"(...) W filmie Polacy przedstawieni są jako opętana antysemityzmem tłuszcza, która w finałowej scenie krzyżuje człowieka na drzwiach od stodoły (film rozgrywa się we współczesnej Polsce!). Produkcja Pasikowskiego jest oparta na jego starszym scenariuszu "Kadisz", odrzuconym kilka lat temu przez TVP (miała być współproducentem) jako antypolski.(...)
Piotr Gociek: Na pokazie „Pokłosia” Władysława Pasikowskiego podczas Warszawskiego Festiwalu Filmowego dr Krzysztof Persak z IPN powiedział: „Ten film jest ekranizacją rzeczywistości. Gdy po raz pierwszy przeczytałem scenariusz, byłem pod ogromnym wrażeniem tego, jak bardzo te wszystkie sytuacje są trafne. I postacie i sytuacje mają swoje pierwowzory w rzeczywistości.”Ty ostro polemizowałeś z tą tezą już tydzień temu, na łamach „Rz”.
Piotr Zychowicz: Mam wrażenie, że widzieliśmy inny film. „Pokłosie” nie jest bowiem „ekranizacją rzeczywistości”, tylko jej groteskowym zniekształceniem. Scenariusz „Pokłosia” nie jest wcale dobry. Jest fatalny. A sytuacje w nim przedstawione nie są trafne. Są wyjątkowo nie trafione.
Ale Persak precyzował: „Już w latach 80. Zbigniew Romaniuk w Brańsku zaczął wydobywać poniszczone macewy, czyścić je, stawiać i odczytywać napisy. To wszystko jest wzięte z rzeczywistości”.
To porównanie w znakomity sposób ilustruje cały film i jego — delikatnie mówiąc — luźny związek z prawdą i zdrowym rozsądkiem. Otóż rzeczywiście pan Zbigniew Romaniuk, wspaniały historyk i działacz społeczny, już w latach 80. zaczął restaurować stare macewy w Brańsku, za co mu cześć i chwała. W filmie Pasikowskiego aktor grający postać wzorowaną na Romaniuku został jednak zadręczony i ukrzyżowany (!) przez owładniętych antysemickim szałem polskich sąsiadów. Wcześniej zarąbali mu siekierą psa i spalili zbiory. Tymczasem w rzeczywistości prawdziwy Romaniuk został... przewodniczącym Rady Miasta Brańsk. Jest dziś najbardziej szanowanym i znanym mieszkańcem miejscowości. Właśnie tak ma się „Pokłosie” do rzeczywistości. Ten film to nie ilustracja prawdy, ale ekranizacja publicystycznych tez Jana Tomasza Grossa, tyle, że zwulgaryzowanych i sprymitywizowanych przez Pasikowskiego."
Zwracam uwagę na kuriozalną wypowiedź zatrudnionego w IPN "historyka".
Po jej lekturze zaczynam się na poważnie zastanawiać, czy nie stanąć w jednym szeregu z SLD, domagając się likwidacji IPN. Niejaki Persak jest bowiem żywym dowodem na to, że ta instytucja zaczyna się przekształcać w twór iście orwellowski, którego dalsze istnienie może przynieść Polsce wyłącznie szkody. A może persakom o wywołanie takiego właśnie wrażenia chodzi?
O samym filmie ubeckiego reżysera, który znalazł wreszcie miejsce na realizacje swoich najstrytszych marzeń w rosnącej w siłę, ubeckiej Polsce, pisał nie będę. O takich rzeczach, jak o każdej, jawnej agresji, nie ma co pisać czy medytować.
Z całą pewnością zresztą ze skupieniem i troską pochyli się nad dziełem i autorem Red Kłopotowski. W końcu chce przenieść do Polski pół miliona Żydów i na pewno pragnąłby ich bezpieczeństwa.
Nadciąga "Jesień Antysemitów".
BTW
Ten "film" otrzymał na festiwalu w Gdyni nagrodę "dziennikarzy". To tak a propos kondycji owego "środowiska".
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2940
IPNu bronić trzeba jako instytucji do upadłego choćby ze względu na dorobek z czasów kiedy kierował Instytutem śp. Janusz Kurtyka, ale także dlatego, że wciąż tam pracuje wielu wspaniałych ludzi. Nie wymienili jeszcze wszystkich i jest szansa, ze nie zdążą. Poprzestańmy na demaskowaniu kanalii, które udało się UBekistanowi tam powciskać, za co serdeczne Bóg zapłać.