Minister, którego nie ma

Przyjęto sporo poprawek do statutu. Wszystkie grzecznie uzgodniono z resortem sportu. PZPN wyszedł przed szereg i jako pierwszy związek sportowy, nadgorliwie, wprowadził kadencyjność prezesa związku. Teraz ma być maksimum 2 kadencje. Zaproponował to minister Drzewiecki, który już piątą  (!) kadencję jest posłem. Polityk PO jest hipokrytą i zachowuje się, jak pies ogrodnika: sam nie może być jednocześnie i prezesem PZPN i ministrem, ale drugiemu też nie da (w oryginale: sam nie zeżre i drugiemu nie da).

 

W czasie zjazdu wysiadły mikrofony i ktoś złośliwie skomentował: niema komedia...

   

Jednemu z dziennikarzy powiedziałem, że co prawda nie ma ministra sportu, ale minister Czuma już jedzie... Człowiek w pierwszej chwili uwierzył, co najlepiej świadczy o nastrojach.

 

A swoją drogą na zjeździe największego związku sportowego w Polsce nie było nikogo z kierownictwa resortu sportu... Nie wymaga to komentarza. Sportowy dialog ślepego z głuchym trwa.

Dziś odbył się zjazd PZPN. Tym razem w hotelu Novotel, a nie Sheraton. Na 116 delegatów przyjechało 95, w tym tylko dwóch z Klubu Wybitnego Reprezentanta, w związku z czym po raz pierwszy od dawna w prezydium Zjazdu nie było nikogo z byłych znanych piłkarzy (poza Lato).