
Zgodnie z nową ustawą elektrownia wiatrowa może powstać wyłącznie na podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP), który będzie mógł określać inną, niż wyznaczona przez regułę 10H, odległość elektrowni wiatrowej od budynków mieszkalnych, z zachowaniem bezwzględnej minimalnej odległości wynoszącej 500 metrów. Podstawą dla określania odległości elektrowni wiatrowej od zabudowań mieszkalnych będą wyniki oceny jej oddziaływania na środowisko, a przede wszystkim poziom wytwarzanego przez nią hałasu. Dla ochrony najcenniejszych walorów przyrodniczych, utrzymany zostanie zakaz lokalizacji elektrowni wiatrowych na obszarach parków narodowych, rezerwatów przyrody, parków krajobrazowych i obszarów Natura 2000. Projekt zakłada, że skutkiem rozwoju energetyki wiatrowej będzie spadek cen energii oraz ułatwienie rozwoju zabudowy mieszkaniowej na terenach wiejskich, w których istnieją już elektrownie wiatrowe, a liberalizacja przepisów umożliwi powstanie nowych instalacji wiatrowych o łącznej mocy 6-10 GW.
Zgodnie z ustawą inwestor musi przeznaczać co najmniej 10 procent mocy zainstalowanej elektrowni wiatrowej dla mieszkańców gminy, aby na mocy dobrowolnej umowy z inwestorem mogli oni uzyskać status prosumenta wirtualnego. ( prosument wirtualny to właściciel instalacji OZE w innym miejscu niż miejsce jego zamieszkania). Inwestor w porozumieniu z gminą będzie mógł sfinansować zmianę planu zagospodarowania przestrzennego.
Argumenty przeciwników powstawania ferm wiatraków to ich niska efektywność, wytwarzany przez nie hałas, oraz obniżenie wartości gruntów. Część z tych argumentów jest wyssana z palca. Hałas wytwarzają prawie wyłącznie wiatraki o rozklekotanych turbinach kupowane w Niemczech. Można temu przeciwdziałać wprowadzając surową kontrolę techniczną kupowanych wiatraków lecz to- jak każda kontrola- sprzyja korupcji i rozwojowi biurokracji. Wielokrotnie podnoszono argument, że skrzydła wiatraków zabijają przelatujące ptaki. Spędziłam w Niemczech wiele godzin pod remontowanymi przez polskich pracowników wiatrakami i nigdy nie widziałam pod wiatrakiem zabitego ptaka. Nie słyszałam również żadnego hałasu. Szum komputera sterującego wiatrakiem umieszczonego u podstawy jego trzonu jest w niemieckich wiatrakach silniejszy niż dźwięk wytwarzany przez skrzydła i turbinę. Na temat oszpecania krajobrazu przez wiatraki zdania są podzielone. Znam bardziej szpecące krajobraz instalacje przemysłowe jak choćby linie przesyłowe wysokiego napięcia ale nikomu nie przyjdzie do głowy ich likwidowanie. Pole elektromagnetyczne wytwarzane przez linie wysokiego napięcia z pewnością jest bardziej szkodliwe dla ludzi mieszkających w ich pobliżu niż prawdziwe czy rzekome infradźwięki wytwarzane przez wiatrak.
Zwolennicy wiatraków podnoszą argument, że nowa ustawa umożliwi powstawanie spółdzielni czy klastrów energetycznych oraz współpracę między biznesem, obywatelami i samorządami gminnymi. Umożliwi zatem obywatelom inwestowanie w energetykę wiatrową. Nowe inwestycje w energetykę wiatrową zwiększą bezpieczeństwo energetyczne gmin i stworzą „zielone” miejsca pracy. Przeciwnicy argumentują, że liberalizacja przepisów ( a przede wszystkim możliwość finansowania przez inwestora farmy wiatrowej zmiany planu zagospodarowania przestrzennego) jest kryminogenna. Prowokuje korupcję i generuje biurokrację gdyż trzeba będzie stworzyć struktury kontrolne przeciwdziałające tej korupcji.
Miałam okazję rozmawiać z niemieckim samorządowcami w wielu gminach w których prawowali na wiatrakach Polacy. Twierdzili, że ich gminy są całkowicie niezależne energetycznie i w przypadku kryzysu nie muszą oglądać się na państwo. Było to przeszło dziesięć lat temu. Wątpię, że ta niezależność energetyczna sprawdza się dzisiaj. Tak czy owak niemieckie wiatraki „na oko” działają doskonale. Widzę tu jednak pewną prawidłowość. Niemieccy staruszkowie są pod dobrą opieką gdy zajmują się nimi lekarze pielęgniarki i salowe z Polski. Gdyby ich zabrakło Niemcy musieliby chyba praktykować kolejne w swej historii Endlösung. Niemieckie szparagi pięknie rosną i przynoszą dochody gdy pracuje przy nich Gastarbeiter z Polski.
Niemieckie wiatraki funkcjonują bez awarii gdy konserwują je alpiniści przemysłowi czyli robotnicy wysokościowi z Polski. Gdyby ich zabrakło -do wymycia czy naprawienia wiatraka trzeba byłoby użyć dźwigu, a w trudnym, górskim terenie gdzie dźwig nie dojedzie byłoby to w ogóle niemożliwe. Zużyte wiatraki najlepiej sprzedawać do Polski. Nikt inny nie kupiłby starego wiatraka z rozklekotaną prądnicą. Podobnie jak nikt z Niemców nie kupiłby starego, rozbitego samochodu, a Polacy przedłużają tym samochodom życie w nieskończoność. To się jednak wkrótce skończy, bo dla samochodów spalinowych nie ma miejsca w Nowym Wspaniałym Świecie. Natomiast choć wiatraki są ideologicznie poprawne, walka o wiatraki i z wiatrakami będzie się nieustannie zaostrzać. Bo jak wiadomo: „w miarę postępów w budowie socjalizmu walka klasowa się zaostrza”. Te światłe i prorocze słowa zawdzięczamy Józefowi Wissarionowiczowi Stalinowi.
Są o dziwo kraje np w Ameryce Środkowej które 100% prądu mają z OZE z elektrowni wodnych /klimat równikowy czyli codzienne ulewy, wysokie góry, mało ludzi/ - ale u nas nie ma warunków...
MANE---THEKEL---FARES,tylko Kaczyński coś kojarzy,ale nie do końca.
Koniec i tak nadchodzi.
Typowe żydowskie pytanie: A ile ja mogę stracić na tym geszefcie,a jakich korzyści ty się spodziewasz.? Weź się...
Akurat mieszkańcy podsuwalskich miejscowości mają zgoła odmienne zdanie. Zarówno dla ptactwa wiatraki są niebezpieczne, jak i hałas, zwłaszcza w nocy, jest nie do zniesienia dla ludzi o dobrym słuchu. Wiatraki trzeba instalować w rozsądnej odległości od zabudowań mieszkalnych.
PS. W suwalskiem jest SPK, czyli Suwalski Park Krajobrazowy. A zainstalowane wiatraki bynajmniej nie są pięknym krajobrazem.
Miałam do czynienia z mieszkańcami Suwalszczyzny ( Gawieniańce) którzy walczą z wiatrakami.. Faktycznie zupełnie co innego gdy widzi się taki wiatrak z okien samochodu a co innego gdy hałasuje koło domu. Hałasuje najczęściej złom z Niemiec. Własnie o tym piszę. Co do estetyki - zgadzam się, że szpecą .
Nie sądzę, aby nowe wiatraki różniły się znacznie od starych. Ten "kamień milowy" to kolejny szantaż Niemiec, aby stawiać znowu niemiecki szmelc. To są proste sprawy.
PS. W Niemczech jest minimalna odległość od wiatraków 5 km. W Polsce 500 metrów. Ot i cała róznica.
A jednak się różnią.. Szmelc z Niemiec ma rozklekotane turbiny ( prądnice) ale ich remont się nie opłaca. Minimalna odległość od domu wynosi 0,5 km ale o położeniu farm wiatrakowych będzie decydował w Polsce samorząd lokalny a inwestor będzie mógł finansować zmianę planu zagospodarowania przestrzennego.I tu jest pies pogrzebany- jak mówią sąsiedzi zza Odry.
Obawiam się, że te nowe, to stare tylko z nową metką. Nowe to będą na Bałtyku, postawione przez Orlen, a na lądzie znowu będą opylać stare, których już nie użytkują w Rajchu.
PS. To że powinien być w każdej jednostce samorządu terytorialnego Plan Zagospodarowania Przestrzennego to podstawa funkcjonowania samorządu. Co prawda można stawiać teraz domki do 70 metrów kwadratowych bez zezwolenia, ale wiatraków na szczęście nie.
-przyznam że nie rozumiem, dlaczego turbina musi być utylizowana, weźmy samoloty, ich czas eksploatacji jest o wiele dłuższy niż żywotność silników, a jednak samolotu się nie utylizuje, tylko wymienia silnik, a stary idzie do kapitalnego remontu, lub na złom i części zamienne, podobnie jest ze złomowanymi samolotami.
Nieopłacalność remontowania wiatraków jest ten sam, który funkcjonuje np. w firmowym taborze samochodowym, którego koszt jest wliczany w działalność firmy, jak się zamortyzuje, to się go oficjalnie złomuje częściej sprzedaje.
Kiedyś Polacy masowo sprowadzali samochody, która miały być złomowane, Niemcy chętnie oddawali je za "darmo", bo nie musieli ponosić kosztów złomowania.
By takie stare wiatraki mogłyby być sprowadzane do polski, powinny regulować przepisy, jak np. przy samochodach, muszą spełnić pewne warunki techniczne, a może dopuścić tylko te po kapitalnym remoncie. Sama turbina jest prostą maszyną, jak alternator samochodowy, bardziej złożona jest przekładania, zużywają się tylko łożyska i koła zębate, reszta jest sprawna, jakby nie patrzeć, to nie są najdroższe elementy całego wiatraka.
I własnie te łożyska hałasują. Remont wiatraków jest kłopotliwy i kosztowny. Jeżeli nie podejmą się tego robotnicy wysokościowi ( na zdjęciu polska ekipa remontująca niemiecki wiatrak 200 metrów nad ziemią) trzeba sprowadzać dźwigi . To nie w każdym terenie jest możliwe. Nawet umycie wiatraka to nie to samo co umycie samochodu na podwórku albo w myjni.
Mieszkałeś kiedykolwiek w pobliżu takiego wiatraka ? Czy tylko tak sobie fantazjujesz ?
nie mieszkałem i całe szczęście bo mieszkam w Mazurskim Parku. Uważam stawianie tego gówna za stratę czasu i pieniędzy. Kto potrafi dodawać i odejmować to dojdzie do tego samego wniosku. Tym niemniej dla kasy kilka farm od strony zezwoleń budowałem i wiem o czym mówię.
To nie ujadaj na tych, którzy mieszkają i protestują, bo tracą zdrowie i życie. To nie zawiść, tylko instynkt życia, najsilniejszy na tej planecie :-)
umiesz czytać ze zrozumieniem? Napisałem, ze wiatraki to bzdura tak jak O emisyjne elektryki. Ale ignorantom można wszystko sprzedać.
Pierdzielisz stary pierdzielu, toż to darmowa energia jest, tylko trzeba umieć ją wykorzystać.
Tak
Tak
Tak
W kwestii hałasu turbin wiatrowych, nie to jest tak ważne co słyszymy, bo wiatrak jest maszyną wolnoobrotową, ważne jest to co nie słyszymy, a nie słyszymy infradźwięków, a badania mówią, że te dźwięki są zabójcze, do tego mają duży zasięg oddziaływania, okazuje się, że mogą powodować różne schorzenia, a nawet doprowadzać do śmierci, chodzi rezonans wibracji wiatraka i ludzkich organów jak np. serce, nawet były prowadzone w tej kwestii badania, jako broń doskonałą, generator infradźwięków był kierowany na niewygodną osobę, dostrajano generator do częstotliwości serca ofiary i desynchronizowali je, doprowadzając do zawału. Broń działała na dużą odległość, więc nie do wykrycia.
Ja nie bronię wiatraków, Przedstawiam aktualną sytuację prawną, która jest niepokojąca. Najbardziej niebezpieczne jest powierzenie decyzji lokalnym władzom i dopuszczenie sponsorowania zmiany planów zagospodarowania przestrzennego przez inwestorów. To jest po prostu kryminogenne.