść, gdy zdołamy wychować choć dwa pokolenia polskie.
Według danych wojewódzkiego Komitetu Żydowskiego, na terenie Śląska Górnego i Dolnego, jest obecnie ponad 40 000 Żydów. Około 15000 Żydów ma być zatrudnio­nych w osadnictwie. Powiat Rychbach (Dzierżoniów) i Nysa, są przewidziane do tych cclów. Akcja osadnicza jest finansowana z żydowskich funduszów zagranicznych i pań­stwowych. Żydzi celowo tworzą nową, choć chwilowo nieznaczną koncentrację elementu żydowskiego, kładąc podwalinę pod zawód rolnika i robotników przemysłowych. Jest to budowanie podłoża szerszych celów politycznych.
Bronisław Bartoszewski (23:20)

Obrazek użytkownika demmo

28-04-2012 [10:48] - demmo (niezweryfikowany) | Link:

Żydzi- ni to naród ni to wyznanie czyli konglomerat sprzeczności mający jedynie wspólny cel A tym celem jest jak powiedział Rabin Owadia Josef, duchowy przywódca partii Szas wchodzącej w skład koalicji rządzącej Izraelem oznajmił, że "goje rodzą się po to, by służyć Żydom". – Po co goje są tak naprawdę potrzebni? Będą pracować, będą orać, będą zbierać plony. My zaś będziemy tylko siedzieć i jeść jak panowie - zapowiedział rabin podczas przemówienia w synagodze. Potem porównał osoby, które nie są Żydami do... zwierząt pociągowych - pisze "Rzeczpospolita".
Zdaniem rabina, gdyby goje nie mogli służyć Żydom "nie mieliby po co istnieć". Tłumacząc zaś długowieczność ludzi pochodzenia nie-Żydowskiego rabin Josef użył plastycznej metafory porównując takich ludzi do... osłów. – Wyobraźcie sobie, że zdechł wam osioł. Stracilibyście w ten sposób pieniądze. To jest taki sam sługa. Właśnie dlatego goj otrzymuje długie życie. By dobrze pracować dla Żyda - mówił rabin.
Żydów nie interesuje historia jako taka, nie mają pojęcia historii obiektywnej. Co ich interesuje? Żydów interesuje hangada o przeszłości, opowiadanie o przeszłości, a to jest zupełnie co innego. Nie liczy się to, co się wydarzyło, ważne jest to, jak się to opowiada, zatem - upraszczając nieco - nie zadaje się pytania, co jest prawdziwe: zadaje się pytanie, co jest prawdziwe dla Żyda; nie mówi się, co jest dobre: mówi się, co jest dobre dla Żydów; nie mówi się, co się wydarzyło: mówi się, co się wydarzyło, żeby to dobre było dla Żydów.

Obrazek użytkownika stanczykblazen

28-04-2012 [12:04] - stanczykblazen (niezweryfikowany) | Link:

Nurtuje mnie ten napis; "Krl Mszko plsk".Być może to język czeski, bo nigdzie nie znalazłam wzmianki o Żydach pomieszkujących na polskich ziemiach w 11 wieku.

Obrazek użytkownika Vezyr

28-04-2012 [12:37] - Vezyr (niezweryfikowany) | Link:

Odpowiedzią na książkę Kosińskiego „Malowany ptak”, była książka "Czarny ptasior" - warto poczytać.

Obrazek użytkownika Hermenegilda Panzerfaust

28-04-2012 [12:57] - Hermenegilda Pa... (niezweryfikowany) | Link:

„Węgrzy nie potrafią ani się uczyć, ani pracować,
tylko zazdrościć i jeśli nadarzy się okazja potrafią zamordować tego,
kto do czegoś dojdzie swoją pracowitością”
http://www.fronda.pl/news/czyt...
A co powiedzieć o fenomenie antysemityzmu?
"W jednym z najdawniejszych pism antysemickich egipski kapłan Manethon przedstawia Izraelitów jako potomków wypędzonych z Egiptu trędowatych."
http://pl.wikipedia.org/wiki/A...
Od starożytności po dzień dzisiejszy,
od Gibraltaru po Ural ...
Wszyscy są chorzy?
Cha cha cha ...

Obrazek użytkownika Gość

28-04-2012 [13:15] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Panu za tę prawdę o Pańskich a także naszych losach. Mam zbieżne informacje, przekazy rodzinne, doświadczenia i odczucia co do wspólnej historii Polaków i Żydów.
Pozdrawiam Pana i małżonkę.

Obrazek użytkownika efka

28-04-2012 [15:20] - efka (niezweryfikowany) | Link:

Mnie smuci ten fakt, że Żydzi nie chcą w naszym sejmie mieć swojej mniejszości tak jak mają Niemcy. Fatalnym posunięciem było usunięcie narodowości z dokumentów. Płacimy za to ogromne koszty społeczne. Pod mianem Polaka wyczyniają Cygani i Żydzi różne brzydkie postępki, które idą na nasze konto zupełnie niepotrzebnie.

Obrazek użytkownika Ryszard Sziler

28-04-2012 [19:19] - Ryszard Sziler | Link:

Serdecznie dziękuję  za zainteresowanie, życzliwość i cenne uwagi.
Temat jest oczywiście bardzo trudny i moja notka w żadnym razie go nie wyczerpuje, jest jedynie nikłym głosem w dyskusji. Dodam : głosem zwykłego obywatela a nie fachowca.
Polaka, który jest zaniepokojony wydarzeniami zachodzącymi w jego własnym kraju.

Co do zasiedlania Polski przez Żydów, to sięgnijmy chociażby do wiadomości z pierwszej ręki :  Jan Majchrowski pisze w  lutowym numerze żydowskiego  „Fołks Sztyme ( Głos Ludu ) z 1991 roku w artykule „Pierwsze polskie zdanie” :
„Od końca wieku XI poczynają napływać do Polski coraz liczniejsze grupy Żydów, chroniących się tu bądź to przed prześladowaniami, bądź przed morowym powietrzem lub wędrujące po prostu w poszukiwaniu lepszego bytu. Fakt, ze kościelne zakazy lichwy ich nie obowiązywały spowodował ,że stawali się dysponentami pokaźnych kapitałów. Do zasobów tych często sięgali władcy Polski, borykający się z różnorakimi kłopotami finansowymi /…/ tak stało się/…/  też za czasów Mieszka Starego, który w roku 1181 wrócił do Gniezna. Pomorzanom trzeba było jednak zapłacić za pomoc – a pieniędzy dostarczyli poddani Mieszka mojżeszowej wiary, otrzymując w zamian przywilej bicia monet z hebrajskimi napisami. ( Mennicę dzierżawili już wcześniej, wybijano jednak wyłącznie monety łacińskojęzyczne ).”

Obrazek użytkownika Gość

28-04-2012 [20:02] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

dziekuje za wspaniala sobotnia lekture (za oknem wiatr i deszcz).

Obrazek użytkownika fritz

28-04-2012 [20:59] - fritz (niezweryfikowany) | Link:

To nie jest do konca prawda.

Sa Polacy pochodzenie zydowskiego, a wiec asymiliwani zydzi, spolonizowani Zydzi.

Oni nie sa Zydami, stali sie Polakami.
Doslownie, nie w przenosni !!!

Dlatego tak generalne stwierdzenie wykluczajace asymilicja Zydow jako taka, jest po prostu nieprawdziwe.

Cytat: Tymczasem narasta z dnia na dzień coraz większa obopólna niechęć, paradoksalnie : tym większa im bardziej natrętnie głoszone jest urzędowe pojednanie.

*** Przeciez teraz nie jest gloszone pojednanie tylko wrecz przeciwnie: Zydzi w GW oglaszaja, ze Polski Patriotyzm jest rasizmem, Polacy powinni wyrzec sie polskosci i suwerennej Polski.

Polacy maja docznienia z fala nienawisci. Polacy dopiero teraz powolutku zaczynaja sobie zdawac sprawe, ze zarty rzeczywiscie sie skonczyly i ze musza zaczac walczyc o swoja tozsamosc narodowa i suwerenna Polske, jezeli nie chca ponownie stac sie niewolnikami.

Obrazek użytkownika BazyliMD

28-04-2012 [21:10] - BazyliMD (niezweryfikowany) | Link:

Postarał się o to niejaki Balcerowicz, dzięki któremu w łapach żydokomuszego pomiotu są obligacje i inne gwarantowane przez państwo kwity za ponad 500 miliardów złotych. To jest właśnie współczesna lichwa.
Polacy pokornie płacą odsetki i końca tego procederu nie widać. Pracuj Polaku i Polko do 67 roku życia, aby żydokomuch mógł spędzić wakacje w tropikach. I czytaj GWno, aby lęk i poczucie bezradności Cię nie opuszczło.

Obrazek użytkownika fritz

28-04-2012 [21:12] - fritz (niezweryfikowany) | Link:

Dzieki za jej opowiedzenie.
Mam nadzieje, ze "rodzinne" uczucia sa obustronne.

Obrazek użytkownika Szamanka

28-04-2012 [22:17] - Szamanka (niezweryfikowany) | Link:

Dziękuje pana żonie za cząstkę życia, ale ogromną część historii!

Zrozumienie postępowania samych Żydów jest trudne, choć motywy można wytłumaczyć.

Pozdrawiam Państwa!

Obrazek użytkownika agnieszka

28-04-2012 [23:53] - agnieszka (niezweryfikowany) | Link:

Zresztą Hitler/Hiedler też miał pochodzenie żydowskie:

http://iluminaci.pl/info/pocho...

Moim zdaniem, matka (Helena) niemądrze postąpiła bez słowa pożegnania? wyskakując? z wagonu, tak że nawet ludzie na peronie mogli pomyśleć, że wyrzeka się dziecka. A co w tym momencie pomyślało dziecko?! Samo rozstanie z matką to już szok. Bycie opuszczonym w tak nagły sposób, jakby na życzenie matki, to jeszcze gorszy szok! Później "ciocia" mogła tylko to "potwierdzić", że matka jej "nie kochała"... Gdyby matka zapewniła ją, że ją kocha, że będzie się starała z nią skontaktować ale na razie muszą się rozstać, bo nie mają obie wyboru.. przynajmniej w sercu nie miałaby żalu do matki, bólu nie tylko z rozstania ale "świadomości", że jest dla własnej matki "niczym". Gdyby wiedziała, że matka ją kocha dużo wcześniej zdecydowałaby się przyjechać i bardzo możliwe, że udałoby im się jeszcze spotkać!

Co do tematu "Żydzi - Polacy", zarówno wśród jednych jak i drugich są ludzie godni naśladowania.

Niestety w Polsce obecnie w rządzie i mediach jest dużo Żydów, którzy nienawidzą narodu polskiego i działają na jego szkodę.. tej elicie żydowskiej w Polsce nadal przyświeca motto: "Nu, wasze ulice, nasze kamienice!"
Żydzi się wspierają a wśród Polaków jest dużo zdrajców sprzedawczyków i to pomaga Żydom w dojściu i utrzymaniu się przy władzy. Taki np. Niesiołowski jest chyba Polakiem, tak czy nie?

Z kolei obecny papież Benedykt Ratzinger jest z pochodzenia Żydem (jednym z godnych naśladowania):

http://stopsyjonizmowi.wordpre...

Co ciekawe, bardzo dużo Żydów jest wśród arcybiskupów w Polsce (wg autorów filmu 1/3 polskiego kleru to Żydzi):

http://www.youtube.com/watch?v...

Tu znowu postać, którą osobiście bardzo cenię - za patriotyczne, w obronie polskich tradycji a więc i w obronie narodu polskiego kazania - abp Leszek Sławoj Głódź. Abp Józef Glemp też, myślę że, kocha Polskę. ;)

Obrazek użytkownika Zygmunt Korus

29-04-2012 [02:16] - Zygmunt Korus | Link:

opisał Pan stan ducha wielu Polaków (mój też) trafnie, mądrze i pięknie. Zachęcałbym do kontynuowania i drążenia rekonkwisty Polski przez Żydów jako utraconej Ziemi Obiecanej.
Sam mam zamiar podrążyć to i owo w kwestii "PasoŻyd" - jako papierek lakmusowy wolności w sieci. Pożyjemy, zobacxymy...

Obrazek użytkownika Gość

29-04-2012 [10:07] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

i racjonalnie analizuje komentarze - dojsc mozna tylko do jednego wniosku - schematy, stereotypy, niewiedza i prostacka (juz Herbert nauczal o estetyce) wiara w spiski....takie myslenie nie sprzyja debacie o historii

a autorowi niechze sie nie wydaje dziwaczne, ze dopiero teraz poznajemy bardziej skomplikowana przeszlosc czasu okupacji, za tzw. komuny ten temat tez nie byl szczegolnie popularny - polecam ksiazke pt. Nacjonalistyczna legitymizacja wladzy, gdzie dobrze opisano jak instrumentalizowano w PRL historie

nadto - tabu w szkole byl nie tylko Katyn, o pogromach, w tym pogormie kieleckim (miescie mego urodzenia) - tez sie dowiedzialam w domu a nie w szkole

najbardziej bezposrednio trafiajacym do mnie tekstem jest (byle czytac wydanie bez cenzury, czyli jak najpozniejsze) zapis obserwatora tamtych lat Kazimierza Wyki, Zycie na niby. Pamietnik po klesce.
a, i np. dziennik pewnego lekarza ze Szczebrzeszyna, tez warta lektury wersja nieocenzurowana...