Jakiś czas temu, w Kanadzie na wąskim przyjęciu wydanym w domu medialnego potentata Hamiltona Southama − skądinąd byłego ambasadora w Polsce na przełomie lat 1950 i 1960 − gospodarz zapytał pięcioletnią Polkę, która dopiero co wraz z rodzicami, przyjechała z Belgii, gdzie się urodziła: „A Ty, czujesz się Belgijką czy Polką?” – „Belgijką” − odparł skrzat z belgijskim paszportem. Na co eksambasador: „Ależ dlaczego? Przecież Polska to więcej niż Belgia. Polska to wielki kraj, to wielka kultura i wielka historia. Powinnaś być dumna, że jesteś Polką”. Minęły lata. Bohaterka tej opowieści, Natasza, wróciła z Ameryki do Europy. Mieszka w Królestwie Belgii, czuje się Polką i to na każdym kroku podkreśla. Wymaga od dziadków, aby do jej małego synka mówili tylko po polsku. Jeśli szukać by morału w każdej historii, to w tej nasuwa się oczywisty: „warto być Polakiem!”.
Pamiętam opowieści moich rodaków urodzonych w Wielkiej Brytanii, jak bardzo wierzgali rodzicom, którzy posyłali ich do polskich szkół sobotnich. Ich angielscy rówieśnicy w tym czasie byczyli się, czy grali w piłkę, a „Młoda Polska” wkuwała Mickiewicza, Sienkiewicza (tu by się zgorszyła minister Szumilas, w której głowie nie las szumi, tylko jakieś chwasty) i historię ojczystą z uwzględnieniem Kresów Wschodnich RP. Po latach Sarmaci z Londynu czy Manchesteru dzięki patriotyzmowi ich rodziców, którzy ganiali ich do sobotnich zajęć dostawali lepsze posady od tubylców − czy to w Wielkiej Brytanii, czy nawet emigrowali(!) do Polski na dyrektorskie stołki w brytyjskich czy międzynarodowych firmach. Tu też okazało się, że „warto być Polakiem!”.
Rozważania o fenomenie polskości są nam wszystkim potrzebne, aby widzieć co stało się w przeszłości, że Sarmaci nie stali się Rosjanami czy Prusakami. Ale też, powiem przekornie, dlaczego Rzeczpospolita nie była tak silna i na tyle atrakcyjna, że Kozacy, Rusini, po części Rosjanie, czy rodzący się po paru wiekach do narodowej tożsamości Litwini i Białorusini nie stali się Polakami? A więc dlaczego byliśmy tak odrębni i tak dzielni, że nie daliśmy się zrusyfikować, czy zgermanizować sąsiadom z Zachodu czy Wschodu? A jednocześnie dlaczego byliśmy tak słabi, że z ludów pierwszej Rzeczpospolitej nie uczyniliśmy jednej nacji polskiej, modlącej się przeważnie w katolickich świątyniach, ale też w tych prawosławnych, unickich czy protestanckich?
Pisał Stanisław Wyspiański: „Polska to jest wielka rzecz, podłość odrzucić precz”… Dodajmy za autorem „Wesela” i „Wyzwolenia”, że także rzecz trudna i rzecz niepospolita.
Jeśli Polska ma być wielkim, potężnym krajem, to potrzebuje nie tylko mężów stanu w polityce, ale też przywódców duchowych. Cóż, mieliśmy w historii i takich, choć nie wszystkim pokoleniom Polaków się pod tym względem szczęściło. Mieliśmy Męża Opatrznościowego w postaci Prymasa Tysiąclecia. Jego następca, choć innego formatu, dojrzewał do swej roli i funkcji, by pod koniec życia zyskać szacunek także tych, którzy go wcześniej krytykowali. Teraz mamy prymasa, który zajął się referendum w Warszawie, choć nijak się ono ma do kwestii moralnych i obyczajowych (a może jednak ma, skoro budżet stolicy na kulturę jest w jakiejś części marnowany na antykulturalne happeningi, które uderzają w tradycyjne wartości i wiarę) i namawia Warszawiaków, aby nie skorzystali ze swojego obywatelskiego obowiązku…
Na meczu piłkarskim trzecioligowej wówczas Polonii Warszawa, na Stadionie Dziesięciolecia (!) z klubem z Radomia piłkarze „Czarnych Koszul” niemiłosiernie pudłowali. Siedziałem koło starszego kibica, który widząc to co rusz łapał się za głowę i wykrzykiwał: „niech ich Pan Bóg kocha”. Niech Pan Bóg kocha arcybiskupa Kowalczyka.
*tekst ukazał się również w "Gazecie Polskiej" (11.09.2013)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1981
Pozwolę sobie na kilka słów bardzo osobistych,dla mnie wręcz intymnych.Bardzo mnie boli wycofanie z kanonu lektur "Pana Tadeusza"i "Trylogii".Kiedy kazano nam uczyć się na pamięć "Litwo,Ojczyzno moja ...",potem -gry Wojskiego na rogu- nie było to miłe dla nastolatków.W moim jednak przypadku był to pierwszy krok do fascynacji poezją,póżniej do zakochania się w niej.A dla przygód Pana Michała zostawiłam przygody Winnetou.I kolejna fascynacja historią Polski:Sienkiewicz,Kraszewski,Bunsch itd.itd.itd.
Dzisiaj wiem,że prócz rodzicielskiego wychowania,wielki wpływ na moje poglądy miały te właśnie lektury.
ZBRODNIE JAKICH DOŚWIADCZA NARÓD POLSKI
http://www.youtube.com/w…