Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Najprostszy system wyborczy
Wysłane przez damascen w 15-08-2018 [18:12]
W obecnym modelu wyborczym nie ma różnicy między wiedzą a ignorancją - ani w przypadku wyborców ani wybranych: o wszystkim decyduje obraz medialny, skrócony do różnic w wyglądzie kandydatów, ich umiejętności wysławiania się, zachowania przed kamerą – a nie ich wiarygodności.
Zwycięskie partie zużywają większość energii na walkę polityczną, bo zawsze mają w perspektywie kolejne wybory, które chcą wygrać; co gorsza, walka ta przenosi się najczęściej na cały naród, dzieląc go i doprowadzając do sytuacji, w której ludzie darzą się niechęcią.
Zbyt długi okres powyborczy dzieli się w praktyce na faktyczne dokonania (zmiany) i niedające się sprawdzić obietnice, których sprawdzenie w czteroletnim cyklu zaciera się w pamięci wyborców; zaciera się zwłaszcza w tym zbyt długim cyklu umiejętność radzenia sobie rządzących w sytuacjach nadzwyczajnych.
System rozmywa odpowiedzialność za efekty rządzenia także w przypadku tzw. koalicji wyborczych, gdy nie wiadomo, kto rzeczywiście będzie podejmował decyzje i za nie odpowiadał.
Obecny system wyborczy petryfikuje więc partiokrację, czułą na głos Hegemona raz na cztery lata. To stanowczo nieodpowiedzialne.
Przywrócenie władztwa narodu jest niezmierne proste i niewymagające żadnych rewolucyjnych zmian. Należy:
- co dwa lata organizować Referendum Powszechne z jednym tylko pytaniem – „czy jesteś za powierzeniem dalszego sprawowania władzy
a/ obecnemu prezydentowi
b/ rządzącej partii (wraz z jej propozycją zmiany zapisu konstytucyjnego)
b/ rządzącej władzy samorządowej ?”
(trzy z sześciu kratek – tak/nie - do zakreślenia);
Jak z powyższego wynika, akceptacja obejmowałaby (ewentualnie!) także zmianę – zawsze tylko JEDNEGO - zapisu Konstytucji ( tworząc tzw. konstytucję otwartą).
W przypadku decyzji narodu za nieprzedłużaniem uprawnień – następowałby dwumiesięczny okres przedwyborczy (wybory na obecnych zasadach).
Zaletą dodatkową byłoby zawarowanie w ustawie o zmianie systemu wyborczego następujących zakazów:
- zakaz finansowania jakichkolwiek ugrupowań o charakterze wyborczym (partii, koalicji itp.)
- zakaz łączenia funkcji rządowych z parlamentarnymi
- zakaz tworzenia koalicji wyborczych – oraz:
- powyborczych (zwycięskie ugrupowanie bierze całą władzę).
Tak wykonywana kontrola społeczna nad ciałami wykonawczymi (prezydent, rząd, burmistrz) wymagałaby dodatkowo wprowadzenie takiej kontroli nad sądami; co do sądów: powinno się to osiągnąć także w systemie wyborczym, jednak metodą wyborów pośrednich (propozycja jak to miałoby działać tu: http://naszeblogi.pl/49959-jowy-kukiz-i-gra-polslowek) choć z dłuższą (np. sześcioletnią) kadencyjnością (sędziowie niewybrani traciliby swój obecnie dożywotni status, ale mogliby startować w kolejnych wyborach). Podobne kadencje odnośnie władzy ustawodawczej - posłów wybierano by tak jak sędziów (w mniejszej tylko liczbie) - by przygotowywać projekty ustaw (po uzyskaniu min. 1/3 głosów każdy) dla zatwierdzenia (lub do wyboru?) prezydentowi - oraz radnych samorządowych; senat stałby się izbą samorządową z podobnymi zadaniami, zatwierdzanymi przez rząd (pod wpływem uwag w komentarzach: skład senatu mógłby być odnawiany co dwa lata w 1/3).
Dodatkowych uzupełnień ustawodawczych wymagałyby także kwestie odpraw zatrudnianych przez odwołany rząd fachowców (np. przez powołanie instytucji rezerwy kadrowej) i traconych immunitetów.
***
Z powyższego wyłania się jasna propozycja ustrojowa: demokracja rewizyjna; system taki jest wpisany nie tylko w dzieje naszego narodu (demokracja szlachecka - prawo nie tylko głosowania, ale i decydowania o sprawach państwa), ale także w obecną praktykę wszelkich organizacji społecznych (Komisje Rewizyjne). Z obu powodów termin Demokracja Rewizyjna wydaje się być trafny.
Komentarze
15-08-2018 [18:46] - Jabe | Link: Co to znaczy, że zwycięskie
Co to znaczy, że zwycięskie ugrupowanie brałoby całą władzę? Tzn. ewentualnie tworzyłoby rząd mniejszościowy? W takim razie nie byłoby wotum zaufania. Skoro tak, byłby rozdział władzy wykonawczej od ustawodawczej. No to nie prościej te władze osobno wybierać? Niech prezydent rządzi.
15-08-2018 [22:52] - damascen | Link: to znaczy, Jabe, że rząd
to znaczy, Jabe, że rząd wybiera naród (tj. wskazane ugrupowanie), a nie sejm - sejm to izba ustawodawcza: pichci ustawy i NIC PONADTO - wotum dali wyborcy. Prezydent rządzi? Który, jak dotąd, by podołał? - nie bądź śmieszny.
16-08-2018 [14:54] - Jabe | Link: Czyli naród wybiera
Czyli naród wybiera ugrupowanie, a ono już dobiera sobie ministrów, jak chce. Do rządzenia ma być wybierany kolektyw, nie osoba – prezydent. Za to wybory do legislatury mają być połączone z wyborami owej osobnej kolektywnej egzekutywy. To się kupy nie trzyma.
16-08-2018 [22:11] - damascen | Link: Jak sobie coś umyślisz, Jabe,
Jak sobie coś umyślisz, Jabe, to się faktycznie kupy nie trzyma: skąd ci się wzięło przedostatnie zdanie, bo przecież nie z tekstu? Co do twojego kolektywu (rządowego), to jak bym napisał, że premiera, to by ci ulżyło? - tylko co to za różnica?
Już ty nie mędrkuj dalej i weź się za coś łatwiejszego.
16-08-2018 [16:22] - Jabe | Link: Czyli wybory partii rządzącej
Czyli wybory partii rządzącej i wybory parlamentarne byłyby osobno. Na to nie wpadłem. Ale pokręcone. Jeśli zaś premier byłby wybierany w wyborach powszechnych, to po co komu jeszcze prezydent? Toż to faktycznie system prezydencki.
16-08-2018 [23:09] - damascen | Link: oj, Jabe - stoi jak wół
oj, Jabe - stoi jak wół napisane po co.
15-08-2018 [21:30] - Jan1797 | Link: <System rozmywa
<System rozmywa odpowiedzialność za efekty rządzenia także w przypadku tzw. koalicji wyborczych
gdy nie wiadomo, kto rzeczywiście będzie podejmował decyzje i za nie odpowiadał.>
Pełna zgoda Damascenie.
Jeszcze jedno, byłbym zapomniał, bardzo ważne. Pan Prezydent jest pod presją w sprawie podpisu
pod ustawą o ordynacji wyborczej do PE.
Ja tylko pytam, czy Pan prezydent jest zadowolony z zachowań współczesnych posłów opozycji w PE.
Proszę, niech Pan Prezydent się zastanowi, czy miałbym jakikolwiek problem z podpisem pod ustawą.
Pozdrawiam serdecznie.
15-08-2018 [22:55] - damascen | Link: od tego jest prezydentem:
od tego jest prezydentem: trzeba szanować decyzje narodu (i urząd) - czy to ja go wystawiłem?
15-08-2018 [21:53] - Zunrin | Link: Trochę to przekombinowane.
Trochę to przekombinowane. Lepiej może sięgnąć po rozwiązanie zza oceanu. Może to być krótka kadencja na wzór Izby Reprezentantów - tam co 2 lata mają nowe wybory całego składu. Ciekawy jest również przypadek tamtejszego Senatu - co 2 lata wybierają 1/3 składu.
15-08-2018 [23:02] - damascen | Link: IR sprawuje kontrolę nad
IR sprawuje kontrolę nad amerykańskim prezydentem - to całkiem inna bajka: tam przecież nie ma demokracji wyborczej (obie partie są niezniszczalne); co do senatu: tak, dlaczego nie? I tak co 2 lata byłoby referendum, a senat ma być 6-letni - dodatkowo lepiej, żeby przez izbę samorządową przewinęło się jak najwięcej samorządowców, niech poczują problemy całego kraju.
15-08-2018 [23:13] - damascen | Link: Chciałbym jeszcze zwrócić
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na oszczędnościowy tryb proponowanego ustroju:
- oszczędza nerwy wyborców
- "spory" (czyt. nawalanki) polityczne: parlamentarzyści rywalizują, który projekt wybierze prezydent/rząd
- kasę państwa
itp. (+ jasny rozdział władz - co już zauważył Jabe, ale warto powtórzyć)
16-08-2018 [09:48] - Dorota M | Link: Należy doprecyzować kto
Należy doprecyzować kto wybierałby prezydenta i rząd. Czy do tych urzędów kandydowaliby ludzie z ulicy, czy z określeniem partii politycznej. Te uściślenia są istotne, żeby się do takiej propozycji odnieść. A teraz powiem jak ja to widzę. Te ciągłe wybory najważniejszych urzędów w państwie powodowałyby chaos i brak ciągłości decyzji. Podoba mi się natomiast pomysł żeby co dwa lata podmieniać część zarówno składu sejmu, w składzie na przykład 1/3 posłów, jak i senatu, w wyborach powszechnych. Natomiast rząd powinien mieć kadencję przynajmniej 6 letnią, z braniem wszystkiego przez wygrana partię, bez koalicji, żeby mógł podejmować decyzje i być z nich rozliczany. Powinien mieć także możliwości legislacyjne, z możliwością sprawdzania ich przez TK, jeżeli opozycja będzie miała wątpliwości konstytucyjności tych propozycji. Rząd nie byłby blokowany wetami prezydenta i będzie mieć całkowitą odpowiedzialność za stan państwa. Czyli prezydent jedynie do funkcji reprezentacyjnych i wybierany w wyborach powszechnych, lub przez inne gremia. Takie zmiany ustrojowe wymagałyby zmiany przepisów konstytucyjnych. W tym celu byłoby rozpisane referendum, z obowiązkowym uczestniczeniem wszystkich obywateli polskich i miałoby moc powołania najpierw zespołu konstytucjonalistów, a potem zatwierdzenia nowej konstytucji w drugiej części referendum. Kolejnym krokiem po zatwierdzeniu nowej konstytucji przez TK, nastąpiłyby wybory i co za tym idzie zmiana ustroju państwa polskiego. Trzeba dodać, że takie dwustopniowe referendum musiałoby być wcześniej dokładnie przedstawione społeczeństwu, aby wszystkie zawarte w nim propozycje były dla każdego jasno sprecyzowane. Takie działanie mógłby podjąć rząd PIS w roku wyborczym 2019. Drugiej takiej okazji może już nie będziemy mieć.
16-08-2018 [12:24] - damascen | Link: Doprecyzowałem, choć wydawało
Doprecyzowałem, choć wydawało mi się, że skoro napisałem, że bez rewolucji, to znaczy, że tak jak poprzednio.
Dodałem też, w jaki sposób mieliby być wybierani sędziowie i radni (jak to proponowałem swego czasu) - w wyborach pośrednich..
Jeżeli Pani uważa, że rewizja co dwa lata to chaos i brak ciągłości decyzji - a co cztery to już nie - to nie sposób z tym polemizować. Proszę zauważyć, że tak długo, jak naród będzie zadowolony - wyborów nie będzie!
Kolejna sprawa wymagałaby rozszerzenia notki o zbyt długi passus (przecież to jest tylko notka blogera, idea, a nie gotowiec do wykonania!) - ale odpowiem Pani, jak by to mogło wyglądać:
- inicjatywę ustawodawczą ma mieć tylko sejm (nie rząd!) i tam częste zmiany są szkodliwe (posłowie byliby fachowcami legislacyjnymi, nie tak, jak to jest teraz)
- wynikałoby z tego, że partie byłyby think-tanktami, nie skupiałyby tych "działaczy" a mózgi i jedynie delegowałyby swoich przedstawicieli do sejmu i rządu z opracowanym przez siebie programem (a nie zwizażowanych "kandydatów"); programy!
Co do reszty Pani uwag - proszę napisać własny artykuł - bo to jest, proszę Pani, propozycja ustrojowa, a nie dłubanie w szczegółach.
16-08-2018 [14:58] - Dorota M | Link: Propozycja jest ciekawa,
Propozycja jest ciekawa, tylko żeby dojść do takich rezultatów należałoby wykształcić elity nie tylko na wysokim poziomie fachowości, z różnych dziedzin, ale także przygotowane do działania propaństwowego. Odnośnie zadowolenia Narodu, to należy wziąć pod uwagę działanie wszechobecnej w Polsce obcej agentury wpływu i manipulacji wyborcami, na przykład w mediach, czego efektem byłyby własnie te częste wybory. Zmiany ustrojowe muszą także uwzględniać polskie realia.