|
|
Lech "Losek" Mucha To znaczy jak ktoś przyjdzie, to staram się go wcisnąć wiedząc, że nie wszyscy przyjdą. Ale mój kolega który ze mną pracuje w tej samej poradni musiał się raz pisemnie tłumaczyć przed NFZ-tem, dlaczego przyjął kilku ( nie pamiętam dokładnie ilu) pacjentów więcej niż wynikało z jego godzin przyjmowania. |
|
|
Lech "Losek" Mucha To znaczy jak ktoś przyjdzie, to staram się go wcisnąć wiedząc, że nie wszyscy przyjdą. Ale mój kolega który ze mną pracuje w tej samej poradni musiał się raz pisemnie tłumaczyć przed NFZ-tem, dlaczego przyjął kilku ( nie pamiętam dokładnie ilu) pacjentów więcej niż wynikało z jego godzin przyjmowania. |
|
|
@crsa
1.Wszyscy wiemy o co chodzi w tekście, ale owszem, owszem, ma Pani/Pan rację co do polskiej nomenklatury.
2. Na jakiej podstawie jest "wysoce prawdopodobne", że a)"kuzyn"(?) konfabulował?
Prawda jest taka, że byłam z krewnym nastolatkiem u dentysty i sama słyszałam wcześniej wspomnianą rozmowę,skutkiem której byliśmy zmuszeni szukać "specjalisty" od dolnych ósemek; Albo doktor nie umiał tego zrobić (przypadek nie był z rodzaju tych prostych), bo rzeczywiście był "specjalistą", albo mu się nie chciało, ale b)nie, wizyta nie była na NFZ, co Pani/Pan (na jakiej podstawie?) imputuje. Tutaj właściwie można by przytoczyć pańskie słowa (do dr.Loska), tym razem skierowane do Pani/Pana: "Biorąc pod uwagę treść [pańskiej]wypowiedzi obawiam się, że dyskusja lub zadawanie pytań jest bezcelowe". |
|
|
Maurycy 1. Nie ma czegoś takiego jak dolna szczęka - jest żuchwa.
2. Jest wysoce prawdopodobne, że:
a) kuzyn konfabulował,
b) doktorowi z niewiadomych powodów się nie chciało, być może wizyta była w ramach NFZ. |
|
|
Maurycy Biorąc pod uwagę treść wypowiedzi obawiam się, że dyskusja lub zadawanie pytań jest bezcelowe. |
|
|
@dr Losek, andrzej 3-- Specjalizacja zaszła już tak daleko, że niedługo będziemy mieć do czynienia ze specjalistami od kciuka ręki prawej, innych- od kciuka ręki lewej. Niedawno moj krewny chciał usunąc ósemkę z dolnej szczęki, jego chirurg dentysta odmówił mu, bo,jak stwierdził, specjalizuje się w usuwaniu ósemek z górnej szczęki. Owszem, nagły rozwój medycyny i wiedzy medycznej w ciągu ostatnich 20 lat był/jest tak wielki, że nie sposób być np. gastrologiem i jednocześnie dajmy na to ginekologiem, ale wlaśnie dlatego lekarze powinni się między sobą stale konsultować co do oceny danego pacjenta!Tymczasem pacjent jest traktowany jakby nie był jedną całością, ale składał się z różnych organów działających niezależnie od siebie. I tutaj też nie mam pretensji do lekarzy akurat (chociaż powinni być bardziej skłonni do konsultowania się), ale do tych, którzy nam tę nieszczęsną służbę zdrowia organizują.Pacjent o ile naciska, to na lekarza,panie doktorze Losek, bo jego ma najbliżej:)... A ogolnie sprawa wygląda tak, że jeśli pacjent jest "niekumaty", niewiele, albo nic nie wie na tematy medyczne, to zginie,no bo przecież często sam musi zadecydować do jakiego specjalisty pojśc (prywatnie), jaki objaw jest naprawdę niepokojący (do tego stopnia, ze warto zrezygnować z nowych butów, a pojśc prywatnie, bez kolejki) itp, itd. |
|
|
@Magdalena-- W sprawie sankcji. W mojej osiedlowej przychodni w dużym mieście, aby zapisac się do lekarza POZ trzeba przyjść skoro świt, na długo przed otwarciem rejestracji. A i tak często odchodzi się „ z kwitkiem”. Dlatego tydzien temu w związku z nagłym przypadkiem już o godz.6.30 rano pobiegłam do przychodni i udało mi się zapisac na dany dzień! Co prawda nie do mojego lekarza ( bo był nieobecny, podobnie zresztą jak dwóch jego kolegów), ale zawsze. Zapisy zaczynają się o 7.30, ale o 6.30 już była długa kolejka, zresztą jak zwykle. (O zapisie telefonicznym nie ma co marzyć).Ci, którzy przyszli po godzinie 7.00 już nie zostali przyjęci , zresztą też jak zwykle. Pacjent nie zostaje przyjęty do lekarza POZ w dniu, w którym się do niego zgłasza! Co w takim wypadku sądzi Pani o ew. sankcjach? (nie twierdzę, że chodzi o sankcje wobec lekarzy, którzy istotnie są przeciążeni, ale np. wobec NFZ).
Jesli chodzi o nieodwoływanie wizyt przez pacjentów, to wydaje mi się, że w dużej mierze działa tutaj mechanizm:służba zdrowia wobec mnie nie jest fair, to co ja się będę wysilał (no by czy jest fair np. tygodniowa kolejka do lekarza POZ jesli zapisałam się przez telefon, albo stanie w kolejce(będąc chorym) na długo przed otwarciem przychodni?). Ponadto stajemy się coraz bardziej egoistyczni, nikt i nic poza nami i naszą rodziną nas nie obchodzi i pacjentom nawet nie przychodzi do głowy, że odwołując wizyte zwalniają tym samym miejsce innemu choremu. (Tu akurat -wydaje mi się- nie dochodzi do marnotrawstwa czasu i środków, bo zawsze pod drzwiami specjalisty można zastać kogos, kto akurat przyszedł żebrać o przyjęcie poza kolejką, w danym dniu, bo już nie wytrzymuje. I to wszelakie komisje NFZ powinny brać pod uwagę). |
|
|
Pomysł leczenia pacjentów głównie przez internistów to pomyłka stanowiąca potencjalne zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów. Przypadek, kolega internista (notabene ze specjalizacją chorób wewnętrznych) zabrał się za leczenie pacjenta z bardzo silnymi objawami "ostrego brzucha" w warunkach ambulatoryjnych. Efekt - zgon pacjenta, mimo iż w momencie gdy zgłosił się do lekarza miał praktycznie 99% na przeżycie. Chory potrzebował w trybie pilnym przeprowadzenia niezbędnej diagnostyki i niezwłocznej interwencji chirurgicznej. Internista (w wieku średnim, więc żaden niedoświadczony młokos) skutecznie wyleczył pacjenta z konieczności dalszego życia. |
|
|
Lech "Losek" Mucha ten komentarz, jest - moim zdaniem kolejnym, klinicznym przykładem na odwracanie kota ogonem, dzielenie włosa na czworo i demagogiczne, stereotypowe odwracanie uwagi od istoty problemu, poprzez podsuwanie zwyczajowego kozła ofiarnego - lekarzy. Problem jest mi.in. taki, że pacjenci nie zgłaszają się w 27% do lekarza, blokując tym samym kolejki, a - Pana zdaniem - należy skontrolować, czy lekarze - w tym specjaliści - w czasie dyżurów i w trakcie przyjmowania pacjentów - nie robią czegoś na boku? Czegoś, co potem służy do mamienia kogoś? Uważa się Pan, za uprawnionego do kontroli tego, czy ja w nocy śpię, czy nie? Może zadzwoni Pan do mojej żony i ją zapyta, co robimy w nocy? Były już postulaty "kontroli garażowych", typu: "pokaż lekarzu co masz w garażu", a Pan proponuje kontrolę typu:"pokaż doktoreczku, co robisz w łóżeczku?" A może - wzorem mistrza intelektu - Lech W, który proponował czipy dla polityków, nas też chciałby Pan oczipować? A może chociaż jakieś programy kontrolujące w naszych laptopach?Gratuluję pomysłowości :-)
Pozdrawiam i dużo zdrówka życzę, mimo wszystko. |
|
|
Anonymous Wczoraj w TV wyraźnie powiedziano, że aby zmniejszyć kolejki do poradni specjalistycznych pacjentów będą przyjmować lekarze POZ. To logiczne dla organizatorów z MZiOS i NFZ. Nie wiem tylko czy pacjenci wykażą się niezbędną w tym systemie postawą i dyscypliną, i przestaną zapisywać się do specjalistów. I jeszcze karnie czekać w stosownie dłuższej kolejce do lekarza POZ. |
|
|
Ktoś powinien kontrolować, czy lekarze, w tym specjaliści w trakcie dyżurów w szpitalach i w trakcie przyjmowania pacjentów w przychodniach nie dorabiają sobie przypadkiem pisząc "opinii" medycznych. Towarzystwa ubezpieczeniowe zlecają ogromne ilości takich opinnii i odbywa się to poprzez internet. To tzw "opinie zaoczne" bez oglądania pacjenta na oczy przez lekarza. Wartość tych opinii jest często znikoma (niejednokrotnie są całkowicie błędne nawet w zakresie podstawy orzekania), a niejednokrotnie służą one potem do mamienia chorych i wypłaty niskiego odszkodowania. Lekarz za takie opinie bierze zapewne grosze, ale nadrabia być może przerobem ilości "przeprowadzonych komisji". Czy lekarze wypełniają te dokumenty na ekranie swojego monitora w nocy, gdy powinni spać, czy też np rownolegle mając przed sobą pacjenta, który przecież w takiej sytuacji jeśli ma ona miejsce nie widzi, czym tak naprawdę zajęty jest lekarz? |
|
|
Lech "Losek" Mucha tylko nogi czasem bolą :-)
Pozdrowienia. |
|
|
Izabela Brodacka Falzmann Przepraszam za literówkę. Miało oczywiście być " demencję" . Oj ta demencja- wcale nie boli:) |
|
|
Lech "Losek" Mucha na poprawę sytuacji. Środowisko dawno postulowało wprowadzenie współpłacenia za wizyty. Podobnie za dzień pobytu w szpitalu trzeba by pobierać niewielką opłatę. Przecież już nawet na tym, że nie kupuje się jedzenia na czas hospitalizacji, trochę się zaoszczędza.
Pozdrawiam. |
|
|
Izabela Brodacka Falzmann W Czechach gdzie przenieśli się z Niemiec moi znajomi każde wejście do przychodni wymaga niewielkiej opłaty wstępnej. Jest to bodajże 5 koron czyli około złotówki. ( proszę mnie poprawić jeżeli coś przekręciłam). Znajomi, ludzie starsi i schorowani ale dzielni i zdyscyplinowani ( byli jeźdźcy wyścigowi) docenili zalety tego rozwiązania. Do lekarza nie wybierają się emeryci tylko po to, żeby sobie pogadać. W warszawskiej przychodni gdzie jestem formalnie zapisana , ale tam praktycznie nie chodzę ( byłam dwa razy w ciągu 15 lat) jest to norma. Ogromne kolejki osób, które " bywają" u swego lekarza co drugi dzień.
Trzy lata temu opiekowałam się sąsiadem chorym na cukrzycę. Po jego śmierci musiałam pozbyć się kilku 120 litrowych worków przeterminowanych leków. Samych penów było kilkanaście. Również pudełek z insuliną, a także pasków do oznaczania poziomu cukru. Najadłam się wstydu w aptece, nie mogłam przecież wynieść tego wszystkiego na śmietnik. Sąsiad miał dememncję, ale był bardzo oszczędny. Nie zbierałby leków gdyby za wejście do apteki też była - jak w Czechach- symboliczna opłata. A może źle myślę? |
|
|
Lech "Losek" Mucha W mojej poradni rejestratorki dawno zwolniono, ich pracę wykonują pielęgniarki. Zrobiono to ze względu na oszczędności. To też jest "życie". Jeśli pielęgniarką jest burkliwa i nieuprzejma kobieta za biurkiem, to stereotypem pacjenta jest nieuprzejmy, roszczeniowy człowiek, któremu wszystko się należy i to od razu. Proszę mi wierzyć, Pani Tereso, nie zamieniła by się Pani z nimi na pracę... Ani na płacę...
Ale cóż, jak rozumiem uważa Pani, że pielęgniarki/rejestratorki mają pracę lekką, łatwą i przyjemną, więc można im jeszcze dowalić trochę roboty. Powiedzmy.
A czemu w Pani komentarzu pojawili się nieuprzejmi lekarze? Przy jakiej okazji? Bo nijak nie rozumiem po co musiała Pani naszą grupę zawodową też w ten sposób wyróżnić? My też mamy dzwonić, albo sms-ować do naszych niesubordynowanych pacjentów? To jest właśnie dowód - to dowalenie lekarzom przy okazji problemu niezgłaszających się pacjentów - na stereotypowe podejście do problemu i zastąpienie prawdziwej przyczyny tego problemu - stereotypem nieuprzejmych pracowników służby zdrowia!
Pozdrawiam.
P.S. Na znikające teksty są dwa sposoby, po pierwsze można pisać teksty komentarzy w ogóle nie w okienkach blogu, tylko w edytorze tekstu, np Mikrosoft Office, który standardowo ma włączoną opcję autozapisywania, co zapobiega utracie pracy, a dopiero po napisaniu wklejać. A jeśli się coś napisze i z jakiegoś powodu zniknie, to można czasem "cofnąć" operację zniknięcia używając skrótu klawiaturowego: naciskając lewy przycisk ctrl i jednocześnie "z". Czasem pomaga. |
|
|
Teresa Bochwic Napisałam długi tekst. Niestety zniknął, zanim zrobiłam zapisz. Nie mam siły pisac drugi raz. To nie stereotypy, to życie. |
|
|
Lech "Losek" Mucha jak wytnę komuś coś w poradni i wyślę do badania histopatologicznego, żeby uzyskać zwrot za badanie, pacjent musi przyjść do poradni. Umawiamy wizyty, jak nie przyjdą dzwonimy, przypominamy, a i tak niektórzy mają to gdzieś.
Oczywistym celem mojej notatki było zwrócenie uwagi Szanownych Czytelników, że:
" odmawianie pomocy z powodów wychowawczych w ogóle nie powinno wchodzić w grę"
a to właśnie się wykluwa w umysłach władzy. A ja się poważnie obawiam, że oni spróbują to przeprowadzić, a dodatkowo, obawiam się, że za ewentualne skutki błędnych decyzji znów obciążą lekarzy i rejestratorki, tak jak Pani to zrobiła w swoim komentarzu, powielając stereotypy o nas... |
|
|
Teresa Bochwic W LuxMedzie, który wprawdzie od dawna nie jest już sztandarowym przykladem dobrej organizacji, a był, na dzień przed terminem wysyła się esemesem przypomnienie o wizycie, z adresem i godziną. Dawniej telefonowali. Na pewno nie wszyscy uzywają komórki i umieją posługiwać sie esemesami, ale bardzo zmniejsza to grupę osób, do których trudno dotrzeć z przypomnieniem. Ma to jeszcze taką zaletę, że pacjent ma poczucie, że ktoś obserwuje jego zachowanie i pewnie część z nich z tego powodu nie zawiedzie.
Natomiast odmawianie pomocy z powodów wychowawczych w ogóle nie powinno wchodzic w grę.
Trzeba chcieć i zabrać się do roboty - panie recepcjonistki naprawdę niedaleko odeszły od modelu zajadania ciastek i odpędzania pacjentów, przynajmniej tam, dokąd ja chadzam. W najlepszym przypadku są wściekłe, fukają i nie idą na rękę ani na centymetr w żadnej sprawie. Lekarze państwowi podobnie, niestety. |
|
|
Lech "Losek" Mucha I kto poniesie odpowiedzialność za to, że odmówi się ponownego przyjęcia chorego? Na fali skracania kolejek wprowadzą jakiś zakaz, a jak ja go w poradni wyegzekwuję i pacjentowi się coś stanie, to kto wtedy będzie winien? A jak mam odróżnić rzeczywistą potrzebę przyjęcia chorego, od wyimaginowanej, nie badając człowieka? To się wszystko bardzo łatwo mówi, ale w praktyce, to nie jest takie proste. |
|
|
Wie Pan, ja od lat czekam, że zostaną wprowadzone jakieś sankcje za podobne numery .. |