Zaczęła się nowa gra Rosji. To bitwa o serca i umysły lewicowych i liberalnych elit zachodu, wrażliwych na prawdziwe czy wydumane groźby nacjonalizmu i antysemityzmu. Przemawiając wczoraj czyli w w piątek w Erywaniu w Armenii na uroczystościach upamiętniających stulecie ludobójstwa Ormian, prezydent Putin na jednej płaszczyźnie postawił te dwa zagrożenia dla świata ‒ śniące się niczym koszmary nocne, nie tylko zresztą lewicowym politykom, intelektualistom czy dziennikarzom – na równi z… rusofobią!. To diabelski, sprytny manewr, który pozwala każdego, kto sprzeciwi się imperialnym planom Rosji na wrzucenie do jednego, propagandowego wora z jakimiś żydożercami czy szowinistami.
„Czemu to służy?” ‒ dramatycznie, choć retorycznie pytał gospodarz Kremla, wprost sugerując, że owa rusofobia wraz z antysemityzmem i nacjonalizmem mogą doprowadzić do nowych rzezi, niczym ta w Azji Mniejszej przed wiekiem.
„Czemu to służy?” ‒ pytam i odpowiadam: interesom Moskwy, która chce wyjść z polityczno-gospodarczo-moralnej izolacji, w jaką sama się wpędziła agresją na Ukrainę.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1425
Stara stalinowska szkoła. Chatyń obok Katynia ;-)