Podczas ludobójstwa Żydów, gdy Niemcy dążyli do unicestwienia całego narodu, wybory jednostek – czy zdradzić, zignorować, czy pomóc – ukształtowały losy tysięcy. Podczas gdy niektórzy wykorzystywali cierpienie Żydów, wielu innych wykazało się niezwykłą odwagą. Poniższe relacje podważają uproszczone narracje, podkreślając odwagę Polaków, którzy wbrew terrorowi oferowali pomoc, mimo że życie ich rodzin było zagrożone.
Wielu Żydów zdołało uciec z niemieckich pociągów deportacyjnych jadących do obozów zagłady, polegając na życzliwości obcych, aby przeżyć. Ruth Altbeker Cyprys, która wyskoczyła z pociągu jadącego do Treblinki, wspominała pomoc, jaką otrzymała od konduktorów kolejowych, mieszkańców wsi, przechodniów, pasażerów, a nawet bandy rabusiów, którzy zamiast jej skrzywdzić, pomogli jej przeżyć. Joseph S. Kutrzeba, mając zaledwie 14 lat, wyskoczył z wagonu bydlęcego wypełnionego Żydami z warszawskiego getta. Miesiącami błąkał się po polach i wsiach w okolicach Wołomina, Zambrowa i Hodyszewa, otrzymując jedzenie i schronienie od polskich chłopów, z których wielu podejrzewało go o bycie Żydem, ale i tak postanowiło mu pomóc. Całe wsie i ulice w Polsce wiedziały o ukrywających się wśród nich Żydach, ale milczały, odmawiając wydania sąsiadów Niemcom. Henryk Schönker wspominał, że w Wieliczce ścigał go chłopiec krzyczący: „Łapać Żyda!” – ale zamiast pomóc prześladowcy, przechodnie go ignorowali, a jeden ze świadków schwytał chłopca i upomniał go. Joseph Dattner z Bielska na Górnym Śląsku przeżył, podając się za chrześcijanina pod nazwiskiem „Poluk”. Był powszechnie znany w swojej społeczności, a jednak większość ludzi znających jego prawdziwą tożsamość go nie zdradziła. Inne społeczności w centralnej Polsce wykazały podobne akty buntu i współczucia:
Niedźwiada koło Opola Lubelskiego, Runów koło Grójca, Gorzyce koło Dąbrowy Tarnowskiej, Przydonica, Ubiad, Klimkówka Jelna, Stowikowa, Librantowa koło Nowego Sącza i Rakszawa. Cała ulica w Przemyślu, która wiedziała o kryjówce Żydów, ale nigdy jej nie zgłosiła. Wsie koło Lublina, Skierniewic, Zamościa, Radzymina i Otwocka. Po powstaniu warszawskim w 1944 roku tysiące Żydów, którzy przeżyli w ukryciu, ewakuowano wraz z Polakami do obozu przejściowego w Pruszkowie pod Warszawą. Wśród nich byli Żydzi o wyraźnie semickich cechach, którzy w innych okolicznościach mogliby łatwo zostać zadenuncjowani. Jak zauważa historyk Gunnar Paulsson, nie ma żadnych udokumentowanych dowodów na to, że Polacy zdradzili Żydów podczas tej ewakuacji, co jest uderzającym świadectwem moralnych wyborów dokonanych w tamtych chwilach.
Jedna ze szczególnie dramatycznych historii dotyczy rodziny Lewinsonów, którą niemiecki żołnierz w Pruszkowie publicznie zidentyfikował jako Żydów. Gdy niebezpieczeństwo narastało, polscy świadkowie odwracali uwagę żołnierzy i namawiali ich do ucieczki, szepcząc: „Uciekajcie, panie, uciekajcie… Schowajcie się gdzieś, spróbujcie ratować życie”. O Holokauście często mówi się w kategoriach binarnych: kolaboranci i ofiary, zdrajcy i wybawcy. A jednak…Te historie ujawniają głębszą prawdę: podczas gdy niektórzy starali się czerpać zyski z żydowskiego cierpienia, wielu Polaków ryzykowało życie, często po cichu i bez rozpoznania, aby chronić potrzebujących. Te relacje przypominają, że nawet w obliczu przytłaczającej brutalności, człowieczeństwo może przetrwać.
Odwaga zwykłych ludzi – mieszkańców wsi, pracowników kolei, obcych – pomogła Żydom przetrwać w świecie, który został stworzony, by ich wymazać. Czy wojenne doświadczenia Polski były jedynie Złotym Żniwem wyzysku, jak sugerują niektóre narracje? Czy też istniały niezliczone Serca ze Złota, ukryte we wsiach, na dworcach kolejowych i ulicach miast, które wybrały opór ze współczucia? Historia nigdy nie jest prosta, a heroizm często jest pomijany, ale dziś pamiętamy o tych, którzy stanęli po stronie życia.