25-27 STYCZNIA 1945 r ZBRODNIA W MIECHOWICACH I PRZYSZOWICACH.
Doszło do jednej z największych zbrodni dokonanych przez Armię Czerwoną na Śląsku. W bestialski sposób mordowane były kobiety, dzieci, powstańcy śląscy i Żydzi. Był mroźny dzień. Przez całą noc padał śnieg. Biała, głęboka warstwa pokryła wszystkie ulice i podwórka w którą wkrótce wsiąkła krew niewinnych ofiar.
Tragedia Miechowic zapoczątkowała kolejne prześladowania i represje stosowane wobec ludności Górnego Śląska już po zakończeniu II wojny światowej. Internowania, wywózki do ZSRS czy zamykanie w obozach dotykały jej przez kolejne lata bez względu na narodowość czy poglądy.
.
RZEŹ W PRZYSZOWICACH.
Pod koniec stycznia 1945 r maszerujący od strony Gliwic czerwonoarmiści podeszli pod Przyszowice. Przed wojną była to ostatnia wieś po polskiej stronie granicy. Na opłotkach Sowieci natknęli się na niemieckich żołnierzy z 2 Batalionu Pancernego.
Po krótkiej wymianie ognia Niemcy się wycofali, a zwycięskie oddziały wkroczyły do wsi. Część Polaków przyjęła ten fakt z entuzjazmem. Szybko przekonali się jednak, że nie ma się z czego cieszyć. We wsi rozpoczęła się regularna rzeź.
Dramat mieszkańców Przyszowic zaczął się 25 stycznia.
Sowieci wyciągali ludzi z domów, piwnic, gwałcili, kradli, rozstrzeliwali i palili. Nie oszczędzili dawnych powstańców śląskich, polskich działaczy niepodległościowych. Zabili też kilku węgierskich i włoskich Żydów, więźniów obozu koncentracyjnego, którzy zdołali zbiec z marszu śmierci i ukrywali się w Przyszowicach przed Niemcami.
W kolejnych godzinach czerwonoarmiści wyciągali ukrywających się w piwnicach mężczyzn, Niemców i Polaków których rozstrzeliwali na miejscu. Wśród nich byli Walenty Drzesga i jego syn Herbert.
.
MĘCZEŃSKA ŚMIERĆ KS. FRENZLA.
Herbert śmiertelnie ranny, dożył następnego dnia. Sąsiadka rodziny Drzesgów już po południu 25 stycznia wezwała do konającego chłopca ks. Jana Frenzla z pobliskiej parafii.
Kapłan dał mu ostatnie namaszczenie i pozostał do jego śmierci rankiem 26 stycznia. Gdy udzielał sakramentu spowiedzi pozostałym domownikom, do mieszkania wkroczyli czerwonoarmiści.
Wyprowadzili księdza i z mieszkańcami sąsiedniej kamienicy poprowadzili w kierunku sąsiednich Stolarzowic. W drodze zerwali jego bursę, noszoną na szyi torebkę do przechowywania hostii zanoszonych chorym.
Ks. Frenzl został doprowadzony do dowództwa sowieckiej dywizji w Stolarzowicach. Tam poddano go torturom i zamordowano strzałem w oko w pobliskiej stodole.
Świadkowie, kilka dni później zajęli się jego pogrzebem, opisali zmasakrowane ciało księdza. Jego ręce skrępowano drutem kolczastym, nogi połamano, a ramiona przestrzelono.
Zwłoki kapłana zostały rozpoznane przez jego siostrę wyłącznie dzięki koloratce. Został pochowany na cmentarzu w Stolarzowicach, a 9 lutego jego szczątki przeniesiono do Brzezin Śląskich.
Śmierć ks. Jana Frenzla jest symbolem sowieckich zbrodni popełnionych w Miechowicach i okolicznych miasteczkach.
Łącznie Sowieci zamordowali ponad 50 cywilów, doszczętnie spalili 70 zabudowań. Najstarsza z ofiar miała 78 lat, najmłodsza dziesięć miesięcy. Furię i bestialstwo żołnierzy wzmogła plotka o zastrzeleniu rosyjskiego majora.
.
ZBRODNIA W MIECHOWICACH.
27 stycznia Armia Czerwona wkroczyła do miasteczka Miechowice, dziś to dzielnica Bytomia. Tutaj scenariusz był podobny. Już tego samego dnia Sowieci pozbawili życia kilkudziesięciu cywilów, w tym polskich robotników przymusowych.
Działania zbrojne trwały przez kolejne 2 dni. Po chwilowym odparciu przez niemiecką obronę, wspierane ogniem dwóch brygad pancernych oraz piechoty zmotoryzowanej, oddziały sowieckie opanowały całą miejscowość.
Żołnierze sowieccy szli ku Miechowicom ławą przez otwarte pole od strony lasu, kryjąc się za czołgami. Weszli do gminy ulicami Fasaneriestrasse (ul. Daleka), Kubothstrasse (ul. Styczyńskiego) i Wikarekstrasse (ul. Jaskółcza). Dzień był mroźny, a po nocnych opadach ulice i podwórka przykryte były głębokim, świeżym śniegiem.
Pierwszą ofiarą zastrzeloną przez żołnierzy sowieckich był robotnik Wincenty Bober, mieszkający przy Wikarekstrasse 4, który w tym czasie wyszedł przed dom.
Strzały rozległy się też na ulicy Fasaneriestrasse, gdy żołnierze zobaczyli przy posesji nr 10 jednego z wyglądających przez okno mieszkańca. Do zamkniętego domu przez okna wrzucili granaty i poszli dalej w głąb miejscowości.
Z piwnic przy Kubothstrasse 13 wyciągnęli 6 mężczyzn i prowadzili ich Stillersfelder Strasse (ul. Stolarzowicką). Na wysokości posesji należącej do gospodarza Bonka, między numerem 2 a 4, żołnierze zaczęli do nich strzelać, po czym pozostawili rannych i zabitych i odeszli, zabierając ze sobą Walentego Mitulę, zamieszkałego przy Stillersfelder Strasse 7.
Zastrzelili go przy nieczynnym szybie „Nimptsch-Schacht” należącym do nigdy nie powstałej kopalni rud cynku oddalonym od Szybu Północnego kopalni „Miechowice" ok. 1 km.
Kilkunastoletni Joachim Wagner wyszedł z piwnicy i udał się do posesji nr 10 przy Stillersfelder Strasse. Żołnierze sowieccy zabrali go stamtąd razem z Józefem Sotorem, wyprowadzili z budynku i zabili przed drzwiami wyjściowymi.
Obrażenia głów zabitych były tak rozległe, że trudno było ocenić, czy zostali zastrzeleni, czy też zmiażdżono im głowy kolbami karabinów....
*****
Liczbę ofiar masakry oszacowano na 380. Jednak udało się zidentyfikować tylko 230 osób. Nie wszystkie nazwiska ofiar zostały po tragedii zapisane. W mieście panowały chaos i strach.
Do ofiar zbrodni należy zaliczyć też osoby popełniające samobójstwa na wieść o śmierci swoich bliskich.
W śledztwie Instytutu Pamięci Narodowej opisano dramat rodziny Fabry, której ojciec przyjechał z Westfalii do pracy w miejscowej kopalni.
Według relacji górnika Franciszka Szenka po powrocie z pracy Wilhelm Fabry dowiedział się, że jego żona, która była w zaawansowanej ciąży, została wielokrotnie zgwałcona. Fabry załamał się. Zastrzelił żonę, 2 córki w wieku czterech i pięciu lat, następnie popełnił samobójstwo.
Liczba gwałtów dokonanych przez czerwonoarmistów jest niemożliwa do ustalenia.
Mieszkańcy Miechowic jeszcze przez kilka dni bali się opuszczać domy. W tym czasie ciała ofiar leżały na podwórkach i ulicach. Potem rozpoczęły się w pośpiechu przygotowane pochówki.
Zwłoki trafiały do zbiorowych mogił i pojedynczych grobów, owinięte w brezent czy prześcieradła. W Miechowicach zabrakło trumien.
.
PAMIEC O ZBRODNI SOWIETÓW.
,,O masakrach przez długi czas nie można było oficjalnie mówić. Ale o tym, co się wydarzyło w naszej miejscowości, wiedziałem od zawsze. Już kiedy byłem dzieckiem, opowiadały o tym babcia i mama" – mówi Andrzej Biskupski z Towarzystwa Miłośników Przyszowic.
,,Dziś we wsi stoi pomnik upamiętniający ofiary. Co roku organizujemy obchody. Przez lata powstawał film dokumentalny, w którym wypowiadają się świadkowie masakry. Wielu z nich dziś już nie żyje" zaznacza Biskupski. Ofiary rzezi dokonanej przez Armię Czerwoną upamiętniane są też w Miechowicach.
.
ŚLEDZTWO W SPRAWIE ZBRODNI.
IPN w Katowicach prowadził śledztwa w sprawie pacyfikacji śląskich miejscowości. Obydwa zostały zakończone. Do sądu nie udało się skierować aktu oskarżenia.
Podczas obchodów 70 rocznicy masakry w Miechowicach, prokurator Ewa Koj, naczelnik pionu śledczego katowickiego IPN mówiła:
,,Wyczerpaliśmy wszystkie możliwe źródła dowodowe, a okoliczności tragedii zostały względnie precyzyjnie zrekonstruowane. Jeżeli pojawią się kiedyś jakieś dodatkowe informacje na ten temat, to dzięki badaniom historyków."
W okresie PRL zbrodnia w Miechowicach, podobnie jak pozostałe epizody Tragedii Górnośląskiej, była przemilczana w oficjalnej narracji historycznej.
W 1945 r w aktach miejscowego urzędu stanu cywilnego unikano wpisywania ofiar jako zmarłych w styczniu 1945 r.
W 1969 r władze komunistyczne zlikwidowały zbiorową mogiłę i przeniosły większość szczątków na cmentarze w Bytomiu, gdzie zostały pochowane w niemal nieoznakowanej kwaterze.
Do lat 70 siątych swoistym znakiem pamięci o tamtych wydarzeniach były napisy zostawione przez Sowietów na ceglanych murach miechowickich familoków: „Śmierć niemieckim najeźdźcom” czy „Wykończymy wroga w jego legowisku”. Wiele z nich zniknęło dopiero w wyniku rozbiórki tych kamienic.
W 1993 r. na cmentarzu parafialnym w Miechowicach odsłonięto tablicę upamiętniającą ks. Jana Frenzla i pozostałych zamordowanych.
Dopiero podjęte w 2002 r i wznowione w 2011 r. śledztwo katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej pozwoliło na ustalenie liczby ofiar mordu oraz jego w miarę dokładnego przebiegu.
W trakcie dochodzenia zebrano relacje świadków i przeprowadzono ekshumacje na bytomskim cmentarzu komunalnym.
W kolejnych latach opublikowano kilka monografii podsumowujących dotychczasowy stan wiedzy.
W 2015 r. w Miechowicach odsłonięto Pomnik Ofiar Tragedii Górnośląskiej oraz tablicę na murze kościoła Bożego Ciała upamiętniającą ks. Frenzla.
CZEŚĆ ICH PAMIECI.
https://www.facebook.com…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 501