|
|
Grzegorz GPS Świderski Dziękuję za ten komentarz – to rzadko spotykane, by ktoś tak rzetelnie i grzecznie argumentował w duchu realnej ekonomii. Ale w kluczowym punkcie nie mogę się zgodzić: w kapitalizmie nie ma strukturalnego braku popytu. To mit wynikający z traktowania gospodarki jak równania statycznego, a nie procesu dynamicznego.Twierdzenie, że „suma płac jest mniejsza od wartości produkcji, więc brakuje pieniędzy, by wykupić towary”, to błąd znany w ekonomii od stu lat – błąd tzw. paradoksu popytu efektywnego. Pieniądz nie znika po wypłacie. Zyski nie są „zabrane” z obiegu – są wydawane lub inwestowane, co z kolei tworzy popyt na dobra kapitałowe, usługi, pracę i surowce. To, że pracownik nie kupuje całego produktu, nie oznacza, że produkt nie znajduje nabywcy. Kupuje go przedsiębiorca, inwestor, inny konsument – rynek jest procesem rotacji pieniądza, nie statyczną tabelą.Mises i Hayek właśnie to podkreślali: gospodarka to ciągła koordynacja między preferencjami czasowymi producentów i konsumentów. Kiedy ten mechanizm działa swobodnie, nie występuje „brak pieniądza”, bo jego ilość dostosowuje się do struktury produkcji przez stopy procentowe i inwestycje.„Kryzys nadprodukcji” pojawia się tylko wtedy, gdy państwo zakłóca ten mechanizm – zaniżając stopy, sztucznie zwiększając kredyt i deformując sygnały rynkowe. Wtedy powstają błędne inwestycje, które wyglądają rentownie tylko dlatego, że pieniądz jest fałszywie tani. To nie rynek zawodzi, tylko fałszywy pieniądz.Propozycja „suwerennego pieniądza” opartego na „realnej pracy” brzmi atrakcyjnie, ale prowadzi do starego błędu: pieniądz nie jest miarą pracy, tylko informacji. Jego funkcją nie jest bilansowanie rachunków narodowych, lecz komunikowanie preferencji jednostek. Wystarczy uczciwa konkurencja walut i swobodny rynek kapitałowy – wtedy ilość pieniądza w obiegu automatycznie odzwierciedla realną produkcję, bez potrzeby centralnego arbitra. Przypominam moją starą notkę: https://www.salon24.pl/u/gps65/631491,inflacja-deflacja-i-monopol-walutowy |
|
|
mjk1 Zgadzam się z Panem w jednym zasadniczym punkcie: Javier Milei rzeczywiście jest jednym z niewielu współczesnych polityków, którzy myślą w kategoriach przyczyn, a nie objawów, i próbują sięgnąć do źródła problemu – czyli do sposobu, w jaki powstaje i krąży pieniądz. W tym sensie jego działania są godne podziwu.Ale nie mogę zgodzić się z tezą, że „wystarczy” zastosować zasady szkoły austriackiej, by gospodarka sama się zbilansowała. Właśnie w tym miejscu teoria, nawet najbardziej logiczna, zderza się z twardą rzeczywistością.W modelu czysto wolnorynkowym każde przedsiębiorstwo musi być rentowne – bo tylko w ten sposób może istnieć i przetrwać. A skoro musi być rentowne, to jego całkowite koszty (płace, surowce, podatki) są zawsze niższe niż łączna wartość sprzedanych dóbr. To oznacza, że w systemie rynkowym suma dochodów społeczeństwa jest zawsze mniejsza od sumy wartości wyprodukowanych towarów.Inaczej mówiąc – pracownicy wszystkich przedsiębiorstw razem wzięci nie są w stanie wykupić tego, co sami wytworzyli, bo część wartości musi pozostać jako zysk.Ten prosty, matematyczny fakt powoduje, że gospodarka kapitalistyczna nie może się sama bilansować.Dopóki trwa ekspansja – kredyt, eksport, podbój nowych rynków – ten brak równowagi da się ukryć. Ale w pewnym momencie świat się zamyka, rynki są nasycone, a brak popytu ujawnia się w postaci kryzysu nadprodukcji.I tu dochodzimy do paradoksu: wolny rynek jest sam w sobie genialnym mechanizmem organizującym wymianę, ale nie jest samowystarczalnym systemem finansowym.To dlatego historia kapitalizmu to historia naprzemiennych cykli wzrostu i załamania.To dlatego każda szkoła ekonomii – od klasycznej, przez keynesowską, po austriacką – w pewnym momencie musi zmierzyć się z tą samą barierą: pieniądz nie jest neutralny, lecz stanowi część struktury władzy i dystrybucji dochodu.W tym sensie Milei może mieć rację, gdy mówi, że trzeba „usunąć państwo z gospodarki”, ale pomija fakt, że żadna gospodarka rynkowa nie utrzyma się bez mechanizmu kompensacji tego systemowego niedoboru pieniądza.W XX wieku tę funkcję przejął właśnie bank centralny i budżet państwa – ze wszystkimi wypaczeniami, jakie to przyniosło.Problem więc nie polega na tym, że interwencjonizm jest zły sam w sobie, tylko że zastąpił myślenie o równowadze społecznej i monetarnej myśleniem o politycznej doraźności.Zamiast naprawiać źródło nierównowagi, kolejne rządy – nie tylko w Polsce – ratują się drukiem pieniądza i zadłużeniem, by nie dopuścić do załamania konsumpcji.Dlatego potrzebna jest trzecia droga – nie między lewicą a prawicą, ani między socjalizmem a leseferyzmem, lecz między pustym pieniądzem długu a suwerennym pieniądzem produkcji.Taki model pozwalałby zachować wolny rynek, ale jednocześnie gwarantował, że ilość pieniądza w obiegu odpowiada realnej wartości dóbr i usług, a nie kaprysowi banków komercyjnych czy decyzjom polityków.I tu właśnie zaczyna się to, o czym piszę w cyklu o niezależnym pieniądzu i naprawie państwa.Bo jeśli gospodarka ma się bilansować, to musi istnieć mechanizm równoważący różnicę między wartością produkcji a dochodem społecznym – nie poprzez kredyt, lecz poprzez emisję pieniądza, który ma pokrycie w realnej pracy i produkcji.To nie jest powrót do socjalizmu, tylko przywrócenie sensu gospodarce rynkowej.Bez tego, nawet najlepsze idee szkoły austriackiej – i najbardziej odważne reformy Mileia – skończą się tak jak wszystkie poprzednie: nowym kryzysem, nowym zadłużeniem i nowym rozczarowaniem. |
|
|
Grzegorz GPS Świderski Milei nie jest utopistą ani kaznodzieją wolności – jest ekonomistą, który stosuje w praktyce zasady szkoły austriackiej. Argentyna od dekad żyje z fałszywego pieniądza i deficytu. Szkoła austriacka mówi jasno: inflacja to ukryty podatek, który niszczy rachunek ekonomiczny. Dlatego Milei zaczyna od podstaw – stabilnego pieniądza, likwidacji deficytu i deregulacji. To warunki, bez których żadne reformy społeczne się nie utrzymają.Nierówności i niestabilność finansowa nie są skutkiem wolnego rynku, lecz państwowej ingerencji w kredyt, stopy procentowe i własność. Milei nie chce znieść wspólnot, tylko usunąć system, który je uzależnił od państwa. Współpraca społeczna ma wartość tylko wtedy, gdy jest dobrowolna.Jego polityka jest prosta:– państwo przestaje drukować pieniądze,– gospodarka wraca do uczciwego rachunku zysków i strat,– rynek i społeczeństwo zaczynają odbudowę od podstaw.Milei nie walczy o nowy system – walczy o to, by znów działały mechanizmy starego, sprawdzonego, wolnorynkowego kapitalizmu. By zrozumieć Milei, trzeba zrozumieć Misesa. |
|
|
mjk1 Dziękuję za rozwinięcie pańskiej wizji wolności i podkreślenie, że Milei pełni funkcję sygnału, a nie zbawcy, oraz że autentyczna wspólnota wyrasta z wolności jednostki i odpowiedzialności. To ważna obserwacja, zwłaszcza w kontekście współczesnych dyskusji o indywidualizmie i solidarności.Jednocześnie pozostaje wiele pytań praktycznych. Kryzys Zachodu i współczesnego kapitalizmu nie wynika wyłącznie z braku odpowiedzialności jednostek, lecz także ze strukturalnych problemów gospodarczych, takich jak nadprodukcja, inflacja, rosnące nierówności, niestabilność finansowa czy koncentracja kapitału w rękach wąskiej elity. Jak w tym kontekście pańska diagnoza przyczyn i skutków wolności przekłada się na realne mechanizmy przeciwdziałania tym problemom?Projekt Mileia jawi się jako radykalny, diagnostyczny sygnał powrotu do „fizyki ekonomicznej”. Ale czy jego propozycje są praktycznie wykonalne w Argentynie, kraju z chroniczną inflacją, silnym sektorem państwowym, klientelizmem i wysokim poziomem ubóstwa? Czy jego radykalny libertarianizm daje realne narzędzia stabilizacji gospodarki i ochrony jednostki przed skutkami systemowych kryzysów? I znowu, jak przewiduje rozwiązać problemy nadprodukcji, nierówności czy finansowej niestabilności, które są dziś bolączką nie tylko Argentyny, lecz całego globalnego kapitalizmu?Koncepcja „nowej osi sensu” jest inspirująca, ale pozostaje metaforyczna. Jakie konkretne instytucje, mechanizmy społeczne i narzędzia gospodarcze miałyby ją realizować, aby wolność jednostki mogła przetrwać w warunkach globalnej technologizacji, cyfrowej feudalizacji i rosnącej złożoności ekonomicznej? Czy technologie blockchain, tokenizacja czy edukacja cyfrowa rzeczywiście pozwolą przekształcić wolność w system, a nie w emocję, i staną się realnym mechanizmem niezależności, a nie źródłem nowych nierówności?Podsumowując, pański wpis trafnie wskazuje fundamentalne znaczenie wolności i odpowiedzialności jednostki, ale pozostaje pytanie, jak te zasady można przekuć w realne rozwiązania wobec współczesnych problemów gospodarczych i społecznych – zarówno w skali Argentyny, jak i całego globalnego kapitalizmu, naszego nieszczęśliwego kraju nie wyłączając. Dopóki nie pojawią się konkretne mechanizmy i strategie, diagnoza pozostaje inspirującą, ale wciąż metaforyczną wizją wolności. |
|
|
Grzegorz GPS Świderski Milei jest libertarianinem makiawelistą. On nie jest ani amerykańskim klientem, ani syjonistycznym fanatykiem — jest cywilizacyjnym realistą. Otwarcie mówi, że jego sojusz z USA i Izraelem wynika z identyfikacji z cywilizacją Zachodu, a nie z interesu jakiegoś lobby.W jego doktrynie nie ma mesjanizmu, jest cywilizacyjna kalkulacja: – gospodarka i własność prywatna → Stany Zjednoczone, – technologia i nauka → Izrael,– kultura i duch → tradycja chrześcijańska.To, że przeniósł ambasadę do Jerozolimy, to nie wyraz fanatyzmu, lecz symboliczny gest potwierdzający, że Argentyna odcina się od „globalnego Południa” i wpisuje w oś Zachodu. Dla państwa z historią peronizmu, socjalizmu i antyamerykańskich resentymentów – to rewolucja cywilizacyjna.Popiera prawo Izraela do obrony – tak samo, jak popiera prawo Argentyny do obrony przed inflacją, korupcją i mafią polityczną. Nie jest teokratą, nie jest też antyislamistą – jest libertarianinem, który uznaje, że państwo ma chronić życie swoich obywateli, a nie bawić się w moralne niuanse cudzych konfliktów.Milei to nie piesek Izraela, tylko pies stróżujący zachodniej cywilizacji, który szczeka, gdy inni już tylko merdają ogonem w stronę Moskwy, Pekinu albo ONZ-u. |
|
|
Grzegorz GPS Świderski Milei jest tylko sygnałem – nie zbawcą. Nie zbuduje wolności sam, ale przywraca prawo do myślenia w kategoriach przyczyny i skutku, nie emocji i winy. Jego makiawelizm to pragmatyka w świecie chaosu, a jego libertarianizm to przypomnienie, że nie ma wspólnoty bez jednostki, tak jak nie ma ekonomii bez rachunku zysków i strat. |
|
|
Grzegorz GPS Świderski Globalna technologia? Tak, ona zmienia reguły gry, ale też daje wolności nowe narzędzia: blockchain, tokenizacja, zdecentralizowane własności, edukacja cyfrowa. To nie koniec wolności – to jej redefinicja w warunkach cyfrowej feudalizacji. Trzeba tylko, by wolność znów miała odwagę być systemem, a nie emocją. |
|
|
Grzegorz GPS Świderski Moralność? Oczywiście potrzebna – ale nie ta narzucona, tylko ta, która wyrasta z konsekwencji czynów. Prawo moralne to nic innego jak prawo ekonomiczne przeniesione w wymiar etyki: nie ma czynu bez kosztu. To właśnie jest fundament cywilizacji łacińskiej – połączenie wolności i odpowiedzialności. |
|
|
Grzegorz GPS Świderski Wolność jednostki nie jest sprzeczna z więzią społeczną. Przeciwnie – to jedyny grunt, na którym wspólnota może być autentyczna, a nie wymuszona. Współpraca ma wartość tylko wtedy, gdy jest dobrowolna. Solidarność przestaje być cnotą, gdy staje się obowiązkiem. Milei jest radykalny – ale nie w sensie utopijnym, tylko diagnostycznym. On mówi: „wróćmy do zasad fizyki ekonomicznej”. Nie dlatego, że w to wierzy jak w dogmat, tylko dlatego, że rozumie, iż każde społeczeństwo ma swoje granice entropii. Jeśli państwo subsydiuje chaos, chaos się reprodukuje. Jeśli pozwoli mu się umrzeć, społeczeństwo odbuduje się samo – nie przez przymus, lecz przez interes. |
|
|
Grzegorz GPS Świderski Dziękuję za trafne pytania – bo właśnie one dotykają tego, co dziś gubi Zachód: rozróżnienia między przyczyną a skutkiem wolności. Wolność nie rodzi się ze wspólnoty. To wspólnota rodzi się z wolności. Zachód nie upada dlatego, że jest zbyt indywidualistyczny. Upada dlatego, że zastąpił odpowiedzialność autonomii komfortem kolektywu. Nierówności, atomizacja, deindustrializacja – to objawy, nie przyczyny. Kiedy z rynku usuwa się mechanizmy odpowiedzialności (czyli ryzyko, zysk i stratę), w jego miejsce wchodzą iluzje redystrybucji, prawa bez obowiązków i wspólnoty bez więzi. |
|
|
Adam66 Trochę martwi jego (XM) czołobitność w stosunku do państewka położonego na Bliskim Wschodzie...https://youtu.be/CHVRfYQ… |
|
|
mjk1 Panie Grzegorzu, Pański tekst inspiruje w obronie wolności jednostki, ale pozostawia wiele pytań. Czy upadek Zachodu nie wynika także ze strukturalnych problemów społecznych i ekonomicznych – nierówności, deindustrializacji czy atomizacji społeczeństwa? Pańska wizja koncentruje się na jednostce i instytucjach, ale jaką rolę w utrzymaniu wolności odgrywają wspólnoty i współpraca społeczeństw? Javier Milei jawi się jako symbol kontrrewolucji, ale czy jego radykalny libertarianizm jest praktycznie wykonalny w Argentynie? Pojęcie „nowej osi sensu” pozostaje metaforyczne – jakie konkretne instytucje lub mechanizmy mogłyby ją realizować? Jak zapewnić wolność jednostki bez ram społecznych, moralnego fundamentu i w świecie globalnych technologii? Doprecyzowanie tych kwestii pozwoliłoby zamienić inspirującą wizję w realną analizę możliwości ochrony wolności w XXI wieku. |