WYBORY RAZY CZTERY CZYLI TAJEMNICA DŁUGIEGO RZĄDZENIA

W ciągu 48 godzin na dwóch różnych kontynentach miały miejsce w czterech krajach wybory parlamentarne. Połowa z tych państw należy do NATO ( Bułgaria i Litwa), trzeci kraj (Gruzja) od kilkunastu lat chęć takiego akcesu deklaruje, a czwarty, ten w Azji ( Japonia) jest osią nieformalnej struktury nazywanej „azjatyckim NATO”.

     W dwóch z tych czterech krajów wynikiem elekcji jest zmiana władzy (Japonia i Litwa), w trzecim należy spodziewać się kontynuacji (Gruzja- mimo demonstracji ulicznych), a w czwartym, jest jak w tym nieładnym dowcipie o celibacie w Kościele ("żeby było ,jak jest"...) :  Bułgarzy zagłosowali tak, że znowu nie będzie możliwości stworzenia większości w jednoizbowym parlamencie. To z kolei oznacza, że po tamtejszych wyborach "numer siedem” , które odbyły się 24 października 2024 roku , nowe(!) wybory  "numer osiem " będą tam miały miejsce mniej więcej za pół roku czyli wiosną 2025 ! Można to nazwać „italianizacją” polityki bułgarskiej, bo rządy w Sofii nie zdążą powstać, a już upadają ,co przypomina sytuację Republiki Włoskiej sześć i pięć dekad wstecz.

     Co do Bułgarii to  sprawdza się polskie powiedzenie, Iż natura nie znosi próżni. Kto czerpie polityczną korzyść z faktu permanentnych wyborów oraz gabinetów, które-  trawestując poetę ks. Jana Twardowskiego -  trzeba się spieszyć kochać , bo tak szybko odchodzą ? Qui  bono? Beneficjentem tego chaosu jest emerytowany generał lotnictwa, urzędujący ( już druga kadencję) prezydent Rumen Radew. Rządy się zmieniają- on trwa, często zresztą reprezentując Bułgarię na szczytach UE.

       Starałem się pokazać ,co łączy owe cztery kraje, ogarnięte ostatnio gorączką wyborczą w ten sam weekend.   

Prezydenta Bułgarii i premiera Gruzji łączy także i to, że może nawet nie zdając sobie sprawy z istnienia polskiego XIX/XX-wiecznego poety i dramaturga Stanisława Wyspiańskiego, który pisał: ”Niech na całym świecie wojna, byle polska zaciszna, byle polska wieś spokojna ”- jednak postępują zgodnie z tym cytatem z "Wesela". Realna władza w Sofii należy do prezydenta Rumena  Radewa, realna władza w Tbilisi do premiera Irakliego Kobachidze ( choć może przede wszystkim do byłego premiera Bidziny Iwaniszwilego) - i ci realnie rządzący nie chcą - czy nam się to podoba czy nie - aby ich kraj wplątany został w wojnę z Rosją. A zwykli Bułgarzy i zwykli Gruzini- czy nam się to podoba czy nie - akceptują taką politykę, skoro Radew rządzi druga kadencję, a „Gruzińskie Marzenie” wygrało wybory po raz czwarty z rzędu, tak jak węgierski ”FIDESZ”, który skądinąd prezentuje identyczną,jak te dwa kraje filozofię „ nie umierania za Ukrainę”.

       My tu gadu, gadu , a już 24 listopada wybory w szóstym,  co do wielkości państwie UE czyli Rumunii.    Kończy  się bowiem druga już kadencja głowy państwa rumuńskiego - etnicznego Niemca Klausa Johannisa. I jedno jest pewne: jego następca będzie etnicznym Rumunem...