Struś a stosunki polsko-rosyjskie

Taktyka "jakoś to będzie", charakterystyczna dla Polaków w przeszłości, zdominowała myślenie liderów PO. Tymczasem natura i polityka - także historyczna - nie znosi próżni. Jeśli my sami nie będziemy prostować kłamstw na nasz temat i fałszerstw - to nikt za nas tego nie zrobi. Co więcej: to fałszerze pozostaną na placu boju i oni będą górą. To oczywiste.

 

Ciekawe, że MSZ przyjął kompletnie inną taktykę odnośnie powielanych bzdur o rzekomych "polskich obozach śmierci". Nasi ambasadorowie ostro protestują (w końcu! Lepiej późno niż wcale! Zaczęło się to zresztą za rządów PiS...), gdy w różnych krajach obu Ameryk i Europy powtarza się takie brednie. Nie odpuszczają - i słusznie, bo kłamstwo powtarzane 100 razy może stać się dla niektórych prawdą objawioną (Goebbels się kłania). Dlaczego więc w sprawach polsko-rosyjskich rząd Tuska - i jego zaplecze polityczne - przyjmuje kompletnie inne reguły? To i niezrozumiałe i nieskuteczne. To taktyka strusia chowającego głowę w piasek.

 

Niesiołowski i Buzek zgodnie dziś twierdzili, że nie ma sensu - i nie było sensu - reagować na rosyjskie kłamstwa czy "zaczepki" (określenie Buzka), bo przecież każdy kto zna historię to wie, jak było z Katyniem czy II wojną. Fatalne to podejście. Zakłada ono... przeczekanie.