Francja... przed wyborami

Francja jest po wyborach, ale też przed wyborami. Za trochę ponad 100 godzin znane będą wyniki II tury, które zdecydują czy Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen odniesie pierwsze w historii zwycięstwo do Zgromadzenia Narodowego czyli francuskiego parlamentu. Jest to bardzo prawdopodobne, ale wcale nie przesądzone. Jednak w państwie, gdzie rola prezydenta jest największa nie tylko w całej Unii Europejskiej, ale w ogóle na Starym Kontynencie wybory parlamentarne i w ich wyniku utworzony rząd to tylko przygrywka do kluczowych wyborów prezydenckich w 2025 roku. One tak naprawdę rozstrzygną o tym, trawestując Jana Olszewskiego: „Czyja będzie Francja?”. I tutaj, paradoksalnie jest zła wiadomość dla liberała Macrona i dotąd podzielonej lewicy, która zjednoczyła się pod hasłem: „Le Pen? Nigdy!”(skądinąd totalnie niejednorodnej, bo są tam euroentuzjaści i eurosceptycy, chwalcy Rosji i tacy, którzy szczerze, co raczej wyjątkowe we Francji, ukazywali przez lata grozę rosyjskiego imperializmu). Oto bowiem jeśli obóz Le Pen wygra wybory parlamentarne ma otwartą drogę do Pałacu Elizejskiego. Jeżeli nieznacznie przegra – to nie "pobrudzi” się udziałem we władzy i też ma wielką szansę na wygraną za rok. A więc tak czy owak Le Pen?
 
Tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (03.07.2024)