28 listopada 2025 roku przed wejściem do Dworca Głównego PKP w Koninie, w czasie rozkładania plakatów antyaborcyjnych, my - wolontariusze Fundacji Pro-Prawo Do Życia, zostaliśmy napadnięci przez ochroniarza dworca PKP. Całą sytuację opisał w mailu mój napadnięty kolega - Adam Brawata:
28.11.2025, przed wejściem do Dworca PKP w Koninie, ok. godz. 15:20, w czasie rozkładania plakatów antyaborcyjnych, zostaliśmy napadnięci przez ochroniarza dworca PKP.
Najpierw próbował nas przegonić. Krzyczał, że nie mamy zgody na rozkładanie się w tym miejscu, szarpał nam namiot, denerwował się, że tak jak miesiąc temu będziemy puszczać nagranie z megafonu. Stawiliśmy opór, mówiąc, że zgromadzenie jest legalne. Następnie on wszedł do dworca, a ja udałem się za nim żądając, aby mnie zaprowadził do przełożonego. Wtedy on chwycił mnie za rękę i próbował założyć kajdanki. Ja się wyrwałem i wybiegłem z dworca. Następnie organizator zgromadzenia - Łukasz Rewers, zadzwonił na policję z prośbą o pomoc. Dyspozytor przyjął nasze zgłoszenie o zakłóceniu zgromadzenia, a my powróciliśmy do rozkładania namiotu. Nagle wybiegł ochroniarz i prysną mi w oczy i usta mocnym żelowym gazem pieprzowym i przewrócił mnie na chodnik, krzycząc: „Na glebę!”. W tym momencie przyjechali policjanci i ochronili nas przed jego dalszą agresją. Podobnie w obronę wziął nas urzędnik miasta z Wydziału Zarządzania Kryzysowego, który został oddelegowany do naszego zgromadzenia, tłumacząc ochroniarzowi, pełen wzburzenia, że mamy pełne prawo tutaj odbyć zgromadzenie. Mimo pojawienia się służb, ochroniarz dalej słownie był agresywny i w ich obecności groził, że zakuje mnie w kajdanki.
Policjanci zaoferowali pomoc i spryskali mi twarz preparatem dezaktywującym gaz pieprzowy. Niestety środek obezwładniający był w formie żelu i na niewiele to pomogło. Widząc tą sytuację urzędnik zadzwonił po pogotowie, które początkowo nie chciało przyjechać, ale dzięki argumentacji urzędnika zajechało pod dworzec. W karetce przepłukiwali mi oczy solą fizjologiczną, dzięki czemu po ponad godzinie mogłem pozbyć się częściowo bólu oczu i je otworzyć.
Zgromadzanie rozpoczęliśmy dopiero ok. 16:35 i na jego koniec urzędnik przeprosił nas za to, co musieliśmy przejść. Jego godnej pochwały postawa przyczyniła się do tego, że w ogóle udało się w tym dniu stanąć w obronie dzieci nienarodzonych, nad którymi w przeciwieństwie do nas, aparat państwa się nie lituje. Według MZ w 2024 roku w polskich szpitalach wykonano 896 aborcji.
Czy ten ochroniarz, nawiedzony zwolennik mordowania dzieci został skuty w kajdany i wrzucony w kazamaty?