Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Dlaczego wojna nie uratuje Polski i czemu huby nie rodzą się z chaosu.

mjk1, 14.12.2025

   W pewnym momencie każdej poważnej debaty o gospodarce i geopolityce pojawia się pokusa skrótu myślowego: „i tak wszystko skończy się wojną”. To wygodne. Wojna zwalnia z myślenia o długim horyzoncie, o instytucjach, o żmudnej pracy u podstaw. Skoro świat i tak ma spłonąć, po co planować? Tyle że to myślenie jest nie tylko fałszywe, ale dla Polski wyjątkowo niebezpieczne.

Chiny: od liberalizacji do kontroli, bez apokalipsy.

   Zacznijmy od faktów, nie od emocji. Chiny zbudowały swój sukces na częściowym dopuszczeniu rynku, a nie na pełnym centralnym planowaniu. Dziś Pekin ponownie wzmacnia kontrolę polityczną, co spowalnia innowacje i zwiększa napięcia. Ale z tego nie wynika automatycznie, ani cofnięcie się do „epoki kamienia”, ani wojna światowa, czy globalna implozja. Chiny wchodzą w fazę zarządzania własnymi sprzecznościami, a nie w fazę samobójczego konfliktu.

Dlaczego Chiny nie muszą atakować, żeby wygrywać.

   W XXI wieku wojna przestała być podstawowym narzędziem ekspansji. Chiny przejmują wpływy przez handel. Uzależniają rynki przez łańcuchy dostaw. Eksportują kapitał, technologię i standardy. Kupują czas i przestrzeń, nie terytorium. Wojna niszczy rynki zbytu, uderza w klasę średnią, prowokuje sankcje i destabilizuje wewnętrznie. Dlatego Pekin wybiera presję, nie inwazję. Tajwan jest wyjątkiem, politycznym symbolem, nie modelem ekspansji.

Mit „wojna gdzie indziej to korzyść dla Polski”.

   To jeden z najgroźniejszych mitów, jakie krążą w polskiej debacie. Jeśli USA zaangażują się w pełnoskalowy konflikt z Chinami, Europa zejdzie na drugi plan. Uwaga i zasoby Waszyngtonu odpłyną a presja na Europę Środkową wzrośnie. Polska nigdy nie była i nie jest beneficjentem globalnych konfliktów. Zawsze była ich ofiarą pośrednią. Historia XX wieku jest tu aż nadto jednoznaczna.

„Chata skraja” nie działa w świecie zależności.

   Nie ma już świata, w którym konflikty „rozgrywają się daleko” a łańcuchy dostaw są lokalne. Kryzysy nie przenoszą się systemowo. Dla kraju położonego między większymi graczami wojna nigdy nie jest szansą - jest ryzykiem egzystencjalnym.

Co to wszystko ma wspólnego z hubem Trójmorza? Więcej, niż się wydaje.

   Huby powstają w czasach stabilności, wymagają zaufania i opierają się na przewidywalności reguł. Kapitał nie inwestuje tam, gdzie dominuje myślenie katastroficzne, przyszłość opisuje się w kategoriach wojny a państwo liczy na cudzy chaos. Jeśli Polska chce być hubem, musi myśleć w kategoriach dekad, nie newsów, budować odporność, nie liczyć na szczęście i tworzyć warunki, nie ideologie.

Chiny, Hongkong, wolny rynek i lekcja dla Polski.

   Wszystkie te przykłady łączy jedno: sukces rodzi się z instytucji, nie z chaosu. Nie z pełnej kontroli. Nie z pełnej deregulacji. Tylko z ram, które trwają dłużej niż jedna kadencja.

Największy błąd polskiej debaty.

My ciągle spieramy się co ważniejsze: państwo czy rynek, centralizm czy wolność, plan czy spontaniczność. A prawdziwe pytanie brzmi:

czy potrafimy zbudować coś trwałego, co przetrwa zmianę władzy?

Bez tego nie będzie hubu, podmiotowości i bezpieczeństwa.

Wojny wygrywają ci, którzy mają gospodarkę. Huby budują ci, którzy mają stabilność. Przegrywają ci, którzy liczą na cudzy pożar.

Polska nie potrzebuje apokalipsy, żeby się rozwinąć. Potrzebuje spokoju, ciągłości i rozsądku.

I to jest wniosek, który naprawdę warto wreszcie przemyśleć.

  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 164
NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

14.12.2025 12:06

,.,..,.,..,. Stany Zjednoczone 😉 a nie Chiny 😡 wciąż zajmują najbardziej godną pozazdroszczenia pozycję na świecie, dysponując wiodącymi globalnie zasobami, środkami i przewagami, w tym:
- wciąż sprawnym i elastycznym systemem politycznym, zdolnym do korygowania kursu;
- największą i najbardziej innowacyjną gospodarką świata, która zarówno generuje bogactwo możliwe do inwestowania w interesy strategiczne, jak i daje nam dźwignię wpływu na państwa pragnące dostępu do naszych rynków;
- wiodącym systemem finansowym i rynkami kapitałowymi na świecie, w tym statusem dolara jako globalnej waluty rezerwowej;
- najbardziej zaawansowanym, innowacyjnym i dochodowym sektorem technologicznym na świecie, który stanowi fundament naszej gospodarki, zapewnia jakościową przewagę wojskową i wzmacnia nasz wpływ globalny;
- najpotężniejszymi i najbardziej zdolnymi siłami zbrojnymi na świecie;
- rozległą siecią sojuszy, obejmującą sojuszników traktatowych i partnerów w najważniejszych strategicznie regionach świata;
- godnym pozazdroszczenia położeniem geograficznym, z obfitymi zasobami naturalnymi, brakiem rywalizujących potęg dominujących fizycznie w naszej półkuli, granicami niezagrożonymi inwazją militarną oraz oddzieleniem innych wielkich potęg rozległymi oceanami;
- niezrównaną „miękką siłą” i wpływem kulturowym; oraz odwagą, siłą woli własnych obywateli
****_**** 😎
NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

14.12.2025 12:15

Dodane przez NASZ_HENRY w odpowiedzi na ,.,.,.,. Stany Zjednoczone a…

,.,.,. Tutaj całość Strategia Bezpieczeństwa USA - po angielsku, jeszcze nie po chińsku -sorry😉
https://www.whitehouse.g…
mjk1

mjk1

14.12.2025 13:20

Dodane przez NASZ_HENRY w odpowiedzi na ,.,.,.,. Stany Zjednoczone a…

Masz rację Heniek co do opisu potencjałów USA, tyle że to jest opis stanu posiadania, a nie opis dynamiki. I tu zaczyna się zasadnicza różnica. Większość z wymienionych przewag Stanów Zjednoczonych to aktywa odziedziczone, a nie przewagi systematycznie powiększane. System polityczny jest wciąż formalnie elastyczny, ale coraz mniej zdolny do podejmowania decyzji strategicznych ponad podziałami. Gospodarka jest największa, lecz coraz bardziej uzależniona od finansowania, z realnym przemysłem skoncentrowanym w wąskich segmentach Dolar pozostaje walutą rezerwową, ale po raz pierwszy od dekad jest aktywnie omijany w handlu i rezerwach (nie z powodów ideologicznych, tylko ryzyka sankcyjnego). Sektor technologiczny jest wiodący, lecz coraz bardziej regulacyjnie i politycznie skrępowany, a jego przewaga opiera się na kilku wąskich systemach. Armia jest najpotężniejsza, ale kosztowna, rozciągnięta globalnie i uzależniona od konsensusu politycznego. To nie jest obraz upadku USA, ale to też nie jest obraz hegemonii z przełomu wieków. Kluczowe pytanie brzmi nie, kto ma dziś największe zasoby, tylko, kto potrafi je zamienić w długofalową strategię bez wewnętrznego paraliżu? I tu widać pęknięcie. USA wciąż są najsilniejszym pojedynczym graczem, ale świat przestał być jednobiegunowy. Miękka siła USA nadal działa, lecz nie jest już bezalternatywna. Sojusze trwają, ale są coraz bardziej transakcyjne. Oceaniczne bezpieczeństwo pozostaje atutem, ale globalna projekcja siły kosztuje coraz więcej politycznie i społecznie. Dlatego ten opis brzmi dziś trochę jak: tak było i tak być powinno a nie: tak będzie przez następne 30 lat. I to prowadzi do wniosku kluczowego dla Polski: nie możemy opierać własnej strategii ani na wiecznej dominacji USA, ani na nieuchronnym upadku Zachodu. Jedno i drugie to myślenie życzeniowe. Dla nas liczy się jedno. Czy umiemy zbudować własną odporność gospodarczą, logistyczną i instytucjonalną, tak, by nie być zakładnikiem cudzych cykli hegemonii. Bo historia pokazuje, że imperia nie upadają nagle, one stopniowo tracą zdolność porządkowania świata według własnych reguł. I dokładnie w takich okresach średnie państwa albo awansują, albo znikają z gry. To nie jest więc przebrzmiała historia ani pobożne życzenia. To jest opis świata w przejściu. A w świecie w przejściu najgorszą strategią jest wiara, że ktoś inny zawsze będzie trzymał ster za nas.

Grzegorz GPS Świderski

Grzegorz GPS Świderski

14.12.2025 14:21

Taką polemikę wyciągnąłem z mojej lodówki:

Zgadzam się z wieloma Twoimi tezami. Wojna nie jest strategią rozwoju, chaos nie rodzi hubów, a myślenie katastroficzne jest intelektualnie jałowe. Zgadzam się też, że Polska nie jest beneficjentem globalnych konfliktów i że stabilność, przewidywalność oraz długi horyzont czasowy są warunkiem przyciągania kapitału. Jednak jak mamy wybierać wojnę, to lepiej, by była na Pacyfiku, a nie u nas. Zgadzam się wreszcie, że spór państwo czy rynek bywa jałowy, jeśli nie dotyka kwestii trwałości instytucji ponad kadencjami. To wszystko są obserwacje trafne i w gruncie rzeczy mało kontrowersyjne.

Nie zgadzam się natomiast z wnioskiem, jaki z tych obserwacji wyciągasz. Po pierwsze dlatego, że polemizujesz z tezą, której nikt poważny – oprócz blogowych ignorantów – nie głosi. Nikt rozsądny nie twierdzi, że wojna uratowałaby Polskę ani że cudzy chaos jest sensowną strategią rozwoju. To chochoł, który dobrze wygląda retorycznie, ale nie przybliża nas do sedna sporu. Nam dużego kopa gospodarczego da rozpad Rosji, a to może się stać tak jak z ZSRR. Wtedy handel z terenami Rosji podzielonymi na tysiąc Estonii będzie dla nas cholernie korzystny.

Sednem nie jest pytanie, czy potrzebujemy stabilności, tylko skąd ta stabilność ma się wziąć. Ty zakładasz, że stabilność jest czymś, co państwo może zaprojektować, zaplanować i utrzymać, jeśli tylko przyjmie właściwą ramę instytucjonalną. Ja twierdzę coś odwrotnego: stabilność gospodarcza jest efektem ubocznym ograniczenia polityki, a nie jej dojrzałości. Im więcej zależy od długofalowych decyzji państwa, tym większe ryzyko niestabilności, bo państwo z definicji działa w rytmie władzy, a nie w rytmie kapitału.

Przykład Chin, który przywołujesz, działa przeciwko Twojej tezie. Chiny rosły nie dlatego, że miały mądre instytucje, tylko dlatego, że przez trzy dekady dopuściły mechanizmy rynkowe, które wygenerowały kapitał, klasę średnią i globalne powiązania. Gdy dziś kontrola polityczna się zaostrza, innowacyjność spada, kapitał zaczyna uciekać, a napięcia rosną. To nie jest dowód na wyższość rozsądnego państwa, tylko empiryczna ilustracja tego, jak wąska jest granica, po której przekroczeniu państwo zaczyna niszczyć to, co wcześniej pozwoliło rynkowi zbudować. Chiny idą drogą Niemiec, które gospodarczo właśnie upadają.

Podobnie jest z hubami. Masz rację, że wymagają zaufania i przewidywalności, ale mylisz się, sugerując, że rodzą się one z długich planów państwowych. Kapitał nie ufa wizjom ani strategiom na dekady, bo te zmieniają się wraz z ekipą rządzącą. Kapitał ufa prawom własności, egzekwowalnym kontraktom, niskiej uznaniowości decyzji i możliwości wyjścia. To są warunki rynkowe, nie planistyczne. Państwo może ich pilnować, ale nie jest w stanie ich zastąpić ciągłością polityczną, bo tej po prostu nie ma.

Pytasz na końcu, czy potrafimy zbudować coś trwałego, co przetrwa zmianę władzy. To jest dokładnie właściwe pytanie. Tylko że odpowiedź brzmi inaczej, niż sugerujesz. Trwałość nie bierze się z tego, że państwo myśli w kategoriach dekad, lecz z tego, że zmiana władzy ma jak najmniejsze znaczenie dla procesów gospodarczych. Im mniej rozwoju zależy od decyzji politycznych, tym większa ciągłość. Im więcej od rynku i prywatnych kontraktów, tym mniejsza wrażliwość na wstrząsy polityczne.

Dlatego zgadzam się, że Polska nie potrzebuje apokalipsy. Ale nie zgadzam się, że potrzebuje rozsądnego państwowego sterowania warunkami. Polska potrzebuje czegoś znacznie trudniejszego: trwałej rezygnacji polityki z ambicji zarządzania rozwojem. Dopiero to tworzy stabilność, o której piszesz – tyle że jej źródło leży nie w mądrej władzy, lecz w jej samoograniczeniu.

mjk1

mjk1

14.12.2025 16:34

Dodane przez Grzegorz GPS Ś… w odpowiedzi na Taką polemikę wyciągnąłem z…

Dziękuję za komentarz, bo on w istocie czyści pole z nieporozumień, zamiast je zagęszczać. W wielu punktach mówimy o tym samym, różnimy się głównie akcentami i diagnozą źródła stabilności, a nie jej znaczeniem. 

Zacznę od zgody, bo ona jest realna, nie kurtuazyjna. Masz rację: wojna nie jest strategią rozwoju, chaos nie rodzi hubów, a myślenie katastroficzne prowadzi co najwyżej do emocjonalnej ulgi, nie do polityki. Zgadzam się też, że kapitał nie ufa wizjom i PDF-om, tylko egzekwowalnym regułom gry, oraz że zmienność polityczna jest jednym z największych wrogów długiego horyzontu inwestycyjnego. To są fundamenty, bez których cała reszta nie ma sensu. Różnica zaczyna się nie na poziomie celów, tylko na poziomie mechanizmu. Nie twierdzę i tu warto to jasno powiedzieć, że państwo może zaprojektować rozwój w sensie wskazania zwycięzców, branż czy trajektorii technologicznych. Historia w pełni potwierdza, że tam, gdzie państwo próbuje zastąpić proces odkrywania rynkowego, kończy się to polityzacją kapitału i marnotrawstwem. W tym sensie Twoja krytyka centralnego planowania jest dla mnie oczywista i zasadna. Moja teza jest węższa i moim zdaniem, mniej kontrowersyjna. Rynek nie wytwarza sam z siebie trwałych ram, jeśli te ramy nie są wcześniej ustanowione i konsekwentnie chronione. Prawa własności, egzekwowalne kontrakty, stabilność waluty, przewidywalność regulacyjna, to wszystko są warunki rynkowe w skutkach, ale instytucjonalne w źródle. One nie biorą się z ograniczenia polityki w sensie czysto negatywnym (państwo nic nie robi), tylko z bardzo trudnej zdolności państwa do samoograniczenia w czasie, niezależnie od zmiany władzy. Tu dotykamy sedna: nie spór państwo kontra rynek, lecz problem trwałości reguł ponad cyklem politycznym. Zgadzam się z Tobą, że im więcej rozwoju zależy od uznaniowych decyzji władzy, tym większa niestabilność. Ale nie zgadzam się, że odpowiedzią jest wyłącznie redukcja ambicji państwa do minimum. W krajach peryferyjnych a Polska nadal jest peryferią globalnego kapitału, brak minimalnej koordynacji infrastrukturalnej i instytucjonalnej prowadzi nie do wolnego rynku, lecz do rynku zależnego, który reprodukuje cudze centra zamiast budować własne. Przykład Chin jest tu pouczający właśnie dlatego, że pokazuje oba bieguny. Zgoda, że wzrost był możliwy dzięki dopuszczeniu mechanizmów rynkowych. Ale równie prawdziwe jest to, że bez państwowego parasola stabilności, inwestycji infrastrukturalnych i kontroli ryzyka systemowego ten rynek nigdy nie osiągnąłby skali, która przyciągnęła globalny kapitał. Dzisiejsze cofanie się Chin nie obala tej lekcji, ono raczej pokazuje, jak cienka jest granica między ramą a dominacją, między ochroną a dławieniem. Podobnie z hubami. One nie rodzą się z wizji, tu masz rację, ale nie rodzą się też w próżni instytucjonalnej. Każdy trwały hub to splot: prywatnego kapitału, zaufania kontraktowego, infrastruktury oraz reguł, które nie znikają wraz z kolejnymi wyborami. Jeśli państwo potrafi zagwarantować tylko to i nic więcej, to już zrobiło bardzo dużo. Jeśli nie potrafi, rynek nie „odkryje” stabilności sam, tylko przeniesie się tam, gdzie ona już istnieje. Dlatego, paradoksalnie, nasze wnioski są bliższe, niż się wydaje. Ty mówisz, że trwałość bierze się z ograniczenia polityki. Ja mówię, że trwałość bierze się z instytucjonalizacji tego ograniczenia. To nie jest wiara w mądrą władzę. To jest sceptycyzm wobec jej zmienności. Jeśli Polska ma zbudować coś, co przetrwa zmianę rządu, to nie przez wielkie strategie rozwoju, ale też nie przez czyste zejście z drogi. Potrzebujemy reguł, które są trudne do zmiany i politycznie niewdzięczne, bo właśnie dlatego są wiarygodne dla kapitału i przedsiębiorców. W tym sensie Twoja diagnoza zagrożeń i moja ostrożność wobec czystego leseferyzmu nie muszą się wykluczać. Obie są próbą odpowiedzi na to samo pytanie: jak sprawić, by przyszłość Polski nie zależała od tego, kto akurat wygra wybory.

I to jest, jak sądzę, punkt, dla którego warto dalej prowadzić tę rozmowę.

rolnik z mazur

rolnik z mazur Waldek Bargłowski

14.12.2025 14:57

@mjk1

Polska potrzebuje przede wszystkim rządzących, którzy myślą w interesie Polski a nie partii takiej czy innej. 

Niech dadzą nam spokój i wolność a my sobie doskonale poradzimy i bez nich.

Po co nam ta gromada darmozjadów i hamulcowych?

mjk1

mjk1

14.12.2025 17:53

Dodane przez rolnik z mazur w odpowiedzi na @mjk1Polska potrzebuje…

Zgadzam Mazurze, że w Polsce, jak i wszędzie, najważniejszy jest interes kraju, a nie interesy partyjne. Właśnie to, jak wyznaczymy granicę między interesem narodowym a partyjnym, powinno być podstawą zdrowej polityki. Wolność jest podstawowym fundamentem, który rzeczywiście pozwala ludziom na rozwój i samodzielne podejmowanie decyzji. W tej kwestii absolutnie się zgadzam, nie potrzebujemy nadmiaru biurokracji, regulacji czy nadmiernej ingerencji w życie ludzi i firm. Często widzimy, jak administracja państwowa staje się bardziej przeszkodą niż wsparciem dla rozwoju, a państwowy aparat w wielu przypadkach tylko komplikuje życie. Jednak, całkowita rezygnacja z jakiejkolwiek roli państwa nie jest rozwiązaniem. Istnieje bowiem kilka obszarów, w których państwo ma do odegrania istotną rolę, zwłaszcza jeśli chodzi o zapewnienie stabilności, egzekwowanie praw, ochronę własności czy bezpieczeństwo. Państwo nie musi być obciążeniem, ale bez minimalnych struktur i regulacji, rynek nie będzie funkcjonował w sposób sprawiedliwy i stabilny, a siła polityczna i ekonomiczna nie będzie rozłożona równomiernie. Nadmierna zaś centralizacja władzy i korporacyjność polityki powodują, że struktury państwowe stają się obciążeniem, a nie wsparciem. I tutaj rzeczywiście można mówić o nadmiarze biurokracji, której zadaniem powinno być wspieranie rozwoju, a nie utrudnianie go. Odpowiedzialność polityków za podejmowane decyzje powinna opierać się na dbałości o interes narodowy, nie partyjny. Tylko wtedy możliwe jest stworzenie stabilnych warunków rozwoju, które przekładają się na sukces gospodarczy i społeczny. W praktyce chodzi o stworzenie zdrowego balansu między wolnością gospodarczą a rolą państwa w zakresie zapewniania podstawowych ram funkcjonowania rynku. To właśnie w tej równowadze powinna tkwić siła przyszłości Polski. Dlatego myślę, że Twoje zdanie o wolności i ograniczeniu roli rządu jest w pełni zasadne, ale przy jednoczesnym rozważeniu, w jakim zakresie państwo może ułatwiać i wspierać rozwój.

mjk1
Zawód:
mjk1

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 158
Liczba wyświetleń: 247,791
Liczba komentarzy: 2,667

Ostatnie wpisy blogera

  • Dlaczego wolny rynek nie zbuduje Polsce przyszłości i dlaczego bez państwa zawsze zostaniemy peryferią
  • Nie jesteśmy skazani. Jesteśmy uśpieni. Dlaczego Polska przestała wierzyć, że może być czymś więcej?
  • Polska mogłaby być bogata, ale sama sobie wiąże ręce. Dlaczego stoimy, choć powinniśmy biec?

Moje ostatnie komentarze

  • Zgadzam Mazurze, że w Polsce, jak i wszędzie, najważniejszy jest interes kraju, a nie interesy partyjne. Właśnie to, jak wyznaczymy granicę między interesem narodowym a partyjnym, powinno być…
  • Dziękuję za komentarz, bo on w istocie czyści pole z nieporozumień, zamiast je zagęszczać. W wielu punktach mówimy o tym samym, różnimy się głównie akcentami i diagnozą źródła stabilności, a nie jej…
  • Masz rację Heniek co do opisu potencjałów USA, tyle że to jest opis stanu posiadania, a nie opis dynamiki. I tu zaczyna się zasadnicza różnica. Większość z wymienionych przewag Stanów Zjednoczonych…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Wotum zaufania
  • Jakiego Państwa tak naprawdę chcemy?
  • Czy za rządzenie odpowiedzialny jest rząd?

Ostatnio komentowane

  • mjk1, Zgadzam Mazurze, że w Polsce, jak i wszędzie, najważniejszy jest interes kraju, a nie interesy partyjne. Właśnie to, jak wyznaczymy granicę między interesem narodowym a partyjnym, powinno być…
  • mjk1, Dziękuję za komentarz, bo on w istocie czyści pole z nieporozumień, zamiast je zagęszczać. W wielu punktach mówimy o tym samym, różnimy się głównie akcentami i diagnozą źródła stabilności, a nie jej…
  • rolnik z mazur Waldek Bargłowski, @mjk1Polska potrzebuje przede wszystkim rządzących, którzy myślą w interesie Polski a nie partii takiej czy innej. Niech dadzą nam spokój i wolność a my sobie doskonale poradzimy i bez nich.Po…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności