Nic o gospodarce w czasie wizyty Putina!?

Jeżeli ktoś tego nie rozumie - nic nie rozumie. Co więcej: jeśli ktoś tego nie rozumie - już nigdy niczego w polityce międzynarodowej i ekonomicznej nie pojmie. A wydawałoby się, że okazja i temat są idealne. We wciąż bowiem odkładanej agendzie jest fundamentalna kwestia renegocjacji kontraktów na surowce energetyczne. Jeżeli to nie jest ważne dla premierów Rosji i Polski - to co, u diabla, jest dla nich ważne?

 

Oczywiście, strona polska, może mrugać okiem i nieoficjalnie, szeptem, byle nie zdenerwować Wielkiego Brata, sugerować, że my chcemy, ale "Ruskie" nie chcą… Tak może i jest, ale po co w takim razie odtrąbiać rzekomy wielki sukces w relacjach polsko-rosyjskich??? Powtarzam po raz kolejny: najbardziej nachalna propaganda nie zastąpi realnej polityki. Ani zagranicznej, ani gospodarczej.

 

Tę dewizę wpisuję premierowi Tuskowi do sztambucha. Niestety, bez większej wiary, że nagle zacznie robić politykę, a nie urządzać propagandowe szopki.

 

Źle się stało, że po raz kolejny Władimir Putin - niegdyś jako prezydent, dziś jako premier - przyjeżdża do Polski z wizytą rocznicowo-kurtuazyjną. Bardzo źle się dzieje, gdy po raz kolejny nie udaje się zmusić tego teoretycznie polityka "numer 2", a w praktyce polityka "numer 1" w Rosji, do poważnych rozmów na tematy gospodarcze. One bowiem są kluczem do bilateralnych relacji Warszawa-Moskwa.