Przykro jest patrzeć na upadek bohaterów ze swojej młodości. W moim przypadku do takich niewątpliwie należał Daniel Olbrychski. Kolejne ekranizacje sienkiewiczowskiej trylogii dumy i chwały narodowej dawały ożywczy oddech w zatęchłej atmosferze komunistycznej rzeczywistości. Każdy zachwycał się historią Andrzeja Kmicica, który przeszedł drogę od zdrady do chwały. Olbrychski zbierał chwałę należną granemu przez niego bohaterowi.
Pierwszy zgrzyt wystąpił przed rokiem 1980, a konkretnie przed Sierpniem. Wtedy żyłem informacjami puszczanymi od ust do ust, że powstał antykomunistyczny Komitet Obrony Robotników założony przez Antoniego Macierewicza i Piotra Naimskiego. Potem do nich zaczęli dołączać inni. Wieść gminna niosła, że i Olbrychski też dołączył im swoje poparcie. I wtedy dowiedziałem się, że swoją osobą firmował chyba ostatni przez Sierpniem zjazd Centralnej Rady Związków Zawodowych, komunistycznej fasady - niby - związków zawodowych. Czerwona lampka ostrzegawcza zaczęła migotać.
Potem przyszła euforia i ponad roczna fiesta wolności po Sierpniu. Olbrychski czytał apel poległych przy odsłonięciu pomnika poległych stoczniowców w Gdańsku i to w moich oczach na jakiś czas zasłoniło tę sromotę. W końcu każdy mógł mieć w tych szarym PRL-u jakieś swoje chwile słabości.
Potem przez lata nie śledziłem poczynań Olbrychskiego. Nie był przedmiotem pożądania mediów i w związku z tym dawał o sobie znać jakimiś mało znaczącymi epizodami. Jak ten z rozbiciem obrazów ze zdjęciami aktorów w mundurach wojskowych hitlerowskich Niemiec. Była w tym jakaś chorobliwa potrzeba zaistnienia czymkolwiek. Nawet agresją na fotografie. Aby tylko zaistnieć.
Jednak najbardziej przygnębiła mnie rozmowa jaka odbyła się w której ze stacji telewizyjnych, chyba u Rymanowskiego gdzie spotkali się Jerzy Zelnik i wspomniany wyżej bohater mojej młodości. Zelnik zachowywał się jak przyzwoity człowiek. Mówił, że sprawy, których nie godzi się robić. Olbrychski był pełen pychy i samozadowolenia z przekazania śledztwa w Katastrofie Smoleńskiej stronie rosyjskiej. Mówił takie rzeczy, że mój rozum i serce mówiły mi, że oto gra na żywo rolę Andrzeja Kmicica, który właśnie podpisał cyrograf na służbie zdrajcy Ojczyzny. Nie żal mi go było lecz siebie i swoich własnych wspomnień z młodości. Ale też wstyd, gdy się ogląda na żywo czyjś sromotny upadek przypominający jakieś niestosowne zachowanie w towarzystwie, przy którym wszyscy odwracają wzrok aby nie być świadkami zawstydzających scen.
Teraz gdy stolik kartami został przewrócony Olbrychski znów zaistniał. Wykonał salto przez plecy i teraz grzmi przeciwko temu, któremu tak sprzyjał poprzednio. Bohatersko odmówił grania w teatrze w Moskwie. To on przez ostatnie latał grywał w Moskwie? W putinowskiej Rosji? A teraz robi focha i odmawia? Jak to zwykł zawsze czynić w takich sytuacjach powołał się na znajomość z wielkimi tego świata. Jednak tych wielkich już nie ma świecie i w związku z tym nie wypowiedzą się czy poparliby aneksję Krymu. Bułat Okudżawa nie był Rosjaninem a Gruzinem i raczej byłby po stronie Lecha Kaczyńskiego, który stanął w obronie Gruzji przed najazdem Rosjan. Olbrychski był w tej samej sytuacji po drugiej stronie, w gronie szydzących z Prezydenta. Włodzimierz Wysocki? Nie będę się z nikim i o nic się zakładał, ale patrząc na działania innych artystów mogę stawiać, że wystąpiłby na Placu Czerwonym na koncercie w dniu zwycięstwa Rosjan w referendum na Krymie. A iluż z nas myślało, że Sołżenicyn gdy wrócił do Rosji po wielu latach wygnania będzie sympatyzował z Polską. A on stał się wielkoruskim zwolennikiem Imperium.
Zamiast odmawiać grania w Moskwie powinien odmówić grania w Nowym Jorku, Londynie, Paryżu i Berlinie. Bo to mocarstwa zachodnie były gwarantem integralności Ukrainy (a wszyscy wiedzieli gdy to podpisywali, że chodzi o jej zachodnią część w tym głównie o Krym). I to one nic nie zrobiły aby temu zapobiec.
Nie spodziewam się, że oto nastąpiła w granym przez niego na żywo Andrzeju Kmicicu wielka przemiana i postanowił wypchać propagandową kolubrynę prochem i ją wysadzić. Widzę człowieka małej wiary i małego serca miotającego się aby choć przez chwilę być na żółtym biegnącym pasku w TV. Smutne to. I nic więcej.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2617
filmy, serial...oglądałem kilka razy i pewnikiem obejrzę nie jeden raz jeszcze...ale idol o którym mowa
dal ciała na całego... mnie osobiście wkurzał tekstem, że obecny czas to jest najlepszy czas dla Polski...
i w ogóle to jest cacy... szkoda, bo dla polskiej kinematografii zrobił duuużo...ale jako człowiek... marność...