Otrzymane komantarze

Do wpisu: Człowiek to chodzący, żywy, biologiczny komputer
Data Autor
jazgdyni
Ps. Przy 6 600 VAC, 60Hz,  w zależności od parametrów otaczającej atmosfery, nieprzekraczalny dystans to 20 cm. Ale jak demonstrowałem amerykańskim prostaczkom w radiostacji fajny efekt zbliżając do feedera, czyli gołej, miedzianej rurki, którą idzie sygnał do anteny; a sygnał miał coś około 2 000 voltów, lecz częstotliwość bliską 20 kHz, trzymany w ręku duży śrubokręt, to potrafiłem nawet łuk elektryczny do metra wyciągnąć.(Wg zasady =elektryka prąd nie tyka= ). Do Autora - nazywanie nawet najgłupszego człowieka komputerem uważam za obelżywe. Nawet jesli to metafora.
Kazimierz Jarząbek
@ Imć Waszeć Dziękuję Panu za obszerną wypowiedź. W moim p. 5 rzeczywiście zabrakło słowa "prawie", powinno być: "prawie wszyscy." Przeczytam Pana tekst jeszcze raz, bo warto i muszę pomyśleć. -- Pozdrawiam, K.J.
jazgdyni
O, o, o! Zostało właśnie użyte ukochane przez scjentystów wyrażenie - masa krytyczna. Mojemu Wielce Szanownemu Waszeci, który już tysiąckrotnie potwierdził swoją naukową fachowość musi być znana complex system theory, lub krótko complexity. Czego to nie usiłowano na podstawie tego udowodnić? Dorzucaj tylko kolejne klocki Lego, a one już tak się same zaczną organizować, że w końcu osiągną stan krytyczny i - ba bam! - stanie się światło. Tak też jest z bzdurą mocnej AI. Jeśli do dzisiaj, do tej sekundy, nie potrafimy powiedzieć co to jest świadomość, pytając studenta i laureata Nobla, to stworzenie sztucznego człowieka (umysłowo oczywiście) jest śmiechu warte. Choć poszukiwania są nęcące, bo gdyby się udało, to oznaczałoby to, że możemy stać się nieśmiertelni, przenosząc nasz umysł na sztuczny nośnik. Lata pracowano nad stworzeniem życia. Do nieożywionej materii bulgoczącej zupy dosypywano to, a potem tamto, później jeszcze coś; traktowano piorunami, manipulowano ciepłem, prądy różne zmienne i stałe, pola rózne aplikowano - komplikowano, komplikowano i ... nic! Tajemnica stworzenia, najpierw życia, a potem myślącego, świadomego umysłu jest daleko przed nami. To już zamiast teorii wysokiej kompleksowości lepsza wydaje się teoria katalizatora - takiego pierwiastka, czy ducha, który musi byc w procesie twórczym obecny, bo inaczej klapa. Sztuczne sieci neuronowe, czy komputery kwantowe, to rzeczywiście przełom. Lecz one tylko usprawnią i przyspieszą działanie istniejących urządzeń. Z masą krytyczną jest pewien problem - często nie wiemy, co po jej osiągnięciu się stanie. Jak z powstaniem bomby atomowej. Zgrozą przejmują mnie te zdjęcia naszych geniuszy z Project Manhattan, gdzie chyba nasz Stasiu Ulam demonstruje początek reakcji łańcuchowej trzymając w dłoniach półkule uranu, czy plutonu i zbliżając je do siebie. Czy on wiedział, że za chwile on i całe laboratorium, a może nawet kwartał domu może ulec anihilacji ? Igranie z masami krytycznymi jest dosyć niebezpieczne. Ucząc słuchaczy wysokich napięć, co w morskich warunkach już jest 6 600 VAC (na lądzie to napięcia średnie), pokazuje się autentyczne zdarzenie utrwalone kamerą. Technik serwisowiec nie przestrzega zasad bezpieczeństwa olewając prawa fizyki, może nieświadomie, albo tylko z lenistwa i w rozdzielni wysokiego napęcia, ręcznie pompując stycznik, doprowadza do powstania  zwarcia i łuku plazmowego. Jest potężny błysk, obraz z kamery czernieje, bo obiektyw został oślepiony, jednak po dwóch sekundach powraca, tylko ... nie ma już technika. Uciekł może? Nie, po prostu wyparował. Temperatura plazmy w łuku w tych warunkach osiąga 24 000 stopni Celsjusza, A nie zapominajmy, że już 60 degC nas parzy, a 100 degC gotuje. 1 100 degC topi mi stalowe czujki temperatury. Bomba fosforowa dając ponad 4 000 degC topi beton i z 11 piętra przebije się aż do piwnicy. Itd... bo już miejsca nie ma.  
Dark Regis
4. Nie można mówić w sensie logiki bądź matematyki o zaprzeczaniu czemuś w środowisku, gdzie nie ma reguł dowodzenia niesprzeczności. Nawet tak zlogicyzowane dywagacje, jakie są udziałem traktatów filozoficznych, mają poważny feler niejasności oraz nieprecyzyjności. Tak czy siak dla matematyka będą to dyskusje "na nosa". W każdym razie teza, że Bóg stworzył Wszechświat z wbudowanymi od samego początku w niego własnościami cząstek materii, oddziaływaniami i czymś jeszcze - o czym nie wiemy, ale się domyślamy i usiłujemy na razie nadać temu kształt wierzeń religijnych - prowadzącymi w wyniku niechybnie ku życiu świadomemu, również nie kłóci się z naukami Kościoła i nie umniejsza geniuszu Stwórcy, a nawet wręcz przeciwnie. Nie wiem co można nazwać dorobkiem uczonych w niektórych dziedzinach, bo to zmienia się wraz z obowiązującym paradygmatem jak na karuzeli. Tak właśnie działa ta eksperymentalna część nauki. Oczywiście nie twierdzę, że matematyka jest tu jakąś opoką, ale przynajmniej stara się zachowywać pozory trwałości. 5. Dużo dużo wcześniej przed "płaskoziemcami", starożytni Grecy już wiedzieli, że Ziemia jest okrągła, potrafili obliczyć mniej więcej jej promień, odległość do Księżyca i Słońca. Nie przynosi to chluby Kościołowi.
Dark Regis
2. To prawda. Nie można znaleźć nawet wytłumaczenia dla tej degrengolady. Przykładem, że nie jest to niezauważane przez różne ukryte czynniki decyzyjne, niech będzie masowy wysyp reklam dotyczących leków na jakąś dolegliwość zaraz po zarejestrowaniu jakiejś nowej partii substancji E z numerkiem, czyli polepszaczy żywności. Z góry wiadomo, że duże sieci handlowe, a za nimi piekarnie i producenci, zaczną dodawać te substancje np. do chleba, żeby przedłużyć okres trwałości. Odpowiednie instytuty mają już w rękach badania, które wskazują na występowanie rozmaitych efektów ubocznych nadmiernego spożywania tych "neutralnych" substancji. Może to być rozwolnienie, tudzież zatwardzenie, gazy, kłopoty w widzeniem, pamięcią, nadmierna potliwość, albo dolegliwości wątroby. Ciekawe czy jakiś niezależny instytut byłby w stanie porównać te dane i znaleźć korelacje. Szpitale i prywatne gabinety lekarskie stają się w ten sposób przedłużeniem polityki instytutów opracowujących takie nowe substancje i leki na powodowane przez nie efekty uboczne. Miał Pan kiedyś zgagę po samym chlebie z Biedronki? No właśnie... Dlatego rzeczywiście będzie gorzej. 3. Nie demonizowałbym programów, oczywiście dobrych i uwzględniających wszystkie anomalie, gdyż wszędzie tam, gdzie nie wsadzi paluchów oszust-człowiek, jest przynajmniej szansa na jakąś bezstronność. Niestety, współcześnie co program, to jakiś dżokej spina się na jego grzbiecie i ręcznie "poprawia" jego działanie. Tylko po to są te "programy" i można zapomnieć o bezstronności. O to dbają już odpowiednie gremia i korporacje. Jeśli chodzi o te genetyczne "programy", to jest praca, w której badacze próbują metodami statystycznymi odtworzyć reguły "gramatyki języka DNA". Tak samo jak języki programowania mają swoje gramatyki, na podstawie których budowane są poprawne zdania, tak samo za DNA stoi pewna dziwna "gramatyka" (trochę inna niż w informatyce) i pewne konstrukcje są "zdrowe" dla biosfery, zaś inne prowadzą do genów letalnych, czyli są ślepym zaułkiem ewolucji. Nie można zatem w dowolny sposób i bezkarnie metodami inżynierii chemicznej przeprowadzać mutacji DNA, dodawać geny takie i siakie, bo w końcu dojdzie do przekierowania i dryfu całego korpusu języka DNA w kierunku jakiegoś "martwego punktu". Nie używam tu pojęć z dziedziny biologii i genetyki, bo to niewiele wyjaśnia. Wystarcza sama matematyka. Wszystkie obecnie żyjące organizmy stanowią mikroskopijną plamkę na oceanie wszystkich możliwych do utworzenia słów z liter A,C,T,G. Z badań nad gramatyką wynika nawet to, że słowa zapisane w tym języku mają statystycznie u wszystkich organizmów na Ziemi podobne cechy, oprócz dwóch. Jakiegoś faga i wirusa AIDS. Znajdę tę pracę, a teraz kilka ciekawych linków: http://www.conformon.net… https://www.ncbi.nlm.nih… http://www.spirit-scienc…
Dark Regis
1) Polecam, bo to naprawdę fascynująca dziedzina i podstawowa wiedza na poziomie inżyniera wystarcza do zrozumienia wykładu. Kiedyś polemizowałem tu z poglądami wyznawców tzw. mocnej AI (sztucznej inteligencji), do których zaliczają się także naukowcy europejscy (w tym polscy) pracujący nad sztucznym mózgiem np. Wodzisław Duch. Chcą oni osiągnąć taki stopień wielkości i skomplikowania sieci neuronowej symulowanej w komputerze, a także taką szybkość obliczeń, żeby w tym sztucznym mózgu "zapalić" coś w rodzaju samoświadomości. Jest jednak taki film z serii "Closer to Truth" (pl. "Bliżej Prawdy"), w którym polemizują ze sobą zwolennicy i przeciwnicy tej koncepcji (fragment ok. 11:40): https://www.youtube.com/… , gdzie pada fundamentalne zdanie "Nijak to nie wynika z tego co wiemy o mózgach, komputerach i masach krytycznych. (...) Neuronauka powinna badać mózg pracujący w ślimaczym tempie". To zdanie pozwoliło mi na stworzenie kontrprzykładu dla silnej AI. Ponieważ wynik obliczeń funkcji matematycznych nie zależy od ich prędkości ani od zużytego do tego czasu i pamięci (nie mówię tu o przybliżeniach, aproksymacjach, lecz o samym fakcie liczenia "na wzorach", o czynnościach rachunkowych), a taką właśnie jest sztuczna sieć neuronowa, choć niechybnie stanowi silnie nieliniową funkcję, to identycznie powinien zachowywać się każdy model obliczeń, który osiąga ten sam cel. Czyli jeśli badacze spodziewają się uzyskać efekt emergencji i w jej wyniku świadomości w wyniku obliczeń stanów sieci neuronowej na superkomputerze, to ten sam wynik osiągnie kilkaset pokoleń księgowych liczących to samo zagadnienie na liczydłach, suwakach logarytmicznych, kalkulatorach lub po prostu kartkach papieru. W końcu wynik liczenia wartości funkcji nie zależy od czasu poświęconego na obliczenia. Wolno bo wolno, może po milionach lat i z prędkością epok lodowcowych i wielkich wymierań, w końcu te bazgroły na kartkach papieru, zawierające wyniki pośrednie tego obliczenia, musiałyby tak samo uzyskać "świadomość" jak postulowany model w komputerze. Ja poszedłem jeszcze dalej. Mój przykład dotyczył sieci transportu śmieci. W milionach punktów na Ziemi, połączonych drogami, pracują tragarze, których rolą jest co godzina wybranie jakiegoś śmiecia znajdującego się właśnie przed nimi na kupce i zaniesienie go do któregoś kolejnego tragarza. Ten proces odbywa się bez celu i bez sensu, zupełnie losowo, jest tylko napędzany widzi-mi-siami uczestników - jeden woli nosić najpierw butelki, drugi gazety, a inny stare trampki. Jest to obliczenie przypominające wspomnianą wyżej funkcję nieliniową dla sieć neuronowej. Jakby tego było mało, to można wyobrazić sobie niezwykle nieliniowe procesy turbulentne w atmosferze i we wnętrzu Słońca (wracamy do czasów "Kiedy Słońce było Bogiem" ;), albo odpowiednio udziwniona mieszarka szamba w oczyszczalni ścieków. Tu również można by było podejrzewać emergentne pojawianie sie przebłysku świadomości :))
Kazimierz Jarząbek
@ PIOTR Z GDAŃSKA 1. W rozmowie o zdrowiu Człowieka, być może ma znaczenie, a może nie ma: "No poleciał autor Kartezjuszem. Poleciał."  2. Kiedy bierzemy do ust jakieś jedzenie, to programy zarządzające naszym organizmem natychmiast uruchomiają rozpoznanie: "Co znalazło się w jamie ustnej?" Znajdują odpowiedź i wydają polecenie do narządów, aby uruchomić ich stosowne działania. Wtedy w żołądku pojawiają się odpowiednie soki trawienne, inne dla skrobi i inne dla białka. Proszę odnotować, pokarm jeszcze trzymamy w jamie ustnej, a w żołądku już pojawia się odpowiedni sok trawienny. Jeszcze ciekawiej dzieje się, gdy weźmiemy do ust jakiś pokarm, który programy zarządzające naszym organizmem zidentyfikują jako truciznę lub coś niebezpiecznego dla naszego organizmu. Wtedy w całym przewodzie pokarmowym, szczególnie w jelicie grubym, pojawia się biały śluz, którego zadaniem jest utrudnić przenikanie niebezpiecznych substancji do organizmu. Bardzo ciekawie dzieje się, gdy weźmiemy do ust za jednym razem kęs zawierający różne składniki, np. kanapkę z serem czy z szynką. Nasze super programy, które powstały miliony lat temu, były dostosowane do jednorodnego jedzenia i przy takiej kanapce "zawieszają się", nie wiedzą jaki sok trawienny jest potrzebny. -- Rezultat? -- Złe trawienie. -- Stąd zalecenia i zakazy dietetyków co do mieszania różnych produktów. 3. itd. itp. Właśnie o tym będzie mowa na moim blogu. Pozdrawiam serdecznie, Kazimierz Jarząbek   
Kazimierz Jarząbek
@ Imć Waszeć 1. Dzięki za komentarz i podpowiedzi. Wykorzystam. 2. Sytuacja z naszym ZDROWIEM jest rozpaczliwie zła. Jesteśmy ogłupiani przez pseudomedyczny biznes. Z roku na rok będzie jeszcze gorzej. 3. Każdy człowiek ma szansę zauważyć, że naszym ZDROWIEM zarządzają nie lekarze, aptekarze, zastrzyki, lekarstwa czy ministrowie, lecz programy podobne do tych, które już znamy z naszych podręcznych komputerków. Najmłodszy z tych programów, zdaniem jednych uczonych od genetyki, liczy sobie ok. 2,5 miliona lat, a zdaniem innych - 6 milionów. Uczeni nie mają wątpliwości, że programy zarządzające naszym wzrokiem powstały w epoce, gdy na Ziemi rządziły węże i inne gady czyli 70 mln lat temu. 4.Moim zdaniem, wiedza ta nie zaprzecza ani naukom Kościoła o stworzeniu Człowieka, ani dorobkowi innych uczonych. 5. Nie tak dawno wszyscy byliśmy przekonani, że Słońce obraca się dookoła płaskiej Ziemi.
Dark Regis
Rzeczywiście z tym komputerem to trochę kontrowersyjna teza i idąca pod prąd współczesnych dociekań filozoficznych. ;) Polecam autorowi przegląd tematu "Teza Churcha-Turinga" [*]. Chyba najciekawiej opisał to Roger Penrose w książce "Nowy umysł cesarza" [**]. Jest tam wyjaśnienie dlaczego człowiek nie jest komputerem, nawet biologicznym (maszyna Turinga, niedeterministyczna MT, modele obliczeń). Pisałem gdzieś o tym tej zimy, bodaj u pana Pasierbiewicza, przytaczając pracę Pour-El i Richardsa "An Introduction to Computable Analysis". [***] Zgłoszę się jutro, bo dziś się narobiłem jak mrówka. Pozdrawiam. [*] https://pl.wikipedia.org…; (polecam od razu po przeczytaniu tej zajawki przełączyć się na wersje angielską). [**] http://lubimyczytac.pl/k… [***] https://projecteuclid.or… https://www.granicenauki… https://plato.stanford.e…
No poleciał autor Kartezjuszem. Poleciał.
Do wpisu: Czym jest człowiek?
Data Autor
Kazimierz Jarząbek
@ Zunrin Pańska stanowczość (co do podatku) pozwoliła mi sprecyzować własne stanowisko, z którym, mam nadzieję się Pan zgodzi: 1) W sprawie uzyskania szybkich i zauważalnych efektów/szybkiej ścieżki i dużych cyfr ma Pan rację -- tylko działania państwa (np. podatki) mogą przynieść taki rezultat. 2) Edukacja, nawet kreowana przez państwo, jest drogą powolną. Na jej zauważalne efekty trzeba czekać pokolenie, czyli ok. 20 lat. Ponadto, w pierwszym rzędzie dociera ona tylko do ok. 10% społeczeństwa (tych bardziej inteligentnych) a szersze kręgi zatacza dopiero, gdy nastąpi taka moda. Dziękuję Panu za bardzo pożyteczny komentarz, pozdrawiam, K.J.
Z całym szacunkiem, ale edukacja nic nie da. Tym bardziej, że tutaj już nie chodzi tylko o osoby uwielbiające słodkości czy nieświadome istnienia różnych rodzajów cukrów. Chodzi też o osoby świadome problemów jakie może wywołać nadmiar cukru. Bo w chwili obecnej mają one bardzo ograniczony wybór produktów. Poza tym państwo ma chyba obowiązek dbać o zdrowie swoich obywateli. Chcesz się truć białą trucizną - proszę bardzo, ale płać za to więcej, żeby w budżecie państwa były pieniążki na twoje leczenie.
xena2012
Każda recepta ma podany numer Pesel w którym przecież jest wyszczególniony wiek pacjenta.Po co więc dublowanie wizyty od specjalisty do lekarza rodzinnego i przepisywanie recepty na inną z podaniem znaku,,s''.
Anonymous
Może. To rodzi konflikt interesów gdy recepty są w nich realizowane. Odtrutką jest wolny wybór lekarza. Narzędziem tej wolności jest m.in. środek płatniczy w ręku pacjenta. Banał, ale niepopularny. I słusznie bo reforma sł. zdrowia bez reformy finansów i prawa państwa jest potrzebna ale musi być powierzchowna.
Czesław2
W gabinetach nie wolno prowadzić aptek. To fakt. Jednak lekarz może być właścicielem apteki po sąsiedzku. Sam znam kilka przypadków.
Anonymous
Odnośnie nowelizacji, to nic mi nie wiadomo aby w aptekach nie wolno było mierzyć ciśnienie, doradzać wybór leków bez recepty itp. Wiadomo, że w gabinetach nie wolno prowadzić aptek - i całkiem słusznie. Bardziej potrzeba po ostatniej nowelizacji aptekarstwa, aby farmaceutom wolno było prowadzić apteki.
Anonymous
"Lekarzom musi się opłacać być uczciwym, dbać o pacjenta, bo inaczej pójdzie do innego lekarza (podmiotu odpowiedzialnego za politykę zdrowotną)." Tak właśnie jest, a przynajmniej w bankach są o tym przekonani, że lekarze są uczciwą grupą zawodową, ostrożną w zaciąganiu zobowiązań. Z kolei z propozycji kredytowych, które kierują do lekarzy wynika, że są uważani przez bankierów za frajerów. "...musi propagować wśród pacjentów zdrowy tryb życia i badania profilaktyczne (bo wtedy mniej wydaje na leczenie tego pacjenta). Dzisiaj uzyskanie od lekarza rodzinnego skierowania na badanie krwi, moczu, choćby tych podstawowych, to niełatwa sprawa." Żeby propagować zdrowy tryb życia to zamiast opodatkowywać cukier w burakach czy coca-coli można wprowadzić "pokilogramie" - takie pogłówne ale od wagi ciała. To prowadziłoby do zespołu anoreksji podatkowej. Może lepiej wrócić do odpowiedzialności za swoje zdrowie? Każdy płaci za swoje potrzeby. Nie byłoby za jednym zamachem problemu złych doktorów co na badania nie kierują. Z badań na życzenie można ułożyć top listę, która wynika z propagandy zdrowotnej. To ze zdrowiem ma tyle wspólnego co propaganda polityczna. Który z lekarzy POZ zachwyci swój "elektorat" ważąc pacjenta zamiast kierowania na badanie cholesterolu? Z pomiarów cholesterolu nie wynika w praktyce redukcja BMI tylko dystrybucja drogich (i uzależniających) leków na obniżenie cholesterolu. Tu kryje się tło tej propagandy zdrowotnej. Pan zresztą nie korzysta z usług NFZu a zatem jest pierwszy w kolejce by zyskać na nieuczestniczeniu w tym co jest dobrem zbiorowym, bo pozornie bezpłatnym.
Anonymous
Ad Xena 2012 P.S. Oczywiście (w lekach 75+) chodzi też o skrócenie kolejek do specjalistów przez przełożenie przedłużania leczenia na rodzinnych. Do specjalisty z założenia musi być kolejka - tak stanowią zasady systemu, w którym chory nie decyduje bo nie płaci w żaden sposób bezpośrednio. W efekcie do lekarza nie idzie się wtedy gdy dolega tylko gdy wypada termin. Chce Pani zmienić ten system?
Anonymous
@Xena2012 Ktoś musi tymi lekami dla75+ administrować, aby nie kupowano na rozchód dla 60+. W POZ jest się zapisanym do wybranego lekarza, który wie ile można leków zjeść żeby się nie otruć. To koszt tych leków dla dobroczynnej władzy i zachwyconego społeczeństwa niepoliczalny, bo nikt nie widzi tych pacjentów nieprzyjętych w POZ w tym czasie, gdy lekarz zajmował się pracą, którą u notariusza robiłaby sekretarka. Dawno temu proponowałem kolegom: leczmy za darmo - bierzmy poważne taksy za druki urzędowe: recepty, zaświadczenia lekarskie, karty informacyjne, dekursusy. Grochem o ścianę.
Czesław2
@Zunrin Wiem, ze nie przejdzie. Przecież wymieniony przeze mnie piąty etat jest najważniejszy.
Kazimierz Jarząbek
@ Zunrin Oj, widzę, że elektorat jest wkurzony. A ja, miewam zupełnie inne problemy. Kiedy mam kryzys zdrowotny, np. ostatnio z nierytmiczną pracą serca, moja żona i córka domagają się, abym poszedł na badania, na co ja wyjaśniam, że żadne badania nie są mi potrzebne, gdyż bez tych badań wiadomo, że jeśli człowiek ma przez dobę nierytmiczną pracę serca (od 40 do 180 uderzeń na min.) to wszystkie procesy w organizmie są uszkodzone i wszystkie parametry są złe. Nie mogę ryzykować wizyty u kardiologa, bo on ma obowiązek potraktowania mnie zgodnie z osiągnięciami współczesnej wiedzy medycznej zdominowanej przez biznes lekowy. Nie narzekam, sam sobie jestem najlepszym kardiologiem. -- Zwariowałem? -- Proszę poczytać Tildena, on był lekarzem. 
Kazimierz Jarząbek
@ Zunrin Każdy cel można osiągnąć na kilka sposobów i tylko jednym z nich jest stosowanie podatków. Być może, należałoby naszym rodakom wytłumaczyć, że biały cukier, który może ratować życie w czasie wojny i głodu, nie jest taki sam, jak cukry zawarte w warzywach i owocach, które stosowane w umiarkowanych ilościach dobrze nam służą. Nawet miód należy spożywać w małych ilościach. Inaczej mówiąc, jak nie podatkiem, to edukacją. -- Pozdrawiam i dzięki za komentarz.  
To nie przejdzie. Największe larum podniosą lekarze, którym się będzie chciało odebrać kolejny etat. Ale na poważnie, to coś z obciążeniem i dostępnością lekarzy trzeba zrobić. I nie debatować, tylko zacząć wreszcie działać. Zlikwidować obowiązkową wizytę u lekarza w celu otrzymania skierowania do specjalisty. Poznosić limity na przyjęcia pacjentów. Zwiększyć nakłady na kształcenie specjalistów - więcej miejsc na specjalizacjach. I zacząć wreszcie rozliczać lekarzy z wykonywanej przez nich pracy.
Pociągnę to dalej - różne gremia zaczynają wspominać o celowości wzorem zachodnim wprowadzenia podatku/opłaty od zbyt dużej zawartości cukru w produktach spożywczych. Jaka jest widoczna reakcja w mediach elektronicznych? "PiS chce nałożyć na nas nowy podatek". Ręce opadają...
Kazimierz Jarząbek
@ Czesław2 Zgadzam się z Panem: odciążyłem zapracowanych lekarzy w ten sposób, że w ciągu minionych 20 lat byłem w przychodniach mniej niż 10 razy, a miałem kilka poważnych sytuacji kryzysowych. Chętnie składałbym wizyty lekarzom i zasięgałbym ich opinii, gdyby mogli oni poświęcić każdemu pacjentowi chociaż godzinę czasu. Innym odciążeniem zapracowanych lekarzy byłaby moja propozycja równoległego wykorzystania aptek, jako placówek służby zdrowia mających pierwszy kontakt z pacjentem. Obecnie, nawet zmierzenie w aptece pacjentowi temperatury ciała można potraktować jako naruszenie lekarskiego monopolu na tę usługę. A kolejki do lekarzy rosną i wydaje się to lekarskiemu lobby, że w ten sposób są ważniejsi.