Po raz kolejny okazało się, że pod koniec roku nie ma pieniędzy na opiekę medyczną, za którą płacimy tzw. składkę zdrowotną co miesiąc w wysokości 9% podstawy (brutto). Każdy może to sobie zobaczyć na swoim „pasku” z wypłatą, albo zobaczyć ile księgowa odprowadza do ZUS w ramach działalności gospodarczej, a emeryt może sprawdzić na rozpisce z ZUS. Rolnicy w KRUZ też nie mają tanio. To co najmniej kilkaset zł miesięcznie.
Wydatki NFZ są ponoć pokrywane z 2 źródeł: składek, owych 9%, oraz dofinansowania z budżetu. Jaki jest stosunek obu kwot trudno znaleźć.
Udało mi się jakieś info dot. 2024 roku: „Budżet NFZ na 2025 rok dalej niezatwierdzony” https://gazetalekarska.pl/budzet-nfz-na-2025-rok-dalej-niezatwierdzony/
(…) W lipcu 2024 roku sejmowe komisje Zdrowia i Finansów Publicznych przyjęły plan finansowy NFZ na 2025 rok, jednak do tej pory nie został on zatwierdzony przez Ministerstwo Finansów. Dokument zakłada wydatki na świadczenia medyczne na poziomie ponad 183,6 mld złotych. Główne źródło przychodów to wpływy ze składki zdrowotnej. Oszacowano je na poziomie ponad 173 mld złotych. Przewidziana została też dotacja z budżetu państwa w wysokości 28,3 mld złotych.(…)
Jak czytamy na stronie nfz.gov.pl projekt planu finansowego na 2025 rok zakłada m.in. wzrost środków na publiczną ochronę zdrowia, a koszty świadczeń medycznych przekroczą 183,6 mld zł. Oznacza to, że pieniędzy w projekcie planu jest więcej w odniesieniu do tego roku, a konkretnie o 26 mld zł. W tej puli przewidziano środki m.in. na:
- podstawową opiekę zdrowotną (blisko 20 mld zł),
- ambulatoryjną opiekę specjalistyczną (ponad 16,7 mld zł),
- leczenie szpitalne (95,8 mld zł).
Razem te 3 pozycje to jest 132,5 mld! Czyli o 40 mld mniej niż wpływy ze składek. To na co są te pozostałe koszty??!! Kto zabiera 183,6-132,5=51,1 mld zł z NFZ??? To jest przecież prawie 1/3 wpłat z naszych składek??!!
Niestety nie wiem w którym punkcie są wydatki na szczepienia, i te obowiązkowe, i te na covid-19?
Ale mamy jakieś konkrety liczbowe, które jak ktoś chce, może spokojnie analizować. Kwota ze składek pobieranych z naszych wynagrodzeń wynosi 94,2% budżetu NFZ wg podanych liczb. Trzeba wiedzieć, że są to wszystko liczby szacowane przez ministerstwo zdrowia, założenia, plan finansowy na rok następny!
Nie wiem jak to jest szacowane, bo nie mam nikogo w ministerstwie. Jedno jest pewne, jeśli rzeczywiste wpłaty składek będą mniejsze, to cały plan bierze w łeb. I chyba tak się stało. W kończącym się roku 2025 bardzo wzrosło bezrobocie, bo wiele firm zamykało działalność. Więc nie tylko składki zdrowotne nie wpłynęły na konto NFZ, to jeszcze bezrobotni stali się obciążeniem budżetu, bo jako bezrobotni nabyli prawo do zasiłków, zamiast płacić składki...
To wyżej to taki przydługi wstęp, konieczny, żebyśmy byli świadomi skąd się biorą te duże pieniądze w NFZ (183,6 : 12=15,3 mld zł miesięcznie).
A teraz wypadałoby zbadać jak te pieniądze się „rozchodzą”.
Są koszty stałe związane z utrzymaniem obiektów szpitalnych, przychodni, podatki, ogrzewanie, media typu woda i kanalizacja, energia elektryczna, transport. Te zapewne są w miarę stabilne, choć po wzroście cen energii (unijny zielony ład, czyli złodziejstwo) i te koszty mogły znacząco wzrosnąć.
Są koszty „technologiczne”, czyli leki, testy, urządzenia medyczne, wszystko związane ściśle z procesem leczenia i badaniami.
Są wreszcie koszty osobowe, czyli wynagrodzenia – pensje i kontrakty personelu medycznego, pomocniczego, obsługi.
Jak to jest ujęte w medycznych księgowościach – oczywiście nie wiem, ale nie to jest tu ważne.
Ważne jest jak NFZ rozlicza się z publicznymi placówkami medycznymi? Ponoć są „wyceny” usług medycznych” i na tej podstawie NFZ rozlicza się.
Znalazłam taką stronę: „WYCENA PROCEDUR MEDYCZNYCH” https://www.aotm.gov.pl/wp-content/uploads/2021/03/Wycena-procedur-medycznych-podmioty-lecznictwo-szpitalne-czesc-teoretyczna.pdf - dużo przykładów wyliczeń. Niestety nie znalazłam wyceny zwykłej wizyty u lekarza rodzinnego, albo specjalisty, kiedy chory zgłasza się z dolegliwością i oczekuje pomocy niejako od razu.
Czyli o wpływach do NFZ mamy już jako takie pojęcie. Teraz musimy zobaczyć jak NFZ rozlicza się ze służbą zdrowia i za co płacimy po stronie służba zdrowia - pacjent.
W nawiązaniu do tytułu wpisu, mały przykład z życia, czyli czego możemy się spodziewać po lekarzach opłacanych przez NFZ (czyli przez NAS!).
Sama rzadko korzystam z usług lekarzy, więc trudno mi opisywać jak zmienia się jakość usług medycznych w czasie, w zależności od wpłat NFZ-u.
Mam znajomą na prowincji, która musiała ostatnio skorzystać z pomocy ginekologa. Jest pod wielkim wrażeniem, którym dzieliła się ze mną na bieżąco po każdej wizycie. Zadzwoniła do najbliższej przychodni (ok. 20 km) i została zapisana do lekarza, na którego wizytę trzeba było najkrócej czekać. Pierwsza wizyta – zgłosiła dolegliwości, lekarz zlecił badanie krwi. Pojechała za ok. 2 tygodnie. Wówczas pobrał materiał do badań i kazał się zapisać na kolejną wizytę. Pojechała. Pokazał jej wynik coś tam popisał, kazał się zapisać na kolejną wizytę na jakieś specjalne badanie. Zapisała się. Badanie było bardzo bolesne, wynik na kolejnej wizycie niby dobry. Kiedy zapytała o te dolegliwości, które zgłosiła, uzyskała odpowiedź, że z tym to trzeba zgłosić się do szpitala, ale skierowania nie napisał. Nie wiem czy się zdecydowała… W sumie była u pana dra (ponoć profesora) 5-6 razy i nie dostała żadnej pomocy. Określiła faceta jako komunistycznego chama i że nigdy już do żadnego profesora się nie zapisze. Koszt transportu 6x40=240 km – to tylko na jej koszt. Zastanawia się, czy złożyć jakąś skargę. Tylko do kogo? Szef przychodni też przecież korzysta z tego procederu.
Nie bardzo jej wierzyłam, że coś takiego może się dziać, ale w Polsacie był wywiad z posłem R. Petru na temat braku pieniędzy w NFZ. Pan poseł podał, że o ile za zwykłą wizytę u lekarza NFZ płaci (ponoć) 1000 zł, to za taką samą wizytę, ale z badaniami – 6000 zł!
Więc w przypadku mojej znajomej widać jak to działa. Zamiast dwóch, góra trzech wizyt, bo już na pierwszej mógł wykonać wszystkie badania, pan doktor postępuje bardzo „ekonomicznie” i zamiast 3000 zł, przychodnia dostanie 3000+18 000=21 000 zł za NIEWYLECZENIE PACJENTKI. Mamy więc nie tylko znaczny wzrost kosztów „leczenia”, to jeszcze niepotrzebne mnożenie wizyt i kolejek do lekarzy. Na szczęście kobiety nie muszą chodzić do lekarza rodzinnego po skierowanie do ginekologa, bo wówczas „leczenie” byłoby o 1000 zł droższe i kilka tygodni dłuższe. TAK TO DZIAŁA!
A teraz dlaczego tak to działa?
Ten stan, który mamy stworzył rząd Leszka Millera, bo zlikwidował KASY CHORYCH w 2003. Te zaś zostały wprowadzone przez rząd Jerzego Buzka i Andrzeja Sośnierza w 1997 na wzór kas niemieckich (te chyba wciąż działają?). https://dziennikzachodni.pl/jak-andrzej-sosnierz-zostal-ekspertem-od-ochrony-zdrowia-w-konfederacji-polityczny-kameleon-liberal-dogadal-sie-z-liberalami/ar/c1p2-27301533
Tylko wtajemniczeni wiedzieli jak to finansowo działało, ja nie mam pojęcia, ale jeśli L. Miller zlikwidował kasy, tzn. że towarzysze prawdopodobnie zostali odcięci od żłoba. Jedno jest pewne – w Warszawie nie miałam problemu z dostępem do każdego lekarza, jaki był mi potrzebny i to bez „skierowania”! Skierowania (i wielkie kolejki i pieniądze za skierowania) to chyba też Miller wprowadził, bo sam nie korzysta z publicznej służby zdrowia.…
W reformie Buzka-Sośnierza jedno było najważniejsze wg mnie – każdy ubezpieczony dostawał książeczkę zdrowia, którą był taki bloczek z wydrukowanymi danymi pacjenta (i chyba numerowane). Pierwsza kartka to był oryginał, a 3 kolejne, to kopie. Każdy lekarz wypisywał tam co wykonał pacjentowi, na następnej – wypisywał leki, czyli była to jednocześnie recepta. Oryginał dotyczący porady zabierał sobie lekarz do rozliczeń z NFZ, a oryginał recepty zostawał w aptece. W bloczku zostawała co najmniej 1 kopia, jako DOWÓD udzielonej usługi medycznej. To były jedyne lata, kiedy pacjent był traktowany jak człowiek, który ZAPŁACIŁ za usługę medyczną i jego książeczka zdrowia była niejako pośrednią zapłatą za usługę.
Po Millerowych (PZPR-owskich) zmianach, książeczki natychmiast zniknęły, sprawa lecznictwa jakby wróciła do stanu sprzed zmian. I tak to trwa do dziś. A podany przykład mojej znajomej jest tylko potwierdzeniem, jak to naprawdę działa i w czyim interesie – na pewno nie w naszym, pacjentów, którzy płacimy miesięczny haracz.
Uważam więc, że podstawowym elementem jakiejkolwiek reformy NFZ powinno być przywrócenie owych DRUKOWANYCH książeczek, które tak naprawdę pełniły rolę książeczek czekowych.
Wiem, wiem, teraz wszystko jest w komputerach i Internecie! Ale ja nie chcę, żeby moje dane były w Internecie! Nie wiem jakim prawem zostało to wprowadzone bez referendum, bez pisemnej zgody każdego z nas. Ja to się ma do RODO?
Nie tylko mnie to wkurza: „Obalić monopol NFZ! Przywrócić tajemnicę lekarską!” https://www.youtube.com/shorts/UaBHhVOHNR0
Był pomysł, żeby książeczki zdrowia zastąpić kartami jak bankomatowe. Ja jednak jestem za papierem, bo tego co tam lekarz napisze i przepisze NIE DA SIĘ WYKASOWAĆ i każdy może przeczytać!
To co wyżej to techniki, jakie mogą (i stosują) lekarze, żeby wreszcie dobrze zarabiać. Kiedy zarabiali niewiele, często słyszeliśmy, że lekarze powinni dobrze zarabiać. Tak, każdy powinien – pod warunkiem, że jego praca przynosi konkretny oczekiwany efekt. W przypadku lekarzy jest to WYLECZENIE pacjenta, albo chociaż zmniejszenie dolegliwości. Niestety nie słyszałam, żeby zarobki lekarzy były uzależnione od efektów…
Słyszymy o miesięcznych kontraktach na 300 000 zł dla lekarzy, o zarobkach powyżej 20 000 zł miesięcznie, że aż rząd chce wprowadzić limity zarobków lekarzy.
Ale do kasy NFZ dobierają się nie tylko lekarze. Hasło „pandemia” z 2019-2020 chyba każdy zna. To politycy podejmowali decyzje o zakupieniu szczepionek przeciwko covid-19! Zakupili nieprzebadane, czasem śmiercionośne szczepionki za miliardy zł pochodzące z NFZ. Mąż pani Ursuli von der Layen handlował tym towarem na wielką skalę. Toczy się dochodzenie w sprawie korupcji obojga małżonków Layen. Jak na razie w naszych mediach cisza. Którzy z naszych polityków, czy ich medycznych „doradców” wzięli łapówki za te szczepionki – kiedyś się może dowiemy - zapewne nie za rządu Tuska, bo prawdopodobnie jego partia i on sam robią wszystko, żeby UvdL nie poniosła żadnej odpowiedzialności, a może sami dostali % od kontraktów. Ilość zakupionych szczepionek wielokrotnie przekraczała potrzeby Polaków (wywołane sztucznie strachem przed wirusem).
Nawet NIK o tym pisze! „Zmarnowane szczepionki” https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/zmarnowane-szczepionki-covid-19.html
Czytamy:
Najwyższa Izba Kontroli negatywnie oceniła zakontraktowanie części szczepionek przeciw COVID-19 o szacunkowej wartości 8,4 mld zł, spośród 13,9 mld zł wszystkich zakontraktowanych szczepionek. Decyzję o ich zakontraktowaniu podjął Minister Zdrowia, choć dysponował informacjami, z których wynikało, że dotychczas zawarte kontrakty zapewniały już kilkukrotne zaszczepienie całej populacji Polski, a tempo szczepień ulega zmniejszeniu. W konsekwencji doprowadzono do przeterminowania, a następnie utylizacji ponad 13 mln 100 tys. dawek (stan na koniec 2022 r.) Łączna wartość zutylizowanych szczepionek wyniosła prawie 1 mld zł.
W celu ograniczenia skutków nadmiernego zakupu szczepionek podejmowano próby ich zbycia lub przekazania w formie darowizny. Do 31 grudnia 2022 r. Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych RARS przekazała do innych państw ponad 27 mln 600 tys. dawek o szacunkowej wartości 1,4 mld zł.(…)
Całość warta uwagi. Nasuwa się pytanie: czy ktoś poniósł jakąś odpowiedzialność za tak wielkie straty? Kto odpowiada za te korupcyjne kontrakty?
Przy okazji szczepionek nie sposób nie poruszyć tematu „obowiązkowych szczepień” noworodków i małych dzieci. Czy ktoś porównuje statystyki zachorowań sprzed wprowadzenia tych szczepionek i po? Czy porównuje z państwami, w których takich szczepień NIE MA? Czy porównuje z populacją Amiszów w USA, którzy nie biorą ŻADNYCH SZCZEPIONEK i nie mają żadnych zjawisk typu śmierć łóżeczkowa, autyzm, ADHD, porażenie mózgowe i wiele innych tzw. NOP-ów, wobec których rodzice są pozostawieni sami? https://www.medonet.pl/zdrowie/wiadomosci,dziecko-mialo-powiklania-po-szczepieniu--matka-che-poznac-zawartosc-preparatu,artykul,97905474.html
Ile pieniędzy z NFZ idzie rocznie na wszystkie obowiązkowe szczepionki? - Wyszukiwarka mówi mi, że obowiązkowe szczepienia SĄ BEZPŁATNE dla szczepionych – PŁACI za nie BUDŻET PAŃSTWA! Ciekawe kto to i kiedy wprowadził i jaki % za to pobiera od koncernów farmaceutycznych? Ile kosztuje leczenie NOP-ów?
Ciekawe, czy ktoś kontroluje finanse NFZ? Pewnie powinien to robić NIK, ale czy inspektorzy NIK mogą sprawdzać całe finanse, czy tylko jakiś „tematyczny” wycinek?
13 mld na same szczepionki na covid-19 też robi wrażenie.
Ale nie chodzi tylko o szczepionki. To samo dotyczy leków refinansowanych z NFZ. Kiedyś, dawno, byłam świadkiem jak lekarz był atakowany przez młodego bezczelnego dilera lekowego, żeby przepisywał leki jego firmy i co z tego będzie miał. Został pogoniony. Ale nie wiadomo, czy wszyscy lekarze tak zareagowali. Raczej nie, skoro tyle leków ponoć się marnuje, bo emeryci nie są w stanie ich zużyć i wyrzucają. Mało tego, ostatnio media donosiły o lekarzu, który na przypadkowych „pacjentów” wypisywał silne narkotyki dilerom narkotykowym, którzy doprowadzili do śmierci kilku młodych kobiet. Przecież nie robił tego za darmo! Kiedy były książeczki zdrowia, taki proceder był niemożliwy!
Wydatki NFZ-tu byłyby dużo mniejsze, gdyby to pacjent decydował o kosztach swojego leczenia, np. gdyby każdy ubezpieczony miał swoje konto (jak ma emerytalne) z określonym limitem bezpłatnych usług medycznych w ciągu roku. W razie niewykorzystania tego limitu, połowa przechodziłaby na następny rok, powiększając możliwości leczenia w następnych latach. Za każde zlecenie badań wpłacałby ryczałt np. 5 – 10 zł. Nikt nie poddawałby bezsensownym badaniom, albo jeśli już – to zlecenie kilku badań odbyłoby się w czasie jednej wizyty lekarskiej, bo tak sobie życzy pacjent, a nie pan cwaniak profesor.
Temat nie jest łatwy do załatwienia. Pozostaje jeszcze sprawa wyjątkowo kryminogenna, tj. praktyk prywatnych lekarzy, którzy pracują w publicznej służbie zdrowia i dla swoich „prywatnych” pacjentów mają zupełnie inne leczenie w swoich szpitalach… Słyszymy o wprowadzeniu zakazu prywatnej praktyki dla lekarzy opłacanych przez NFZ. Ale to oznacza ograniczenie praw lekarzy.
Tu zaś nie chodzi o prawa lekarzy, lecz PACJENTÓW! I dlatego jedynym rozwiązaniem jest takie: pacjent idzie gdzie chce, płaci lekarzowi swoją „książeczką zdrowia”(j.w.), a lekarz sam rozlicza się z NFZ.
Bez takiego rozwiązania nie będzie żadnej reformy usług medycznych. Prawo pacjenta do zlecenia usługi medycznej, wyboru lekarza, sposobu leczenia, powinno być podstawą reformy ochrony zdrowia w Polsce. Jak na razie obywatel zgłaszający się do publicznej służby zdrowia przestaje być człowiekiem, staje się zwierzęciem jak u weterynarza, z tą różnicą, że za tego zwierza płaci NFZ, bez względu na to jaki będzie efekt leczenia.
Niestety o tym podstawowym prawie pacjenta nie mówi żaden polityk, żaden komentator, żaden dziennikarz, ŻADEN LEKARZ! Może od jutra - po przeczytaniu tego mojego wpisu - wreszcie zrozumieją i zaczną mówić? Jak na razie NFZ jawi się jako lewa kasa dla wszystkich, którzy wiedzą jak z niej wyciągnąć wielkie pieniądze.
I po ptokach w tydzień.
Ja aresztuję Ciebie, Ty mnie a razem aresztujemy wszystkich co trzeba.
Wyroki AI ogłosi na fejsie. 🌼
Może i racja, że powinieneś się zamknąć, np w wiezieniu :)
"ooo! ledwo przyszedł już by aresztował !"
https://dakowski.pl/wp-c…
Brawo za przypomnienie, że ta sprawa już raz była rozwiązana, można było doskonalić.
Niestety, chyba w parę tygodni zlikwidowali kasy. Warto przypomnieć, że kilku szefów wojewódzkich popełniło mniej więcej wtedy samobójstwo lub zeszło na zawał.
@Teresa Bochwic
Kasy działały chyba przez 3 lata, bo pamiętam 3 typy tych książeczek - co roku były chudsze. Pierwsze z 3 kopiami, drugie z 1 kopią, i trzecie - bez kopii, same "oryginały", żeby po wpisach, czyli leczeniu nie pozostawał żaden ślad.
Nie pamiętałam o tych samobójstwach. Czy zna Pani więcej szczegółów - bo to trzeba przypominać - że już wówczas działali "weekendowi samobójcy", których zadaniem jest jak widać pilnowanie, żeby nasze pieniądze były stąd wyprowadzane bez przeszkód. To by potwierdzało moje "oszołomskie" podejrzenia, że NFZ jest też taką kasą dla złodziei.
Kto wie, czy te nasze pieniądze nie działają w "trzecim stanie skupienia".
Lekarze sie dorobili wielkich pieniędzy na covidzie...lekarz bezczelnie pisał,że był na dyżurze 198 godzin
na dobę...non stop!!
Teraz jakiś prof.dr na zadupiu wielkim zarabia 185 000 miesiecznie!!! To jest ponad 2 miliony rocznie?
Gówniara po okulistyce zrobionej w tym roku....życzy sobie na priv. 300 zeta za wizytę!
A ma jeszcze 2 etaty w przychodniach....
Za chwilę wszyscy,którzy wyjechali na zachód dla kasy....będą wracać,bo nawet w Niemczech tyle
nie zarobią.
Dużo w życiu widziałem, ale tych książeczek Kasy Chorych to nie widziałem, ale to nie dziwota bo własnego lekarza pierwszego kontaktu też w życiu nie zobaczyłem 😉
Do mojego lekarza pierwszego stosunku można się zarejestrowac przez internet!! A CO!? XXI WIEK!
Wchodzę na stronę przychodni,tam są wszyscy lekarze,mogę se wybrać...w połowie października
mój lekarz miał terminy: trzymaj się mocno!
1.31.XII 2025 GODZ.16
2.31.XII 2025 GODZ.17
W październiku pan dr zaprasza na sylwestra w przychodni!!!! :-)))
Też mnie zastanawia ta bierność polityków, by prześwietlić "służbę zdrowia" pod kątem "winien-ma", ta instytucja jak "święta krowa" czy inny "Złoty melon", jakoś tak zsynchronizowany z nimi.
Jeden przypadek, w kwestii kolejek do lekarza, woziłem naszą babcię do kontroli kardiologa, mimo wyznaczonej godziny, zawsze czekaliśmy na wizytę koło dwóch godzin. Lekarzem prowadzącym była znajoma p.doktor, zastępca ordynatora, więc pozwoliłem sobie zapytać, dlaczego wszyscy pacjenci są spędzani na wizyty w tym samym czasie, szczególnie że wielu pacjentów jest w zaawansowanym wieku, dla nich takie parogodzinne czekanie to katorga, pani dr rozłożyła w bezradności ręce, wtrącam, że powinna coś z tym zrobić, jest wice-ordynatorem, a obecna pielęgniarka odpowiedziała , że jak mi się nie podoba, to mogę sobie iść do innego lekarza. (!!!).
Pytania do polityków, ministerstwa zdrowia, dziennikarzy, ministra finansów (fragment z tekstu jw.) :
Jak czytamy na stronie nfz.gov.pl projekt planu finansowego na 2025 rok zakłada m.in. wzrost środków na publiczną ochronę zdrowia, a koszty świadczeń medycznych przekroczą 183,6 mld zł. Oznacza to, że pieniędzy w projekcie planu jest więcej w odniesieniu do tego roku, a konkretnie o 26 mld zł. W tej puli przewidziano środki m.in. na:
----------------------
Razem te 3 pozycje to jest 132,5 mld! Czyli o 40 mld mniej niż wpływy ze składek.
To na co są te pozostałe koszty??!!
Kto zabiera 183,6-132,5= 51,1 mld zł z NFZ??? To jest przecież prawie 1/3 wpłat z naszych składek??!!
Jakie są te "inne" świadczenia, że tak duża kwota 51,1 mld zł nie została wyszczególniona na stronie rządowej? Rząd nie wie? Czy wie, ale wydatki są tajne, albo nielegalne?
https://dakowski.pl/na-zdrowie-mem-y-i/
https://dakowski.pl/a-kolejki-rosna-mem-y-ii/
https://dakowski.pl/plan-na-skrocenie-kolejek-seppkku-mem-y-iii/
https://dakowski.pl/nfz-a-piramida-finansowa-mem-y-iv/
https://dakowski.pl/krzeslo-do-sznura-bedzie-refundowane-mem-y-v/
https://dakowski.pl/mem-y-vi-3/
https://dakowski.pl/metamorfozy-przysiegi-hipokratesa-mem-y-vii/