Powiedzieć, że światowa geopolityka drży w posadach- to nic nie powiedzieć. AKAPIT. Obserwujemy prawdziwą rewolucję, gdzie to co było oczywiste przestaje być oczywiste. Jednak nie jest to wcale biało-czarny film, nic nie jest proste, a całą sytuację można opisać tytułem polskiej komedii; „To nie jest tak, jak myślisz kochanie”.
Z jednej strony słyszymy i czytamy, że USA robią - niczym tercet prezydent Barack Obama- wiceprezydent Joe Biden - sekretarz stanu Hillary Clinton w roku 2009 reset relacjach z Rosją. Z drugiej strony w mediach pełno jest wiadomości, że Trump "straszy" Putina albo nawet go „szantażuje”.
Oskarżenia skierowane wobec Stanów Zjednoczonych Ameryki, że zawarły „deal” z Federacją Rosyjską ponad głowami Europy oraz że „sprzedały” Ukrainę mieszają się z zupełnie inną narracją. Według niej to Waszyngton stawia Moskwie ultimatum i jest żywotnie zainteresowany podtrzymaniem niepodległości naszego wschodniego sąsiada ze względu na swoje interesy gospodarcze,bo najpierw chciał od Ukraińców licznie występujących w tym kraju tzw. metali rzadkich , a teraz dołożył do tego chęć „zaopiekowania się” tamtejszą energetyką jądrową.
Są to komunikaty ze sobą sprzeczne. A może jednak pozornie sprzeczne? Może Donald John Trump chce jednocześnie pokoju w Europie Wschodniej, przejęcia najbardziej smakowitych rodzynków z ukraińskiego ekonomicznego tortu ( mówi się jeszcze o ewentualnych udziałach w dużym, a dzięki wojnie jeszcze bardziej rozwiniętym ukraińskim przemyśle zbrojeniowym), wznowienia relacji gospodarczych z Rosją ( bo to dobre dla amerykańskiego biznesu) i politycznego oderwania Moskwy od Pekinu ? Może jest tak, że nowy Biały Dom chce jednocześnie upiec jednocześnie dwie pieczenie: „na ognisku” rosyjskim i na ukraińskim i nie traktuje geopolityki w kategoriach „białe- czarne” czyli „albo-albo” , co zresztą byłoby dość często spotkanym w światowej geopolityce podejściem, cechującym największych graczy na arenie międzynarodowej i to niezależnie od czasu( wieku) i ustroju państwowego.
A może jest też tak, że niesłusznie dopatrujemy się u amerykańskiej administracji szuflad pełnych scenariuszy i ściśle tajnych kopert z napisami: „wariant A”, „wariant B”’ „wariant C”... Może tercet Donald Trump- James Dawid Vance - Marco Rubio po prostu działa na zasadzie „reakcja-kontrreakcja” i jego decyzje są w niemałej mierze nie tyle i nie głównie kreowaniem sytuacji, ale w sporej mierze reagowaniem na nią ?
Na razie jest trochę jak u Sokratesa ”wiem, że nic nie wiem” albo jak w czeskim filmie w którym nikt nic nie wie ? A może jednak ktoś wie i czuwa? Pewności wszak nie ma. I tylko jedna rzecz jest pewna i stała: trzeba bronić polskich interesów.
*Artykuł ukazał się w "Gazecie Olsztynskiej"
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1051
Tylko kto to ma robić, skoro od 35 lat nikt tego nie robił? W efekcie w sytuacji rozjechania się polskich i amerykańskich interesów jesteśmy między rosyjskim młotem i unijnym kowadłem.
O ile Trump i jego otoczenie najpierw stali na stanowisku bezalternatywnego dążenia do pokoju i zdejmowania z Rosji odpowiedzialności za wojnę, a obecnie kierują pewne groźby o sankcjach, to w stosunku do Ukrainy szantaż nie był gołosłowny, lecz rzeczywiście doszło do wstrzymania pomocy w wojnie toczonej per procura na Ukrainie. Bez wątpienia pieczeni jest kilka, bo oprócz wojny-pokoju z Rosją mamy ekonomiczny podbój-wyprzedaż Ukrainy. Dla Polski istotnym aspektem jest podważenie odstraszającego znaczenia sojuszu, a nic więcej on nie zaoferował. Nie mamy przemysłu zbrojeniowego, ani samodzielnych zdolności do obrony, a za to Trump zmobilizował Europę Zachodnią do zbrojeń, które z Niemiec uczynią zagrożenie dla Polski. Geopolitycznie nic się nie zmieniło.
Jest naprawdę fascynujące oglądać Tuska jak, sterowany przez Sikorskiego, robi sobie wrogów z Putina oraz Trumpa. Mimo że jego naturalny interes jest zupełnie inny! Czyli właśnie pokój, który pozostawi Polskę w spokoju i sprawi że będzie atrakcyjna gospodarczo. To co chce zrobić Trump jest wręcz wymarzonym scenariuszem dla Tuska: Słaba Ukraina czyli Polska, będąca bazą do kontaktów ze Wschodem.
Zamiast tego Tusk jednak stał się głównym podżegaczem wojennym. Jakim cudem w ten sposób zamierza cokolwiek osiągnąć?
Nie da się tego zrobić.
A jednak Tusk w to brnie. Co pokazuje jak kompletnie zredukowanym pionkiem jest.
Przy czym trzeba pamiętać że to co robi, co też jest fascynujące, jest kontynuacją polityki PiS.
Tak więc, wracając do tytułowego pytania notki: Wielki Brat (ale o niejasnej tożsamości) czuwa.
No chyba że przedstawisz jakieś konkrety, odnośniki do nich, mówiące że jest inaczej.