Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Jak „obrońcy demokracji” wsypali „Króla” Europy
Wysłane przez Magdalena Figurska w 14-01-2016 [10:28]
Ludowe przysłowie mówi, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. I myślę, że właśnie tak należy traktować ów „mechanizm monitoringu ochrony państwa prawnego”, uruchomiony przez Komisję Europejską w stosunku do Polski. Z jednej strony to standardowa procedura, która dowartościowuje samą Unię stwarzającą pozory demokratycznego działania, a więc i wyposażoną w narzędzia przeciwko łamaniu demokracji przez państwa członkowskie, z drugiej – to zabiegi jedynie pozorne albo raczej pozorowane, bo nie zdarzy się w historii UE, by wobec jakiegokolwiek państwa członkowskiego zastosowano artykuł 7. Traktatu o Unii Europejskiej czy zawieszono go w prawach członka UE. Straszak ten, zastosowany po raz pierwszy, w dodatku wobec naszego kraju, jest więc ewenementem w historii Unii, mówiącym mniej o niej, a więcej o pewnej klasie politycznej, która niespotykana jest w żadnym innym państwie: o grupie sfrustrowanych i przegranych, tej swoistej „Targowicy” XXI wieku, która wybrała donos na własny kraj i demokratycznie wybrany rząd, nie mogąc pogodzić się z utratą władzy i wpływów, a nawet, świadoma łamania prawa, obawia się o własną przyszłość.
Jestem więc pewna, że już na pierwszym etapie oceny domniemanego zagrożenia zasad praworządności, która polega głównie na spotkaniach i rozmowach z przedstawicielami rządu i administracji państwowej, władze unijne stwierdzą, że zagrożenia żadnego nie ma tym bardziej, że rząd Prawa i Sprawiedliwości chętnie zapowiedział współpracę oferując wszelkie dokumenty i dowody świadczące, że sprawa jest, delikatnie mówiąc, politycznie dęta. A poza tym, stwierdzenie poważnego naruszenia musi być jednomyślne, czyli poparte przez wszystkie kraje wspólnoty, na co nie ma żadnych szans. Wprawdzie Unia ma jeszcze jedno narzędzie, którego użyła wobec Węgier i Austrii, gdy skrajna prawica doszła tam do władzy – bojkot polityczny, ale krótkotrwały i nieskuteczny, raczej symboliczny niż instytucjonalny, a bojkotu finansowego nie użyje, bo uderzyłoby to pośrednio w nią. Nie chodzi więc o żadne ratowanie demokracji w Polsce, bo Unia ma to gdzieś, ale o wielkie pieniądze i polityczne interesy lewaków i ich sponsorów.
Procedura tzw. „monitoringu”, która może potrwać kilka miesięcy, da przeciwnikom i samozwańczym obrońcom liberalnej demokracji (swoisty oksymoron) czas na dalsze, bezpodstawne oskarżenia i przyczyni się do dalszego trwania chaosu politycznego, ale ma i swoje dobre strony. Jeśli PiS będzie umiał racjonalnie ten czas wykorzystać, Platforma i Nowoczesna, razem z KOD-em, zostanie ośmieszona najpierw przez Polaków, później przez władze unijne.
Co znaczy to racjonalne wykorzystanie czasu w dyskusjach? Na pewno nie ograniczenie się tylko do Trybunału Konstytucyjnego czy do ustawy medialnej, choć najprawdopodobniej debata w Parlamencie Europejskim będzie dotyczyła TK. Ale tutaj jest sprawa najprostsza, bo to Platforma Obywatelska ustawą czerwcową, wybierając sędziów TK „ na zapas”, by ocalić swoje wpływy i destabilizować legislację, złamała Konstytucję, co stwierdził sam Trybunał.
Przedstawiciele polskiego rządu powinni zatem nie tylko wyprowadzić z błędu Komisję Europejską, ale i wykazać, że za rządów PO-PSL nagminnie łamano Konstytucję, choćby nie wykonując aż 48 razy wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Pod względem obojętności koalicji PO-PSL na stanowisko Trybunału rekordowym był rok 2014. Wtedy aż 15 orzeczeń spotkało się z ignorancją ludzi straszących nas obecnie zamachem na demokrację. Wśród nich znalazło się orzeczenie, że podniesienie wieku emerytalnego było niezgodne z Ustawą Zasadniczą. Nieświadomość Unii co do rządów poprzedniej koalicji i „obywatelskości” Platformy należy wyprostować i ogłosić na forum KE, że zmielenie milionów podpisów zebranych pod wnioskami o referendum w sprawie wieku emerytalnego i obowiązku szkolnego dla sześciolatków czy wyrzucenie do kosza obywatelskich projektów ustaw, pod którymi swoje podpisy złożyły setki tysięcy obywateli, to właśnie złamanie praworządności, której obecnie nadaremnie szukają, a wcześniej lekceważyli. A czy nie warta była unijnego „monitoringu”, przeforsowana przez PO i PSL, nowelizacja ustawy o zgromadzeniach, to swoiste warcholstwo i samowolka poprzedniej władzy niespotykana w żadnym unijnym kraju, która drastycznie ograniczyła prawo do organizowania protestów i demonstracji, czyli jedno z podstawowych praw obywatelskich w demokratycznym państwie?
Gdzie byli panowie unici, gdy ośmioletnie rządy Platformy Obywatelskiej oparte były na rosnącej co roku inwigilacji Polaków, gdy państwowe instytucje sięgały po bilingi, często bez naszej wiedzy i zgody, gdy kontrolowano wpisy internautów i budzono ich we własnych domach? Dowody na takie antydemokratyczne praktyki możemy im okazać, na piśmie lub na video, choćby statystyki Fundacji Panopticum, zajmującej się problemem kontroli państwa nad społeczeństwem, podsłuchy dziennikarzy zajmujących się aferą taśmową, inwigilacja ich i ich rodzin czy, niespotykane w żadnym państwie demokratycznym, wtargnięcie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego do redakcji tygodnika „Wprost”.
Oddzielnym, choć ważnym tematem rozmów rządu PiS z Komisją Europejską powinny też być praktyki łamania Konstytucji przez byłego Prezydenta Bronisława Komorowskiego, choćby tryb przejęcia obowiązków głowy państwa po katastrofie smoleńskiej przez ówczesnego marszałka sejmu, braku kontroli uprzedniej Prezydenta nad ustawami (ustawa o in vitro) czy złożenie wniosku o przeprowadzenie referendum w sprawie JOW (na użytek drugiej tury wyborów prezydenckich), który był złamaniem Konstytucji poprzez wybór nieodpowiedniego trybu, art. 125 ustawy zasadniczej, który może być stosowany tylko do spraw nie uregulowanych w innych jej artykułach.
Obecna władza nie musi się więc niczego obawiać, pozycja Polski w strukturach Unii nie jest zagrożona, skoro nie była przez 8 lat, a naprawa tego, co zniszczył poprzedni rząd, musi być radykalna i musi boleć tych, których interesy narusza. Prędzej Tusk z Bieńkowską, głosujący przeciwko swojemu narodowi, zostaną wyrzuceni, (wykorzystani już zostali), bo nawet "liberałowie" brzydzą się konfidentami, niż dosięgną nas jakiekolwiek sankcje. A lewactwem miejscowym, politycznym i medialnym, nie ma co zaprzątać sobie głowy. Oni skompromitowali się sami, a ich kłamstwa o Polsce są krzykiem oderwanych od koryta. Głos należy teraz do rządu i nas, obywateli. Inicjatywa wysyłania samych listów protestacyjnych do polityków Unii może okazać się niewystarczająca. Trzeba zmienić formułę protestu i wysyłać fakty łamania demokracji przez aktualnego „Króla Europy”. Tak jak jego były rząd, on też niedługo „POkróluje”.
Komentarze
14-01-2016 [10:40] - NASZ_HENRY | Link: Donosicielstwo resortowe
Donosicielstwo resortowe przechodzi z POkolenia na POkolenie ;-)
14-01-2016 [11:10] - Zofia | Link: Pani Magdaleno,obawiam się
Pani Magdaleno,obawiam się ,że ci europejscy komisarze to ludzie którym wcale nie zależy na poznaniu prawdy o polskiej rzeczywistości.Zarówno Tusk jak i Bieńkowska zachowują się butnie.Oni wiedzą,że europejscy kolesie im pomogą w rozwaleniu Polski i podporządkowaniu jej euro kołchozowi.Wczoraj do znudzenia pokazywała telewizja przyjacielskie poklepywanie polskiej targowicy.A jeden z tych "ważnych europejczyków"pokazał nowe standardy witania się w Parlamencie poprzez "walenie kolesi po łbach". Słowo "łeb" wprowadził Petru do standardów naszego sejmu więc jest to słowo "europejskie". Toż to on był jednym z kilku który pojechał do Brukseli prosić o europejską pomoc.
Pozdrawiam serdecznie.
14-01-2016 [12:56] - StachMaWielkieOczy | Link: Inne przysłowie mówi: "
Inne przysłowie mówi:
" Umiesz liczyć ? Licz na siebie.."
Ja wiem ze narazie nie da się inaczej.. i ze trzeba przynajmniej udawać ze się to wszystko
bierze na poważnie...Ale skoro wysocy komisarze Uni tez żartują to nie ma się co szczypać.
Polski Rzad powinien równolegle do spotkań i granych życzliwości wypracować plan
na wypadek najgorszych decyzji w sprawie Polski.
Unia zawsze grała i będzie grała ... znaczonymi kartami.
Jeszcze dwa dni temu można było przeczytać:( za wpolityce.pl)
"Wiele hałasu o nic"
"Urzędnicy unijni zapewniają, że debata KE ma charakter orientacyjny"
"zdaniem wysokich rangą urzędników taki scenariusz jest mało prawdopodobny"
"Jak twierdzą unijne źródła, sam Juncker nie jest zwolennikiem otwierania procedury przeciwko Polsce"
"Podobne stanowisko mają także komisarze z krajów Europy Środkowej i Wschodniej"
To było dzień przed debata...
Jak wyszło ? tak jak miało..
Dokładnie taki sam scenariusz przewiduje na przyszłość.
Unijni komisarze będą przybywać do Polski ... będą BARDZO zadowoleni z dialogu..
będą przekonani o prawidłowości wszelkich zmian dokonanych przez rzad..
Jak najwięksi przyjaciele Polski z uśmiechem odwrócą się jeszcze na płycie lotniska
i pomachają jak na przyjaciół przystało..
A dzień po ... zagłosują tak ze Polakom szczeki opadną...
I właśnie na taki scenariusz powinien rzad być przygotowany.
Tak ... to jest ta sama Unia która bez Amerykańskiego kopniaka nie zdobyła by się na
żadną reakcje wobec agresji Rosji na Krymie i wschodzie Ukrainy..
ale za to przebiera nóżkami aby wprowadzić jakieś sankcje wobec partnera własnej Uni..
To Ci komisarze unijni (ledwo po maturach) mieli wspomagać Polskę w rozwikłaniu
tego co się stało w Smoleńsku???
14-01-2016 [14:43] - StachMaWielkieOczy | Link: Nowy przekaz dnia ( za
Nowy przekaz dnia ( za wpolityce.pl )
Synchronizacja przekazu najpewniej przypadkowa…..
Schulz :
„To ocena partii, a nie narodu, bo naród polski jest narodem wspaniałym.”
Jakub Rutnicki, poseł PO:
„Rzeczywiście jednak Komisja Europejska podejmuje działania. One są powodowane tym, co robi rząd PiS, a nie Polska. Warto rozróżniać te sprawy.”
A wszystko oprawione w paczuszkę landrynek:
Schulz:
„Atmosfera podczas rozmowy z panią premier Beatą Szydło była wspaniała.”