Wigilia u podwodniaków ORP "Orzeł"

Podwodne wspomnienia o Świętach

Załoga ORP „Orła”, podczas bojowego patrolu w kwietniu 1940 r., miała sposobność przyjrzeć się ośnieżonym, norweskim fiordom. Widok ten Polakom przypomniał Święta Bożego Narodzenia, które obchodzili w Polsce przed wybuchem wojny. Wspomnienia te, choć przyjemne, wywoływały także tęsknotę za rodziną i domem. Wymownie opisał to służący wówczas na pokładzie „Orła” Eryk Sopoćko (za: „Patrole Orła”):

„Wczesnym niedzielnym rankiem 7 kwietnia jesteśmy na pozycji w naszym sektorze. Zanurzenie o świcie. Przez peryskop widać skaliste, ośnieżone brzegi norweskich fiordów, które odbijając się na szklistej powierzchni morza, tworzą cudowny, lekko zamazany obraz. Pogoda sprawia, że myśli nasze podświadomie kierują się ku odległej Ojczyźnie. Ten wspomina o polskiej zimie, ów przypomina jakiś tamtejszy obyczaj, trzeci popuszcza wodze wyobraźni, rozmyślając na głos, co słychać w jego rodzinnym miasteczku czy wsi. […]

Większość załogi po raz ostatni była na urlopie w domu ponad rok temu, na święta Bożego Narodzenia. To może być powód, dla którego, mimo że jest kwiecień i mimo bliskości Wielkiejnocy, nasze myśli zaprząta tak utęsknione polskie Boże Narodzenie. […]

Ostatnie święta spędziłem w domu na wsi. Po południu ubraliśmy choinkę w jadalni. Woń świeżej sosny wypełniła cały dom. Przystrajanie tego drzewka było jedną z naszych największych przyjemności. Z przykrością trzeba wspomnieć, że nie można by nas nazwać sumiennymi w tej kwestii, gdyż połowa zapasu owoców i łakoci przeznaczonych do zawiśnięcia na gałązkach zginęła marnie w otchłani naszych żołądków. Pomimo tego drzewko wyglądało pięknie, zwłaszcza po zapaleniu świeczek. To w jakiś tam sposób przykryło złowrogie luki w wyrobach cukierniczych. 

Nadszedł wieczór... czekaliśmy, aż na niebie zamigocze pierwsza gwiazdka. To był znak, że mogła się rozpocząć tradycyjna kolacja wigilijna. Zasiedliśmy przy dużym stole przykrytym najpierw warstwą siana, na którą dopiero położono obrus. Siano to symbol przypominający nam, że Chrystus w żłóbku również leżał na sianie. Przed posiłkiem wszyscy wzięliśmy po kawałku opłatka i składaliśmy sobie najlepsze życzenia. A po kolacji... prezenty! Ileż radości, ileż niespodzianek! Czas do północy upłynął nam na śpiewaniu kolęd, a potem poszliśmy na pasterkę.

Chwilę wcześniej spadł śnieg. Mnóstwo śniegu. Raz za razem dało się słyszeć małe dzwonki na kuligach i skrzypienie gniecionego białego puchu. Ponad nami firmament usłany miliardami gwiazd lśnił i migotał wszystkimi kolorami. Wydawało się, iż za wszelką cenę chce oznajmić wszem wobec swój udział w powszechnej szczęśliwości i uniesieniu serc ludzkich na całym świecie w tę Największą z Nocy. W kościele ścisk. Widziałem wiele znanych twarzy. Siedziałem blisko rodziców, obok nich sąsiedzi. Pomiędzy nimi dostrzegałem śliczną buzię mojej narzeczonej. Też mnie zobaczyła i uśmiechnęła się.

Bum... Bum... Dalekie odgłosy wybuchów brutalnie odrywają nas od drogich nam wspomnień i marzeń. Kilka równocześnie, potem minuta ciszy i znowu. Sekwencja dźwięków powtarza się przez jakiś czas. Wojna przypomina nam o sobie.”

Warto dodać, że dokładny opis tradycyjnych, polskich obchodów Świąt Bożego Narodzenia miał w książce Sopoćki szczególne znaczenie. Została ona po raz pierwszy wydana w 1942 r. w Londynie w języku angielskim, a jej treść była skierowana głównie do Brytyjczyków. Nie będzie zapewne przesadą stwierdzenie, że dzięki tej relacji niejeden Brytyjczyk po raz pierwszy dowiedział się, jak uroczyście w Polsce obchodziło się Boże Narodzenie.

Bibliografia: Eryk Sopoćko, „Patrole Orła”.

Korzystając z okazji, życzyę wszystkim Czytelnikom wesołych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku!