Sportowa karuzela przyspiesza. W US Open Iga Świątek szła jak, tornado. W siatkarskich mistrzostwach Europy polski walec przejechał się po Czechach, z Niderlandami wziął urlop w pierwszym secie i go przegrał, aby znowu obsadzić się od seta drugiego w roli walca, który zmiata wszystko, co na jego drodze. Schody albo schodki zaczną się po wyjściu z grupy. Oby jak najpóźniej.
Słynny cytat Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego - legionisty Piłsudskiego i skądinąd ulubieńca Marszałka JP, generała, ambasadora Polski we Włoszech, przez chwilę nawet prezydenta II RP (po dymisji prezydenta Ignacego Mościckiego), ale przede wszystkim świetnego kawalerzysty, uczestnika zawodów hippicznych: „Panowie, żarty się skończyły - zaczęły się schody" - pasuje tu, jak ulał. Zawadiaka, birbant i dusza towarzystwa, a przy tym wielki patriota, miał je wypowiedzieć, gdy wjeżdżał konno (sic!) do prestiżowej warszawskiej restauracji „Adria”. Jednak wbrew ułańskiej legendzie to nie nasz rodak wypowiedział je jako pierwszy. Tak naprawdę pionierem w dziedzinie wjeżdżania na koniu na schody był Antoni Karol Ludwik de Lasalle, który pierwszy raz miał to uczynić we Włoszech, w Perugii, pokonując pięterko Pałacu Cezarinich.
Ów de Lasalle - Francuz, generał, kawalerzysta (choć jego rodacy wolą używać określenia „szwoleżer”), był autorem książki, którą z kolei przetłumaczył nasz polski generał - kawalerzysta, który nie tylko władał żołnierzami, ale również językami obcymi ,w tym francuskim. Dziełko de Lasalle’a stało się dla Wieniawy inspiracją do życia intensywnego, a czasami lekko hulaszczego – choć zawsze honorowego.
Skądinąd nasz bohater przeszedł do historii polskiej dyplomacji w dość specyficzny sposób. Był bowiem w drugiej połowie lat 1930-ch,w latach poprzedzających napaść Niemiec na Rzeczypospolitą i II wojnę światową ambasadorem RP w Rzymie. Tam zaprzyjaźnił się z ministrem spraw zagranicznych Italii hrabią Galeazzo Ciano. Tenże był postacią kluczową w ówczesnym państwie włoskim nie z racji pełnienia funkcji szefa MSZ, tylko z faktu, że był zięciem „Duce” czyli Benito Mussoliniego. A jako taki cieszył się zaufaniem wodza Italii i dysponował olbrzymią wiedzą na temat nie tylko tego, co Włosi planują zrobić, ale także w jakiejś mierze tego, co zamierza zrobić Berlin będący sojusznikiem Rzymu. Ambasador-generał Wieniawa-Długoszowski spotykał się z ministrem Ciani bardzo często i pisał o tym sążniste raporty do gmachu na ulicę Wierzbową w Warszawie, gdzie mieścił się nasz MSZ. Ku wściekłości jednak centrali dyplomacji Rzeczypospolitej ambasador-ułan w raportach tych zawierał głównie to, co on sam mówił do Ciano, a nie to, co włoski minister mówił do niego. Z oczywistych względów władz naszej dyplomacji nie obchodziły poglądy polskiego ambasadora, tylko informacje przekazywane przez włoskiego ministra...
No i tak od siatkarzy i ich występów w mistrzostwach Europy płynnie przeszliśmy do generała i ambasadora Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego ulubieńca marszałka Piłsudskiego. Cóż, nie samym sportem żyje człowiek, a jak ktoś interesuje się historią sportu, to historią w ogóle też powinien się zainteresować.
Od siatkówki przejdźmy do naszego drugiego sportu narodowego, jakim jest oczywiście żużel. Nasz trzykrotny mistrz świata i 100- procentowy kandydat na złotego medalistę Speedway Grand Prix/ IMŚ Anno Domini 2023 - Bartosz Zmarzlik znowu zafundował nam swoisty horror. Na stadionie Millenium w stolicy Walii Cardiff, gdzie GP odbywa się od dwóch dekad (sam tam byłem nie raz, więc wiem, co piszę), na torze przygotowywanym specjalnie, tylko raz w roku, na potrzeby „czarnego sportu” – identycznie, jak na Stadionie Narodowym w Warszawie – nasz mistrz po trzech biegach miał 5 punktów, po pięciu 8 i wydawało się, że nie ma takiej siły, aby wszedł do pierwszej „ósemki”. I tu przyszedł z odsieczą brytyjski dżentelmen, rudzielec z Betardu Sparty Wrocław, Dan Bewley, który na torze często przeprasza, że żyje i sprawia czasem wrażenie, że nie chce wyprzedzić przeciwnika, żeby go nie urazić. Oto Bewley zaliczył w swoim ostatnim biegu taśmę. I tak Bartek na błędzie Anglika, nie tyle wjechał, co wczołgał się do półfinału, aby z niego awansować do finału i w końcu stanąć na podium. Cóż, po tym poznać wielkiego mistrza, że staje „na pudle” nawet wtedy, kiedy mu zupełnie nie idzie. Klasa! W ten sposób Bartek znów zwiększył swoje szanse na czwarty tytuł mistrza globu.
Od siatkówki zacząłem - na siatkówce skończę. Chodzi mi o bojkot ogłoszony przez PZPS na kongresie CEV, czyli Europejskiej Federacji Siatkarskiej, w związku z pojawieniem się tam działaczy z Rosji i Białorusi. Bojkot - rzecz słuszna, nie ma dwóch zdań, rzecz w tym, że poparły nas raptem tylko cztery federacje: najbardziej zainteresowana Ukraina oraz trzy kraje bałtyckie. Prawdę mówiąc to niezbyt dobrze to wróży, gdy chodzi o postraszenie realnym bojkotem Letnich Igrzysk Olimpijskich we Francji w roku przyszłym. Odbędą się one za trochę ponad 10 miesięcy w momencie, gdy do wojny w Europie Wschodniej jeszcze bardziej na świecie się przywyknie. To oznacza, że liczba chętnych do grożenia bojkotem spadnie…
*tekst ukazał się w „Słowie Sportowym” (04.09.2023)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 596
powinien pan poseł zostać komentatorem sportowym ;-)
Jasne, że tak! Że też na to nie wpadłem ;-)