Wpis ten powstał z inspiracji blogerki, jednej z tych rzadkich osób, które w czasach zamętu potrafią mówić o państwie poważnie, a nie emocjonalnie. Napisała, że w Rzeczpospolitej rodzi się coś na kształt nadziei, ale ta nadzieja jest rozproszona, nieukierunkowana, czeka na impuls. Ale ten impuls nie powstanie oddolnie.
Oddolnie nic nie powstanie. Kraj jest gotowy, ale czeka na ruch tych, którzy mają odwagę powiedzieć: zaczynamy.”
Wielu chciałoby wierzyć w legendę spontaniczności, że społeczeństwo samo wykrzesze z siebie nową siłę, nowy ruch, nową jedność. Ale państwa nie naprawiają się same. I historia Rzeczpospolitej, tej dawnej, tej współczesnej, mówi nam wprost:
prawdziwe ruchy przełomowe zawsze zaczynają się od wąskiej grupy zdolnej podjąć odpowiedzialność.
Nie od mas. Nie od emocji, ale od inicjatywy.
Solidarność nie powstała z dołu. Powstała z decyzji kilkudziesięciu ludzi
W podręcznikach wszystko brzmi pięknie: robotnicy skrzyknęli się, zorganizowali, przyszła „spontaniczność”, która obaliła system. Ale każdy, kto zna historię, wie, że było inaczej.
Solidarność zaczęła się od Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej. To tam, w ciasnej salce, garstka ludzi zdefiniowała postulaty, ustaliła strategię, dała ruchowi ramy i sens. To oni, nie masy, stworzyli przestrzeń, do której później weszli wszyscy inni. To nie był cud oddolności. To była odwaga centrali ruchu, która dopiero potem pozwoliła działać tysiącom.
Dlatego dziś, gdy ktoś mówi: „poczekajmy, aż ludzie się sami zmobilizują”, powtarza mit, a nie prawdę. Dzisiejsze społeczeństwa, podzielone na bańki, wciągnięte w wirtualne światy, nie wytworzą same z siebie spójnego ruchu państwowego. One potrzebują sygnału. I tu dochodzimy do sedna.
W Rzeczpospolitej taki sygnał może wyjść tylko z jednego miejsca
Nie z partii bo te są skłócone, wyczerpane i zajęte sobą. Nie z ulicy, bo ta jest zmęczona protestami, które nie dają trwałych efektów. Nie z mediów, bo te żyją konfliktem, a nie budowaniem wspólnoty.
W świecie współczesnym jest tylko jedna instytucja, która: stoi ponad partiami, ma autorytet państwowy, jednoczy, a nie dzieli, ma dostęp do wszystkich środowisk, reprezentuje Rzeczpospolitą jako całość.
Prezydent Rzeczpospolitej.
I dlatego, jeśli ma narodzić się ruch zdolny naprawić państwo, inicjatywa musi wyjść właśnie stamtąd. Dokładnie tak, jak wtedy wyszła ze Stoczni. To jest opis mechanizmu działania państw, wynikający z historii i politologii.
Jak wyglądałby taki ruch?
Wbrew pozorom nie przypominałby żadnej współczesnej partii. Partie są dziś jak zmęczone machiny, głośne, rozgrzane, ale ociężałe. Ruch, który proponuję i który analizuję, byłby:
- ponadpartyjny,
- nieideologiczny,
- propaństwowy,
- skupiony na modernizacji i naprawie państwa,
- otwarty dla ludzi z różnych środowisk,
- zbudowany nie na plemienności, lecz na odpowiedzialności.
To model, który łączy kilka tradycji: etos dawnych ruchów niepodległościowych, zasadę solidarności społecznej, współczesną potrzebę przejrzystości i uczciwości, zdolność do reform ponad podziałami. Nie byłby to ruch tłumu, lecz ruch obywateli. Nie ruch haseł, lecz ruch pracy. Nie ruch gniewu, lecz ruch naprawy.
Czy to w ogóle możliwe? Tak i to bardzo
Przedstawię krótka analizę:
Faza impulsu
To moment, gdy Prezydent Rzeczpospolitej staje się symbolem wspólnoty państwowej. Nie jako przywódca partyjny, lecz jako strażnik instytucji. Taki impuls już w historii wielokrotnie mobilizował społeczeństwa.
Faza zbierania środowisk
Tu pojawiają się ludzie z różnych dziedzin: eksperci, samorządowcy, młodzi profesjonaliści, ludzie rozczarowani partyjnością, ludzie doświadczeni, którzy widzą, że państwo dryfuje.
To nie jest „tłum”. To są środowiska, a te zawsze można zintegrować, jeśli impuls pochodzi z centrum.
Faza programu
Nie ideologia, nie wojna plemion, nie moralna wyższość.
Program takiego ruchu to: odbudowa instytucji, przejrzystość państwa, wzmacnianie prawa, inwestycje w młode pokolenie, przywrócenie kultury odpowiedzialności, uspokojenie polityki.
To właśnie dlatego poparcie młodych dla Prezydenta jest tak znaczące: bo młodzi nie chcą plemienności, tylko państwa, które działa.
Faza instytucjonalizacji
Każdy ruch musi kiedyś określić swoją formę. Ale nie od razu. Na początku jest przestrzeń obywatelska, dopiero potem struktura. Tak było za pierwszej Solidarności Tak było we wszystkich ruchach odnowy państwowości.
Szanse takiego scenariusza
- Może połączyć ludzi, których partie nie potrafią i nie chcą połączyć.
- Może wymusić odnowę całej klasy politycznej.
- Może dać młodym realną podmiotowość.
- Może uspokoić scenę publiczną, zamiast ją rozgrzewać.
- Może przywrócić poczucie, że państwo jest wspólne, nie partyjne.
Zagrożenia, bo muszą być wymienione uczciwie
- Partie będą bały się utraty wpływów i będą reagować nerwowo. Wszystkie.
- Media będą szukać konfliktu, bo konflikt ich żywi. Mam nadzieje, że nie wszystkie.
- Ruch szeroki może mieć napięcia wewnętrzne.
- Każda próba szybkiego przejęcia go przez kogokolwiek na pewno go zniszczy.
Największym zagrożeniem jednak nie są wrogowie zewnętrzni.
Największym zagrożeniem jest brak decyzji.
Rzeczpospolita czeka na sygnał
Historia nie powtarza się w szczegółach. Ale powtarza się w logice.
W roku ’80 kraj czekał na grupę kilkudziesięciu ludzi, którzy powiedzieli: zaczynamy.
I wtedy rozpoczął się największy ruch społeczny nowoczesnej Europy.
Dziś Rzeczpospolita również czeka. Nie na tłum. Nie na spontaniczność. Na sygnał.
Sygnał musi wyjść z centrum państwa, bo tylko ono może nadać kierunek i nadać sens.
Nie dlatego, że ludzie są słabi, lecz dlatego, że państwo potrzebuje struktury, a nie samej emocji.
Kraj jest gotowy. Ludzie są gotowi. Środowiska, choć rozproszone, są gotowe.
Teraz potrzeba impulsu. Tak jak wtedy dał go Komitet Strajkowy, tak dziś może dać go tylko Prezydent Rzeczpospolitej.
Tyle, tylko tyle i aż tyle.
Faza zbierania środowisk to faza zbierania karierowiczów, zwłaszcza jeśli ma być przed fazą programu.
Zanieczyścić powietrze i uciec, to każdy głupi potrafi Dżabe. Zaproponuj lepsze lub jakiekolwiek sensowne rozwiązanie.
Zacząć od programu.
Najpierw trzeba zrealizować pierwszy i zasadniczy punkt programu: Odzyskać państwo, chyba, że uważasz, iż mamy jeszcze państwo. To tak, jak z tymi armatami na cześć Napoleona.
Kto miałby odzyskać? Po co? Cel trzeba mieć! Koryto?
Jest jeszcze jedna instytucja...Kościół.
Tylko "oni" zawsze maja zapewniony byt,opierunek i tace...
Obawiam się, że w Kościele przeważyły "srebrniki" i tego Kościoła i tych kapłanów z lat osiemdziesiątych już nie ma niestety.
Przykład Popiełuszki zadziałał?
Tak jak kopalnia Wujek...
Teraz jednak jest szansa, że kopalnia Wujek nie zadziała i nie dlatego, że nie ma już kopalni Wujek.
@mjk......W wyborach prezydenckich wspierał kandydata Nawrockiego Obywatelski Komitet Poparcia.Znaleźli się w nim liczni przedstawiciele różnych środowisk- nauki, mediów, sztuki i polityki na czele z prof.Andrzejem Nowakiem. Myślę że to właśnie oni mogą stać się wsparciem prezydenta skoro wtedy mieli odwagę i czuli potrzebę stawić czoła.
Też trak uważam, ale inicjatywa musi wyjść od głowy państwa i to szybko, zanim będzie z późno.
Prezydent Nawrocki spotkał się z działaczami Obywatelskiego Komitetu Poparcia w swojej siedzibie by podziękować za pracę podczas wyborów i z zapowiedzią dalszej współpracy. Jednak wg mnie to nie zwalnia innych, których pan nazywa ,,tłumem'' od odpowiedzialności.To ten tłum ma do dyspozycji kartkę wyborczą.
Ten tłum jednak nie wyjdzie z żadną inicjatywą. Inicjatywa musi wyjść z góry i wtedy ,może za sobą pociągnąć ten tłum. Może, ale nie musi, to wcale nie jest takie pewne.
Bardzo pogardliwie się pan wyraża o tym tłumie.Nie wiem zresztą co pan przez to rozumie i kogo do tłumu zalicza. Ja myślę,że iskra zawsze idzie z góry,ale nie da rady stać się płomieniem jeśli ,,tłum'' będzie nieprzygotowany. Nawet małe lokalne inicjatywy się liczą,wyjazdy w Polskę i spotkania które pan kiedyś określił jako ble,ble,ble.