Dla tych, którzy wychowali się w tzw. komunie istnieje kilka „gadżetów” będących wizytówką tamtych czasów. Do najważniejszych z nich należą niewątpliwie wszechobecne zawsze i wszędzie (nie tylko z okazji 1 maja) czerwone transparenty, plansze i tablice, na których białymi, drukowanymi literami, głoszono jedyne słuszne hasła, np.:
„NIECH ŻYJE BRATERSKA PRZYJAŹŃ ZE ZWIĄZKIEM RADZIECKIM”, „WITAMY (któryś tam) ZJAZD PZPR”,
„LENIN WIECZNIE ŻYWY” itp. itd. etc.
Rozwieszane na ulicach, salach konferencyjnych, podczas świąt państwowych i in. pełniły rolę porównywalną do dzisiejszej reklamy „Coca Coli” czy „Snickersa”; miały wdrukować nam do mózgu pewne komunikaty i przesłania istotne dla zleceniodawcy tych „reklam”...
Nasze młode, studenckie organizmy buntowały się przeciw tak tandetnej i nachalnej indoktrynacji; pomysłowość ludzka w ośmieszaniu tych przekazów była ogromna.
Pamiętam mego kolegę, Włodka Wrześniaka, który na „szyldzie” ozdabiającym nasz akademik napisem:
„MŁODZIEŻ ZAWSZE Z PARTIĄ”
domalował grubym mazakiem:
„ALE WRZEŚNIAK NIE!”...
Omal nie wyleciał za to ze studiów (dzięki Bogu mieliśmy w miarę normalnego dziekana, który go wybronił).
Zapamiętałem też zbiegowisko pod gazetką ścienną studentów architektury; ogromny nagłówek wycięty zapewne z pierwszej strony „Trybuny Ludu” głosił:
„WITAMY VII ZJAZD PZPR!”
Poniżej – nieco mniejszym drukiem nagłówek z rubryki sportowej:
„NARCIARZE KANADYJSCY BOHATERAMI ZJAZDU”...
Nie wiem, czy nie poleciały za to jakieś głowy; awantura była nieziemska i oparła się o rektora...
Ówcześni grafficiarze imponowali przede wszystkim poczuciem humoru; pamiętacie ten słynny, rewolucyjny slogan
„LENIN W PAŹDZIERNIKU”
z dyskretnym dopiskiem
„A KOTY W MARCU”?...
Mam też swój prywatny wkład intelektualny w „niwelowanie” tego typu jedynych słusznych przekazów, oszczędzający czas i farbę... Zamiast pracowitego zamalowywania całego dłuuuuugaaaśnego „czerwonego” hasło, wystarczyło postawić na jego końcu znak (znaki) zapytania; przykładowo:
„SOCJALIZM JEDYNĄ SŁUSZNĄ DROGĄ???”
Prawda, że piękne?
Lech Makowiecki
P.S. Zdawałoby się, że czasy te już poza nami... Czy aby na pewno? Może tło się zmieniło, i litery już nie te, ale zadaniowość wciąż ta sama...
Poniżej – mój ostatni wierszowany felieton z „Naszego Dziennika”:
BILLBOARD
„NIE ZABIJAM”... „NIE KRADNĘ”... „NIE WIERZĘ”...
Piszą dziś ateizmu żołnierze
Na billoboard’ach – wielkimi „bukwami”...
Kto?... Nie wiecie?... Od lat wciąż ci sami!
Jeszcze pomnę te szmaty czerwone
I biel liter – w hasła ułożonych:
„Młodzież z partią”... „Niech żyje socjalizm”...
Niżej: Lenin, Marks, Engels i Stalin...
Nocą młodzi – małymi grupkami,
Z wiadrem farby – na kijach pędzlami
Pytajniki przy hasłach stawiali...
(Sens napisów tym samym zmieniali).
Tu westchnąłem do swych myśli z żalem
Inne czasy... Młodzież inna wcale...
Dłuższą chwilę pod billboardem stałem
I do domu smutny podreptałem...
Rano wstaję i zerkam przez okno
Billboard stoi... Hasła w deszczu mokną...
Patrzę... Czytam... I dziwię się szczerze:
„NIE ZABIJAM”... „NIE KRADNĘ”... i „WIERZĘ!”
(Ktoś zamazał „NIE”... Wykrzyknik wstawił
I tak slogan felerny naprawił)...
Tu okular mi mgłą zaparował
I wspomniałem mego belfra słowa,
Gdy ostrzegał nas, mieszając farbę:
„Uważajcie! To jest nielegalne...”...
P.S.
Zabijali „wyklętych” i prawych
Dziś aborcję stawiają nad prawem...
Rozkradali Ojczyznę kochaną,
Teraz wolność kradną... I tożsamość...
Uwierzyli w to, że zło zwycięży
Każdy kupi ich... Gwiazda... Półksiężyc...
Jedna prawda jest wciąż taka sama:
Kłamali... Kłamią... Wciąż będą kłamać...
I jeszcze (ze względu na nieodbyty mecz z Anglikami - znowu NIC SIĘ NIE STAŁO, POLACY, NIC SIĘ NIE STAŁO!) – przypomnienie „hiciora”, jaki napisałem dla kibiców-patriotów, walczących o szacunek dla historii na polskich stadionach...
Pamiętajcie, że słuchamy go na full i przy otwartym oknie:
POLSKA 2012
http://www.youtube.com/w…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2587
W ostatnią sobotę kwietnia 1969 r pewien, jak się później okazało - nieznany sprawca, przyniósł do szkoły (bo w tych czasach w soboty normalnie chodziło się do szkoły, i do pracy też) magazynowe wydanie lokalnego dziennika. Święto Pracy wypadało w tym roku jakoś tak w środku tygodnia i magazyn zamieścił plakat 1-majowy na całą pierwszą stronę sporego formatu. Plakat , prócz logo dzienika zawierał grafikę: czerwonym kolorem wydrukowany widok ludzkich (no, powiedzmy: robotniczych) rąk lub tylko dłoni z powiewającymi nad tłumem proporczykami, bukietami kwiatów, flagami itp.
Nieznany sprawca wywiesił ten plakat w pustej tymczasowo gablocie gazetki szkolnej i zablokował szpilką zamek. Chuligan taki.
Ale wcześniej wziął normalny długopis i na wszystkich tych wzniesionych rękach domalował kajdany i łańcuchy. W czasie przerwy przed tablicą zrobiło się niezłe zbiegowisko i mniej więcej o to chodziło sprawcy, który uważał, że są to "niezłe jaja". Gdy informacja o tym "haniebnym wybryku" dotarła do nauczycieli, przestało być śmiesznie. W sprawę włączyły się organa i wcale nie po cichu, skoro trzeba było stłuc szybę, żeby usunąć to "ohydztwo".
Przypadkowe szczęście sprawcy polegało na tym, że działał sam, bo był na wagarach na pierwszej lekcji i nie zdążył pochwalić się przed kimkolwiek swoim pomysłem. Tylko dlatego pozostał do dnia dzisiejszego "NIEZNANYM sprawcą".
Ach, jakież kombinacje operacyjne były robione aby poznać nieznanego sprawcę! Jedna z nich polegała na tym, że jeden z kolegów nieznanego sprawcy publicznie chwalił się (tak miał nakazane) że to było jego dzieło. Pewnie liczono na to, że faktyczny sprawca poczuje się tym urażony i zaprotestuje. Nic z tego. W tamtych czasach nie było lemingów. Były szuje i normalni, ale jedni i drudzy prawidłowo postrzegali rzeczywistość, tylko wyciągali inne wnioski z tych spostrzeżeń. Lemingoza to produkt współczesnej nauki o robieniu wody w mózgu i rowiniętych metod praktycznych realizacji jej osiągnieć.