Polska polityka znalazła się w stanie głębokiego rozkładu. Nadciągająca rekonstrukcja rządu, niemal powszechnie postrzegana jako kosmetyczna i pozbawiona realnego znaczenia, tylko potęguje wrażenie dezorientacji obozu władzy. Rząd Tuska, pomimo deklarowanego „nowego otwarcia”, coraz bardziej przypomina aparat zarządzania kryzysem wewnętrznym niż sprawną ekipę modernizacyjną. Najważniejsze wydarzenia ostatnich tygodni pokazują skalę chaosu:
Kryzys migracyjny, który rząd ignorował, by potem gwałtownie się z niego tłumaczyć, uznając kontrole graniczne dopiero po politycznym przymusie.
Nieudolność finansowa: dziura budżetowa rzędu 20–30 miliardów złotych, brak kwoty wolnej od podatku, a za to wyższe składki ZUS dla przedsiębiorców.
Polityczne harce wokół zaprzysiężenia prezydenta, Karola Nawrockiego, łącznie z próbami podważania ważności wyborów przez ministra sprawiedliwości — oparte na absurdalnych podstawach prawnych.
Narracja rządu sypie się na oczach opinii publicznej. Niespójność, panika i wzajemne oskarżenia stały się normą. Donald Tusk, jak sugerują przecieki, traci kontrolę nad koalicjantami. Szymon Hołownia miał być zmuszany do konstytucyjnych wygibasów, które — w razie realizacji — groziłyby realną destabilizacją państwa. W tle zaś: gry frakcyjne, niemrawe próby zastraszania opozycji i strzały w stopę, jak działania ministra Bodnara, który składa wnioski do organów, których... nie uznaje.
Polityczna bezradność i kompromitacja elit osiągają szczyt. Tymczasem poparcie społeczne wyraźnie słabnie. Sondaże wskazują, że 60% Polaków nie wierzy, by rekonstrukcja rządu miała sens.
W tle tej politycznej degrengolady znajduje się jednak głębszy problem: erozja tożsamości narodowej i obywatelskiego zaufania. Z badań cytowanych przez prof. Andrzeja Nowaka wynika, że duża część społeczeństwa jest wobec Polski indyferentna, a około 15% deklaruje wręcz otwartą wrogość wobec państwa polskiego. To efekt zdrady z lat 90., transformacyjnego upokorzenia i postępującego alienowania obywateli przez państwo, które stało się „drapieżne” – jak mówi klasyczna teoria „predatory state”. Nieprzypadkowo poparcie dla obecnej władzy płynie dziś m.in. z dawnych terenów PGR-owskich, które wcześniej wspierały samoobronę. Zdradzeni przez własne państwo, szukali opieki i awansu w strukturach unijnych lub niemieckich, uznając je za bardziej przewidywalne niż Warszawa.
Rafał Ziemkiewicz i Józef Orzeł wskazują, że obecna sytuacja — mimo wszystko — daje historyczną szansę. U podstaw rozwiązania problemu leży projekt nowej konstytucji: odejścia od magdalenkowego państwa atrap i pozorów. Wymaga to współpracy całej prawicy — PiS, Konfederacji, a być może i innych ugrupowań — oraz prezydenta Nawrockiego jako arbitra i „sklejacza” środowisk patriotycznych. Celem nie jest tylko odsunięcie Tuska. Celem jest reset ustrojowy, który przywróci państwu funkcjonalność, obywatelowi sprawczość, a Polsce suwerenność i rozwój.