Ze skojarzeniami powstającymi w ludzkim umyśle to jest tajemnicza sprawa, chyba analogicznie jak ze zjawiskiem „deja vu” – człowiek nigdy nie jest pewien, skąd mu przyszło do głowy i dlaczego akurat to właśnie, a nie inne. Owszem, skojarzenie często można wytłumaczyć podobieństwem sytuacji czy osoby, ale przecież podobnych okoliczności i ludzi jest zwykle dużo więcej niż ta konfiguracja, co notorycznie nam się nasuwa w związku z jakimś konkretnym przypadkiem.
Ja już dawno zrezygnowałem z wysiłków dochodzenia, dlaczego tak a nie inaczej kojarzy mi się ktokolwiek, bo szkoda zachodu, a korzyść faktycznie żadna. No, bo nic mi z tego przyjdzie, że poznam mechanizm lub źródło, skoro nie jest w ludzkiej mocy oprzeć się skojarzeniu. Jeśli generał Kiszczak kojarzy się komuś z człowiekiem honoru, a poseł Palikot z Winstonem Churchillem, to nie ma co z tym walczyć. Siła wyższa.
Zatem i wczoraj, kiedy przeczytałem w Gazecie Wyborczej (nieocenionej pod względem egzegezy poczynań prezydenta Bronisława Komorowskiego), że pomysł głowy naszego państwa, abyśmy sobie sami, bez żadnej łaski zbudowali tarczę antyrakietową, był skrótem myślowym, to od razu wiedziałem, co mi się skojarzy. A konkretnie, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego generał Koziej się wyraził, że skrótem myślowym prezydenta była sama tarcza antyrakietowa.
No, więc automatycznie pomyślałem sobie wtedy o bohaterze powieści „Dwanaście krzeseł” Hipolicie Matwiejewiczu Worobianinowie. I zgodnie z moją praktyką niedoszukiwania się przyczyn takiego stanu rzeczy, nie zawracałem sobie głowy dlaczego. Po prostu, taka jest prawda, że obecny prezydent z reguły kojarzy mi się z „Kisą” Worobianinowem. Oczywiście bywa, że przychodzą mi do łba jeszcze inne skojarzenia, gdyż natura bogato wyposażyła prezydenta Komorowskiego w przypadłości prowokujące do wyszukiwania analogii z literatury pięknej. Jednak w mojej podświadomości dominuje zdecydowanie Kisa z „Dwunastu krzeseł”.
Nic więc za to nie mogę, że gdy przeczytałem słowa Kozieja o tym skrócie myślowym Komorowskiego, natychmiast przypomniała mi się scena, gdy hochsztapler Ostap Bender przedstawiał tego pazernego nieudacznika Kisę: - „Gigant myśli, ojciec rosyjskiej demokracji i osoba zbliżona do imperatora”. W tym miejscu powinienem był pójść za ciosem i pokusić się o parafrazę, ale w cudnej mowie Bendera tkwi taki potencjał skojarzeń i parafrazy, że przemogłem wrodzony egoizm i zostawiam pole do popisu gościom tego bloga, niech każdy sobie dopowie (albo i dopisze w komentarzu – bardzo proszę!) analogię do bohatera naszej bajki.
Bowiem kiedy ja czytam, iż słowa prezydenta Komorowskiego o budowie tarczy antyrakietowej to jedynie skrót myślowy i nieporozumienie; że on tylko „chciał wskazać, który z priorytetów MON miał dla niego największe znaczenie”, to już widzę bezczelny uśmiech jakiegoś Ostapa Bendera naszej rzeczywistości. W czasie kryzysu finansowego i monstrualnego zadłużenia kraju prezydent wpada na pomysł modernizacji obrony antyrakietowej za 15 miliardów. Bagatela. Co więcej wbrew własnym niedawnym zapewnieniom, że w obecnej konfiguracji europejskiej nie ma zagrożenia zewnętrznego. Dziwnym trafem dzieje się to także w chwili, gdy olbrzymie kłopoty przeżywa zbrojeniówka, szczególnie sztandarowa grupa Bumar, z dawien dawna powiązana dziwnymi konszachtami z postsowieckimi wojskowymi służbami, do których głowa państwa ma szczególną skłonność i upodobanie. I teraz to towarzystwo będzie realizowało piętnastomiliardowy projekt w systemie „ściśle tajne łamane przez poufne”. Polski Ostap Bender znalazł klucz do pokoju, w którym leżą pieniądze, a Kisa skwapliwie się podłączył.
Przy czym trzeba szczerze przyznać, że w dziedzinie skrótu myślowego wśród polityków prezydent Komorowski – chociaż także gigant – nie jest jednakże aktualnym mistrzem Polski. Tutaj prym wiedzie premier Donald Tusk, który ustanowił rekord wszechczasów w skrócie myślowym, właściwie nie do pobicia. Zresztą również w kontekście tarczy, tylko że antykorupcyjnej. Skrót Tuska polegał na tym, że nasz szczery przywódca ogłaszając w swoim czasie istnienie państwowej tarczy antykorupcyjnej, miał na myśli dobrą wolę służb państwa. Nękany procesami i namolnie indagowany o bliższe szczegóły w końcu wykrztusił z siebie, że z tą tarczą chodziło mu o to, aby „służby koncentrowały się wokół pozytywnej pracy”. Mówiąc po ludzku premier Tusk chciał stworzyć tarczę antykorupcyjną dobrej woli. A ponieważ to pierwsza tego typu tarcza na świecie, więc nie ma wątpliwości, że w konkurencji skrótu myślowego Donald Tusk nie ma sobie równych nie tylko w Polsce.
Nomenklatura wojskowa wydaje się być jakimś talizmanem lub fetyszem dla polityków Platformy Obywatelskiej, gdyż każdy nowy chachmęt czy przekręt natychmiast mianują tarczą, ofensywą lub strategią. Niedawno bo w ubiegłym roku, już na drugi dzień po wyborach premier dostrzegł poważne zagrożenie kryzysem i w związku z tym ogłosił, że musimy pracować aż do śmierci, bo do tego sprowadza się podwyższenie Polakom wieku emerytalnego w obecnych warunkach. W rozwinięciu ten skrót wygląda następująco: ustawowe zapewnienie, że Polacy będą tyrać do oporu – podwyższenie ratingu Polski – rząd Tuska zaciąga nowe kredyty ze śpiewem na ustach – Donald Tusk odchodzi od nas na obiecana posadę zagraniczną – do nas przychodzi kryzys i zrównuje wszystko z ziemią. I co powiecie na to, że Gazeta Wyborcza natychmiast oznajmiła, iż „Donald Tusk szykuje tarczę na kryzys”?
Świadczy to dobitnie, że partia Tuska cierpi na tajemniczy kompleks tarczy jako takiej, nie może się bez wyimaginowanej tarczy obejść i wręcz wszędzie chciałaby nam zainstalować jakąś tarczę. Choćby atrapę. Ostatnio z okazji zaplątania młodego Tuska w aferę Amber Gold, stary Tusk obiecał po raz kolejny, że państwo zda poprawkę z egzaminu, który właśnie oblało. Oczywiście nic z tego nie wyniknie poza przekraczeniem kolejnych granic w skrótach myślowych. Ale widzi mi się, że niedługo usłyszymy o jakiejś nowej cudownej broni Platformy Obywatelskiej. Tarcza antynepotyczna?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4616
Wychodząc naprzeciw życzeniom Putina, lokator Pałacu Namiestnikowskiego zgłosił POmysł nierealnej budowy własnej tarczy, PO to aby tarcza nigdy nie POwstała ;-)
Problemem jest Bumar. Bumar jest ostatnim polska galezia przemyslu.
Po jej zniszczeniu Polska nie potrzebuje inzynierow, najwyzej do urzadzen sanitarnych.
Polska nie potrzebuje uczelni technicznych.
Do tego prowadzi zniszczenie Bumaru.
Strata Bumaru przeksztalca Polske praktycznie nieodwracalnie w kraj totalnie zdeindustrializowany, poniewa Bumar spelnia, czy moze spelniac role inkubatora polskiej mysli technicznej.
Na wojsko Polska wydaje okolo 1.9% BIP, to jest prawie 30 mld zl rocznie (sic!).
Z tego 15 mld jest bezsensownie rozkradane, przepraszam wydawane miedzy swoimi, rocznie.
Nie chodzi o Bumar tylko o Polske jako kraj rozwiniety.
Chodzi o teams (sic!) tysiacy inzynierow.
To jest cywilizacja.
Czy warto ja zachowac do czasow odzyskania niepodleglosci przez Polske?
Dokladnie to jest pytanie.
Moim zdaniem warto.
Bo tarcza produkowana pod tym rzadem bedzie skuteczna jak ... tarcza antykorupcyjna.
Nie bedzie w stanie zniszczyc wrogich objektow.
Nie mniej cywilizacja techniczna zostanie zachowana.
"I teraz to towarzystwo będzie realizowało piętnastomiliardowy projekt w systemie „ściśle tajne łamane przez poufne”."
W 2005 POlszewia wrzeszczała, że tarcza jest za droga, i PO co nam, będzie drażnić i tratata...
PO dorwaniu się do władzy, ustami ministra psychicznego klicha oświadczyli, że przez nastęne 18lat nie przewiduje się zagrożeń w naszym rejonie, więc i tarcza i armia są nam niepotrzebne.
W Pradze 2009 z radością POdpisali rezygnację z tarcz w Polsce. Wobec Obamy upierali się, że reset z Rosją jest im niezbędny "by żyło się lepiej". I nagle komoruski strażnik żyrandola wyskakuje z tarczą do narodu; do narodu, bo Naród nie dał się nabrać.
Będą wszystkimi łapami dzierżyli władzę dopóki nie rozkradną, nie rozgrabią funduszy przeznaczonych na wirtualną tarczę, ale również na wirtualną elektrownię atomową.
Jak już nie będzie żadnego polskiego przyczółka oświadczą, że władza POlszewicka w swoim oczywistym składzie, zdała egzamin.
Tragiczne jest to, że znaczna część społeczeństwa z uporem maniaka ich broni i nie chce znać prawdy.
Pozdrawiam serdecznie
Oj, użyłabym sobie, opisując lokatora Belwederu!
Ale ABW czuwa, a ja w tym czasie jeszcze śpię!
Tylko tyle,że proces kojarzenia u tego osobnika dotyczy pojęć konkretnych , mocno osadzonych w ...kuchni!
Na przykład: polowanie-bigos- Ameryka.
Podejrzewam, że i z tarczą jest podobnie: muzeum-rycerz-tarcza.
Ta od rakiet musi być tylko ciut, ciut większa...
Tyle to i Bronek by wiedział. Z akcentem na "by"!
Pozdrawiam Cię serdecznie!
S.
Tarcza skojarzyła mi się najpierw z taką na rękawie. Powszechnie znienawidzona przez uczniów służyła do inwigilacji i identyfikacji - w drzwiach szkoły stał Pan Woźny i pytał groźny: "Gdzie masz tarczę?" Niektórzy, pozostając mentalnie na tym etapie, do dziś mają lęki, że bez tarczy odeślą ich do domu. To by chyba tłumaczyło tę nieodpartą konieczność, ten przymus podprogowy, posiadania własnej tarczy. Nie dziwię Ci się też, Seamanie Wielki, że koneksje prezydenta nieuchronnie myśl Twoją prowadzą ku literaturze równie wielkiej. Ja tu skojarzenia mam skromniejsze - nie wiem zupełnie dlaczego miłościwie nam panujący kojarzy mi się zawsze z baśnią o kocie w butach. Przypominam, że jest to bodajże jedyna baśń, w której główny bohater w celu pokonania olbrzyma, zdobycia skarbów wraz z ręką księżniczki itp itd nie musi nawet kiwnąć palcem, ponieważ wszystko za pomocą kłamstwa i oszustwa załatwia za niego tytułowy kot. Bohater musi tylko dokładnie i o nic nie pytając spełniać wszystkie jego najbardziej na pozór bezsensowne polecenia. Słusznie zauważyłeś, że dziwnymi drogami chodzą te nasze skojarzenia. A swoją drogą to ciekawe kim może być kot w butach pana prezydenta.