Oczywiście, że tak. Ba już to zrobiono. Od bieżącego roku szkolnego nauczycielom przedmiotów zawodowych zwiększono pensum z 18h do 20 bez zmiany pensji. Co skutkuje obniżką wynagrodzenia o ok. 11%.
Szczegóły:
poprzednie zapisy definiowały: nauczyciela teoretycznych przedmiotów zawodowych, nauczyciela praktycznych przedmiotów zawodowych oraz nauczyciela praktycznej nauki zawodu Obecnie usunięto definicję nauczyciela praktycznych przedmiotów zawodowych. Nauczyciel teoretycznych przedmiotów zawodowych miał i ma pensum 18 godzin. W znowelizowanej Karcie Nauczyciela jest definicja nauczyciela nauki zawodu, który do tej pory miał 22 godziny, co zmniejszono do 20 godzin. - Przy okazji do tej grupy podłączono nauczyciela praktycznych przedmiotów zawodowych, zostawiając samorządom furtkę czy raczej podrzucając im kolejne kukułcze jajo: to one mogą decydować czy będzie miał pensum 18 czy 20 godzin. Tymczasem wiadomo, że samorządy nie mają pieniędzy, subwencja oświatowa jest zbyt niska. Z mojego rozeznania wynika, że na Rzeszowszczyźnie nauczyciel zawodu będzie miał 18 godzin, na Śląsku – 20, w Zespole Szkół Elektronicznych w Radomiu też 20.
Artykuł źródłowy:
https://www.prawo.pl/osw…
Celem wyjaśnienia: skutkiem nowych regulacji np. nauczyciel programowania czy rachunkowości miał pensum 18h, a uczący na warsztatach stolarstwa czy fryzjerstwa 22h. Teraz obaj mają po 20h co dla nauczyciela fryzjerstwa czy stolarstwa oznacza podwyżkę, a dla nauczyciela programowania czy księgowości obniżkę pensji. Wszyscy ci nauczyciele zawodu zarabiają też o 11% mniej niż nauczyciele przedmiotów ogólnych np. j. polskiego, WF, chemii itp. A kogo w szkołach najbardziej brakuje? Oczywiście matematyków i nauczycieli zawodu, a zwłaszcza nauczycieli zawodu.
Zacytowana wyżej wypowiedź to wypowiedź nauczyciela programisty (m.in. aplikacji mobilnych), z 25-letnim stażem, który w wyniku nowej reformy straci 5-7 tys. zł.
Konia z rzędem temu kto zrozumie politykę edukacyjną PiS. No bo jak to możliwe: kłaść wielki nacisk na rozwój szkolnictwa zawodowego a jednocześnie obniżać pensje kluczowym dla tego szkolnictwa nauczycielom kształcącym w najbardziej rynkowych zawodach? Bo sprzęt, pomieszczenia, to tylko kwestia pieniędzy, ale znalezienie człowieka, który i dobrze zna zawód i potrafi uczyć innych (w dodatku potrafi przystosować się do szkolnych warunków) jest trudne.Przywoływany nauczyciel pisał do wszystkich świętych: premiera, ministra, Jarosława Kaczyńskiego i nic.
Druga rzecz. Jak to w ogóle jest możliwe, by można było zwiększyć pracownikowi wymiar godzinny pracy bez zwiększenia wynagrodzenia? Czyli można zwiększyć np. policjantowi godziny służby bez zmiany pensji? Może sejm ustalić, że od jutra wymiar godzin pracy będzie 45h/tydz. i każdy będzie pracował o godzinę dłużej, za tę samą pensję, bez zmiany umów?
Trzecia rzecz: gdzie są nauczycielskie związki zawodowe gdy chodzi o rzeczywiste sprawy nauczycielskie? Nie ma ich. Podejrzewam, że zramolała Solidarność śpi, a czerwonych ramoli z ZNP, którzy nauczycieli traktują jak mięso armatnie, takie rzeczy nie obchodzą. Bo trzeba byłoby wystąpić przeciw samorządom, których interesów ZNP realnie broni, nawet kosztem zarobków nauczycieli.
A nowy rząd Prawa i Sprawiedliwości widząc co się dzieje, że nikt nie oburza się i nie protestuje dalej goli frajerów:
Jest coś takiego jak egzaminy zawodowe w technikach. Mają one część pisemną (test) i praktyczną. Część praktyczna to wykonywanie typowych dla zawodu zadań. By ją przeprowadzić muszą być przygotowane stanowiska pracy. Zajmuje się tym tzw. asystent techniczny, za co pobiera wynagrodzenie, bardzo śmieszne. W czasach PO np. za przygotowanie komputera i czuwanie w trakcie egzaminu, usuwanie ew. awarii taki asystent dostawał 10zł za komputer (brutto, czyli netto jakieś 7 zł), I PiS to zmienił, płacąc ok. 4h z najniższą stawką godzinową (w sumie ok 40-50zł za przygotowanie egzaminu państwowego i jego poprawny przebieg). Ale przyszedł II rząd PiS i od bieżącego dokonał kolejnych zmian. Wydzielił taką kategorię egzaminów która odbywa się tylko na komputerach i za to nie płaci nic. Nauczyciele mają to zrobić za darmo, a właściwie w ramach innych zajęć 40-godzinnego tygodnia pracy (przygotowanie komputerów do takiego egzaminu zajmuje od 1 do kilku dni pracy, w zależności od liczby komputerów i stopnia komplikacji przy przygotowaniu).
Efekt: nawet nie trzeba decyzji sejmu. Wystarczy niejasne rozporządzenie ministra i decyzja szefa pomniejszego urzędu (w tym przypadku szefa CKE) i już to co w dniu A nie było obowiązkiem nauczyciela (na co były papiery) to w dniu A+1 tym obowiązkiem jest. (W szczegółach: minister określił że asystent techniczny potrzebny jest przy egzaminach, których efektem jest wyrób lub usługa, szef CKE zinterpretował, że np. sporządzenie dokumentacji na komputerze nie jest ani tym ani tym, więc obowiązki asystenta technicznego -płatne - przelał na osobę zwaną administratorem - pojęcie nie znane rozporządzeniu ministra - i nakazał jej wykonywanie obowiązków asystenta ale bezpłatnie - oczywiście gdyby asystent/administrator zawiedli czekają ich surowe kary)
Aby było śmieszniej dzieje się to w roku, w którym dochody budżetu mają wzrosnąć o kolejne 20 mld albo więcej.
Wnioski: Polska szkoła ciągle jest dobrą szkołą. Jeszcze. Przetrzymała już wielu debili i na stołkach ministerialnych, kuratoryjnych, profesorskich i związkowych. Przetrzyma też debilne decyzje Dobrej Zmiany. A potem kolejnej Jeszcze Lepszej Zmiany. Ale nie jest tak, że szkoła jest na debilne działania zupełnie odporna. Powodują one korozję wewnętrzną, która trwa. I wcześniej czy później jej skutki wyjdą, ba, wychodzą od jakiegoś czasu, a widoczne będą przede wszystkim w uczniach, co dobitnie uświadomił nam na dniach premier Mateusz Morawiecki.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5060
P.S.
A związki palcem nie kiwną, bo to ich nie obchodzi. Bo zazwyczaj traktują tych od przedmiotów zawodowych jako nauczycieli II kategorii.
I znowu marudzisz o niedoli nierobów . A biedny wuefmen co 20 godzin w tygodniu musi pierdzieć w kanciapie cierpi. Pewnie testy oblali , tylko cicho siedzisz , bo obciach . A polska szkoła jest dobra , bo cały czas ma dopływ nowych dzieci , które po prostu lepiej niż ta cała tłuszcza wiecznie głodnych żołądków wiedzą po co jest szkoła i po prostu się uczą . Pokaz "intelektu" i chamskiej buty pedałogów sobie obejrzyj na youtubie . A za te grożby zerwania matur i egzaminów gimnazjalnych to powinni być oskarżeni z artykułów o wymuszeniach rozbójniczych . Pasuje jak cholera . Tylko to by było jakies błędne koło . Żywić nierobów na wolności jest jednak taniej . Może na Madagaskarze .
I nikt nikomu pesji nie zmniejszył tylko po wolutku do roboty próbuje zagonić . Bo tydzień pracy to zdaje sie 40 godzin i tak zostało . Ciekawe czy się uda ? Nie podoba się to droga wolna .Ciekawe dokąd ?
Z jakichś względów - choć pewnie część ludu pisowskiego byłaby zachwycony, słupki poparcia wzrosłyby - rząd tego nie czyni. Dlaczego?
Dodajmy też, że ciągle w prawie funkcjonuje zakaz pracy nauczyciela powyżej 26h/tydz.
Zdrówka życzę .
Tomaszek
Nie mówiąc o tym, że do meritum notki nie ma żadnych odniesień.
Null. Takie że dzieci w PL są mądrzejsze i bardziej pracowite niż w innych krajach i dlatego polska szkoła ma tak dobre wyniki - 3 w UE, 10 na świecie - odrzucam - zwykła naiwność, myślenie życzeniowe. Zresztą jeśli chodzi o pracowitość i lepsze osiągi Europa nie ma startu z Dalekim Wschodem. Nawet tym w PL.