Otrzymane komantarze

Do wpisu: Polska racja stanu – jaka polityka wewnętrzna?
Data Autor
JacBiel
@Józef Darski "To nie wynik wojny informacyjnej tylko kryterium korzyści tych osób, które uważały, że tylko służalstwo Polski wobec Berlina i Moskwy daje korzyści i to był błąd." Nie galopujmy "bez trzymanki". Służalstwo to jedno, wynik "wojny informacyjnej", to drugie. To że wektory te sumują się akurat teraz nie znaczy, że jest jeden duży wektor, który się potęguje tymi czynnikami. Mówiąc inaczej, nie trzeba dyskredytować obu tych czynników, aby je zdezawuować. Wystarczy nie być służalczym albo nie być ogłupionym, aby cały ten efekt socjotechniczny wywrócił się, jak domek z kart, którym jest.  
jazgdyni
Bardzo mi miło zgodzić się z tezami postu. Od lat lansuję starą rację, że : - "Państwo jest bogate i silne bogactwem swoich obywateli". Pozdrawiam
Co do wpominek i przypomnień to czy to młodzi czy starzy na kogo by nie głosowali to co by to zmieniło skoro do dziś nie zmieniono niczego w tym kraju?
Dzień dobry. Jeżeli od roku 1992 po odsunieciu od władzy pana Jana Olszewskiego dokonywany jest systematyczny roklad Państwa polskiego to jak można mówić o służalczości??? Jak każda partia podpisuje kolejne papiery rozbiorowe? Tu nie może byc mowy o polskiej polityce tylko o jej braku. Pozdrawiam
Józef Darski
Zrobili głupio i zbrodniczo z naszego punktu widzenia. To nie wynik wojny informacyjnej tylko kryterium korzyści tych osób, które uważały, że tylko służalstwo Polski wobec Berlina i Moskwy daje korzyści i to był błąd. Ale oni są gotowi na wszystko by pozostać służalcami, gdyż przerażają ich ew. koszty bycia niezależnym i obrony interesów własnych. Inna sprawa na ile wojna informacyjna spowodowała takie spodlenie charakterów i kretynizm wtórny.
JacBiel
"nie musieli wybierać pod karabinami maszynowymi." Fakt. Inna sprawa, że teraz wojuje się na poziomie informacji (dezinformacji), a długofalowo na poziomie edukacji (indoktrynacji), także wiem, że głupio zrobili, ale liczę, że to zrozumieją i się poprawią.
Józef Darski
Przypominam, że tak jest m. in. dlatego, że młodzi głosowali na PO, więc mają co chcieli. Wepchnęli nas w to szambo 2007 a potem uciekli. Teraz Polacy - wyborcy PO głosując na PO zapewnili nam likwidację kolejnych gałęzi przemysłu i teraz będą uciekali bo bezrobocie wzrośnie. To sami Polacy doprowadzili do tej sytuacji, nie musieli wybierać pod karabinami maszynowymi.
Do wpisu: Już niedługo rozwody w Kościele będą dopuszczalne
Data Autor
JacBiel
Po nielegalnej delegalizacji Mszy Trydenckiej stwierdzl, ze znajduje się w stanie wyższej konieczności. Uratowal Tradycje przed zagląda. Dopiero Benedykt XVI przywrocil prześladowana Msze... wychodzi ze Abp mial racje.
Nie tylko rozwody. Lewackie nasienie twierdzi, że wkrótce Kościół będzie udzielał ślubów pederastom i zoofilom.
Lefebvre dostał od Wojtyły kopa nie za trzymanie się ortodoksji, ale za wyświęcanie biskupów bez jego zgody, tak dla ścisłości. Dodajmy, że była to recydywa, bo za świecenia kleryków i księży zarobił wcześniej suspensę, więc wiedział, co robi.
Do wpisu: Oszuści matrymonialni - czy Kościół kamienuje rozwodników?
Data Autor
JacBiel
@eska 1/3 Poruszyła pani kilka problemów, ale każdy jest istotny, więc pozwolę sobie na "dłużyznę". 1."To nie jest takie proste, nie można wymagać od ludzi heroizmu bez ich duchowej zgody na heroizm." Przysięga małżeńska, to nic innego, jak obopólna zgoda na heroizm. W bogactwie i zdrowiu życie jest cool, więc nie o takie przypadki chodzi. Przypuśćmy -  on, ona, zachorowała na alkoholizm, bo nie ma roboty, a są rachunki. Co Pani proponuje? znaleźć kogoś kto ma pracę. Katolicyzm mówi zaś: "w zdrowiu i w chorobie".
JacBiel
@eska 2/1 2. "Kościół wymaga czystości przedmałżeńskiej, akty seksualne realizowane są w małżeństwie. " Bez przesady. Akty seksualne spełniane są przed, w trakcie, po, i poza małżeństwem. Istotą rzeczy nie jest tutaj stosunek seksualny (o co walczy postępowa teologia zainspirowana lewactwem), tylko kwestia nienaturalnego rozdzielania aktu seksualnego od prokreacji. Tylko o to trwa ta nierówna walka. Skoro seks naturalnie związany jest z prokreacją (chyba, że nie jest?), idąc z kimś do łóżka, normalny człowiek zastanawia się, co będzie, jeśli z tego wesołego imprezowego i "niezobowiązującego numerku", pocznie się i urodzi dziecko - które ma roszczenia: chce być kochane, chce mieć ojca i matkę. Współczesne lewactwo nie koncentruje się na tym, tylko oddziela przyjemność pożycia seksualnego, od prokreacji, co jest nienaturalne, a więc nienormalne. Trwa to już na tyle długo, że indoktrynowana nienormalność używania seksu (a więc i drugiego człowieka), stała się normą. To co nienormalne, określa się współcześnie, jako normalne. Tu tkwi problem. 3. "Jeśli znajdzie kogoś przyzwoitego i będą żyć przykładnie, to gdzie jest grzech? Bo grzech to zło - a gdzie tu zło?" Nie ma tu żadnego zła, a jest samo dobro - Kościół mówi to od zawsze. Nie mogą tylko współżyć seksualnie - to byłoby grzechem cudzołóstwa. Trudno to zaakceptować w świetle buzujących hormonów i współczesnego pojęcia o szczęściu. Niemniej jest to całkowicie logiczne. Seks w świetle teologii katolickiej, jest drugorzędny w stosunku do prokreacji. Prokreacja nie jest jakąś "pierdołą", czy rzeczą drugorzędną. To rzecz pierwszorzędna, gdyż jest to igranie cudzym życiem - podobnie, jak strzelanie "dla zabawy" w kierunku tłumu ludzi. Nie ma tu miejsca na pomyłki, na eksperymenty, czy na  żarty. Każde poczęte dziecko, jest zarodkiem takiego samego człowieka, jak my. Chce mieć dzieciństwo, dom, rodziców i miłość. Trzymając się tej skali, uświadomić możemy sobie, że krótkotrwała euforia wynikająca z przygodnego seksu ma się nijak do prokreatywnego aspektu ludzkiej seksualności. To wszystko zabezpiecza etyka katolicka i prawo kanoniczne - na pierwszym miejscu są ci, którzy są najsłabsi i bezbronni.
JacBiel
@eska 3/1 4. "Jeśli zwiąże się z kimś innym, popełnia grzech cudzołóstwa..." To kwestia i formalno-rzeczowa i sakramentalna. a) składam przysięgę wierności (wyłączności seksualnej) do końca życia, na świadka której przywołuję Boga, po czym nie dotrzymuję jej... popełniam odstępstwo (grzech) od przysięgi, czy nie? b) małżeństwo jest sakramentem (w religii katolickiej), co znaczy, że nie jest folklorem (sentymentem, zwyczajem), nie jest symbolem (czymś umownym). Jest sakramentem - jest materialnym, namacalnym znakiem, obecności Boga, Chrystusa, w doczesnym życiu ludzi. Małżonkowie nie tworzą spółki z o.o. Nie tworzą kontraktu cywilno-prawnego na czas nieokreślony z ustawowym okresem wypowiedzenia. Małżonkowie sprzęgają się ze sobą na zawsze - na dobre i na złe - od momentu zawarcia małżeństwa są "jednym ciałem" - w chorobie i w zdrowiu, w bogactwie i w ubóstwie  - a gdy jeden członek nie domaaga (choruje, słabuje, ubożeje, pleśnieje, traci wiarę, ma kochanki, chodzi do burdelu, ćpa, chla, gra w kasynie itd), to nie domaga całe ciało (małżeństwo). Dlatego Kościół zaleca, aby problemy małżeńskie stawiać na płaszczyźnie religijnej. Kto tego zaniedba, po niewczsie płacze. Dlatego i narzeczeństwo, aby małżeństwo przetrwało powinno być ufundowane na wierze, a nie na seksie, czy wycieczkach i balangach w akademiku. Trudna ta mowa? trudna. A jaka jest recepta na szczęśliwe małżeństwo? patrz wyżej. Przepraszam Pani Esko za ten elaborat. W notce się to nie mieści, ani nawet w czterech, ale że bardzo Panią szanuję i lubię, streściłem ad hoc pół katechizmu, skoro  nie ma Pni czasu przeczytać. pozdrawiam
Takie rzeczy nie dzieją się nagle. Nie zostaje się alkoholikiem z powodu utraty pracy, ani domowym tyranem, po 10 latach szanowania żony i dzieci. Może nie całkiem był "normalny" od samego początku? Ale to już kwestia świadomych wyborów i konsekwencji tychże. No i te "na złosc mamie odmrożone uszy"...nie dosc, ze sama tkwi w grzechu, to bierze na siebie dodatkowy ciężar odpowiedzialności za dzieci, które też muszą byc "obrażone" na Pana Boga.
eska
Kościół wymaga czystości przedmałżeńskiej, akty seksualne realizowane są w małżeństwie. I teraz proste pytanie - co ma począć kobieta, którą mąż porzucił po prostu? Jeśli zwiąże się z kimś innym, popełnia grzech cudzołóstwa. Tak więc, oprócz zwyczajnych kłopotów materialnych i emocjonalnych, wychowania dzieci itp. jeszcze musi żyć w celibacie do końca życia nie z własnej winy. A przecież ona się na celibat i samotność nie pisała... Jeśli znajdzie kogoś przyzwoitego i będą żyć przykładnie, to gdzie jest grzech? Bo grzech to zło - a gdzie tu zło? Dobry dom, przyzwoity ojczym dla dzieci? To nie jest takie proste, nie można wymagać od ludzi heroizmu bez ich duchowej zgody na heroizm.Tak więc teologicznie to też jest problem.
JacBiel
"Trzeba pamiętać, że w czasach biblijnych kobieta nie miała faktycznie możliwości samodzielnych działań w życiu, za nią decydowali ojciec, a potem mąż." Jeśli ojciec Kuzynki zmusił ją do małżeństwa (powołując się na starotestamentowe zwyczaje), to Kuzynka bez problemu uzyska unieważnienie małżeństwa. To oczywiste.
JacBiel
“Kościół nie może iść z duchem czasów – z tego prostego powodu, że duch czasów donikąd nie idzie. Kościół może najwyżej ugrzęznąć w bagnie z duchem czasów, by razem z nim cuchnąć i gnić”. [Chesterton] - /TUTAJ/
Problem w tym, że człowiek się zmienia, a życie nie jest linią prostą, tylko funduje niespodzianki. Moja kuzynka wyszła za maż za normalnego faceta. Żyli razem przez jakieś 10 lat. Facet w pewnym momencie stracił pracę, po czym zmienił się drastycznie. Zaczął pić, zabierać żonie pieniądze (które miała, bo sama pracowała), w końcu podniósł po pijaku rękę na ich dzieci. Nie wytrzymała, wykopała go za drzwi i bez trudu dostała rozwód. Po dwóch latach związała się z kimś innym. Żyją od paru lat w chyba niezłym związku. Ale po rozwodzie przestała chodzić do kościoła, a dzieci wypisała z religii, bo stwierdziła, że skoro dla kościoła jest grzesznicą i cudzołożnicą, to nie ma powodu, aby w nim być. Ze względu na takie właśnie sytuacje uważam, że obecne podejście do rozwodów jest archaiczne. Trzeba pamiętać, że w czasach biblijnych kobieta nie miała faktycznie możliwości samodzielnych działań w życiu, za nią decydowali ojciec, a potem mąż.
JacBiel
"Papież bardziej niż ktokolwiek inny, jako pasterz Kościoła powszechnego jest zobowiązany służyć prawdzie. Papieżowi nie wolno zmieniać nauczania Kościoła dotyczącego niemoralności aktów homoseksualnych albo nirozerwalności małżeństwa czy tejż jakiejkolwiek innej nauki wiary" - stanowczo stwierdził kard. Burke "Kościół nie wyklucza nikogo, kto ma dobrą wolę, nawet jeśli dana osoba cierpi wskutek popędu homoseksualnego czy nawet poddaje się temu popędowi. Jeśli jednak ktos nie akceptuje nauczania Kościoła w tych sprawach, nie "myśli wspólnie z Kościołem" to musi się poważnie nad tym w sumieniu zastanowić podejmując decyzję: naprostować swoje poglądy albo opuścić Kościół, jeśli absolutnie nie może zaakceptować jego nauczania. Z pewnością nikt nie ma prawa zmiany nauczania Kościoła, aby odpowiadało jego własnym przekonaniom" - konkluduje ksiądz kardynał. /TUTAJ/
Do wpisu: Czy XI Przykazanie jest herezją?
Data Autor
JacBiel
"bez konieczności uciekania się wyłącznie do świeckich rozwodów, które skazują ich na niemożność korzystania z sakramentów". Z takim rozumowaniem naprawdę, daleko nie zajdziemy. Co Pan w ogóle wygaduje? podaję Pańską wypowiedź w tłumaczeniu z polskiego na nasze: "bez konieczności uciekania się do szwindli, które skazują ich na niemożność korzystania z przywilejów". Pan nie stara się zrozumieć prawa, tylko cały czas szuka "knyfów", czyli obejść, żeby w istniejącym systemie prawnym dogadzać swoim zachciankom. Jest to postawą skrajnie egoistyczną, żeby nie powiedzieć - egotyczną. Być może postawa taka przynosi korzyści w świecie doczesnym, ale rozmawiamy o religii i świecie nadprzyrodzonym. Pańskie wypowiedzi w tak rażący sposób odbiegają od właściwego ujmowania tematu, że nabrałem przekonania, iż jest Pan po prostu prowokatorem - osobą podszywającą się pod katolicyzm w celu siania złego fermentu i zamętu. Pańskie wypowiedzi są niespójne - to świadczy o nieszczerości. pozdrawiam równie szczerze, jak Pan. PS. postawiłem konkretnie problem, a Pan dalej swoje - jątrzenie i judzenie. Merytorycznej odpowiedzi zero. A dlaczego? bo merytorycznie leży szanowny pan na cyckach i kwiczy, jak zarzynany prosiak.
JacBiel
@ maniera oficera Może ma Pan rację. Wynika z tego, że trzeba częściej podejmować tematy związane z katolicyzmem, gdyż założenie "a priori", że wszyscy lub większość użytkowników, wie o co chodzi, jest na wyrost.
Do Autora Pański artykuł jest dość gorzką ironią, nie jestem pewien czy wszyscy ją zrozumieją, zwłaszcza katoliccy reprezentanci sił postępu. ;) Swoją drogą obecny Synod ukazuje katastrofalny stan Kościoła. Doskonale widać, że w samym wnętrzu Kościoła zalągł się jakby "drugi Kościół", jakaś struktura obca, która na zewnątrz wygląda jak Kościół, ale jej działanie nie jest zgodne z naturą Kościoła. Są więc w niej kardynałowie - jawni heretycy, którzy panoszą się w Watykanie jak wilki przebrane za owce. Z zewnątrz niby wyglądają jak kardynałowie, niby wszystko jest w porządku, ale ich mowa nie jest katolicka. A zachowują się jakby Kościół do nich należał i mieli prawo robić co chcą. Chodzą słuchy, że jeden z uczestników Synodu, kardynał, podczas obrad zaczął głośno szlochać i krzyczeć "Co oni robią z Kościołem!". Kardynał Walter, jeden z wilków, uparcie twierdzi, że jest ustami papieża Franciszka. Papież Franciszek z kolei siedzi cicho, jakby zapomniał o swoim prymacie, albo przynajmniej nie chciał przeszkadzać. Kardynał Burke zażądał publicznie od papieża sformułowania definitywnej wypowiedzi na tematy synodalne. Zobaczymy co z tego wyniknie.
@Deidara Nie do końca jest tak jak Pani/Pan pisze. Kościół nie uznaje żadnych rozwodów. Rozwód jest wymysłem państwa, nie jest w żaden sposób wiążący dla Kościoła. Małżeństwo "rozwiedzione" przez państwo dla Kościoła nadal pozostaje małżeństwem. Zatem bycie "rozwiedzionym/ą" jest kategorią państwową i nie ma nic wspólnego z Kościołem. Kościół niestety posługuje się tym fatalnym językiem państwowym, sztuczną kategorią, wymyśloną przez prawo świeckie. Nie ma w Kościole rozwodów, nawet jak ktoś niedouczony tak powie. Stwierdzenie nieważności małżeństwa nie rozwiązuje małżeństwa, bo nie można rozwiązać umowy nieważnej (nie zawartej). W przypadku stwierdzenia nieważności nie można mówić o "dopuszczeniu rozwodnika do komunii". Po prostu udzielana jest komunia, pod zwykłymi warunkami, ludziom między którymi małżeństwo nie zaistniało. Tak samo osoba, która została np. bez własnej winy (rzadkie, lecz możliwe) zmuszona do wzięcia udziału w państwowej rozprawie rozwodowej, a sąd orzekł rozwód, w świetle nauki Kościoła jest dalej w małżeństwie i jeśli może uzyskać rozgrzeszenie, może przystąpić do komunii. Naturalnie, dobrowolne ucieknięcie się do państwowego rozwodu w sakramentalnym małżeństwie jest już samo w sobie grzechem, który może stanowić trwałą przeszkodę w przyjmowaniu komunii. Katolik, który się rozwodzi, naraża siebie i współmałżonka na utratę zbawienia, a innych ludzi na zgorszenie. Dlatego Kościół dozwala na czasową separację w uzasadnionych przypadkach, np. przemocy. W ogóle mówienie o "komunii dla rozwodników" to zwykła nowomowa kościelna. To taka sama kategoria nowomowy jak powszechne mniemanie o istnieniu "orientacji seksualnej". Nie istnieje żadna "orientacja seksualna". Człowiek jest z natury istotą płciową (seksualną), kobietą lub mężczyzną. Płeć nie potrzebuje orientacji.
2/2 @Deidara Kościół przypomina od początku o Sprawiedliwości Boga, która czasami domaga się Jego zemsty. Kościół wyróżnia konkretne "grzechy wołające o pomstę do nieba", np. grzech współżycia homoseksualnego, zabójstwo z premedytacją. Odsyłam do katechizmu. Miłosierdzie Boga nie przeczy Jego Sprawiedliwości. Kościół uczy też, że grzech ma skutki społeczne, dotykające bezpośrednio lub pośrednio innych ludzi, w czasie i przestrzeni (np. bliskich, dzieci, wnuki). Kościół naucza, że grzech może tworzyć swoje struktury, rozciągnięte nawet na całe grupy społeczne i mogące trwać przez pokolenia (np. komunizm). Zatem odpowiedzialność za grzechy także może rozkładać się na pokolenia, a kara Boża dotknąć całych pokoleń czy narodów. Dlatego np. młodzi Polacy nie mogą dziś mówić: "nas komunizm nie dotyczy, to było dawno", bo urodzili się i wychowują w strukturach zła, które przetrwały z PRL-u (nie dokonano dekomunizacji, socjalizm wciąż jest praktykowany, PZPR "odrodziła się" w PO, itp.). Jeśli nie przeciwstawiają się tym strukturom zła, ponoszą odpowiedzialność za ich trwanie.  Kościół Katolicki nie dostosowuje przykazań Bożych do "czasów i miejsca", przykazania Boga są niezmienne do końca świata, tak samo jak dogmaty Kościoła, których Kościół nie tworzy (bo pochodzą z Objawienia), a tylko definiuje. Jedyne co Kościół dostosowuje to dyscyplinę wewnętrzną (np. celibat) i środki misyjne. Co ciekawe, istnieje nieomylna wypowiedź, że papież nie musi i nie ma obowiązku się dostosować do "nowoczesnej cywilizacji" i postępu. Jak zechce, może się poruszać lektyką i nauczać po łacinie, bo ma takie prawo.
1/2 @Deidara Nic, co opisujesz nie ma miejsca w Kościele Katolickim. Zmiany, które sugerujesz, nie zaszły. Przykazanie o zakazie sporządzania wizerunków bóstw, po to by oddawać im bałwochwalczą cześć, jest od początku przez Kościół zachowywane. W starożytności poganie sporządzali np. posągi, które czcili jako bóstwa, bo wierzyli, że sam posąg jest bóstwem lub bóstwo w nim przebywa. To o zakazie takich praktyk mówi pierwsze przykazanie. Fakt, że np. niektóre obrazy mogą przyczyniać się do rozkwitu szczególnej pobożności (np. maryjnej) albo wiązać się ze szczególnymi łaskami od Boga, nie oznacza, że Kościół uprawia bałwochwalstwo. Kościół nie oddaje czci wizerunkom czy rzeźbom. Poniważ wizerunek Chrystusa nie jest Chrystusem, nie jest więc przedmiotem czci. Na podobnej zasadzie jak zdjęcie żony w portfelu nie jest żoną. O ile w przeszłości niektórzy ludzie mieli problem ze zrozumieniem znaczenia kościelnej ikonografii czy sztuki, o tyle w dobie rozpowszechnienia fotografii nie powinno być to problemem. Dlatego o kimś, kto w tych czasach twierdzi, iż Kościół Katolicki czci obrazy w miejsce Boga, można powiedzieć, że oderwany jest od rzeczywistości. W Kościele święci się niezmiennie dzień tygodnia następujący po 6 dniach pracy, jako "dzień w którym Bóg odpoczął". A ponieważ Chrystus zmartwychwstał w pierwszy dzień po szabacie Paschy, niedziela nie jest tylko "zastępstwem" szabatu, ale prawdziwym dniem świętym, który sam Bóg uświęcił. Nie ma nic wspólnego z tradycją pogańską. Pascha i szabat zostały wypełnione przez Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa. Jezus, będąc Panem szabatu, nie zmienił przykazania uczczenia dnia świętego, ani Kościół go nie zmienił.